Re: Warhammer 40,000

16
Myśleliśmy, myśleliśmy i wymyśliliśmy. Chodziło o to, by była mała odmiana w formie a'la stołowej gry. Dlatego też temat zostaje otwarty i ja bardzo chętnie poprowadzę kilka przygód Dark Heresy na żywo przez internet. Jak będzie komplet. A Ty jak chcesz coś prowadzić to śmiało, Żerca. Zbieraj drużynę i w drogę.

Ja natomiast po małej dyskusji postanowiłem wziąć się i poprowadzić tekstowo, tak jak lubicie misiaczki. Ale nie będzie to Dark Heresy, ten materiał chce zostawić do grania live. Zagramy sobie w Rogue Trader'a. Więcej ciekawych możliwości i myślę, że będzie jak ulał do formy tekstowej.

Zmienia się przez to i konwencja, bowiem nie Inkwizycja i służba, a prywaciarstwo. Rogue Trader, po naszemu Wolny Kupiec, to najprościej rzecz biorąc korsarz/odkrywca/handlarz w jednym. Potężne indywidua w Imperium, posiadający własny okręt i nierzadko placówkę, a ci najpotężniejsi nawet własne floty i całe armie. Oczywiście zaczniemy początkującym Wolnym Kupcem i jego świtą. Bowiem tak właśnie wygląda owa gra. Z tego tytułu będę potrzebował, by jeden gracz wcielił się w szefa we własnej osobie, pozostała trójka zaś będzie mieć wybór spośród kilku ról wewnątrz najbliższej świty Wolnego Kupca.

Do każdego podejdę indywidualnie i chętnie pomogę przygotować KP jak i zaserwuję odpowiednie materiały dydaktyczne, jakby ktoś potrzebował. Dobrze, ale zanim się rozpiszę znów, sprawdźmy czy będą jacykolwiek chętni do takiego popisania? Wystartuję nawet z dwójką, chociaż prawilnie cztery osoby byłyby super.

To co, rebiata? Piszemy to?
"Die Nacht neigt sich dem Ende
und unsere Flamme führt
zur langersehnten Wende.
Drum schürt, Genossen schürt!
Das Feuer es soll lodern.
Ein gleißend heller Brand!"

Re: Warhammer 40,000

17
Byłem chętny na "stołówkę", nie będę peniał przed tekściakiem. Ale serio, nie lećmy jej tempem statku wpierdalającego się do warpa, bo nie zmieszczę już ani jednego odpisu więcej w grafiku. A poza tym spoko, koncept Wolnego Handlarza też mi pasi, myślę że "kapitana" statku możemy wybrać, jak będziemy mieli już komplet chętnych (ale najlepiej nie mniej niż trzy osoby).

Re: Warhammer 40,000

20
Chętny, no ba. Ale miałem miałem nawał pracy (również weekend i trochę nie miałem czasu). Muszę poczytać o Rouge Traderze, bo nie jestem pewien jak ugryźć postać.

Najchętniej zagram Exploratorem lub Misjonarzem. Ten pierwszy to wysłannik Adeptus Mechanicus, który szuka cennych artefaktów dawnej technologii i wspiera swoją wiedzą handlarza. Wszystkie techno-bajery są moje, może zagrałbym kimś w stylu Skitarii.

Jeśli wybrałbym Misjonarza, to byłby to ktoś w klimatach Ray'a McCall. Krzewiący wiarę słowem, walczące z herezją spluwą. Powiedzieć "mroczna postać" to byłoby chyba nadużycie, bo na nic mi taki ktoś w sesji, gdzie w ogóle to nie zabłyśnie, ale na pewno wymyśliłbym sposób by uczynić tę postać ciekawą.

Roli kapitana się zrzekam.
El Rattan, jak to widzisz?
Obrazek
Chociażbym chodził ciemną doliną, zła się nie ulęknę

Re: Warhammer 40,000

21
Elegancko. Już teraz mogę Ci mruknąć, że Explorator będzie lepszym wyborem do waszej ekipy. Szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że i Guede i Juno raczej nie są fanatykami pokroju Karamazova. Wydaje mi się, że będzie ciekawszy do Rogue Trader'a jako takiego. Rozumiem też, że chodzi o bardziej wojowniczego techkapłana? Bo to idzie osiągnąć jako Explorator. W kampanii gdzie ja gram Rogue Trader'em to mój Explorator był czołgiem z miliardem Toughness i multilasem. Można? Można. Tylko pamiętaj, że Skitarii nie mają wolnej woli. Jakbyś myślał nad historią czy coś.

Oczywiście wybór mimo wszystko należy do Ciebie, a najpewniej do was, bowiem domyślam się, że będziecie chcieli dogadać się kto jak co.
"Die Nacht neigt sich dem Ende
und unsere Flamme führt
zur langersehnten Wende.
Drum schürt, Genossen schürt!
Das Feuer es soll lodern.
Ein gleißend heller Brand!"

Re: Warhammer 40,000

22
Pora na krótką propozycję postaci do sesji, taką "kartotekę" w pigułce. Bierzcie, jedzcie, o detale dopytujcie w kuluarach.

Meynar (van der) Flutz
Obrazek
Meynar Flutz, powiadają, zwie się ów Wolny Handlarz. Obecnie to, phy, phu, imć „Pan van der Flutz”, szlachetnie urodzony, choć farba ledwie zdążyła mu zaschnąć na sprokurowanym przez imperialnego herolda herbie i nie zmieni tego, choćby powoływał się na pokrewieństwo z wygasłą linią Mertelów, z której to bocznej odnogi ma się jakoby wywodzić. Mości Flutz, o drobnoplanetarnych i parweniuszowskich nawykach nad podziw dobrze czujący się w warstwach podszytu i runa Imperium Ludzi, lepiej niż w jego szczytach i koronach. Z Marsjańskim Klerem dogaduje się jak ze swoimi, a biurokraci boją się go jak Eldarzy Oka. W jego żyłach płynie czysty Amasec. Mówi się, że wypełznął z hałd żelastwa podupadłego Świata-Kuźni, z zawieszonych w pustce kokonów, na którejś z obracającej się wokół czerwonego giganta orbitalnych stacji. Począł się ze złomowisk, przyszedł na świat z trzewi rozerwanych w próżni wraków, nieodrodny syn metalu, zajedno, złota, stali czy ołowiu. Niezłomny, by nie przepuścić żadnemu złomowi, nie popuścić grama ukochanego „szmelcu”, tedy go za plecami „Szabrem” ochrzciła załoga. Nie masz dlań świętości innej niż powyższe i tułaczka. Ani różnicy pomiędzy kontrabandą a „inicjatywną przedsiębiorczością”, wykoncypował to sobie jeszcze, kiedy latał na międzyplanetarnych z ramienia Departamento Munitorum. Czy go ścigają? A, gdzie, przecie on zło konieczne. Zresztą nikt kto nie słabuje na rozumie, nie zapuszcza się tam, gdzie jego fregata, takoż okryta złą sławą a zwąca się „Vult”, choć powinna „Vulture” raczej... Ach, szkoda dłużej strzępić ryja na kurwiego syna, zbyt wiele jest pod gwiazdami rzeczy ważkich, by marnować czas na padlinę.

Re: Warhammer 40,000

23
BLOOD FOR THE BLOOD GOD!

A tak na serio to przestałem czytać temat jak się dowiedziałem że to nie tekściak, ale Juno napisała mi że jednak tekstowo to czemu nie. Tylko nie na kapitana, bo i ze znajomością uniwersum u mnie nie bardzo. Ogół znam, szczegółu wypadałoby się douczyć.

Re: Warhammer 40,000

24
Co ci khornici.

W każdym razie, mamy czwartego! Witamy na pokładzie Ernotha. Nie martw się o stanowisko kapitana, jak widzisz post wyżej - ten już jest obecny. Niemniej jednak jest pełno ciekawych wyborów i nawet wiem, który by Ciebie zainteresował. W przeciągu kilku minut od tego posta dostaniesz zaproszenie na nasz serwer Discord, gdzie będziemy mogli wejść w szczegóły i pogadać z resztą graczy. Następnie ten post ulegnie autodestrukcji. Nie no, nie.

Tym samym chciałem ogłosić, że mamy pełen skład do tekstowego Rogue Trader'a. Jeśli ktoś koniecznie chciałby jeszcze wbić się na piąte koło u wozu, niech pisze i reszta załogi zweryfikuje. I ja, oczywiście. A tak to łuhu, witaj przygodo! Dawajcie KP i startujemy.
"Die Nacht neigt sich dem Ende
und unsere Flamme führt
zur langersehnten Wende.
Drum schürt, Genossen schürt!
Das Feuer es soll lodern.
Ein gleißend heller Brand!"

Re: Warhammer 40,000

25
Silke
Spoiler:
Dziwoląg, wynaturzenie, mutant i plugastwo – to tylko niektóre z określeń, jakimi opisuje się Silke. Za jej plecami, oczywiście, nigdy w twarz, o ile mówiący nie chce, by jego własna doznała nieodwracalnych uszkodzeń. Albo wraz z głową została odseparowana od reszty ciała. Wszelkie przejawy niezawoalowanej bądź zawoalowanej kiepsko pogardy działają bowiem na Silke jak niezawoalowana bądź zawoalowana kiepsko herezja na inkwizytorów. Trzeba jednak oddać astropatce sprawiedliwość w tym zestawieniu – ona przynajmniej dokładnie wie, za co podpala delikwenta i nie dorabia do tego niepotrzebnej ideologii.

Jak każdy mentata, rozsiewa wokół siebie specyficzną aurę, która w jej przypadku sprawia, że obcujące z nią istoty czują irracjonalny niepokój, wędrujące po skórze dreszcze oraz... słodki zapach brzoskwiń. To ostatnie jednak jest efektem najzupełniej przyziemnej, kobiecej słabostki, nie zaś objawem piętna Pustki (choć trzeba przyznać, że takie zestawienie doznań jest co najmniej osobliwe). Zamiłowanie do kuriozalnego zbytku, w tym perfum, zakorzeniło się w niej ponoć podczas pobytu na rajskim świecie, gdzie do całkiem niedawna piastowała stanowisko astropaty przy urzędzie gubernatora. O jej przeszłości sprzed szkolenia w Scholastia Psykana i przydziale na Hostię III wiadomo niewiele. Podobno urodziła się i żyła na pokładzie jakiegoś statku, w odizolowanej, hermetycznej społeczności, gdzieś na rubieżach galaktyki. A choć są to plotki jeno, wystarczy rzut oka i chwila rozmowy z Silke, by znaleźć potwierdzenie owych zarówno w wyglądzie kobiety, jak i jej zdystansowanym oraz cynicznym sposobie bycia.

Wysoka i szczupła, wydaje się niemal nienaturalnie wydłużona. Sprawia wrażenie eterycznej pod szczelnie okrywającym ją przedziwnym strojem i tylko odsłonięte dłonie o długich palcach obleczonych bladą skórą są dowodem na to, że jest istotą z krwi i kości. Jej twarz niezmiennie skryta jest pod białą, kunsztowną maską, zasłaniającą również oczodoły, głowę zaś zdobi nakrycie będące połączeniem pióropusza z welonem. Oba te elementy w zestawieniu z elegancką suknią prezentują się nad wyraz teatralnie. Gdyby nie złota brosza w kształcie oka, wpięta w kokardę przy pasie, można by uznać Silke za stukniętą aktorkę, nie zaś astropatkę (co ostatecznie na jedno by wyszło).

Nieprzystępna, obca i gwałtowna, w rzeczywistości nie jest taka straszna, jak maluje ją trwożliwa wyobraźnia Ślepaków. Wystarczy cięty dowcip, umiejętnie podana zajmująca opowieść czy zgrabnie skonstruowany a nieoklepany komplement, by rozbroić ją niby tykającą bombę. Po niespodziewanym przydziale na pokład „Vulta” napomknęła natomiast raz czy dwa, że przepada za szelestem atłasowej pościeli i puszczaną z gramofonu muzyką klasyczną. Jednak gdy odkryła, że za jej werbunkiem stał pokaźny ładunek Amasecu, doszła do wniosku, że prawdopodobnie sama będzie musiała zadbać o wystrój swojego Sacrosanctorium. Zapowiadało się bowiem na to, że pan van der Flutz przez najbliższy rok imperialny zajęty będzie czymś zgoła innym, aniżeli urządzaniem wnętrz.
Obrazek

Re: Warhammer 40,000

26
John Reddit (Godhammer)
Spoiler:


Arch-Militant statku Meynara Flutza to człowek, który nieczęsto wychodzi ze swojej kajuty. Zjawiający się wyłącznie na wezwanie kapitana statku, John Reddit zawsze widziany jest w swoim czarnym pancerzu, ciemnych okularach, często z kapturem na głowie, hełmem czy jakimkolwiek innym nakryciem głowy. Na pytania odpowiada z chłodnym profesjonalizmem i żołnierską precyzją, nawet w sytuacjach zagrożenia. W jego lewej ręce zawsze spoczywa dwuręczny młot, zdradzając gotowość Arch-militanta do walki.

Plotki głoszą, że pochodzący z jednego ze zniszczonych światów John, był przez kilkanaście lat żołnierzem Gwardii Imperialnej, i walczył przeciwko każdemu wrogowi jakiego tylko miało królestwo człowieka. Rzucany raz za razem w największe piekła albo wychodził z nich zwycięsko, albo był ostatnim który się wycofał. Punktem zwrotnym dla żołnierza było, gdy został znaleziony przez oddział space marines podczas jednej z jego ostatnich misji. Poraniony, ze zbroją w strzępach, sam bronił się przed pięcioma orkami, nie odstępując na krok od ciała swojego przyjaciela, będącego jedynym niezmiażdżonym ciałem na polu bitwy.

Od tego czasu Arch-militant Vulta wreszcie się załamał. Nie mając już żadnego punktu zaczepienia w całym chaosie wojny, stał się większym zagrożeniem dla wojsk Imperatora niż dla wrogów, wpadając w szał i niszcząc wszystko wokół, sporadycznie chichocząc czy po prostu siedząc długie godziny bez ruchu. Jeden z jego wyżej postawionych znajomych, widząc sytuację w jakiej się znajduje, wyeksportował go na Vulta, gdzie John odzyskał względny spokój umysłu.

Re: Warhammer 40,000

27
Fregata szturmowa „Vult(ure)”
Obrazek
Wymiary: 1.5 kilometrów długości całkowitej, 0.4 kilometrów szerokości wraz ze statecznikami
Masa: ~ 6,1 megaton masy spoczynkowej bez ładunku
Załoga: ~ 30500 dusz.
Przyspieszenie: Do 4.7 grawitacyjnego na stałym ciągu
Przeznaczenie: Eksploracja/Handel
Cechy szczególne: Wyposażony w zindywidualizowany moduł odzyskujący, liczne archeotechnologiczne modyfikacje

Szczegółowe parametry.
„Vult” (regularnie przekręcany na „Vulture”) jest zabytkową fregatą typu szturmowego wysokiej klasy, wydartą przed laty próżni z orbity jednego z jej rozlicznych pobojowisk w świetnym, niemal nienaruszonym, wymagającym minimalnych renowacji stanie. Obecnie w pozostaje w służbie Imperium jako okręt służący imć Wolnemu Handlarzowi Kapitanowi Flutzowi i jego świcie w charakterze jednostki odkrywczej i handlowej, która — nie bez pewnej ironii (biorąc pod uwagę jej pochodzenie) — specjalizuje się w eksploracji niezbadanych obrzeży systemu i odzyskiwaniu wartościowej, antycznej technologii takiej jak ona sama. Dzięki wzbogaceniu niekonwencjonalnymi rozwiązaniami technicznymi, odbiegającymi od uśredniających stoczniowych standardów, „Vulture" może poszczycić się wyjątkowym zasięgiem rażenia swojej laserowej artylerii oraz zaawansowaną sterownią głównego mostka pozwalającą koordynować działania całego statku z wirtualnie zeroczasowym opóźnieniem. Ze względu na specyfikę roli statku oraz jego niefortunną przeszłość został dodatkowo wzbogacony o dodatkowe przestrzenie ładunkowe, mieszczące zapasy przewidziane z myślą o potencjalnych katastrofach bądź flaucie pośród Osnowy. System międzypokładowych śluz przejściowych, zdolnych odgrodzić poszczególne moduły statku od pozostałych, gwarantuje też wyższe od zera prawdopodobieństwo przetrwania załogi w przypadku rozszczelnienia kadłuba lub większych uszkodzeń jednostki. Zasadniczą innowacją pozostaje jednak System Odzyskiwania, niespotykany zazwyczaj w jednostkach tej klasy, pozwalający „Vultowi” na odzyskiwanie całych komponentów z dryfujących po orbicie jednostek, którym zabrakło szczęścia.
Jak każda wiekowa jednostka, i ta posiada bezlik układanych na jej temat legend oraz historii. Mroczną, gotycką plątaniną wnętrzności ciemnego kolosa płynie coś więcej niż buczące miarowo zasilanie, wyrzucana dyszami plazma oraz przenikające stalowy pancerz fale i sygnały emitowane w pustkę. Wśród szumu maszyny da się dosłyszeć pojedyncze szepty, w których szczególnie wrażliwi potrafią dosłuchać się echa tragicznej przeszłości wiekowego statku. Przeszłości, która upomina się o niego, każąc witać mu nieszczęścia jak dawno niewidzianych lecz serdecznych przyjaciół.



Sylwetki pozostałych członków głównej świty „Vulta”. Arty wyszukała Juno.
Arasai Dragan — Seneszal. Kumpel Flutza, z którym konie kradł jeszcze w służbie Departmento Munitorum, kumotersko wciągnięty na „Vulta” po nobitlowaniu Meynara na Wolnego Handlarza. Z fachu stary przemytnik i zaopatrzeniowiec. Z Flutzem gada swobodnie, na koleżeńskiej, w porywach półoficjalnej stopie. Do „zasobów ludzkich” to znaczy pozostałych 30 tysięcy osób załogi jego statku ma podejście życzliwe i niemal ojcowskie. Jego wielką zaletą jest zdolność łagodzenia obaw wbrew faktom oraz przekazywanie nawet złych wieści w taki sposób, żeby nie wzbudzać paniki, które to umiejętności nabył we wspomnianym Deparamento Munitorum, gdzie regularnie wił się przed przełożonymi. Przede wszystkim zastępuje Flutza jako żywe proxy w kontaktach z mniej ważnymi członkami załogi i wszystkoogarniająca jednostka podająca mu gotowe papiery do podpisania albo wiszące na linii połączenia do odebrania. Choć nie tylko. Przede wszystkim jako prawa ręka i doradca. W wolnym czasie miłośnik i kolekcjoner niepraktycznego złomu, to znaczy sztuki i antyków.

Austeria Gotthaus — Nawigatorka. Skryta i tajemnicza osobniczka, przez większość czasu transparentna towarzysko. Nie powiada się ze swojej przeszłości, nie pija z nikim poza Flutzem i ogólnie nie gada zbyt wiele, jeśli nie musi. Poza tym profesjonalistka w swym fachu. Mówi się, że jest dzieckiem możnego nawigatorskiego rodu, które pomimo obiecujących początków zhańbiło imię rodziny, przystając do piratów lub lokalnego watażki jednego z obrzeżnych systemów. Jedne plotki mówią, że z zemsty, drugie, że ze zwykłej chęci zysku, a trzecie o chęci zaszkodzeniu własnej familii, z którą Austaria miała na pieńku. Przyczaiła się na Vulcie, znajdując tu bardzo wygodny azyl, a być może i ucieczkę przed dawnymi wrogami i mocodawcami, dla których przewidywała trasy okrętów o wartościowych ładunkach, które zdarzało im się później napadać.

Laufrax — Mistrz Pustki. Alias „Jebnięty”, jak nazywają go między sobą Flutz z Draganem. Odratowany z kosmicznej katastrofy potomek stacji kosmicznej, rozciągnięty zero gie i blady jak śmierć robak próżni, zdający się, nie jeść, nie sypiać, lecz nasłuchiwać najdrobniejszych dźwięków statku. Wyprany z pozytywnych emocji, ewidentnie nawiedzony, bo wykazujący rzadką szajbę, przez którą każdy Mechanicus albo uznałby go za swojego, albo przypierdolił w mordę za herezję. Laufrax uważa bowiem maszyny za żywe, bez mała organiczne istoty, głęboko wierzy w złośliwość rzeczy martwych, przypisuje programom kognitorów ludzkie emocje kaprysy, a ich podzespołom iście organiczne właściwości. Choć jego obecność bywa niepokojąca, owo osobliwe skrzywienie umysłu czyni go idealnym kandydatem na niniejsze stanowisko. Średnio raz na kosmiczny tydzień wróży tragiczną w skutkach katastrofę całego statku i nieuchronną śmierć wszystkich członków załogi.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Księga niesamowitych opowieści”