POST POSTACI
Kamira
Sądzić sobie mogła wiele. Na skarbach może im nie zależało tak bardzo, jak na udowodnieniu sobie, że są lepsi i przeskoczeniu swoich poprzedników w ten czy inny sposób. Mimo to dążyli do różnych celów. Nie wszyscy byli tacy jak Kamira, choć... Wszyscy uwielbiali tytuły i statusy, nawet tak błahe, jak syn lub córka najlepszego wioskowego poławiacza ryb. Mimo to wiedziała jedno, powinna zwrócić koszta, jakie ponieśli za Karlgard i jej... Nie do końca skończoną edukację. To była im winna. A reszta? Reszta jakoś tam będzie. Może nawet wróci do domu? Wszak... Wolna od demona, gdyby tylko złota miała tyle by długi pospłacać... – Na pewno mnie zależy na zwróceniu długów. To żadna chluba móc się nazywać największą dłużniczką ogników czy nie-absolwentką akademii — Komentarze odnośnie swojej bandy wpuściła jednym uchem, a wypuściła drugim. Tak było lepiej.Kamira
– Dużo tego... — Widziała ogrom przygotowań, ale czy to wszystko zrobił w kilka wieczorów, czy po prostu już tutaj było? No pojęcia nie miała. Nie chciała niczego sugerować, ale... Za dużo tego, by nawet od czegokolwiek zacząć. Nie koniecznie słuchała trajkotania nad uchem, ale jak ją złapał za ramię, to się odwinęła i ruszyła bardziej w przód. Nic jeszcze nie mówiła, posłała mu jedynie karcące spojrzenie. Nawet jeśli tego nie pokazywała za bardzo, to chciała to wszystko mieć już za sobą, jak najdalej. Przytyk maga był dla niej dziwny. Nie wiedziała, jak powinna zareagować na takie słowa. Wszak myśli co do tego nieszczęśnika miała już kilka, była nawet gotowa je wyrazić, lecz jeszcze nie teraz. Pozwoliła im mówić, rozmawiać. Tak wypadało, tak mogła dowiedzieć się więcej, dając od siebie jak najmniej.
Każde padające słowo potwierdzało albo wiło dodatkowe korzenie w jej głowie. Miała przypuszczenia, lecz czy te miały się sprawdzić? – Nie wiem już, czy jesteś tym czarodziejem, czy może demonem... A może jednym i drugim... Sam na siebie to sprowadziłeś, ostrzegałam cię, groziłeś... Wiesz... Naprawdę chciałam się dogadać, lecz ty? Ah, po co ta rozmowa. Nie mi decydować o twoim losie. Oddałam magię temu tutaj, dopóki tu jestem... — Wymownie spojrzała na maga, jakby nawet nie miała zamiaru się przekonywać czy rzeczywiście ją zabrał. Fakt faktem i tak sączył ją przez cały czas demon, do tego stopnia, że i tak nie mogła czarować. – I nie jest to moja domena, jej pani powinna zdecydować co z tobą zrobić a może jej sługa... — Wtedy znów patrzyła na czarodzieja. Nie chciała się już przejmować demonem. Jeśli obietnice miały zostać spełnione, to przecież nie było czym, a zrzucenie go w otchłań niebieską nie przyniesie nic dobrego ani niczego złego. Pusty gest. – Zrzucenie cię w otchłań nie da mi nic. Wysadzenie cię też. Nie ja cię tutaj sprowadziłam. — Machnęła ręką. Jakby jego los był jej obojętny. Tutejszy mógł z nim zrobić, co chciał. Jeśli spełnił swoją umowę, to nie potrzebowała się ani mścić, ani
czegokolwiek od niego żądać. Były dobre chwile, ale ostatecznie przeważyły te złe, co mogła więcej dodać?
– Nie ma dnia? Nie ma nocy? Nie muszę spać? Właściwie to nigdzie nie muszę spać, ale jak nie będę, to padnę, stracę energię i się zanudzę. W głowie mi się wszystko pokotłuje. — Westchnęła ciężej. Jakoś trudno przychodziła jej myśl o ciągłej nauce. Była gotowa spróbować, ale że cały czas? W głowie się to jej nie mieściło. Już od odrobiny czacha jej parowała, a od natłoku na pewno eksploduje. – Poza tym... Nauka to jedno. I tak nikt mnie tam nie respektuje. Jedynie się słuchają, gdy im grożę wybuchami... Od dawna martwi mnie to —
Spoiler:
Spoiler: