Re: Twierdza Orlej Straży [Wschodnie Kareliny]

16
Tunel był dla Turonu zbawieniem. Bez niego, bez karawan które nim podróżowały, bez wymiany handlowej kwitnącej dzięki niemu miasto dawno już by upadło, odcięte przez armie demonów z każdej innej strony. Niestety odległość miasta od portu sprawiała, że tunel ciągnął się kilometrami, a każdy z nich sprowadzał niebezpieczeństwo dla podróżujących ze strony podziemnych potworów, diabelstw lub krasnoludów parających się haniebnym łotrostwem i rozbojami. Przez to wszystko osoby takie jak Sol Mhyrr były dla tego miejsca jak i dla całego miasta niezbędne oraz cieszyły się wielkim zaufaniem i szacunkiem.

-Masz rację Sol.- Hunmar pokiwał głową. - Cóż... W stadzie owiec zawsze musi się znaleźć przynajmniej jedna czarna. Ale miło mi słyszeć o twojej profesji. Wreszcie w szpitaliku będę miał kompetentnego zmiennika.

Strażnicy stojący przy bramie widząc pochód dwóch krasnoludów i barana krzyknęli coś w głąb fortu i po chwili bramę zastawił potężny mężczyzna ubrany w przeszywanicę i kolczugę z doczepionym na torsie symbolem orła. U pasa wisiał miecz półtoraręczny schowany w skórzanej pochwie zdobionej niebieskimi pasami. Ręce splecione na piersi i zdziwiony wyraz twarzy wskazywały, że osobnik ten oczekuje odpowiedzi na kilka pytań.

-Poczekaj tutaj chwilę.- Hunmar podprowadził Barana pod skraj drogi. -Zaraz cię wprowadzę.
-------------- -Kogóż to prowadzisz kapłanie? - Dowódca straży skinął głową w kierunku Sola.

-Podróżny znużony drogą... Widzisz przecież.

-Podróżuje sam? W tych stronach? Życie mu nie miłe? - Splugawione ziemie nie należą do najbezpieczniejszych miejsc na samotne wyprawy. To prawda, że jedna osoba przyciąga mniej uwagi niż większa grupa, ale za to w starciu z demonami samotny podróżnik ma niewielkie szanse na ujście z życiem.

-Też mnie to dziwi, ale jest sam... nie licząc barana...- Hunmar wzruszył ramionami. -Nie wiem, może się nie boi demonów... Jest kapłanem, a moc jest w nim potężna. Taka persona bez wątpienia przyda nam się w forcie. Poślij chłopaka po Suranę

-PANI ADMIRAŁ- słowa dowódcy dobitnie wskazywały że krasnolud powinien używać tytułu kobiety nie tylko gdy znajduje się ona w pobliżu; -wyruszyła dzisiaj rano z oddziałem. Edar mówił, że będą szukać śladów. Kolejny zwiad nie wrócił z wyprawy.

Hunmar pokręcił głową. To już drugi w ciągu trzech miesięcy.

-Ilu wzięła? Kiedy wracają?

-Dziesięciu. Zabrali prowiant na trzy dni, ale Edar mówił, że jeśli nic nie znajdą to wrócą dzisiaj wieczorem albo jutro rano.

Krasnolud pokiwał głową. Czuł, że wraz z powrotem oddziału zmniejszy się liczba wolnych łóżek w domu medyka. Wypady poza fort często kończyły się walką, a im większy oddział tym większe prawdopodobieństwo, że zwrócą na siebie uwagę. Przyda mu się każda para rąk do pomocy.

-Do czasu powrotu Su... eee... Pani Admirał nasz gość będzie spał w tawernie.

-Mam ustawić straże przed wejściem?

-Daj spokój Garet! To jest KAPŁAN. Kapłani nie sprawiają problemów. Wręcz przeciwnie: radzą nim.

Dowódca bramy pokiwał głową, ale nie sprawiał wrażenia przekonanego.

-Dobrze, prowadź go. Tylko pamiętaj. Będzie na twojej głowie.
-------------- Baran z jeźdźcem na grzbiecie przejechał przez bramę prowadzony za uzdę przez Hunmara. Znaleźli się na szerokim placu ograniczonym murem z każdej strony do którego poprzyklejane były, niczym huba, drewniane zabudowania o różnych gabarytach. Krasnolud poprowadził ich do budynku stajni i polecił zająć jeden z wolnych boksów.

-Baran będzie tutaj pod dobrą opieką. Stajennym jest młodziutki chłopak, ale bardzo sumienny. Możesz mu dać jakiś grosz - na pewno się ucieszy. -Hunmar odtroczył z juków swoje pakunki i wskazał na szeroki budynek znajdujący się po przeciwnej stronie placu. -Tam jest nasza tawerna. Właściciel sprzedaje podłe piwo, ale za to całkiem niezły bimber z jabłek. Jedzeniem na szczęście zajmuje się jego żona, więc o jego jakość nie musisz się martwić. Prowadzą oni też kilka pokoi dla gości. Będziesz musiał tam przenocować kilka nocy. Gdy Admirał wróci z wyprawy na pewno znajdzie ci lepsze lokum. Ja na razie cię opuszczę, ale zajdę wieczorem do izby karczemnej. Może porozmawiamy o twoich wizjach i coś im zaradzimy.

Hunmar pożegnał się z Sol Mhyrrem i ruszył załatwić swoje sprawunki. Pierwsza na jego drodze znalazła się kapliczka. Obsypał ziemią drzewka których korzenie rozciągały się zbyt płytko, zaczerpnął wodę z pobliskiego źródełka i podlał wszystkie rośliny, złożył hołd Sulonowi i ruszył do domu Medyka. Od jego popołudniowej wyprawy nie zdarzyło się nic co wymagałoby interwencji medyka toteż nie zabawił tam wiele czasu. Poszedł do swojej izdebki, obmył twarz i ręce po czym wyruszył do karczmy na spotkanie z Solem.
Spoiler:
"Tylko medyk może bezkarnie każdego zamordować" - Kaligula

Re: Twierdza Orlej Straży [Wschodnie Kareliny]

17
Po odejściu Hunmara, Sol Myhr zastosował się do jego wskazówek. Chłopiec stajenny faktycznie bardzo się ucieszył, kiedy dostał kilka groszy za opiekę nad Skoczkiem i sumiennie oświadczył, że zadba dla niego o najlepsze możliwe siano a także kąsek śniegu.

Karczma, która stała naprzeciw stajni, z zewnątrz sprawiała wrażenie bardzo zadbanej. Szyld przedstawiający nadpęknięte jajo wisiał na żelaznych łańcuchach i bujał się na wietrze, ściany były wybielone, a widoczne belki wyraźnie uczernione sadzą. Po wejściu do środka, wrażenie to było podtrzymywane: ogień trzaskał w kominku, stoły były czyste, każdy ze świecą, nad ladą wisiały skóry i poroża dzikich zwierząt. Za nią karczmarz standardowo przecierający szmatą jakieś naczynia, a tuż obok kelnerka, prawdopodobnie jego żona, niosąca na tacy zamówione dania do jedynego zajętego stolika. Siedziało tam kilku mężczyzn i kobieta, przynajmniej jeden z nich był elfem. Nie byli głośno, rozmawiali między sobą, jednak gdy zobaczyli idący w ich stronę posiłek jeden z nich zawołał ucieszony. Pozostałe stoliki były puste, chociaż cała karczma zmieściłaby prawdopodobnie z 4 tuziny istot różnego gatunku.
Spoiler:
Karczmarz był wysokim mężczyzną z wąsem i kilkudniowym zarostem, lekko łysiejącym i grubawym, ale definitywnie nie grubym. Miał na sobie białą koszulę z długimi rękawami i granatowy fartuch, co prawdopodobnie miało się kojarzyć z kolorami, jakie widział już u strażników. Kapłan podszedł do niego i ze zdziwieniem zauważył, że lada jest nieco obniżona, tak aby nie zasłaniała przed wzrokiem karczmarza klientów, wielkości typowego krasnoluda korzystających z lokalu.

- Witaj wędrowcze, zwą mnie Olaf, witaj w karczmie "Pod pękniętym jajem". - usłyszał głos zza lady - Jeśli pragniesz dobrze zjeść lub się napić możemy ci to zapewnić, możesz także wynająć pokój na piętrze za niewielką opłatą. Mamy także łaźnie, jeśli miałbyś ochotę skorzystać. Lepszej karczmy w Orlej Twierdzy nie znajdziesz, tak po prawdzie nie znajdziesz też żadnej innej - dodał karczmarz szczerząc zęby.

- Witaj Olafie, ja jestem Sol Myhr, jestem kapłanem z Turonu. Hunmar polecił mi ten lokal, chciałbym zatrzymać się tutaj na kilka nocy.

Po uzgodnieniu ceny za pokój, żona karczmarza zaprowadziła Sola na piętro, gdzie znajdowały się pokoje dla gości. Każdy z nich zamykany był na klucz, a ten który przypadł kapłanowi do spania nie był zbyt wielki. W środku oprócz łóżka, znajdowała się wisząca nad nim półka, mała szafka nocna oraz krzesło z przysuniętym stolikiem i świecą, na podłodze zaś leżała skóra dzika. Po rozpakowaniu niezbyt wielkiego bagażu jakim było kilka ksiąg, cisnął worek w wolny kąt pokoju i po raz pierwszy od kilku dni drzemnął się w wygodnym - jak na jego zmęczenie - łóżku.

Wieczorem zszedł do izby, grupka przy stole dalej tam siedziała, teraz nieco głośniejsi i bardziej weseli, prawdopodobnie po spożyciu jakiegoś trunku. Oprócz nich, "Pod pękniętym jajem" był jeden samotny goblin siedzący i pijący przy ladzie, oraz młoda elfia para, siedząca w ciemnym kącie izby i tuląca się do siebie. W forcie prawdopodobnie nie mieli zbyt wielu miejsc by pobyć razem.

Sol zamówił sobie kurczaka na kolację, zaryzykował też lokalnego piwa, jednak jak się okazało, Hunmar faktycznie miał rację, mówiąc że jest ono podłe. Po tylu dniach w podróży, pierwsze łyki smakowały całkiem dobrze, jednak później prawdziwy smak wyszedł na jaw.Po pewnym czasie, do karczmy wszedł kapłan Sulona, Sol wyciągnął rękę do góry, aby tamten go zauważył. Zamówił dzban bimbru i zaczął swoją opowieść:

- Wszystko zaczęło się w turońskiej bibliotece, gdy złapałem pewien stary dziennik. Wtedy doświadczyłem pierwszej wizji, śniła mi się elfia kapłanka o śnieżnobiałych włosach na zgromadzeniu, padało imię Orsula, było także coś o roztrzaskanym krysztale, Niebieskiej łzie. Dziennik okazał się potem zapiskami niejakiego Szalonego Bobromira nawiedzanego przez Turoniona. Może Ty Hunmarze jesteś w stanie powiedzieć mi coś więcej o czymś z tego snu? - zapytał Sol z nadzieją w głosie.

- Następny sen złapał mnie podczas podróży po splugawionych ziemiach, w nim ta sama Orsula przyznała, że razem z innymi kapłankami odbierały życie mężom i synom, że sprowadziły lód na cały kontynent. Co mnie zaniepokoiło to to, że prawdopodobnie przemawiała wtedy do Turoniona... On zaś opowiedział jej o demonie, który czai się w cieniach i czeka na odpowiedni moment. Kolejna scena jaką pamiętam to patrzenie w misę z wodą, w której Orsula widziała krasnoluda z dziennikiem Bobromira. Głos kazał jej go odnaleźć.

- Z wizji to tyle, jednak na pustkowiach spotkało mnie jeszcze coś: demon, jak mi się zdaje, pojawił mi się na drodze. Wyglądał trochę jak cień, trochę jak trąba powietrzna, miał długie pazury i szepczący głos. Nie był agresywny, mówił mi, że Orsula jest pomiędzy wzgórzami Rahion a podołem szczytu Irios. Nie wiem, na prawdę nie wiem, czy był to jakiś podstęp, czy chciał odwieźć mnie od dotarcia tutaj, czy na prawdę mówił prawdę, choć szczątkową. Straszył mnie pogonią biesów, chociaż żadnego po drodze nie widziałem. Mówił, że bóg prowadzi mnie do źródła wiedzy, którego pomoc potrzebna jest do odczytania wizji. Powiedz mi Hunmarze, co mam o tym sądzić?
- spytał Sol Myhr wyraźnie zafrasowany. Ulżyło mu jednak, gdyż w końcu komuś powiedział wszystko, co leżało mu na duszy...

Re: Twierdza Orlej Straży [Wschodnie Kareliny]

18
Hunmar słuchał słów Sola z coraz większym niepokojem. Nigdy nie poznał imienia kapłanki śnieżnych elfów, ale wizje z całą pewnością odnosiły się do niej. Orsula. Mogli ją wtedy zabić. Mogli wrócić do miasta i nasłać na wioskę oddział żołnierzy. Nie zostałby kamień na kamieniu. Dlaczego tego nie zrobili? Działo się zbyt dużo... zbyt szybko... Dali im szansę się odrodzić. Odcięli chwast, ale zostawili korzenie.

-W forcie nie ma nikogo o takim imieniu.- Kapłan Sulona pokręcił głową, wstał i ruszył w kierunku wyjścia. Zataić historię licząc na to, że utrudni to spotkanie tej dwójki, czy raczej opowiedzieć o wszystkim i mieć nadzieję, że Sol Mhyrr dokona słusznych decyzji? Krasnolud zatrzymał się wpół drogi po czym skierował swoje kroki w stronę szynkwasu by zamówić kolejny dzban samogonu.

- Przygotuj się na długą historię - Hunmar postawił gliniany dzban na stole. - Mogę cię zapewnić, że będziesz miał później wiele do przemyślenia. - Krasnolud usadowił się ponownie na krześle, wypełnił kubek trunkiem i chwilę trwał w milczeniu zastanawiając się od czego zacząć.

- Pamiętasz zimę przełomu 84 i 85 roku? Zimę tysiąclecia, która trzymała w szachu cały Keron utrzymując mrozy praktycznie do lata? Pełniłeś pewnie wtedy służbę w Tunelu, ale na pewno słyszałeś to i owo od obwoźnych handlarzy. Ja byłem wtedy w Królestwie, a to co widziałem wypełniało mnie grozą. Powszechny głód i choroby... Ludzie umierali z zimna na traktach i ulicach... BA... ludzie umierali z zimna nawet w domach. Wiosna przyszła a mrozy nie ustępowały. Nie było jak prowadzić siewów, nie było czym karmić zwierząt. Minęły już trzy lata a wieści mówią, że Keron nadal odczuwa skutki tej klęski.

- Gdy wiosna się kończyła a mróz nie ustępował jasnym stało się, zarówno dla dziada proszalnego jak i nadwornego maga, że przyczyna tego stanu rzeczy naturalna nie jest oraz, że trzeba znaleźć i ukarać winnych. Przebywałem wtedy w Saran Dun i dołączyłem do grupy najemników i to nam przydzielono to zadanie. Podejrzewam, że nie byliśmy jedyną grupą przed którą postawiono taki cel, ale to właśnie nam się udało.

- Wpadliśmy na trop śnieżnych elfów. Odłam rasy który po ucieczce z Fenisteii porzucił wiarę w Sulona i zaczął składać modły Turonionowi. Znamienne jest to, że pośród nich nie spotkaliśmy żadnych mężczyzn... same kobiety w ogromnej ilości. Ich wioska znajdowała się w górskiej kotlinie gdzieś pomiędzy szczytem Irios a wzgórzami Rahion... nie pomnę teraz dokładnego miejsca. Było nas zbyt niewielu by otwarcie uderzyć, toteż postanowiliśmy zbadać wioskę z ukrycia. Udało nam się przedrzeć do zamku górującego nad wioską. Udało nam się znaleźć źródło mocy elfek. Kryształ zalewający całą okolicę, cały świat zimnem. Spotkaliśmy kapłankę która nim władała... Udało nam się zniszczyć ten kamień. Powstrzymaliśmy zimno choć ponieśliśmy wielkie straty. Uciekliśmy stamtąd zostawiając przy życiu nie tylko kapłankę, ale i całą wioskę.

- Sol, ta kapłanka wyznawała wiarę w Turoniona. Powiem więcej! Ta kapłanka wypełniała jego polecenia. Nie mogłem dalej modlić się do boga, który miał w udziale tak wielkie zło. Nie mogłem dalej modlić się do boga, którego działania sprowadziły śmierć na tak wiele niewinnych istot. Wiesz już jak utraciłem wiarę. A kapłanka... Sol myślę, że to Orsula z twoich wizji. Kapłanie Turoniona proszę cię z całego serca: zejdź z tej ścieżki. Odrzuć te wizje. Nie dąż do spotkania z tą kobietą. Nie sprowadzaj na ten świat kolejnych nieszczęść.

Hunmar dopił resztkę trunku i wstał od stołu. - Zostawiam cię dziś z tymi słowami. Masz wiele do przemyślenia. Spotkamy się rano na placu przed karczmą - chciałbym żebyś powiedział mi jakie są twoje dalsze plany. - Krasnolud wyszedł zostawiając Sola samego przy stoliku.
--------------- Po wyjściu z karczmy kapłan stał przez chwilę wpatrzony w pochmurne nocne niebo. Czuł dojmujące zimno pomimo tego, że noc zdawała się ciepła. Czy to wspomnienia tak na niego działały, czy może coś innego. Zanim uda się do swojej izdebki musi jeszcze coś załatwić.

Zapukał do drewnianych drzwi. Nie odpowiedział mu żaden głos, ale Hunmar wiedział, że gospodarz tej małej chatki nie śpi. A przynajmniej nie powinien spać - koniec końców sprawuje wartę. Zapukał jeszcze raz.

- Już, już! - Dowódca straży z rozmachem otworzył drzwi. - Czego chcesz kapłanie? Nie wypuszczę cię o tej porze poza mury.

- Ja nie o to. Pamiętasz krasnoluda, którego sprowadziłem dzisiejszym popołudniem?

- Taaa... Co? Jednak niebezpieczny typ? Mam go z karczmy wywalić? Z Fortu wyrugować?

- NIE!... nie... wręcz przeciwnie. Nie pozwól mu opuścić fortu pod żadnym pretekstem. Aaa i jak tylko Sur... Admirał Surana wróci z wyprawy poślij po mnie. Muszę się z nią rozmówić.

Nie powinno się obdarzać braci nieufnością czy zakładać z góry, że podejmą złe decyzje, ale czasem lepiej zapobiegać niż leczyć.
Spoiler:
"Tylko medyk może bezkarnie każdego zamordować" - Kaligula

Re: Twierdza Orlej Straży [Wschodnie Kareliny]

19
Po wysłuchaniu opowieści Hunmara, Sol Myhr długo nic nie mówił. W jej połowie przestał nawet popijać bimber. Siedział, i nie wiedział co odpowiedzieć, co zrobić, a uśmiech, jaki pojawił się na początku spotkania z pobratymcem zniknął z jego twarzy. Po tym jak kapłan Sulona wstał od stołu i powiedział o porannym spotkaniu, Sol pokiwał tylko głową na znak aprobaty i zabełkotał pod nosem coś, co brzmiało jak przytakiwanie. Następnie zabrał resztkę dzbanu wraz z kubkiem i poszedł do swojego pokoju na piętrze karczmy "Pod pękniętym jajem".

Było przed północą, Zural świecił na niebie przypominając kapłanowi o jego snach. W ciasnym pomieszczeniu zapalił świecę, rozjaśniając wszelkie zakamarki. Usiadł na krawędzi łóżka z kubkiem w dłoni i patrząc tępo w przeciwległą ścianę zaczął rozmyślania.

Wszystkie elementy z wizji pasują do opowieści Hunmara: kapłanki, które nie miały mężów i żyły same w wiosce, roztrzaskany klejnot, lód spowijający cały Keron. Nie wiem jak mogłem nie wpaść na to, że chodzi właśnie o tą zimę z 84. roku...

Jak? Jak Turonion mógłby kazać swoim wyznawczyniom pozabijać ich mężczyzn? Mężów? Synów? Gdzie tu sprawiedliwość z której słynie? Niemożliwe. Może służyły jakiemuś demonowi, który tylko podawał się za Pana Lodu? "Plugawy demon. Szepce do swych wiernych zza zasłony. Skryty w ukryciu, nieuchwytny." tak mówił głos z misy do Orsuli we śnie na pustkowiach. Ale gdy powiedziała o tym, że zabiła, głos się nie sprzeciwił, więc to, że zrobiła to na jego polecenie jest jasne. Tak samo zesłanie długiej zimy.

Czy chodzi o moje lodowe moce? Czy teraz to ja mam stać się zamiennikiem Niebieskiej łzy i spowić cały Keron lodem? Niemożliwe. Niee, aż takiej mocy nie posiadam. -
Pomyślał i zamroził resztę bimbu, która została w dzbanie.

Cień. Demoniczny cień. Miał skubany rację. To Hunmar był źródłem wiedzy. Mędrcem, który znał opiekę Turoniona. To dzięki niemu zrozumiałem wizje. I według niego to Turonion mnie tu zaprowadził. Cień od razu chciał prowadzić do Orsuli, ale bez wiedzy, którą znam teraz, mogłaby mnie ona zwieść. Teraz, znając jej czyny, wiedząc do czego jest zdolna, mogę wyruszyć na jej poszukiwania.

Hunmar wie, gdzie jest wioska kapłanek. Jeśli nie, może Cień wskaże mi drogę. Tak. Tak trzeba. Turonion nie zesłał mi tych wizji na darmo. Może trzeba ją kolejny raz powstrzymać. Muszę wyruszyć niebawem na jej spotkanie. Niech los się dopełni.


Sol, po burzy myśli która przepłynęła przez jego głowę zgasił świecę, uklęknął przy łóżku i zaczął modlitwę.

-Sprawiedliwy Turonionie, Panie Lodu i Mrozu, usłysz swego pokornego sługę. Wysłałeś mnie na wyprawę pełnego niewiedzy i wątpliwości, namnażających się z każdym krokiem. Teraz, gdy wiem kim była kapłanka z Twoich wizji, powiedz mi, co mam z nią zrobić? Czy jest przyjacielem, czy wrogiem? Proszę Panie, wskaż mi drogę, ześlij kolejny sen jeśli masz coś przeciwko moim zamiarom.

Po tych słowach, zmęczony kapłan położył się spać. Długo zasnąć nie mógł, lecz w końcu uległ. Nie zauważył, że na szybie w oknie pojawił się szron, tak samo jak na jego podróżnym worku i drzwiach wewnątrz pokoju...

Re: Twierdza Orlej Straży [Wschodnie Kareliny]

20
Sprawiedliwy Turonionie, Panie Lodu i Mrozu, usłysz swego pokornego sługę. Wysłałeś mnie na wyprawę pełnego niewiedzy i wątpliwości, namnażających się z każdym krokiem. Teraz, gdy wiem kim była kapłanka z Twoich wizji, powiedz mi, co mam z nią zrobić? Czy jest przyjacielem, czy wrogiem? Proszę Panie, wskaż mi drogę, ześlij kolejny sen jeśli masz coś przeciwko moim zamiarom.

Słowa rozległy się po kątach izby, wznosząc nie lada odżywczy powiew świeżości. Kłęby kurzu z drewnianej podłogi zawirowały, tocząc się pod łóżko. Zwisająca z niego narzuta powiewała. w okno stukał wschodni zachodni podmuch. Tak jakby sam Turonion odpowiadał na wezwanie. Prawda czy zrządzenie losu? Kapłan Mhyr postanowił udać się do łoża. Okryć kołdrą i zatopić strudzony setką rozmyśleń łeb w puszystej poduszce z pierza.

Wtem mrugnął powiekami po raz pierwszy, czując jakoby niedające się powstrzymać osunięcie. Czuł jak leci w dół, nie mogąc już wcale a wcale otworzyć oczu. W końcu otworzył je. I nastała jasność. Był w tej samej krypcie, co podczas drugiej wizji. Orsula stała nad lustrem mistycznej wody w kapłańskim naczyniu na wyciosanym ze skały bloku.

Nie daj się zwieźć zbłąkanemu sercu, Sol Mhyrze — odparła mentorskim tonem, mocząc smukłe krańce palców w tafli iście niebieskawej wody.

Przybył z innego świata. Potężny, mroczny pan. Nie traktujący z żywymi, nie traktujący z martwymi. Wynaturzenie ponad wynaturzeniami. I pragnie zaprowadzić swój porządek w tym świecie. A jego sługę poznał twój umiłowany towarzysz — Hunmar. Nieświadomie wspomagając siły chcące zniszczyć kontynent, morza i archipelagi. Bo mroczny pan zza zasłony prowadził krwiożercze kreatury we wszystkie strony Herbii. Miały spustoszyć kontynent, północ i południe. Wyspy i konglomeraty wysp. Drzazgonogi, bowiem tak okrzyknęli je erudyci, mogły przygotować świat na przyjście nowego boga. Utrzeć szlaki, wyeliminować przeciwników. Lecz potężny byt został uprzedzony przez naszego pana, Turoniona. Wieczna zima skierowana była przeciwko skorupiakom, hamując ich marsz. Wyziębione kreatury zapadały w sen i wymierały, nieodporne na gniew boga lodu i sprawiedliwej zamieci. Kontynent przetrwałby to, a zima odeszła. Albowiem cykl życia trwać musi. A równowaga między porami roku zachowana będzie. Tak oto, Mhyrze, poznałeś prawdziwą przyczynę klęski, jaka spowiła centrum kontynentu. Wiedz jednak, że twoja wiara cię nie zawiodła. Za nią wynagrodzony zostaniesz. Nie widzieli, a uwierzyli...

I potem obudził się nad ranem.
------------------- Puk, puk! Ktoś walnął kostkami o leciwe drzwi w izbie kapłana. A było skoro świt.
Prosiłeś o poinformowanie, kiedy przybędzie Pani Admirał — odparł młodzieńczy głos posłańca.

Jest na blankach, niedawno wróciła. Spiesz się.
Spoiler:

Re: Twierdza Orlej Straży [Wschodnie Kareliny]

21
Zaraz po przebudzeniu, Sol otworzył szeroko oczy i usiadł na łóżku.

- Dzięki Ci, Turonionie, sprawiedliwy Panie.

Muszę znaleźć Hunmara. Powiedzieć mu o kolejnym śnie. O tym, że lodowy kryształ był wycelowany w te kreatury o których wcześniej nie słyszał, drzagonogi. Ludzie wprawdzie mogli by być jakoś ostrzeżeni przez pana Lodu, ale trzeba wierzyć w Jego sprawiedliwość i mądrość. "Cykl życia musi trwać", zginęłoby tylko tylu, ile konieczne by było do zatrzymania stworów.

Musi to wszystko powiedzieć kapłanowi Sulona. Przekazać mu jak najwięcej. I najważniejsze: spytać go, skąd wiedział gdzie znaleźć kapłanki i kryształ. To może być kluczowe do poznania ich wspólnego wroga, owego demona, który ma ambicje zostania bogiem.

Sol Myhr ubrał się pospiesznie w swoje kapłańskie szaty, i zbiegł na dół, łapiąc po drodze tylko swój bukłak z wodą, młot zostawiając w pokoju. Wyszedł przed karczmę nie wiedząc nawet, która jest godzina i zaczął rozglądać się za Hunmarem. Przeszedł dookoła placu przed gospodą, zobaczył Skoczka w stajniach i wrócił "Pod pęknięte jajo". Nie wiedział gdzie szukać ani kapłana, ani jego kaplicy, ani punktu medycznego który ponoć prowadził. Kupił sobie pajdę chleba na śniadanie, wyszedł przed budynek, usiadł na ławie i czekał...

Re: Twierdza Orlej Straży [Wschodnie Kareliny]

22
Pukanie do drzwi wyrwało go z niespokojnego snu. Wczorajszego wieczora długo leżał w łóżku rozmyślając o przeszłości. Mary, które wreszcie zawładnęły umysłem kapłana sprawiły, że kilka razy budził się w nocy toteż teraz nie czuł się ani trochę wypoczęty.

- Wejść!

Pachołek uchylił drzwi i przez szparę przekazał zleconą informację. Hunmar zerwał się z łóżka, zarzucił szaty, przemył twarz zimną wodą z miski i dziękując Sulonowi za przeżytą noc wybiegł z pomieszczenia. O mało nie zleciał ze schodów, w pędzie minął gospodynię rozkładającą na dole misy ze śniadaniem, wypadł na plac przed domem i ruszył szybkim krokiem na blanki. Jedynie przelotnie spojrzał w kierunku karczmy, ale zauważył, że Sol Mhyrr już na niego czeka mimo tak wczesnej pory. Trudno. Poczeka jeszcze chwilę. Nie zważając na ewentualne nawoływanie kapłan zaczął wspinać się po drabinach prowadzących na blanki.

- Wróciliście. - Kapłan skłonił głowę w geście powitania. - Ilu jest rannych? Zresztą nieważne. Za chwilę będę w lazarecie. Muszę Ci najpierw opowiedzieć pewną historię. Pamiętasz zimę z przed trzech lat? Byłem wtedy w Saran Dun... - Kapłan opowiedział całą historię związaną ze śnieżnymi elfkami. Opowiedział wszystko dokładnie, nic nie pomijając, tak jak to zrobił poprzedniego wieczora.

- Zastanawiasz się pewnie po co mówię ci to wszystko. - Nie tytułował kobiety mimo, że powinien. Zbyt dużo było do powiedzenia. Po co strzępić nadmiernie język na niepotrzebne dodatki. - Wyruszyłem wczoraj poza fort... potrzebowałem chwili spokoju... Spotkałem błądzącego podróżnika. Kapłana Turoniona. Dysponuje on wielką mocą, ale najgorsze jest to, że ma wizje. Wzywa go Orsula a ja obawiam się, że ulegnie jej namowom. Obawiam się, że razem odtworzą kryształ i znowu pogrążą świat w zimie. Musimy go zatrzymać w forcie. Odwieźć go od tego zamiaru. Wybieram się właśnie na rozmowę z nim. Twoje towarzystwo może mi pomóc. Krasnolud czeka na mnie na placu przed karczmą.

Gdy Admirał Surana zwróciła się w stronę wewnętrznego placu, na jej plecach zalśnił niebieskim światłem kostur. Hunmarowi w tym momencie przed oczami stanęła Lodowa komnata z ołtarzem pośrodku i druidką walczącą charakterystycznym orężem. Kosturem bardzo przypominającym ten, który teraz jest niemal na wyciągnięcie jego ręki. Kapłan pokręcił głową próbując wyrzucić z umysłu ten obraz. To na pewno zbieg okoliczności. Na pewno.

- Ruszajmy na spotkanie.
"Tylko medyk może bezkarnie każdego zamordować" - Kaligula

Re: Twierdza Orlej Straży [Wschodnie Kareliny]

23
Chaos — stan egzystencji bez ustalonego kierunku, gdzie wszystko odbiega we wszystkie strony i wszystkie strony odbiegają od kierunków. Stan zakłopotania, dezorientacji, a także piętrzących się niczym nadmuchiwane bańki myśli. W ten oto sposób natłok informacji, pierwotnie ze sobą niezwiązanych, zalał admirał Suranę. Na samą myśl o powiązaniu treści w jeden logiczny ciąg, elfie uszy stawały dęba. Kapłani, bogowie, nieznana elfia prorokini o imieniu Orsula. Sroga zima sprzed laty. Jak i echo jej wpływów, które po dziś dzień rzucają cień na prostych mieszkańców wisi.

Nie do końca rozumiała krasnoluda, co i przy braku jakiejkolwiek empatii odczytałby z jej strudzonej twarzyczki. Mimo to odbiegał od szaleńców, jakich pełno na północy. Demony oraz nietraktujące z żywymi temperatury potrafiły wyprowadzić na manowce nawet najbardziej zatwardziałych myślicieli. Mówił szybko, ale wyraźnie. Wartko dobierając słowa, machał rękoma, o czym świadczyły przelatujące przed oczyma bulwiaste paluchy niziołka. Bez wątpienia czy mówił prawdę czy też wprowadzono go w błąd, sprawa była warta świeczki. Tego kapitan Surana mogła być pewna. Toteż bez zbędnych komentarzy potaknęła mędrcowi, chwile potem znikając na drabinie poniżej poziomu najwyższego z murków.

Gnali przed siebie, jakoby czując bat swego oprawcy na plecach. Przeszli korytarzami i kolejnymi drabinami. Przez klapy w podłodze każdej z kondygnacji fortyfikacji. Ażeby zagościć na twardym gruncie, pośród innych mieszkańców fortu, których mijali co galopem.

Nagle! Na granicy między lecznicą a chałupą zajmujących się uprawą ludzi, admirał Surana niemalże zderzyła się z Sol Mhyrem. Zwiewnym piruetem wyminęła niższego, jednakowoż masywniejszego osobnika. Skonfundowana trójka nareszcie spotkała się, by rozwikłać tą całą plątaninę słów, domniemań i niepokoi.

To jest ten krasnolud, tak? — spytała mentorskim tonem nie znoszącym sprzeciwu. — Co się tutaj dzieje?

Re: Twierdza Orlej Straży [Wschodnie Kareliny]

24
Ranek mijał, a Sol Myhr dalej siedział na ławce przed gospodą "Pod pękniętym jajem" i czekał na przybycie Hunmara. Po rynku przed gospodą zaczęli się już kręcić mieszkańcy i patrole strażników. Zniecierpliwiony kapłan rozciągnął się i mruknął pod nosem:

- To miasto nie może być aż takie duże... - po czym w myślach dodał - Hunmar pracuje w szpitalu, może miał tam jakiś nagły przypadek - po czym wstał z ławki i ruszył przed siebie, w kierunku stajni. Spytał młodego stajennego o kierunek i tam skierował swoje kroki. Oczywiście gdyby nie zapytał nikogo o drogę poszedłby w zupełnie przeciwną stronę...

Po pewnym czasie Sol Myhr kolejny raz musiał zapytać o wskazanie lecznicy, a kiedy okazało się, że widać ją już z tego miejsca, popędził w tamtą stronę, zapominając nawet o podziękowaniu napotkanej osobie. Biegł, i nie zwracał uwagi na sylwetki mijanych mieszkańców, ani na ich krzyki kiedy przebiegł zbyt blisko, czasem nawet lekko ich zahaczając. Będąc już całkiem blisko szpitala prawie wpadł na jakąś wysoką postać, również biegnącą, lecz ta, w porę uskoczyła. Nie zwróciłby na to uwagi, tak jak w poprzednich przypadkach, lecz jego wzrok przyciągnęło jakieś niebieskie światło przy plecach postaci. Obrócił za nim wzrok na ułamek sekundy i po chwili poczuł że się z czymś zderza. Wylądował twardo plecami na ziemi, a gdy siadał, zobaczył również leżącą osobę z którą się zderzył.

- Hunmar! Na Turoniona, nareszcie, cały ranek na ciebie czekam! - Na kolanach podszedł do drugiego krasnoluda i od razu zaczął mówić, nie dając tamtemu dojść do słowa i nie zwracając uwagi na mówiącego coś przechodnia, którego omal nie potrącił - Miałem kolejny sen. Lodowy kryształ, ten który zniszczyłeś, był wycelowany w jakieś mroczne, zabójcze kreatury. Drzazgonogi, ja wcześniej o nich nie słyszałem, ale nie znam się zbyt bardzo na przyrodzie. Za ich inwazją stoi ponoć jakiś straszny demon. "Cykl życia musi trwać", w zamieci zginęłoby tylko tylu, ile konieczne by było do zatrzymania stworów. Wiem, że ludzie mogli by być jakoś ostrzeżeni przez pana Lodu, ale trzeba wierzyć w Jego sprawiedliwość i mądrość. - musiał złapać oddech, bo wszystko to kotłowało się w kapłanie Turoniona od ranka i wyrzucił to z siebie jednym tchem.

- Jeszcze jedna sprawa. - teraz ton głosu Sol Myhra stał się chłodny i poważny - Być może najważniejsza. Muszę wiedzieć, skąd wiedziałeś gdzie znaleźć kapłanki i kryształ.

Re: Twierdza Orlej Straży [Wschodnie Kareliny]

25
Admirał Surana stąpała po dziedzińcu szybkim i pewnym krokiem. Hunmar od dawna już odstawał od niej o kilka kroków. Bieg ani chociaż szybki chód nigdy nie były jego mocną stroną. Gdy kobieta niemal tanecznym krokiem wyminęła Sola, kapłan Sulona już tego zrobić nie zdołał. Dwójka krasnoludów zderzyła się z sobą z impetem po czym odpadli od siebie lądując płasko na ziemi tym samym potwierdzając "III zasadę dynamiki obiektów żywych i martwych" wielkiego uczonego Issaka z Oros.

Nim Hunmar zdołał w ogóle zorientować się co się stało. Sol Mhyrr już przy nim klęczał opisując mu w podnieceniu swoją kolejną wizję. Kapłan Sulona podnosił się delikatnie kręcąc głową. Otrzepał szatę z kurzu i gdy tylko Sol skończył odezwał się patrząc mu wprost w oczy:

- Odrzuć te wizje. Nie wiem jak siła miesza Ci w głowie, ale powtarzam jeszcze raz: Odrzuć te wizje bo nic dobrego z nich nie wyniknie. Uwierz mi. Ja byłem w tej wiosce. Widziałem ile zła wyrządziły te elfki i nie wierzę, że robiły to w słusznej sprawie. Zima minęła trzy lata temu. Gdzie są te stwory które wtedy zatrzymywała? Nie Sol... Nie wierzę w tą historię. Ktoś próbuje cię wykorzystać. Próbuje posiąść twoją moc i wykorzystać ją w złych celach. Być może to sama Orsula... Jeśli wtedy spotkaliśmy jakiegoś demona to była nim ona... - Hunmar zawiesił na chwilę głos. Ostatnie zdanie nie było prawdą. Była jeszcze Mandy. Choć po wydarzeniach w lodowej grocie nigdy jej tym mianem nie nazywał. Który demon poświęca swoje życie w imię ocalenia śmiertelników?

- Do wioski śnieżnych elfów doprowadził nas strażnik, który dowodził naszą drużyną. Nie wiem jak On trafił na ich ślad. Nie zdążył wyjawić tajemnicy. Białe wiedźmy go zabiły. - Krasnolud przemaszerował obok Sola i stanął przy dostojnej Elfce. - Ukłoń się. Przed tobą stoi Admirał Surana.
"Tylko medyk może bezkarnie każdego zamordować" - Kaligula

Re: Twierdza Orlej Straży [Wschodnie Kareliny]

26
Słowa Hunmara wydawały się Solowi puste i bez znaczenia. Czyli nie pomoże mi odnaleźć Orsuli... - pomyślał ze smutkiem. Po chwili kapłan Sulona przedstawił mu osobę, którą przed chwilą niemal staranował, Myhr spuścił zawsydzony wzrok kłaniając się przy okazji. Następnie rzekł:

- Musi mi pani wybaczyć, Pani Admirał, zwykle nie jestem tak, khem, żywy, ale ta sprawa nie cierpiała zwłoki. Jestem Sol Myhr, kapłan Turoniona z Turonu. Przybywam tu gnany moimi wizjami, jak podejrzewam, zesłanymi przez samego Pana Lodu i Mrozu.

Re: Twierdza Orlej Straży [Wschodnie Kareliny]

27
Wyprostowana na baczność, ze spiętymi przyśrodkowo łopatkami, elfka kiwnęła powitalnie głową. Chybi ruch niesionej na wietrze bródki chłodno odwzajemnił gest krasnoluda. Domniemanego wysłannika Turoniona, Pana Lodu. To też introdukcję mieli jakby za sobą.

Skonfundowanie szło wyczytać choćby ze zmarszczonego czoła, a co dociekliwsi dostrzegali pustkę w oczach naczelnej rekruterki za murami twierdzy Orlej Straży.

Nie jestem bogobojna — odparła bez chwili namysłu — i nie wiem wiele o tych bogach, ale wizyta dwóch wiernych kapłanów w tym forcie z pewnością nie jest przypadkowa. Nastały mroczne czasy, a wasza posługa w szeregach jest nieoceniona. Żądam więc wyjaśnień całego nieporozumienia, bo jak widać sami błądzicie...

Re: Twierdza Orlej Straży [Wschodnie Kareliny]

28
Ekscytacja kapłana Turoniona szybko ustąpiła, ale w jej miejsce pojawiła się zawziętość. Hunmar go nie przekonał. Było to widać jak na dłoni. Tylko czy jakiekolwiek słowa mogły go przekonać? Chyba jest już na to za późno.

-Nie jest to kwestia wiary bądź niewiary. - Hunmar zwrócił się do Surany, ale nie odrywał wzroku od Sol Mhyrra. - Potężna kapłanka nawiązała z nim silną więź. Zsyła na niego wizje... przekabaca go na swoją stronę. Chce go wykorzystać. Wykorzystać jego moc by pogrążyć świat w wiecznej zimie. Musimy przerwać jakoś to połączenie póki nie jest jeszcze za późno.

Czy nam na to pozwoli czy nie. - Dodał krasnolud w myślach.
"Tylko medyk może bezkarnie każdego zamordować" - Kaligula

Re: Twierdza Orlej Straży [Wschodnie Kareliny]

29
- Hunmar, co ty gadasz? - oburzył się Sol patrząc z wyrzutem na drugiego krasnoluda. następne słowa skierował do Surany

- Pani admirał, kapłanka owszem, zsyła na mnie wizje, lecz są to wizje od Turoniona. I na pewno nie ma w nich nic o wiecznej zimie jaka ma nastać nad światem. W zasadzie jedyne, czego ode mnie w nich chce to spotkanie. Spotkanie, dzięki któremu zapobiegniemy przyjściu na nasz świat potężnego demona, który zmieni znany nam porządek. Turonion raz go już powstrzymał, teraz chce to zrobić kolejny raz. - z każdym wypowiadanym słowem chłodna aura wokół Sol Myhra jakby gęstniała.

- Na żadne przerwanie połączenia też się nie godzę, nie wiem nawet jak można by tego dokonać. Podejrzewam że i ty tego nie wiesz kapłanie Sulona. - wskazał palcem na Hunmara, i kolejne słowa wypowiedział jakby ze smutkiem w głosie - A jeśli nie chcesz mi pomóc w mojej misji, to przynajmniej mi nie przeszkadzaj.

Re: Twierdza Orlej Straży [Wschodnie Kareliny]

30
Skończcie się wadzić, krasnoludy — odparła poirytowana admirał, a jej głos zadrżał na wietrze.

Los nie bez przyczyny splótł wasze ścieżki. Jeśliś zaś wizja kapłanki przywiodła cię do Hunmara — wskazała palcem na młodszego kapłana, wyznawcę Turoniona. — To musiała ona chcieć waszego spotkania.

Najwyraźniej sprawy demonów nie ominęły uwagi elfiej magini. Wszakże ideą Orlej Straży była walka z diabelskim nasieniem, którego jarzmo plugawi tę ziemię. I nieważne skąd pochodziło, jak groźne było. Złowrogi byt należało zmiażdżyć w zarodku. Nie pozwolić na rozprzestrzenienie wpływów.

Być może coś umknęło twej uwadze, Hunmarze? Jeśli on mówi prawdę. Jeśli kroczyłeś obok nieznanego ci zagrożenia? Czy ono może dalej nam zagrażać?

Wróć do „Splugawione Ziemie”