Twierdza Orlej Straży [Wschodnie Kareliny]

76
Mogliby jeszcze ciągnąć dyskusję na temat wykopywania skarbów, ale mijało się to z celem jaki obrali. Tamas po prostu wolałby, aby kobieta zwracała się do niego odpowiednimi zwrotami, albo chociaż imieniem. Niemniej jednak jakakolwiek uwaga na ten temat była puszczana mimo uszu, dlatego też postanowił sobie odpuścić.

- A mnie ptaszki ćwierkały, że Cię w chuja zrobiły.
Odpowiedział spokojnie starając się skupić na walce. To oczywiste, że prędzej czy później dostanie jakieś zadanie, ale było to zadanie nie do uniknięcia, więc po co miał się martwić na zapas? Po co miał poznać niedaleką przyszłość i zdradzać swoje niezadowolenie komuś mimo wszystko podrzędnemu. Równie dobrze ta misja mogła mieć na celu towarzystwo tej całej kobiecie... akurat w tym przypadku się nie zdziwi, bo sama kobita do niego przyszła i sama też zaproponowała pojedynek. Sprawdzała go, to było jasne. Powodów nie znał, ale teraz po prostu nasunęły się same.
- I tak niedługo się dowiem- skomentował krótko znów skupiając się na obchodzeniu przeciwniczki. Najwyraźniej nie zamierzała popełnić podobnego błędu co poprzednio. Zamierzała wykorzystać fakt pchnięcia, aby minąć ostrze i skrócić dystans. Właśnie na to musiał się szykować.
Wykonał krótkie pchnięcie do przodu, starając się niby wycelować w jej tors, jednak samo pchnięcie bardziej było markowaniem uderzenia, aby wykonała swój ruch, a on uniósł bardziej swoje ostrze, które jeszcze przed chwilą końcem kierowane było w jej ciało. Teraz uniósł ostrze, zrobił półobrót mieczem w powietrzu (ostrze praktycznie pionowo w górę) i z tej pozycji najczęściej ostrze leciało za uderzeniem, dokańczając obrót i atakując na prawy bok przeciwnika. Tamas jednak zatrzymał ostrze i znów skierował je w drugą stronę, atakując lewe ramię kobiety. Ceną za to była na pewno siła uderzenia, która zdecydowanie się zmniejszyła, ale był to sparing i nie musiał wykonywać ataków, które przebiłyby żebra kobiety. Ograniczenia w walce i tak mocno ograniczały ich walkę.

Jeśli wszystko dobrze wymierzy to powinna przewidzieć, iż po pchnięciu spróbuje zaatakować jej prawą część ciała. Albo spróbuje uskoczyć, albo sparować... wtedy ostrze napotka jej ciało, albo ostrze. Niemniej trudno przewidzieć ruchy kobiety.
Kartoteka
Będę żył i umrę na posterunku.
Jestem mieczem w ciemności.
Jestem strażnikiem na murach.
Jestem ogniem, który odpędza zimno, światłem, które przynosi świt, rogiem, który budzi śpiących, tarczą, która osłania krainę człowieka.

Twierdza Orlej Straży [Wschodnie Kareliny]

77
POST BARDA
- To wtedy te ptaszki trzeba by ukarać na tak bezczelną próbę oszukania. - Zaśmiała się dziewczyna, aczkolwiek w jej słowach kryło się coś więcej. Sugerował to ton jej głosu. Choć, czy miał czas się zastanawiać? Zdecydowanie pojedynek zmierzał do kolejnej wymiany ciosów. Atmosfera była wyczuwalna. Słychać było dziwne buczenie w kierunku rekrutki, a także kibicowanie Tamasowi. To jednak nie sprawiało wrażenia, by kobieta była speszona. Wydawała się całkiem skutecznie ignorować te nieprzyjazne odgłosy.
-I czy to wtedy nie będzie nudne? Straci cały swój urok tajemniczości? - Zapytała z szerokim uśmiechem i Tamas postanowił wykonać swój pierwszy ruch. Markowany cios, jak to takie uderzenia, nie do końca był wyprowadzony. To nie miała znaczenie, bo właściwie przeciwniczka na to czekała. I paradoksalnie i on na to czekał. Tylko kto zrealizuje swój plan Wystrzeliła tak szybko do przodu, że jego ostrze, które unosiło się w górę, zostało zablokowane przez jej własną broń. Wykorzystywała jedną ze szkół walki. A ona praktycznie była blisko i zablokowana jego ręce przez objęcie ich własną kończyną. Wtedy też się obróciła i ucisk wraz z ruchem wymusił pociągnięcie go. Wykorzystywała jego własne ciało przeciwko niemu. Miecz był zablokowany tak, że on nie mógł nic zrobić, a jej broń już była przyłożona do jego szyi. Tamas oczywiście znał tą technikę i wiedział, że dziewczyna wykonała ją bardzo poprawnie, a przy tym była o wiele szybsza, niż przy pierwszym ataku.
- Wybacz, zawsze chciałem spróbować tego ruchu. Nie mogłam się powstrzymać. - Zaśmiała się, a on wyczuł, że nie do końca była z nim szczera. Puściła go i oddaliła się, by mógł wrócić do pozycji. Dziewczyna była szkolona przez jakiegoś szermierza. I doświadczenie w walce. Mógł teraz podejrzewać, że dlaczego tak bardzo inni jej nie lubili. Mogła przewyższać większość nowych nabytków umiejętnościami.
- Powtarzano mi, że to nie jest dla kobiet. My kobiety mamy prac, sprzątać i rodzic dzieci. I jaka z tego przyjemność? Powiedz mi słońce? Co ciekawego jest w siedzeniu w domu? - Teraz nie miała żadnej pozycji wyjściowej. Miecz nawet nie był trzymany poprawnie. Buczenie nieco się nasiliło, ale nie szło powiedzieć, kto to robi.
Licznik pechowych ofiar:
8

Twierdza Orlej Straży [Wschodnie Kareliny]

78
Nie potrzebował już od dłuższego czasu kolejnych dowodów na to, iż szanowna Joverna nie jest tutaj na szkolenie i wcale nie była rekrutem, chociaż oficjalnie być może faktycznie tak było. Starał się nie rozpraszać głosami dookoła areny, ale na prawdę denerwowały go buczenia na kogoś kto po prostu był lepszy w walce od innych. Walka z kimś takim uczyła, chociażby pokory. Gdyby walczyli z nią na poważnie to prawdopodobnie zabiłaby ich bez większego problemu.
Tak, mógł się tego spodziewać, że spróbuje chwytu, jednak było zdecydowanie za późno kiedy już znalazły się jego ręce pod pachą kobiety. Oczywiście mógł pchnąć się na nią kiedy obracała się, polecieliby wtedy oboje, ale byłoby to niezgrabne i byłoby faktyczną walką o życie przed ruchem kończącym. Miał również inne możliwości obrony- chociażby magiczne- gdyby faktycznie walczyli na śmierć i życie.
Niemniej teraz skończył z ostrzem na gardle. Pokazała, że umiała zaskoczyć i najwyraźniej tego potrzebowała, aby otrzepać swoje ego po wcześniejszym niezbyt pokazowym obrocie.
- Z pewnością- odpowiedział i powoli się cofnął. Skoro kusiła się na łapanie tak znacznie silniejszych to była pewna siebie, a to bywało zgubne. Wiadomo, że dążyła do skracania dystansu i była zaskakująco szybka. Musiał maksymalnie wykorzystywać przewagę zasięgu broni, a także wymusić na niej kontakt ostrzy.
Zrobił dwa kroki do tyłu, ustawił się nieco szerzej i zanim przyjął postawę, opuścił na chwilę miecz patrząc na rekrutów, którzy obserwowali walkę.
- Jak oglądacie to milczcie i uczcie się. To nie teatrzyk, abyście buczeli na aktorów.
Krzyknął do tych co wpatrywali się w nich. Nieco ponurą minę nawet nie zmienił i wreszcie przeszedł do pozycji 'klucza'. Nie była w odpowiedniej pozycji, ale już pokazywała, że nie potrzebuje dużo czasu, aby być gotową na obronę.
- Ludzie z południa mają dziwne podejście do kobiet.
Skomentował tylko i chwilę później wykonał pchnięcie w przód i jeśli odskoczyła to i on uważnie nie dał jej skrócić dystansu, a jeśli zbiła jego miecz na bok, ten spróbował wykorzystać sytuację, zrobić półobrót miecza i spróbować ją uderzyć płazem po bardziej wystawionym kolanie. Nie pozwoli na podobne zagranie jak poprzednio, był nawet gotów puścić miecz jedną ręką, aby w odpowiedzi złapać jej rękę z mieczem... w takiej sytuacji praktycznie zawsze wygrywał silniejszy, o ile pamiętało się o pilnowaniu krocza.
Kartoteka
Będę żył i umrę na posterunku.
Jestem mieczem w ciemności.
Jestem strażnikiem na murach.
Jestem ogniem, który odpędza zimno, światłem, które przynosi świt, rogiem, który budzi śpiących, tarczą, która osłania krainę człowieka.

Twierdza Orlej Straży [Wschodnie Kareliny]

79
POST BARDA

Przekrzywiła głowę, słysząc tak kolejną tak krótka odpowiedź i nawet uśmiechnęła się smutno. Dodawało jej to pewnego uroku, choć była taka młoda. Gra ciałem miała dobrze opanowaną, bo było jej to potrzebne. Niejeden mężczyzna, twardy niczym skała miał swoje słabości.
- Och, coś taki małomówny? Nie ufasz mi, słońce? - Zapytała się z uśmiechem lekkim po chwili, wykorzystując chwile przerwy w pojedynku. Ona ewidentnie chciał rozmawiać. Nie tylko przy pomocy mieczy.
- Ewentualnie jesteś z tych, co rozmawiają bezgłośnie przy pomocy mieczy? Wtedy byłaby to wielka szkoda. Miły masz głos. - Powiedziała szczerze, przyglądając się jego postawie. Chyba w końcu zaczynał brać ją na poważnie. Na początku trochę go nie doceniła i musiała przyznać to sobie. Nie był, jak reszta rekrutów, którzy byli po prostu słabi. Długa była droga przed nimi, a nawet sporo wojów potrafiło popełnić błąd.
- Nie musisz kochanieńki, ale dziękuje. To miłe z twojej strony. - Powiedziała do niego, po tym, jak rzucił uwagę w tłum. - Niektórzy potrzebują po prostu czasem jeszcze większego lania, które roztrzaska ich słabą dumę na kompletny pył i porządnej dyscypliny, by ulepić z tego coś sensownego. Zwłaszcza, jak matki im powtarzały, że są najlepsi. Potem przychodzi brutalne zderzenie ze światem. - Wzruszyła ramionami, ale faktycznie, buczenie ucichło. Może nie spodziewali się tego, a może powód był jeszcze inny. Na pewno zrobiło się ciszej i część nawet wróciła do własnych sparingów.
Nie zdarzyła odpowiedzeń, bo zaraz wykonał pchnięcie w przód. Potrzebował wykonać dwa kroki, a ona wyczuwając drobną zmianę w jego postawie, także sama się napięła. Szybko zbiła jego miecz, czego się oczywiście spodziewał, a następnie wykonał drugi etap swoje planu. Dziewczyna wyczuła jego intencję i zablokowała uderzenie także płazem miecza. Szybkim ruchem palców i samej dłoni, obróciła broń tak, by głowica miecza znajdowała się teraz pomiędzy kciukiem i palcem wskazującym. I tkwili w takim małym przestoju.

Rozległy się brawa, dość głośne, które wybrzmiały w ich okolicy. Część rekrutów zrobiła miejsca, ukazując zastępcę ich dowódcy, Sedric.
- Dawno nie widziałem tak dobrego sparingu. Az szkoda mi przerywać, acz rozumiesz przyjacielu, obowiązki wzywają. - Ten człowiek, choć nigdy się nie uśmiechał, w oczach było widać radosne okrzyki. Ten człowiek niezależnie od sytuacji, zawsze miał kamienną mimikę twarzy. Powiadają, że to jakaś choroba albo klątwa.
- Miło jednak widzieć, że zdrowiejesz. Cieszy mnie to, bo już myślałem, że nie wyjdziesz z tego stanu, jak cię tu dostarczono. No, ale nie mogę zwlekać. Mam bandę nieopierzonych rekrutów do ogarnięcia. -Wziął krótki oddech. - Kapitan Valencius chce z tobą Tamasie porozmawiać w jego komnacie. I weź ze sobą rekrutkę Jovernę. To też ją dotyczy. - I w tym momencie zawiał bardzo mroźny wiatr, wydając z siebie charakterystyczny odgłos świstu. Kobieta już podczas rozmowy oddaliła się od mężczyzny, by mogli obydwoje schować broń. Głupio tak parować z mieczem podczas rozmowy.
Licznik pechowych ofiar:
8

Twierdza Orlej Straży [Wschodnie Kareliny]

80
To że była ładniutka nie oznaczało, że była dobrym rozmówcą. Tamas nie był rybą, którą mogłaby po prostu złapać na haczyk... Nie była rekrutem, przyszła najwyraźniej do niego nie bez powodu, posiadała informatorów w twierdzy. Nie tyle jej nie ufał co po prostu nie zamierzał zdradzać się przesadnie z myśleniem, skoro ona miała znacznie większe sekrety, które odsłaniała mu jakby miała zbyt odważny dekolt i zdecydowanie większe piersi.
- Ciężko ufać komuś, kto tylko udaje zainteresowaną rekrutacją.
Resztę wypowiedzi zwyczajnie zignorował. Jeśli zamierzała mu słodzić to równie dobrze mogła spróbować tej sztuczki z generałem, aby przekonać go do swoich własnych planów.
Walka przeważnie nie trwała zbyt wiele czasu, na prawdę rzadko przeciw sobie stawali równi sobie szermierze. Jeden błąd potrafił kosztować życie. Tak ją jak i jego po jednej niefortunnej wymianie ciosów. Tamas oczywiście był normalnym mężczyzną i nie lubił przegrywać z nikim. To czy była to kobieta, czy nie, nie miało to znaczenia.
- Dyscyplina ich zamknie w ramach. Oby. W końcu niektórzy mają bardzo burzliwą przeszłość. Robienie sobie z nich wrogów nie powinno być Twoim udziałem, skoro jesteś tu tylko na chwilę. Wielu potrafi wybaczyć, ale nigdy nie zapominają.
Delikatna reprymenda nie powinna jej obrazić, w końcu miała własne opinie i wszystko wskazywało na to, iż miała silny charakter. Mimo to Tamas wiedział, że to ich dzisiejsze spotkanie nie było ostatnim. Wrócił do walki.
Krótka wymiana i kolejny błąd w jego opinii. Pozwoliła, aby jej broń stała się w tej chwili użyteczna tylko do obrony, gdyż atakowanie z tej pozycji jedynie mogło się udać od dołu w górę. Tamas naparł, puszczając jedną ręką miecz, aby złapać tym razem rękę kobiety, następnie uderzył barkiem i spróbował złapać za głowicę jej miecza, aby poczuła mocniejszy impet i nie mogła się po prostu cofnąć. Mogła też puścić miecz i po prostu cofnąć się, wtedy straci broń, ale byłaby bezpieczna. Brawa nie spowodowały, aby Tamas zrezygnował ze swojego planu, w końcu większość szermierzy właśnie przez krótką nieuwagę tracili przewagę w walce.

Zależnie od tego co się stało z bronią i kobietą, Tamas w końcu zrobił krok w tył i opuścił miecz. Uprzejmie kiwnął głową zastępcy, ale nie skomentował jego słów o sparingu i tym bardziej przyjaźni. Na prawdę ciężko było nazywać przyjacielem kogoś, kto mógł Ci wydać bezpośredni rozkaz, a ponadto wcześniej jako zwykli członkowie orlej nie spędzali ze sobą zbyt wiele czasu. Byli "braćmi" oczywiście i Tamas ratowałby życie tego drugiego, ale wieczorne przesiadywanie ramię w ramię z nim w kantynie raczej nie miało miejsca nigdy. Otaczali go zazwyczaj jego podkomendni i przydupasy, których miał również szkolić w sztuce zarządzania twierdzą. Tamas nie tyle schował miecz co po prostu oparł go czubkiem o zamarzniętą ziemię, a rękę położył na głowni.
- Najwyraźniej mam jeszcze coś do zrobienia, zanim sobie odpocznę na wieczność.- zażartował z poważną miną i cicho westchnął.
- Oczywiście, niezwłocznie udam się do kapitana.
Lekko pochylił głowę w geście pożegnania i spojrzał na kobietę. Schował wreszcie miecz do pochwy i powoli ruszył w stronę komnat kapitana Valenciusa. Nie było sensu czekać, a skoro Joverna wszystko słyszała to i oczywiście nie musiał jej wyjaśniać dokąd idą. Wątpił, aby chodziło o awans akurat już teraz. Raczej spodziewał się dowiedzieć wreszcie czegoś więcej o kobiecie, która go nękała słodkimi przezwiskami.
Oczywiście przed komnatą wykonał krótki salut do strażników i poczekał na pozwolenie na wejście. Potem zapukał i wszedł... pamiętając o szczątkach przyzwoitości, aby przepuścić kobietę ruchem ręki.
Kartoteka
Będę żył i umrę na posterunku.
Jestem mieczem w ciemności.
Jestem strażnikiem na murach.
Jestem ogniem, który odpędza zimno, światłem, które przynosi świt, rogiem, który budzi śpiących, tarczą, która osłania krainę człowieka.

Twierdza Orlej Straży [Wschodnie Kareliny]

81
POST BARDA
- Skąd pewność, że udaje? Nie słyszałeś, by nie oceniać zbrojnego po mieczu, jakim nosi? - Zapytała z uśmiechem, ale wyglądała tak, jakby się bawiła, a nie próbowała cokolwiek osiągnąć? Czy coś zdradzała? To już ewidentnie kwestia perspektywy, ale on sam tylko wyciągnął wnioski z obserwacji. To samo robiła dziewczyna. Choć oczywiście powód, dla którego to robili, były zdecydowanie inne. Skoro zignorował większość jej wypowiedzi, nie próbowała ciągnąć go za język. Nie poruszyło to ja nawet na chwile.
- Ach, to ta męski punkt widzenia, nie? Albo jedno, albo drugie? Burzliwa przeszłość ma tłumaczyć, że ktoś jest głąbem? Jakie to wygodne, muszę przyznać. Niestety ta ich duma, która powoduje, że jak to ująłeś, nie zapominają i czasem nie wybaczają, nie jest zwyczajnie przeszkodą na polu walki? Czyżby zapominali, że największym wrogiem dla siebie, są oni sami? - Odpowiedziała na reprymendę, własną. Była młoda, bezczelna, ale zdawało się, że nie taka niedoświadczona życiowo, jak można by się spodziewać. Nie odpowiedziała na słowa o byciu tu na chwile. Mylił się w jednym i to bardzo, ale nie musiała mu o tym mówić. Jakby chciała tu faktycznie być na krótko, ukrywałaby się lepiej. Nie pokazywałaby swoich mocnych stron. Najlepsze oszustwo to takie, które powoduje, że inny myślą o twojej przeciętności. Wtedy nie zwracają na ciebie uwagi. Zapewne i tak się dowie tego, dlatego niezbyt specjalnie się starała ukrywać.

Tamas wykonał ruch, którego się całkowicie spodziewała. Zamierzał pokazać swoją męską siłę i dominację, jednocześnie samemu pozostawiając odsłoniętym na jeden bok. W innej sytuacji mogła to wykorzystać, ale nie chciała przecież odsłaniać wszystkich swoich atutów i walczyć na poważnie. Uznając, że uśpi trochę jego czujność, pozwalając mu na "wygranie tego sparingu" dlatego puściła właśnie broń i się wycofała. Nie zamierzała dać się złapać. Widziała po jego ruchach, że był doświadczony wojownikiem, ale na takich przecież także istniały sposoby. Nie przestawała się uśmiechać, nawet po tym, jak straciła broń.

Swoją oczywiście podniosła później, jak się oddalił i schowała do pochwy. Nie musiała walczyć już. Była nieco zaskoczona wezwaniem, choć konkretny powód tego wyrazu twarzy mógł być zagadka. Wiedziała, że to ich czeka. Większości rekrutów mogło przecież umknąć, ale ona widziała przygotowania. Nadchodziło coś wielkiego. Coś, co mogło odmienić wszystko. Czyżby wszystko działo się zbyt szybko?
Sedric zaśmiał się na jego drobny żart, odpowiadając mu uśmiechem.
- Nikt z nas nie może sobie pozwolić na odwieszenie miecza nad kominkiem i opowiadania bajań młodszym. - Odpowiedział ze śmiechem i spojrzał na Joverne.
- No co? Byłem grzeczna, dowódco Sedricu! - Odpowiedziała mu pewnie i zadziornie. To nie była do końca prawda i doskonale o tym wiedziała, ale przecież nie przyzna się na głos!
- Mhm. Kwatermistrz chce cię obedrzeć ze skóry. To się nie wpisuje w definicje bycia grzeczną. Nie myśl, że nie widzimy. - To była reprymenda, ale trochę innego sortu, niż traktowano resztę rekrutów. Kobieta miała na tyle instynktu samozachowawczego, że opuściła głowę i nie dyskutowała więcej. Okazywała pokorę na swój własny sposób.
- Dobrze. Ja w takim razie idę zając się obowiązkami. - Także skinął głową i ruszył w kierunku innych rekrutów, a Joverna ruszyła za Tamasem, wyjątkowo milcząc. Widocznie uwaga, która została w jej kierunku wypowiedziana. Dochodząc do pomieszczenia, także zasalutowała do strażników. Rozległo się pozwolenie na wejście i kobieta weszła przodem, kołysząc biodrami. Weszła na tyle, by i on mógł przejść i zasalutowała Valenciusowi Anderfel. na wejściu. Po tym, jak już Tamas się pojawił, ten się odezwał, ten oczywiście stał przy jedynym oknie.
- Dobrze, że jesteście, usiądźcie. - Komnata w twierdzy była dość skromna. Na samym środku pokoju stało proste, drewniane biurko, na którym znajdowały się rzeczy, takie jak pióro, kawałki papieru, wosk do pieczętowania, kilka już otwartych listów i mały nóż. W okolicy znajdowało się kilka krzeseł, które pozwalały spocząć większej liczbie gości. Po lewej stronie stała wielka szafa. Do tego jeszcze parę regałów pełnych różnych dokumentów i książek i jeden skromny barek. Na ścianach znajdowały mapy całej północy. Kapitan podszedł do swojego krzesła i usiadł, oczekując, aż goście również zrobią to samo.
Licznik pechowych ofiar:
8

Twierdza Orlej Straży [Wschodnie Kareliny]

82
- Tak się zachowujesz, a mnie to na tą chwilę wystarczy.
Nie żeby miał pewność, a co najwyżej przeczucie. Nie musiał jej rozpracowywać, nie czuł potrzeby poznawać ją bardziej, niż to było konieczne. Może i była na prawdę ładną, sprawną i mądrą kobietą... ale jej charakter, jej nachalne narzucanie przecukrzonych tytułów po prostu go drażniły. Pewnie nie bez powodu tak właśnie postępowała, jednak on był prostym człowiekiem, którego takie gierki zniechęcały. Daleko było mu jednak do złości i irytacji, raczej budziła się w nim powolna niechęć do dalszych interakcji.
- Nazwałbym to raczej trzymaniem się z dala od konfliktów, których zwyczajnie nie potrzeba. Jeśli już musimy nienawidzić, to nienawidźmy tych, którzy naprawdę mogą nas skrzywdzić.
Nie wiedział czy wyciągnie cokolwiek z tych jego mądrości, albo nie mądrości, a zwykłych słów. Dla niego niczym nowym nie były konflikty wewnętrzne. W szeregach Orlich rzadko narastała zdrowa rywalizacja. Mieszanie z błotem rekrutów przez weteranów jest dość naturalne, ale jeśli inny rekrut chełpi się większymi zdolnościami, wtedy narasta złość. Jego towarzyszka już wiele zdradziła z umiejętności szermierczych... tylko w jakim celu? Wolała być znienawidzona, mieć wrogów, niż mieć adoratorów?

Czy każdy atak nie odsłania za razem atakującego? W pewnym sensie tak, ale finalnie wszystko sprowadza się do tego kto był gotowy na konkretne działanie. Jeśli obaj szermierze byli podobnych umiejętności, wtedy można przewidywać długą walkę i zarazem obstawiać co było bardziej istotne- siła, wytrzymałość i zasięg czy może finezja, zręczność i szybkość. Tamas po złapaniu broni wreszcie odpuścił sobie. Stanął swobodniej i po prostu oddał jej broń. Czy na prawdę myślała, iż nią po prostu rzuci o ziemię?

Spokojnie przysłuchiwał się krótkiej wymianie zdań. Skoro kwatermistrz miał powody do narzekania to wszystko wskazywało na to, iż kobieta nie tylko robiła mieczem, ale też miała zdolności typowe dla złodziei. Być może to było powodem jej pojawienia się wśród ich szeregów jednak... Tamas nie chciał tego roztrząsać. Przeszłość przeważnie nie miała znaczenia dla niego i nigdy też nie naciskał, aby dowiadywać się o tym co spowodowało, że dana osoba zaszczycała ich wstąpieniem w ich szeregi.

-Nagle zaczęłaś bawić się w "Króla Ciszy"?- zapytał niezobowiązująco uznając, że i w tym przypadku nie będzie naciskał jeśli nic nie powie.
Potem znaleźli się w biurze.
- Kapitanie.
Oznajmił krótko i również zasalutował, chociaż typowo salut weterana był wybitnie krótki co nie oznaczało niesubordynacji tylko znudzenie wykonywaniem gestu, który powtarzał od kilku... kilkunastu już lat.
Tamas doceniał prostotę takich pomieszczeń. Im mniej było rzeczy tym łatwiej zapanować nad porządkiem, a duża ilość wolnej przestrzeni również ułatwiała ewentualne bronienie się w izbie. Wielkolud również nie zazdrościł tej papierkowej roboty.
W końcu ściągnął miecz z pochwą, położył ją opartą przy ścianie (aby nie przeszkadzała) oraz usiadł na jednym z krzeseł przy biurku. Pozostało mu tylko czekać na słowa kapitana.
Kartoteka
Będę żył i umrę na posterunku.
Jestem mieczem w ciemności.
Jestem strażnikiem na murach.
Jestem ogniem, który odpędza zimno, światłem, które przynosi świt, rogiem, który budzi śpiących, tarczą, która osłania krainę człowieka.

Twierdza Orlej Straży [Wschodnie Kareliny]

83
POST BARDA
Ich wcześniejsza wymiana zdań została zakończona. Były w końcu sprawy ważne i ważniejsze. Przerwanie rozmowy było w tym wypadku naturalną kolejną rzeczy. I mając chwile na rozmowę, kiedy to kobieta milczała, to mężczyzna się odezwał. Westchnęła cicho i wzruszyła ramionami.
- Zastanawiam się, jak przeprosić tego skurczybyka. Mogłam parę razy przypadkiem być wyjątkowo złośliwa, a to dobry człowiek. Nie robiłem tego nawet specjalnie. Tak jakoś wychodziło sytuacyjnie. - Odpowiedziała mu krótko i konkretnie, nie bawiąc się nawet w swoje poprzednie zwroty. Ewidentnie uwaga sprawiła, jakby nieco się opanowała. Nie kontynuowała tematu, uznając, że to właściwie jej problem i Tamasowi nic do tego. Sam jej powiedział, że tylko udaje zainteresowanie i trzyma się z dala od potencjalnych konfliktów. Jej to wystarczyło, by działać w taki sposób, który nie będzie angażował innych. Coś na pewno wymyśli.

- Miło widzieć cię w pełni sprawnego, bracie. - Kapitał powiedział do niego szczerze, bo był pewny, że kobieta obok zdarzyła mu powiedzieć co nieco o planach, jakie zamierzał tu wprowadzić. Tego nie szło zmienić przez wzgląd, iż doświadczenie dziewczyny było tu cenne. Jej uwagi zdecydowanie się przydały i poprawiły obronę twierdzy, a także zmieniły pewne rozkazy.
- Niestety sytuacja się komplikuje o wiele szybciej, niż jesteśmy w stanie przewidywać. Ewidentnie demony się przygotowały na to wszystko. Od dawna żaden posłaniec z Thirongad'u do nas nie dociera. Z ostatnich wieści mówiono o hordach demonów i dziwnych, czarnych istot z nimi współpracujących. To inwazja, jeszcze gorsza niż atak na Mortis. Udało nam się przekonać Salu do współpracy i wysłaniu armii na pomoc. A także kilka kompanii najemników. Niestety, obawiam się, że to może być za mało. Przydałyby się nam jeszcze wojska Turonu, ale król Vonram zamyka twierdze i odmawia pomocy. Liczy, że ich królestwo przetrzyma atak. Krasnoludy zawsze były uparte. Poza tym te okolice to bardzo dobry teren na miejsce zbiórki wszystkich wojsk sojuszniczych. Trzeba go przekonać do współpracy. - To był oczywiście skrócony opis sytuacji, jaka teraz panowała, aczkolwiek większość i tak była w raportach. Nie istniała potrzeba umawiania szczegółowego sytuacji, gdyż nie było na to zwyczajnie czasu. Raporty można przekazać w drodze do stolicy, gdzie była możliwość zapoznania się z nimi.
- Walczyłeś już z nimi, wiesz do czego, są zdolne. Dlatego powierzam tobie tę misję. Twoje oddanie nie zostało niezauważone.- Wstał i podszedł do niego. Pewne rzeczy można było zrobić o wiele bardziej oficjalnie, gdyby czasu nie brakowało. Brak wiedzy o twierdzy Uratai nie napawał optymizmem.
- Mianuje cię na Mistrza w randze Komandora.- Wyciągnął rękę, by uścisnął jego dłoń i poklepał po plecach. - Będziesz także dowodził swoim własnym hufcem podczas walk. Na razie będę musiał przydzielić ci niewielki oddział, który zapewni ci bezpieczeństwo podczas podróży. - Wrócił po chwili do swego biurka i spojrzał na Jovernę.
- Będziesz towarzyszyła jako osobista ochrona Tamasa. - Tu spojrzał na niego. - Wiem bracie, że doskonale walczysz, jednak podejmowanie decyzji, kiedy musisz walczyć na wielu frontach, nie zawsze jest proste. - Znowu spojrzał na kobietę. - Wybierz grupę osób, które twoim zdaniem będą odpowiednie do takiej wyprawy, a także na twojej głowie będzie logistyka i wybranie trasy. - Joverna patrzyła niedowierzająco, jakby właśnie kapitan ją zaskoczył. I tak była. Ona nigdy nie była kimś takim.
- Ale... - Zaczęła mówić, aczkolwiek szybko stanowczym głosem Anderfel wszedł jej w słowo. - Nie ma czasu do stracenia. Musisz nauczyć się nowych rzeczy, a teraz zacznij działać. Macie wyruszyć jutro. - Dodał stanowczym głosem i zrezygnowała kobieta, pokiwała głową. Wstała i zasalutowała.
- Tak jest. Za pozwoleniem. - I skierowała się do wyjścia. Wyszła bardzo szybko, zamykając za sobą drzwi.
- Podejrzewam, że masz wiele pytań, spróbuje na nie odpowiedzieć w wyczerpujący sposób. - Tu spojrzał na niego, oczekując zapewne, że Tamas, jako człowiek myślący, będzie chciał wiedzieć więcej o tym, co się tutaj dzieje. A sytuacja wymagała podejmowania działań nie dość, że przemyślanych to jeszcze odpowiednio szybko.
Licznik pechowych ofiar:
8

Twierdza Orlej Straży [Wschodnie Kareliny]

84
- Po prostu nie sprawiaj mu kłopotów. Większość kapitanów docenia dzień bez raportów w których są problemy. Możesz też znaleźć odpowiednią baryłkę piwa północnego. To też umili mu wieczór.
Nie musiał wiedzieć czego dokładnie dotyczyły te problemy i też nie zamierzał w tym momencie roztrząsać tej sprawy. Nadal uważał, że będą w jakiś sposób współpracować w najbliższym czasie, jednak na tą chwilę Tamas doceniał swoją niewiedzę. Dopiero co wyszedł z lazaretu, nie chciał już roztrząsać problemów innych ludzi. Czy to było unikaniem konfliktów? Tak, porady były akurat niczym zobowiązującym, a więc zarazem nie angażował się w problemy, a przynajmniej tak sobie to tłumaczył.

- Jeśli chcesz sprawdzić moją sprawność to stanowczo nalegam, abyś nie kazał mi iść piechotą na szczyty, kapitanie. Chodzę, może pobiegnę kawałek, ale wspinaczka mogłaby stanowić jeszcze problemy.
Nigdy nie będzie tak cudownie, aby uważał się za w pełni sprawnego. Poza tym lata leciały, prawda? Nawet głupie rwanie starych ran na złą pogodę było czasami tak samo uciążliwe co bóle kręgosłupa. Poza tym przed przełożonymi zawsze lepiej nieco zaniżać własne zasługi i sprawność, w końcu tylko głupcy chcą wychylać łeb na ścięcie.
- Niedawno jeszcze myśleliśmy, że demony nie potrafią obmyślać strategii.
Skomentował krótko i cicho bardziej do kobiety, niż do kapitana, ale i ten na pewno mógł usłyszeć tą uwagę. Sam Tamas został wysłany w pułapkę, a finalnie wygrana na Błyszącej Górze nie miała większego znaczenia jeśli brać pod uwagę straty, które ponieśli. Nikt jednak otarcie nie mówił, że ta wygrana nie była zbyt istotna. Finalnie to kronikarze zrobią z tą historią co rozkażą im przełożeni.
Tamas spokojnie już wysłuchał wypowiedzi i lekko kiwnął głową. Znał północ na tyle, aby ocenić jak wyglądała sytuacja.
- Rozumiem, że Mortis po obronie skupia się na swoich ziemiach, skoro raporty mówią, że na ich wschodzie grasuje kolejna horda demonów.- zastanowił się głośno i przeczesał wielką łapą swoją brodę- Thirongad jest całkiem niedaleko Turonu. Miejmy nadzieję, że demony nie podążą na południe, zanim dotrzemy do krasnoludów.- samo przekonywanie króla to już inna kwestia...
Sama wieść o awansie nie była niczym zaskakującym, jednak Tamas i tak nieco ściągnął brwi. Mistrz Komandor... W jego mniemaniu trochę za wysoko go kopnęli do góry w tych szczebelkach, ale dopóki nikt mu nie kazał siedzieć za biurkiem jak kapitanom to on właściwie nie przejmował się tytułami. Nie wykorzystywał rangi w twierdzy jeśli nie musiał. Tutaj i tak znał większość starych wyjadaczy i mógł nawet załatwić dobre wino z Salu.
Siedział więc w ciszy i oparł się łokciem o podpórkę krzesła. Ostatnim razem jak dowodził to wysłali go w pułapkę i większość jego podkomendnych zginęła. Dobre chłopaki, których musiał zostawić i nawet nie zdążyli ich pogrzebać...
...
Na chwilę Tamas wyłączył się z rozmowy. Gdzieś dolatywało znaczenie słów, jednak finalnie mężczyzna wybudził się dopiero kiedy drzwi za Joverną się zamknęły. Duchy przeszłej walki odeszły, a wielkolud szybko pozbierał myśli i to co usłyszał. Tak, on znów miał w pewnym sensie dowodzić, a kobieta miała mu towarzyszyć jako przyboczna, chociaż ładnie nazwano ją jego ochroną.
Poprawił się w siedzeniu i znów bystrzej spojrzał na kapitana.
- Zdecydowanie. Kim ona właściwie jest? Jej umiejętności walki bronią są nieprzeciętne, ponadto raczej szybko pozyskała jakąś siatkę szpiegowską w twierdzy, a także podejrzewam, że ma nieco umiejętności w skradaniu się i wykradaniu rzeczy.
Może od tego zacząć powinni. Warto, aby wiedział z kim właściwie będzie przebywał. Do tej pory nie miało to takiego znaczenia jak nabierze już od jutra. Powinien ją zapytać sam? Oczywiście zrobi to, jednak warto pozyskać wiadomości wcześniej, a potem je po prostu weryfikować czy się pokrywają i są prawdziwe.
- Nie uważam, abym był najlepszym człowiekiem do negocjacji z królem krasnoludów.
To właściwie nie było pytanie, jednak te słowa zawierały głupie szczeniackie pytanie "dlaczego właściwie mnie wysyłacie?", ale Tamas miał tyle taktu, aby tak tego nie ujmować. Nie był zbyt dobrym dyplomatą, albo nie miał siebie za takiego. Rozumiał, iż król Vonram może doceniać wojownika, który przeżył kilka walk z demonami, jednak chyba trzeba było nieco więcej, niż opowieści o tych stworach.
Kartoteka
Będę żył i umrę na posterunku.
Jestem mieczem w ciemności.
Jestem strażnikiem na murach.
Jestem ogniem, który odpędza zimno, światłem, które przynosi świt, rogiem, który budzi śpiących, tarczą, która osłania krainę człowieka.

Twierdza Orlej Straży [Wschodnie Kareliny]

85
POST BARDA
- Zapamiętam. - Odpowiedziała mu kobieta, nie wracając do tematu. Na pewno wzięła to pod uwagę, choć musiała odpowiednio dostosować do sytuacji. Nie powinno być w końcu tak źle. Aż takich wielkich szkód nie zrobiła, prawda? Chociaż w grę wchodziła męska duma. Tutaj wtedy sytuacja była inna. Przywykła do nieco innych zachowań. To ja trochę dezorientowało, ale wierzyła, że się dostosuje. Doświadczała czegoś, czego nigdy wcześniej nie miała. Nie potrafiła do końca zrozumieć, jak to wszystko działa.

- Miejmy nadzieje zatem, że nie będziesz zmuszony do takich działań. - Powiedział spokojnie, choć oczywiście nie zamierzał ich posyłać na piechotę. Za długo trwałaby podróż, a musieli się śpieszyć. Podróż konno było ich jedyną możliwością na ten moment. Oczywiście nie każdy potrafił jeździć, dlatego wozy były konieczne. Naukę zostawi się na inny czas. Jazda im w górach nie była potrzebna do walki, aczkolwiek miała swoje zalety w przemieszczeniu się na dalsze dystanse.
-Jeszcze do niedawna demony były dla mnie bajką, którą straszy się dzieci. - Odpowiedziała mu cicho, choć pewnie i tak wszyscy to słyszeli. Kapitan oczywiście tego nie skomentował, bo dopiero poznawali zdolności swojego przeciwnika. O wiele łatwiej było walczyć z bezrozumnym przeciwnikiem, który rzucał się bez składu i ładu. Inteligencja oznaczała pojedynki strategów, gdzie sukces pojedynczych bitw niekoniecznie mógł znaczyć wygranie wojny.
- To coś innego. Większość sił demonów z Mortis została przeniesiona. Nie stanowi obecnie zagrożenia, ale pilnujemy, by nie okazało się, że z tej strony idą kolejne posiłki. To nie koniec złych wieści. Paru wieszczących szamanów opowiadało o wielkim zagrożeniu. Bóg doprowadził ich do obłędu. Myślę, że ta inwazja demonów i ich sojuszników to coś o wiele większego i nie tylko dotyczy nas. Nie mamy wieści z innych stron kontynentu, aczkolwiek po stanie naszych wieszczy, spodziewam się czegoś większego. - Mówił dalej, odkrywając kolejne rzeczy przed Tamesem, wchodząc w delikatne szczegóły sytuacji. Skoro wchodził w grę już bóg, nie można tego nazwać niczym dobrym. Można nawet zastanawiać się, jakie siły będą potrzebne, by powstrzymać to, co nadchodziło.
- Też martwisz się, że twierdza padła? Uratai są uparci, ale nie wiem, jakie mieliby szanse, jeśli wszystkie siły rzuciłyby się na nich. Krasnoludy mogą wiedzieć więcej od nas. - I być może to kierowało także tym brodatym ludem. Zdecydowanie brakowało mu czegoś w tej układance, ale musiał liczyć się z najgorszym scenariuszem. Oby tylko nie byli tak daleko w tyle, bo oznaczałoby to, że północ może być stracona.

- Joverna? Była kobietą szpiegiem. Wykonywała także zadania eliminacji celów dla gildii przestępczej. Została przez nich zdradzona, przez co straż ją złapała i chciała powiesić. Wynegocjowałem jej uwolnienie w zamian za przystąpienie do nas. Dług życia jednak niekoniecznie może mieć dla niej wartość. Z naturalnych względów nie mogę jej zaufać w pełni, dlatego została związania magicznym paktem, który uniemożliwia jej działanie przeciwko nam. Konieczny środek ostrożności. - Mówił wprost, nie zamierzając ukrywać jej przeszłości przed Tamasem, a przynajmniej tyle, ile sam wiedział. Ona też nie była zobowiązania do mówienia mu wszystkiego i nawet prawdy o sobie.
- Trenowała od samego dziecka, by być tym, kim jest obecnie. Masz dobre oko, aczkolwiek niezbyt trafne podejrzenia. Bardziej jest obeznana z długimi sztyletami, walką wręcz niż mieczem. Jej zadaniem po sprowadzeniu było sprawdzenie zabezpieczeń naszej twierdzy i jej podatność na infiltrację oraz kradzież informacji. Dzięki jej doświadczeniu dowiedzieliśmy się o naszych słabych punktach, choć wywoływało to niemałe zamieszanie. Stąd też dowiedziała się wiele rzeczy, których nie powinna wiedzieć, ale to tylko pokazuje, jak bardzo byliśmy nieprzygotowani na takie działania. - Kapitan był człowiekiem pragmatycznym, a jednocześnie bezwzględnym. Normalnie tak nie traktowano rekrutów, ale jeśli czasy były ciężkie, musiał podejmować okropne decyzje dla większego dobra. Nikt taki, jak Joverna nie poszedłby walczyć z demonami. To nie było ich celem. Zmuszenie było jedyną drogą, dzięki której mógł skorzystać z jej wiedzy oraz doświadczenia.
- Dyplomacja działa głównie na ludzi oraz elfy, którzy doceniają sztukę słów. Król Vonram nie znosi tego, bo uważa to za mącąca w głowach gadkę. To powoduje, że ma nas za fałszywych i niegodnych zaufania. To powoduje, że masz o wiele większą szansa przekonania go, niż jakikolwiek dyplomata. I ufam ci. Stąd moja wiara, że wywiążesz się z tego zadania. - Powiedział, patrząc prosto w jego oczy. Nie miał szans wykaraskać się z tej misji. Jego doświadczenia, sposób wyrażania i prostota wojownika mogła pomóc im bardziej, niż piękne, nic nieznaczące słówka. Człowiek, który potrafił działać, mógł zdziałać więcej.
Licznik pechowych ofiar:
8

Twierdza Orlej Straży [Wschodnie Kareliny]

86
Podróż na koniu, w wozie czy na piechotę... stanowczo wolałby usiąść i przytrzymać się stołka, ale nie do końca był panem swojego losu. Nauczono go wypełniać rozkazy, więc robiłby nawet pompki w śniegu mając tylko stalowy napierśnik... Tak, byłoby to głupie i pewnie miałby odmrożenia, ale nie powinien podważać decyzji przełożonych. Był w końcu jak uniżony sługa.
Rzucił okiem na kobietę i nieco przymrużył ślepia. Jeśli pochodziła z południa to faktycznie mogła uważać to za bajki. Czasami po prostu zapominał, że ich realia są dla większości mieszkańców południa tylko walką z cieniami i niepotrzebnie w ogóle utrzymują fort Orlich. Nie komentował już jednak, bo i po co. Wypieranie i ignorancja zawsze była wśród istot rozumnych.
- Sam w końcu jestem Uratai i wiem doskonale, że tanio skóry nie sprzedadzą. Obawiam się jednak, że skoro poszli na pierwszy ogień i byli przy tym samotni, nie walcząc z bezrozumnym wrogiem, to tylko kwestia czasu, aż demony wedrą się w bramy starej fortecy Thirongadu. Większość wiosek oraz plemion pewnie przemieszcza się, albo już nawet dotarły do Turon. Nie jestem pewny ile w mieście było broni na latających przeciwników, a tych nie brakowało na Błyszczącej.
Nie chciał spisywać na straty starej fortecy, jednak nie było mowy, aby demony już zatrzymane zostały przez tylko jeden, porozrzucany lud Uratai. Lepiej zawsze założyć gorszy scenariusz i pozytywnie się zdziwić. Czy czuł smutek? Gdzieś tam była jego rodzina, jednak dla jego rodziny śmierć w walce była jak największe honory. Wolałby, aby siostry i ich dzieci przetrwały, ale nawet nie wiedział czy żyły, w końcu minęło z dwadzieścia lat od kiedy opuścił swój dom i udał się na Wschodnie Kareliny.

Nie do końca były to nietrafione podejrzenia jak się okazało. Nigdy wcześniej nie miał do czynienia ze szpiegami, a przynajmniej nic mu o tym nie wiadomo. W ich Twierdzy do tej pory raczej nie potrzebowali nikogo o tej profesji, a o przeszłość innych braci po prostu nie wypytywał.
Nie był też pewien czy powinien jej zaufać całkowicie, ale faktycznie magiczna przysięga mogła zmusić ją do współdziałania... Przynajmniej dopóki nie znajdzie sposobu, aby się od niej uwolnić.
Tamas miał nadzieję, że kobieta nie poznała wszystkich istotnych informacji o nim samym. Wielkolud nie chwalił się nikomu, że używa czasem magii przy walce, a nawet pytany przez kompanów po walce po prostu pomijał temat, albo zbywał go zwalając raczej na innych użytkowników magii. Lepiej zawsze mieć w rękawie dodatkowe ostrze na wszelki wypadek.
Szpieg i weteran na misji 'dyplomatycznej' u krasnoludów... To dość ciekawe połączenie, jakby się spodziewali, że Tamas spróbuje znaleźć jakiś inny sposób na przekonanie króla jeśli ten nie wysłucha jego żołnierskich "przekonujących" argumentów. Czy to przypadkiem nie podchodziło już pod zabawę w politykę?
Wychodziło na to, że od razu byli też na straconej pozycji, gdyż król miał ich za niegodnych zaufania. Po prostu cudownie się zapowiadała ta misja.
- Spróbuję znaleźć sposób, aby go przekonać.- odpowiedział krótko i przynajmniej postarał się, aby nie zabrzmiał na zrezygnowanego. Odkaszlnął w dłoń, aby zakryć zmieszanie.
- Do czego dokładnie mam go przekonać. Otworzenie bram dla naszych wspólnych sił, wymarsz na północ? Mogę również przekonać wycofujące się plemiona, aby dołączyły do sił, które przybędą na odsiecz Thirongadu
Oczywiście mógł przy okazji i tego spróbować skoro już i tak będzie na misji 'dyplomatycznej'. O co więcej powinien zapytać? Wielu rzeczy dowie się w praniu, ale pozostała jeszcze jedna kwestia do ustalenia.
- O której godzinie mamy wymarsz?- pewnie im szybciej tym lepiej, ale do bladego świtu raczej kobieta nie załatwi wszystkich spraw.
- Czy jest coś co pominąłem, a powinienem wiedzieć, kapitanie?- jeszcze jedno pytanie zanim pójdzie... to zawsze mogło przynieść mu więcej korzyści, niż szkód. Być może kapitan podzieli się swoimi przemyśleniami odnośnie jeszcze czegoś.
Kartoteka
Będę żył i umrę na posterunku.
Jestem mieczem w ciemności.
Jestem strażnikiem na murach.
Jestem ogniem, który odpędza zimno, światłem, które przynosi świt, rogiem, który budzi śpiących, tarczą, która osłania krainę człowieka.

Twierdza Orlej Straży [Wschodnie Kareliny]

87
POST BARDA
- Nie wiemy także nic o celach i powodach takiego zachowania. Dlatego nie zamierzam zakładać, że wszyscy nie żyją. Może istnieć w tym drugie dno, którego po prostu nie dostrzegamy. Mortis myślę, iż było próba. Atakiem zaczepnym, które miało nas sprawdzić. I chyba nie zdaliśmy testu. Dlatego to się wszystko dzieje. Nie mniej, to tylko moje domysły. - Stwierdził jeszcze do słów Tamasa, by zaraz mu odpowiedzieć. Musieli zdecydowanie poznać o wiele więcej informacji. Tylko, czy nie było już na to za późno? Szamani oszaleli i dlatego nie sposób uzyskać od nich informacji konkretnych, choć skoro Sulon się w to wmieszał, należy przyjąć najgorszy scenariusz i jeszcze pójść dalej.
- Nas też zaskoczyły latające demony. Dlatego nawet rozważam inne. Takie, które kopia pod ziemią, jak krety. Wtedy nie musieliby nawet murów niszczyć, a kilka sporych tunelów spowodowałoby, że cała ich armia przedostaje się do środka. W połączeniu z siłami latającymi praktycznie obrona będzie ciężka. - Powiedział swe posępne myśli na głos. Oczywiście także nie dawał dużych szans twierdzy przez wzgląd na zmieniającą się sytuacje. Życzył im dobrze, ale był twardo stąpającym wojownikiem i nic dziwnego, że nie próbował żyć nadzieją. Twierdza miała za mało ludzi, by skutecznie się bronić.

- Liczę na ciebie. - Dlatego nie wysyłał dyplomatę. Poznał dawno temu króla krasnoludów, a także innych przedstawicieli ich rasy. Z tego względu wolał misje mu przypadła, a wierzył, że Joverna w krytycznej chwili mu pomoże. Nie mógł być pewny do końca kobiety, ale wychowana w taki, a nie inny sposób, mogła być cenną osobą, gdyby sytuacja nieco wymykała się spod kontroli.
- Pozwolenie na stacjonowanie wojsk sojuszniczych wokół Turonu, zapewnienia im żywności oraz sprzętu. Dołączenie wojsk krasnoludzi do koalicji i tak, jak spotkasz plemiona, masz swobodną rękę. - To były cele podstawowe. Zdecydowanie odległość nie była ich przyjacielem, a im dłużej to wszystko trwało. Wymarsz wojsk z Salu, ich oddziałów. To zajmie trochę. Działania zaczepne by się przydały, ale patrząc na sytuacje, było już za późno, by ratować Uratai. To mu podpowiadał instynkt.
- Liczę, że rano, ale nie wiem, jak szybko sobie poradzi z zadaniami. Normalnie zakazałbym jej pomocy, jednak nie można zwlekać. - Kobieta potrafiła zaskakiwać i doskonale o tym wiedział, jednak nigdy nie zajmowała się takimi rzeczami. Lepiej dmuchać na zimne, niż wyruszyć za późno. I tak miał wrażenie, że byli spóźnieni o dobre kilka tygodni.
- Spróbuj dowiedzieć się, o co w tym wszystkim chodzi. Jak ci się uda dorwać jakiegoś demona lub ich sojusznika, postaraj się go przesłuchać. Jak będzie to możliwe, nawet przetransportowanie go tu, jednak nie jest to priorytetem. Nie możemy ciągle jedynie reagować na posunięcia demonów. Jeśli przejmiemy inicjatywę, powinno być łatwiej. - Stwierdził stanowczo. Poznanie planów i zamiarów wroga było kluczowe, bo inaczej znowu wróg ich oszuka. Nie mogli sobie pozwolić sobie na takie coś. Inaczej cała północ ucierpi.
- Przygotuje ci na rano list dyplomatyczny, by nie odprawili cię z kwitkiem. -
Licznik pechowych ofiar:
8

Twierdza Orlej Straży [Wschodnie Kareliny]

88
Nie było takiej możliwości, aby demony wybiły po prostu wszystkich Uratai w twierdzy i poza nią. Ktoś na pewno uciekł i dzielił się informacjami, tylko takowe nie docierały z jakiegoś powodu dalej. Tak, tą sprawę warto było sprawdzić, chociaż lepiej było wysłać kogoś kto bardziej lubił podróżować. Służba jednak nie drużba.

- Potrafiące ryć w litej skale?- koncepcja wydawała się ciekawa, ale raczej nie chciałby spotkać demona, który był w stanie szponami odrywać kawałki kamieni. Czy to w ogóle możliwe? Oczywiście, że tak. Demony były nadal jedną wielką niewiadomą dla Orlich i świata. Nie było co liczyć na siły nadprzyrodzone skoro Szamani oszaleli. Czy to nie zwiastowało zagłady?

Na stwierdzenie kiwnął głową bo i powiedzieć nie było co. Decyzje zapadły, a mu pozostało tak na prawdę przetrwać ten dzień i przyszykować się do długiej podróży.
Cele również były klarowne, ale niemniej trudne do osiągnięcia.
Pewnie będzie musiał odnaleźć krzątającą się Jovernę przy zapewne kwatermistrzu. To tam będzie załatwiać większość rzeczy do podróży. Poza tym mogło być ciekawie jeśli ten chciał urwać jej głowę za występki których się dopuszczała. Może warto będzie ją jakoś wspomóc?
- Ostatni pochwycony demon dał nam informacje, które wprowadziły mój oddział w pułapkę, co kosztowało życie większość z nich.- skomentował chłodno, ale bez wyrzutu- Mamy jakieś podejrzenia, że ktoś może wspierać demony? Jaki miałby w tym cel skoro zagrażają one całemu światu?
To ciekawa koncepcja... Tamas znów przeczesał swoją brodę w zastanowieniu.
- Zrobię co w mojej mocy, aby czegoś się dowiedzieć. Mam raportować gołębiami tego co się dowiem?- Kolejne pytania. Warto wiedzieć w końcu wszystko co istotne.
Na koniec pokiwał głową dwa razy odnośnie inicjatywy i liście dyplomatycznym, który miał być jego przepustką do króla krasnoludów. Nie pozostało zbyt dużo do powiedzenia, jeśli wyjaśnili wszystkie kwestie już to Tamas wstał, krótko zasalutował i pożegnał kapitana. Czas odnaleźć kobietę.
Kartoteka
Będę żył i umrę na posterunku.
Jestem mieczem w ciemności.
Jestem strażnikiem na murach.
Jestem ogniem, który odpędza zimno, światłem, które przynosi świt, rogiem, który budzi śpiących, tarczą, która osłania krainę człowieka.

Twierdza Orlej Straży [Wschodnie Kareliny]

89
POST BARDA
- Widzieliśmy już różne zwierzopodobne demony, przypominające nasze zwierzęta lądowe, latające, niektóre morskie. Dlatego nie wykluczam także wariacji dla gatunków, które żyją pod ziemią. - Podzielił się swoją obserwacją i Tamas mógł spokojnie przypomnieć sobie na bazie własnych doświadczeń, że przecież spotkał demony z głowami kozłów, posiadające macki ośmiornicy i skrzydła nietoperza. A do tego jeszcze niektóre z nich były całkiem inteligentne i potrafiły używać magii.

Jego uwaga była trafna, ale to dlatego, że byli zbytnio pewni tego wszystkiego. Nikt nie założył, że po prostu demon może wprowadzić ich w błąd specjalnie. Pomyłka, która była fatalna, przyniosła jednak pożytek. Szkoda, że niektóre lekcje były tak kosztowne. I kapitan o tym wiedział doskonale. Pozostało oczywiście jeszcze znaleźć sposób na weryfikacje ich słów, ale ten problem będzie trzeba jakoś rozwiązać. Błądzili w ciemno.
- Byliśmy wszyscy nierozsądni, wierząc czarodziejowi, że demon był posłuszny, jak i jego słowom. - To było typowe przyznanie się do błędu, bo za głupotę się płaci i tylko idiota nie potrafi być ponad to. Walka się nie skończyła i kto wie, czy kiedykolwiek się skończy. - Będzie trzeba odnaleźć metodę, która pozwoli na lepszą kontrolę ich wiarygodności. Może kapłani krasnoludów będą w stanie nam pomóc? - Pytanie zawisło w powietrzu, jako sugestia dla niego. Nie musiał z niej oczywiście korzystać, bo to tylko były rozważania. Coś trzeba spróbować.
- Opisy mówią o czarnych lub szarych istotach, prawdopodobnie niskich. Prawdopodobnie białe włosy. Tyle udało nam się ustalić ze słów, którym udało się uciec. Byli zbyt daleko, by pomóc, kiedy atakowano ich rodziny. - On sam nie miał pomysłu, kim mogli oni być. Żadna ze znanych ras nie pasowała do opisu, więc kompletnie nie miał pojęcia, kim oni byli. Może po prostu inna rasa demonów? To było całkiem prawdopodobne.
- To też trzeba ustalić. Jeśli współpracują, bo chcą niszczyć, to wtedy ich też będziemy musieli zwalczyć. - Stwierdził krótko, bo nie mógł mieć pojęcia. Gdybanie bez jakiekolwiek podstawy nie miało sensu. Zwłaszcza że przepływ wieści nie był ostatnio tak dobry, jakby chciał i pragnął kapitan.
- Tak. Wysyłaj raporty. Pomogą mi one przekonywać nieco bardziej opornych w naszej sprawie. - Dodał, bo wierzył, że to, czego się dowie, będzie bardzo kluczowe. Może od tego zależeć ich przyszłość. Zebranie wojsk i pokonanie wroga bez pomocy wielu osób może nie być do końca możliwe.

Po wyjściu nie znalazł Joverny przy kwatermistrzu. Jeśli zapytał, czy dziś ją widział, ten odpowiedział, że nie. Kobieta była w całkiem innym miejscu. Na murze, spoglądała na rekrutów i robiła jakieś notatki. Miała też przy sobie kilka zawiniętych pergaminów z woskową pieczęcią ich kapitana. Wszystko zabezpieczone tak, by wiatr nie porwał.
- Słychać cię z daleka, mój drogi. - Powiedziała, nawet nie spoglądając ku niemu. Obserwowała ćwiczących i jeśli podszedł bliżej, zauważyłby listę nazwisk i parę z nich było już wykreślonych. W tym paru całkiem dobrych weteranów, których znał. Wyglądała na całkiem zamyśloną.
Licznik pechowych ofiar:
8

Twierdza Orlej Straży [Wschodnie Kareliny]

90
O tak, widział każdy typ i lepiej pewnie było dmuchać na mróz, niż obudzić się z ręką w wychodku. Niemniej dopóki ich nie zobaczy to będzie mógł jedynie snuć przypuszczenia, w końcu nawet zwierzęta nie potrafiły drążyć skał. Nawet drążenie zmarzniętej ziemi nie jest tym samym co wydrążenie litej skały. Może za pomocą magii? To było bardziej prawdopodobne, chociaż i ona ma pewne ograniczenia, a magów na pewno nie było tylu, żeby drążyć tunele pod światem zewnętrznym, inaczej w ogóle mogłoby nie być wojny z demonami, gdyż te zniszczyłyby wszystko magią.

Utrata ludzi bolała, chociaż większość z nich była dla kapitanów po prostu 'dobrymi jednostkami'. Tamas za to z połową miał większe powiązania i właśnie dla tego nóż tej straty wbił się znacznie głębiej. Niemniej przez te dwadzieścia lat ponad przyzwyczaił się do straty jaką niesie walka. Może nie tyle przyzwyczaił co pozwalał sobie na zapominanie o tych wszystkich poległych towarzyszach. Przemilczał tą kwestię. Ten chłopak teraz albo został wyciszony, albo gnił w więzieniu za użycie magii krwi. Inną opcją było wykupienie, w końcu młody nosił się jak szlachcic więc zapewne rodzina mogła przeznaczyć pokaźne sumy za jego uwolnienie, a w czasie wojny raczej nikt nie odmawiał zasobów w postaci złota.
- O ile do nich dotrę. Nie wiem na ile swobody pozwoli mi król.
Skomentował krótko i przysłuchiwał się opisowi tych, którzy mieli być sojusznikami demonów. Białe włosy i niscy. Opis dobry jak powiedzenie, że szukać powinni krasnoludka, który ma ciemne brązowe włosy i jest wzrostu krasnoluda. Cokolwiek to było to siedząc tutaj niczego się nie dowie. Tamas w myślach spojrzał na zadanie które go czekało i przypominało Błyszczącą Górę, a on miał się na nią wspiąć bez odpowiedniego ekwipunku i to po stromym zboczu.
Tamas w końcu pokiwał głową. Chyba wiedział już wszystko co było mu potrzebne. Pożegnał kapitana i wyszedł.

Będąc u kwatermistrza oczywiście wypytał go co takiego zrobiła mu ta niewiasta. Wytłumaczył swoją ciekawość tym, że będzie z nią pracował i potrzebował informacji o niej.
Potem udał się dalej, aby ją znaleźć. Trochę czasu minęło, ale i on w tym czasie zaszedł coś zjeść i się napić... Prędzej czy później i tak skrzyżują swoją drogę, ta twierdza wbrew pozorów nie była taka wielka, a Joverna nie miała powodu, aby też się przed nim ukrywać.
Stanął obok niej i popatrzył najpierw na karteczki jakie miała, a potem na rekrutów w dole.
- To dobrze, nie chciałem Cię wystraszyć.
Odpowiedział niby zabawnie, ale i śmiać mu się nie chciało. Miał teraz dość duży ciężar na karku, aby jego poczucie humoru gdzieś zabrał wiatr, który targał ubraniami na murze.
- Lepiej wybrać sprawdzonych ludzi, którzy będą oddani sprawie, albo przynajmniej się posłuchają. Rekruci na tak odległej misji mogą nawet spróbować uciec na południe.
Rzucił komentarzem patrząc na tych, którzy machali mieczem- jedni lepiej, drudzy gorzej... jednak większość z nich przybyła tutaj nie z własnej woli i zapewne będą jeszcze szukali sposobu na ucieczkę. Wyprawa na koniec kontynentu może temu sprzyjać. W pewnym sensie też martwił się tym, że sama Joverna może spróbować odłączyć się od grupy. Nie mogła zaszkodzić Orlim, ale czy to oznaczało, że nie spróbuje uciec w taki sposób, aby magiczna przysięga jej nie nakazywała czynić inaczej...?
To kolejna sprawa, która ciążyła mu na karku. Czy mógł jej ufać? Była niegdyś szpiegiem, a szpiedzy potrafili wkupić się w łaski kogoś, a potem go wykorzystywali... Czy właśnie tak miało to wyglądać?
Tamas westchnął cicho. Pomartwi się tym kiedy znajdzie jakieś dowody na te teorie. Na razie musieli skupić się na wyruszeniu.
- Potrzebujesz pomocy z czymś? Kapitan chce, abyśmy rano wyruszyli.
Kartoteka
Będę żył i umrę na posterunku.
Jestem mieczem w ciemności.
Jestem strażnikiem na murach.
Jestem ogniem, który odpędza zimno, światłem, które przynosi świt, rogiem, który budzi śpiących, tarczą, która osłania krainę człowieka.

Wróć do „Splugawione Ziemie”