Re: [Stalowy Klif] Wieża Crucios Turinn

196
Podczas gdy słowa czarownika przeszywały umysły większości zebranych oczy samego mówcy zwróciły się ku jego obecnemu następcy. Pierwszy Syn nie wykazywał co prawda werwy większej niż niedźwiedź po długim śnie zimowym jednak słowa ojca widocznie wziął sobie mocno do serca. Brwi diabla ściągnęły się w namyśle, twarz w poczęła drgać niekontrolowanie jak gdyby zbieranie myśli sprawiało mu fizyczny ból. Na końcu zaś po głębokim wydechu z ust zmęczonego Telano popłynęły spokojne słowa, które jednak zdawały się być pozbawione siły jego poprzednich wypowiedzi.

— Ciemnoskrzydły sprawia problemy całej zbrojnej kompani... jeśli nie całemu obszarowi. Margrabia, jego lennicy, organizacja militarna - wszystko sparaliżowane przez pojedynczą istotę i jej popleczników... jeśli wierzyć listowi. Nie wiemy jak daleko dojdzie jeśli jeszcze bardziej wzrośnie w siłę i nie wiemy ile mu to zajmie. Zwłoka byłaby wielkim ryzykiem.

To mówiąc zwrócił swą twarz na północny kres pasma górskiego ciągnącego się przez półwysep. Tam gdzie ostatnie wysokie góry zamykały się wraz ze szczytem zatoki odcinając całe jej zachodnie wybrzeże od ludzkiego oka. To za tymi skałami i tą zatoką rozciągał się równina, którą terroryzował demon. Wróg tak potężny by zmusić ludzi o żebranie pomocy u pół-czortów i tak blisko, że po rozgromieniu fortu i Margrabiego mógł stać się ich najgorszym koszmarem. Tymczasem bliżej, tuż za nie tak odległymi górami, w zaciszu wody i skał leżały ruiny będące drugim ich zmartwieniem.

— Senide jest blisko Ojcze... lecz nic o nim nie wiemy. Nie... nie wiemy to złe określenie. Nie słyszeliśmy. Nie zrobiło czegokolwiek od lat. Wątpię by zagrożenie warte uwagi gdy się w nie wdepnie przewyższało to, którego ryk niesie się przez góry, wodę i lasy. Przed zgnieceniem jadowitej mrówki zgniećmy mrowisko.

Kończąc swój wywód diable wyglądało i brzmiało jakby znajdowało się gdzieś indziej niż reszta zebranych. Cichy, osłabiony głos odleciał zupełnie zmieniając ostatnie zdanie z cichy szept słyszany przez może tylko Emperela. Głowa Telano poczęła kiwać się lekko ku dołowi zaś dotychczas podpierające jego ciało dłonie jęły uginać się pod ciężarem półleżącego ciała. Na końcu diabelstwo poddało się i kładąc się zmęczone na trawie jęło zapadać w sen. Gdzieś jednak w odmętach zamglonego umysłu musiała błysnąć iskierka świadomości gdyż ostatnią wymruczaną przez Pierwszego Syna rzeczą było.

— Ruszajmy do Palladium.

Ta półprzytomna acz szczera rada ostatecznie popchnęła wszystkich koczujących na zielonej łące mieszańców do raźnego zwinięcia rano obozu i ruszenia poza granice dobrze znanego im wszystkim Księstwa. Opuszczając Stalowy Klif Emperel wraz ze swoją świtą wkroczył na obrzeża Równininy Srebrnotraw.

[druga część w trakcie pisania]
Spoiler:

Wróć do „Wolne Księstwo Petram”