POST BARDA
Na całe szczęście, drzwi nie wyglądały na magicznie zapieczętowane. Wystarczyło sięgnąć do kieszeni martwego Lhorisa, by znaleźć w niej dwa klucze, nie połączone w pęk, a po prostu wrzucone tam luzem. Jeden był większy i zdobiony, drugi natomiast mały i zrobiony z metalu nieprzyjemnie chłodnego w dotyku. Nietrudno było przyporządkować je do odpowiednich zamków. Gdy wciąż nieco słaniając się na nogach przekręcił pierwszy klucz w drzwiach, coś kliknęło cicho i wejście do pokoju przymusowo zajmowanego przez Tamnę stanęło przed nim otworem. Po naciśnięciu klamki i otwarciu przejścia oczom maga ukazała się elfka, stojąca naprzeciw niego z eleganckim, smukłym, białym krzesłem uniesionym lekko nad podłogę, gotowym do zdecydowanie mało eleganckiego ataku. W oczach miała determinację i przerażenie, przy czym tę drugą z emocji wyjaśniały ciemnoszare kajdany, zaciśnięte na jej nadgarstkach. Te z kolei łańcuchem przypięte były do jednej z czterech rzeźbionych kolumn łóżka, by Tamna nie próbowała mimo braku magii opuścić swojego więzienia.
- Qadir! - wyrzuciła z zaskoczeniem, odstawiając krzesło. Jego atakować nie zamierzała. - Nie wiedziałam, co się stało. Słyszałam huk, widziałam rozbłysk przez szparę pod drzwiami. Nie, nie kajdany - powstrzymała go, gdy zaczął szukać w nich otworu. Szarpnęła za łańcuch, przytrzymujący ją w miejscu. - Strażnicy nie mieli do nich klucza, nie wiem, czy otworzyć ich nie może tylko Keli. Oni mnie tu tylko przypięli. Tam jest kłódka, na drugim końcu.
Doskoczyła z powrotem do łóżka, od którego dotąd odsunięta była tak daleko, jak tylko pozwalał jej na to zasięg i pomogła Salihowi się uwolnić... a przynajmniej odpiąć od miejsca, w którym zmuszona była tkwić. Została w kajdanach, z doczepionym do nich dwumetrowym łańcuchem. Z irytacją zwinęła go na tyle, by móc nieść go w jednej z rąk.
- Gdyby nie to, uwolniłabym się sama. Potrafię sobie radzić z zamkami. Z blokadami. Ze wszystkim, do diabła - szarpnęła nadgarstkami, ale nic to nie dało.
Uniosła wzrok na Karlgardczyka.
- Musisz nas teleportować do mojej komnaty. Tam są rzeczy, których potrzebuję - poleciła, wyciągając swoje wnioski z jego zaskakująco szybkiego pojawienia się w jej pokoju poprzednim razem. Częściowo trafne, częściowo jednak nie. Nie miała pojęcia na temat ograniczeń jego czaru... ani na temat zmęczenia, w jakie wpędziły go ostatnie zaklęcia. Zmarszczyła brwi, gdy zorientowała się, że nie wygląda najlepiej. - Co się dzieje? Co z twoją ręką?
Wyprostowała się, żeby wyjrzeć przez wysokie okno.
- Skąd wiesz, że Ignaz tu idzie? Ile mamy czasu?