Oddech Bogów

46
POST BARDA
Elfi czarodziej miał w całej swojej wyniosłości jedną zaletę - w przeciwieństwie do owej Tamny, potrafił przyjąć krytykę. Choć czy ona faktycznie do niego docierała, czy tylko wlatywała jednym spiczastym uchem, a wylatywała drugim...? Tego Salih się nie dowiedział i prawdopodobnie nie miał się dowiedzieć. Nawet gdy Qadir się z nim nie zgadzał, Voron czerpał wyraźną przyjemność z pogawędek z nim i z prowadzenia dyskusji polegającej na wymianie argumentów, tak samo jak w tej chwili czerpał także przyjemność z popijania wina. Wyciągnął kielich w stronę przechylanej przez drugiego maga butelki, uśmiechając się lekko. Gdy unosił kąciki ust, nie wyglądał, jakby miał za sobą już tyle lat życia, ile miał w rzeczywistości.
- Właśnie, właśnie, gdybać - powtórzył i napił się znów. - Ja po prostu nie ufam osobom, które na siłę starają się coś ukryć. A Tamna coś ukrywa i doskonale wiem, że to nie skończy się dobrze. Czy dla niej, czy dla naszego kolegium, czy dla całej Akademii... Może dramatyzuję w tym momencie, ale chyba lepiej w tę stronę, czyż nie?
Ponownie zastukał palcami w okładkę książki. Jego dłuższe paznokcie wydobyły z niej pusty dźwięk.
- Mmm. Masz rację. Może niepotrzebnie skazuję Fenisteę na wieczną już martwotę. Ale nigdy nie byłem optymistą. Pesymistą też nie. Staram się realistycznie patrzeć na potencjalne wydarzenia i odrodzenie półwyspu leśnych nie leży wśród tych najbardziej prawdopodobnych, nie sądzisz? Tak czy inaczej, nie zrozum mnie źle. Nie skazuję z założenia badań Tamny na porażkę. Nie potępiam jej za to, że postanowiła prowadzić je akurat tam. Zwyczajnie tego nie pojmuję, a ona nie chce pomóc mi zrozumieć. Ani mi, ani innym takim, jak ja. Czy z Ignazem ma jakiś układ? Zapewne tak. Tego jednak się nie dowiem, jak sądzę.
Prychnął z oburzeniem i przewrócił oczami, gdy Qadir wytknął mu zazdrość. Obrócił kieliszek w dłoni, rzucając ciemnoskóremu zirytowane spojrzenie i przez moment wyglądał, jakby chciał zaprotestować i w kilku trafnych argumentach udowodnić, że wcale zazdrosny nie jest, ale ostatecznie cmoknął w rezygnacji i zignorował te słowa, jakby nigdy nie padły. Możliwe, że dotarło do niego, iż było w nich trochę racji.
- Mhm. Może zawiodło. Może za stary już jestem na radzenie sobie z młódkami o niewyparzonych gębach - rzucił, po czym zaśmiał się cicho i pokręcił głową. - Nie, przepraszam. Nie jest z nią tak źle. Nie chcę cię nastawiać negatywnie, przyjacielu. Przemawia przeze mnie frustracja.
Sugestia Saliha była wystarczająco jasna, by elf natychmiast ją zrozumiał. Skinął głową i dopił zawartość kielicha do końca, po czym odstawił go na stolik przy fotelu (razem z książką) i wstał, rozprostowując rękawy i szatę na brzuchu. Zegar wskazywał czas niewiele po północy, trochę więc się zasiedział.
- Do komnat Tamny dotrzesz środkowym korytarzem zachodniego skrzydła. Znajdują się na samym końcu, duże, szare drzwi po lewej stronie, tuż przed wyjściem na schody do ogrodów. A gdyby nie było jej u siebie, pewnie właśnie w ogrodzie na nią trafisz. Z pewnością ją rozpoznasz. Ma białe włosy i bladą skórę po ojcu. Nos trochę zadarty, nie tylko metaforycznie. Chodzi wiecznie w tych swoich podróżnych ubraniach, pozbawionych elegancji i choćby odrobiny klasy... - westchnął. - Rękawiczki bez palców, jak jakiś pospolity, ludzki zbój... bez obrazy...
Ciężko stwierdzić, czy przepraszał w tej chwili Qadira za nawiązanie do jego rasy, czy przyrównywał tym samym jego do pospolitego człowieka, zajmującego się jakimś parszywym zawodem. Ale przez ostatnie tygodnie mężczyzna zdążył już przyzwyczaić się do podobnych komentarzy elfa i dobrze wiedział, że w gruncie rzeczy nie miał on niczego złego na myśli... prawda?
- Jutro, tak. Odwiedzisz mnie później, jeśli się czegoś dowiesz? - poprosił, ruszając w stronę wyjścia. - Jeśli nie dowiesz się niczego, też możesz. Przyjaciel przywiózł mi rum z Everam. Alkohole znacznie lepiej smakuje się w towarzystwie, nie sądzisz? Tak czy inaczej, powodzenia. I spokojnej nocy.
Dwa przyjazne klepnięcia w ramię i Vorona już nie było. Został po nim tylko pusty kielich, bliżej nieokreślony, korzenny zapach i kwestia tajemniczej Tamny Il'Dorai, którą Qadir obiecał odnaleźć jutro.
Obrazek

Oddech Bogów

47
POST POSTACI
Qadir
Elf miał sporo w sobie stereotypów pod kątem zachowań czy reakcji na niektóre bodźce, lecz te wiązały się głównie z samym stanowiskiem licencjonowanego uczonego ze smykałką do magii. Wielu czarodziei miało chore ambicje, wygórowane oczekiwania od otoczenia lub mnóstwo nerwów, gdy coś nie szło po ich myśli. Można powiedzieć, że w pewnym sensie omawiana magia ich… spaczyła. Nie tyle ciała co umysły. Chcieli więcej. Tutaj najczęstszym życzeniem oczywiście pozostało rozwijanie swej potęgi — moc, pieniądze albo władza. Całość krążyła dookoła pragnienia posiadania każdej z tych rzeczy w dużej ilości. Być może to Salih należał do wyjątków, bo choć łaknął wiedzy ponad niemalże wszystko, nie miał w planach zapanować nad… losem tysiąca istnień. Nie o to chodziło.

Pogłębianie mądrości, inteligencji emocjonalnej i odnajdywanie własnego “ja” leżało w sferze drogi do oświecenia. Co jest po śmierci? Czy bogowie dadzą mi prezent wiecznego żywota? Wiele pytań, a tak mało odpowiedzi. Qadir po prostu wiedział, że moc ma jedynie prawo bytu, gdy… jest nadaną, nie zdobytą jedynie destrukcją. “Panteon jest moją siłą. Ciało to tylko naczynie. Kiedyś się skończy, a ja muszę trwać. Bez nich jestem nikim.” - tak powtarzał podczas swych nauk w Urk-hun, zapytany o swe zdystansowane podejście do gromadzenia energii. Nadal uważał, iż wymuszony, chciwy rozwój sprowadzi na niego szaleństwo łącznie z resztą zła. Zostanie wygnany z pozaziemskiej egzystencji przez Stwórców. Poniekąd miał rację, przynajmniej na temat tych, którzy zostali zaślepieni w swej ignorancji, stając się bezmyślnymi nośnikami magii.

Miał za takiego Vorona Dortrisa? Wręcz przeciwnie. Jak na maga był nadąsany, lecz funkcjonował zgoła normalnie. Mieli przyjemne rozmowy. Dysputy między tą parą kończyły się na błahostkach. Nie mieli tego samego zdania na każdy temat, ale to wszak sugeruje zdrową relację. Tego widocznie brakowało pośród członków Kolegium na wyższych pozycjach. A teraz przyjemnie kończyli spotkanie przy drugiej lampce wina. Oblicze samo przybierało uśmiech na taki obrót spraw, co dotyczyło bez wątpienia Kadeema. - Trzymaj rękę na pulsie. Dramatyzowanie nie jest jednak nam potrzebne. Robisz to definitywnie zbyt często. - Wykrzywił wargi we wręcz komiczny sposób. Oboje sobie docinali w niewinny, koleżeński sposób. To nie świadczyło o jakiejś nienawiści rasowej lub byciu nad wyraz uszczypliwymi. Yasin odpowiadał podobną bronią jak jego towarzysz. Karlgardczyk złożył ręce na krzyż na wysokości klatki piersiowej. - Układ czy nie, taka jest rzeczywistość. Tamna robi swoje, jedno jednak możesz starać się zmienić. Skoro ci zależy na widoku na ogród, to porozmawiaj z Ignazem. Najwyżej się nie zgodzi, ale jak nie zapytasz, to masz stuprocentową porażkę. - Wzruszył ramionami z dość prostym rozwiązaniem. Trochę nazbyt proste zdaje się, lecz… był jednym z nauczycieli. Miał dwieście lat, a dodatkowo przesłużył w tej Akademii znacząco długo. Dlaczego miałby nie spróbować?

Następnie w ostatku konwersacji przeszli znowu do postaci Vorona. Czarnowłosy czarownik z niebagatelnym doświadczeniem. Aż dziw bierze, że zaprzyjaźnił się z człowiekiem. Zaczęło się od badań, a skończyło na swoistym przystaniu na tę znajomość poza zawodem. Ciekawe jak takie interpersonalne kontakty ewoluowały na przestrzeni lat. I to nawet niecałej dekady, co dla elfa nie było długim okresem. Znowu zaczął marudzić, też o sobie. Oj, jaki on biedny. - Mam książkę na temat medytacji, która mogłaby ci pomóc na to przejmowanie się innymi, wraz z frustracją. Jak będziesz chciał to ci ją dam. Jest tam na górnej półce. - Wskazał gestem dłoni niebieski tom ze złotą czcionką na okładce. Z tej perspektywy foteli nie dało się dojrzeć szczegółów tych zapisków. Niemniej jednak ruszyli do przodu do omówienia ostatniej z kwestii, czyli miejsca przebywania młodej Il'Dorai. Kadeem zapamiętał dokładnie lokalizację, notując sobie szczegóły gdzieś w myślach. Środkowy korytarz, zachodnie skrzydło, szare drzwi po lewej stronie… Trafi tam, na pewno. Wtedy to też Dortris powstał razem z tym opisem komnat elfki, na co kompan zbliżył się, aby go pożegnać również klepnięciem w ramię. - W takim razie nie doceni mego stroju. A szkoda… Ty bądź pozdrowiony, zbóju. Zobaczymy się jutro wieczorem. Nie zapomnij o przedstawieniu mi swych wyników badań odnośnie tych demonów w Keronie. Pamiętasz o tym, prawda? Wino poczeka. - Odprowadził go jeszcze wzrokiem do drzwi. - Spokojnej nocy, przyjacielu. - Pozostając samemu, zerknął odruchowo na swoje notatki. Sekundy później już go nie było w sali. Miał kilka godzin snu w zapasie. Musiał to wykorzystać na regenerację, a więc nie tracił więcej czasu na studiowanie.

Wstając wręcz mechanicznie o świcie, nie czuł niedosytu przerwy. Coś go zachęcało do powrotu do przytomności. A nóż ciekawość ze spotkania kobiety powracającej z okolic Fenistei spędzała mu trochę sen z powiek. Wziął kąpiel w balii, ubrał się w podobną odzież jak zwykle o ciemniejszej barwie szat, a także spożył posiłek w swoistej stołówce akademii przy krótkiej pogawędce z uczniami. Lekcje przebiegały bez problemu. Pierwsza pozytywna wiadomość tego dnia. Kostur nieodzownie trzymany w prawej dłoni został porwany do spaceru po godzinie od przebudzenia, gdy nareszcie przyszła pora na zmierzenie się z rzekomą młódką o ostrym temperamencie. Jak to zamierzał zrobić? Nie inaczej jak przy pozostałych naukowcach. Grzecznie zapuka, poprosi o audiencję albo odejdzie w przypadku rezygnacji. Nie ma jednak powodu do gdybania jak Voron, dopóki nie zazna dialogu z podróżniczką z pierwszej ręki. Tylko gdzie się wpierw udać? Wybrał pokój potomkini założycieli. Potem najwyżej zostanie ogród placówki.
Obrazek

Oddech Bogów

48
POST BARDA
Nocna ulewa przyniosła przyjemny poranek. Na zewnątrz wciąż było stosunkowo chłodno i wszystko było mokre, więc Qadir nie potrafił wyobrazić sobie, by elfka, którą miał dziś odnaleźć, spędzała teraz czas na zewnątrz, wśród kwiatów. W ogrodzie z pewnością pełno było kałuż, a na zalanych deszczem ławkach nie dało się usiąść bez moczenia ubrań. Chyba, że dla kogoś takiego jak ona, noszącego się wygodnie i podróżnie, mokry kawałek płaszcza nie stanowił żadnego dyskomfortu.
Chłód nie przenikał do wnętrza Akademii. Choć niebo było zachmurzone i niewiele światła wpadało przez wysokie okna, to wewnątrz było ciepło, więc żaden z magów ani uczniów, jakich Salih spotkał w sali jadalnej, nie był szczególnie mocno poowijany w szale i chusty. Rozglądając się wśród zebranych, wypatrywał Tamny, ale z kilku obecnych tam białowłosych elfek nie potrafił wybrać tej jednej, która mogłaby nosić nazwisko Il'Dorai - równie dobrze mogła to być każda z nich, bo żadna nie wyróżniała się strojem. Najbardziej obiecujące pozostawało skierowanie się bezpośrednio do komnat czarodziejki, bo tam przynajmniej wiedział jak trafić i raczej nie będzie miał wówczas wątpliwości, z kim rozmawia.

Szare drzwi, prowadzące do komnaty Tamny Il'Dorai, były wysokie i dwuskrzydłowe. Gdy Qadir w nie zapukał, głuchy dźwięk przez dłuższą chwilę nie spotkał się z żadną reakcją. Dopiero po kilkunastu uderzeniach serca, gdy gotów był zrezygnować i iść szukać elfki w ogrodzie, ornamentalna klamka poruszyła się i wejście stanęło przed nim otworem, ukazując komnatę utrzymaną w idealnym porządku. Białe drewno ścian kontrastowało z granatowym dywanem, przykrywającym niemal całą podłogę, i z ciemnymi meblami. Rozsunięte teraz, niebieskie zasłony, odsłaniały duże okno z wyjściem na balkon i widokiem na ogród, jakiego tak zazdrościł Voron - nawet jeśli się do tego nie przyznawał. Samych mebli nie było wiele, ot, regał pełen książek, dwa fotele i czerwony szezlong, a do tego duże biurko, przytłoczone mnóstwem pergaminów i bibelotów, którego znaczenia na pierwszy rzut oka Salih nie rozpoznawał. Wszystko jednak ułożone idealnie równo, jak od linijki.
Po prawej stronie znajdowało się przejście do kolejnego pomieszczenia, prawdopodobnie sypialni i w tymże przejściu stała też elfka - sama Tamna Il'Dorai, bo któżby inny? Absolutnie jednak nie wpasowywała się w opis, jaki zaprezentował magowi wczoraj jego przyjaciel. Tamna odziana była w elegancką, czarno-białą suknię o typowo elfim kroju, a ilość biżuterii, jaką na sobie miała, w żadnym stopniu nie mogła być wygodna w podróży. Podkreślone czerwienią usta kontrastowały mocno z jej wyjątkowo jasną karnacją. Materiał sukni, spływający od talii do samej ziemi idealnie gładką taflą, w żadnym stopniu nie sugerował, że elfka lubiła plątać się po zapomnianych, niebezpiecznych pustkowiach. Ani śladu zabłoconych butów i rękawiczek bez palców.
- Tak? O co chodzi? - spytała, niespiesznie wychodząc Qadirowi naprzeciw, nie przerywając walki z zapięciem bransolety, które nie chciało współpracować. Dopiero gdy uniosła wzrok i zorientowała się, że odwiedzający ją mag jest jej zupełnie obcy, znieruchomiała na moment, przesuwając po jego sylwetce uważnym spojrzeniem.
- Hm. Jesteśmy u mnie, więc zakładam, że nie muszę się przedstawiać - uśmiechnęła się uprzejmie, choć z jej piwnych oczu nie znikała ostrożność. - Z kim zatem ja mam przyjemność?
Obrazek

Oddech Bogów

49
POST POSTACI
Qadir
Przechadzanie się pomiędzy korytarzami zamkniętego budynku zdecydowanie należało do przyjemniejszych czynności niżeli wędrówka po chlupoczącej ziemi, gdzie praktycznie co krok dało się napotkać większe lub mniejsze kałuże z błotem. Niestety w tym regionie i o tej porze roku brakowało również pięknego słońca, za którym niekiedy Qadir tęsknił. Być może to właśnie nakłoniło mężczyznę to wstępnego zbadania lokum dziewczyny, zanim pójdzie gdzieś w teren. Po co miałby się moczyć od razu, jeśli panna znajdowała się wewnątrz akademii? Do tego te chmury, tak dalekie od pogody rodzinnego miasta… Nic tylko siedzieć znów w książkach, które chociaż trochę odciągały myśli od depresyjnego nastroju. W każdym razie młodsze głowy studenckie potrafiły także poprawić humor wykładowcom, a to właśnie nastąpiło przy porannym posiłku w stołówce. Salih zamienił z kilkoma z nich parę ciepłych słów, zachęcając do dalszej nauki ku osobistemu rozwojowi. Próbował gdzieś wzrokiem dojrzeć opisywaną przez Vorona kobietę, lecz bez skutku. Białowłose damy na śniadaniu nie przypominały elfki z zamożnego rodu.

Człowiek cicho westchnął, odstawiając miskę po jedzeniu do wyczyszczenia przez pracowników kuchni. Niedługo potem pożegnał się z żakami, ruszając na dalsze poszukiwania tajemniczej podróżniczki. Gdzie ona mogła się podziewać? Nie spożywała pierwszej strawy z resztą absolwentów Kolegium? Nie nazbyt dziwne, choć zaskakujące. Poza władzami Nowego Hollar wszyscy starali się chociaż raz w przeciągu doby zobaczyć znajomych badaczy, toteż poranek był ku temu najlepszą porą. Może stała tak wysoko na szczeblach stanowisk akademii, że nawet nie przejmowała się sprawami socjalnymi? - Kim ona jest? - Istniała szansa, by się o tym dowiedzieć. Mag nic nie zakładał, ale lekki mętlik pojawił się w jego umyśle na opowieść Dortrisa. To ktoś niebagatelny.

Z drobną analizą faktów w swym mózgu, Kadeem postukiwał cicho kosturem o posadzkę w trakcie chodu, przy czym ten dźwięk roznosił niewielkie echo wzdłuż holu. Zdawało się jak zwykle, iż o tej porze zbyt wiele istot nie krzątało się po całym kompleksie. Bez wątpienia mógł minąć innych nauczycieli. Niemniej jednak lekcje trwały, podobnie jak badania doświadczonych czarodziei w piwnicach. Zbyt wielu żywych dusz nie dało się dostrzec w drodze do komnat Pani Il'Dorai. “Pustynny Smok” stopniowo zbliżał się do zachodniego skrzydła, a następnie już kroczył po środkowych korytarzu. Szarych drzwi nie dało się pominąć wzrokiem. Był już blisko. - Mam nadzieję, że tam jest. I oby nie była zła za tę wizytę. - Nabrał powietrza w płuca, gdy już wyprostował swą sylwetkę tuż przed wrotami, prowadzącymi do siedziby Tamny. Chciał to zrobić pewnie, a więc zapukał nie za słabo przy pomocy zgiętego palca wskazującego. Zawitanie w progi niewiasty odbyło się w sekwencji kilku uderzeń dłonią. I… nic się nie wydarzyło. Przez moment wizjoner wpatrywał się w odległości kilkudziesięciu centymetrów na klamkę, ponieważ po poruszeniu drewna z blachą progu postanowił odsunąć się od wejścia, aby właścicielka izby nie trafiła go bramą. W zasadzie był gotów obrócić się na pięcie, by poczłapać z niewielkim zawodem w sercu w stronę skweru, kiedy to… klapa uchyliła swe wnętrze.

Na początku skupił swoje inicjujące spojrzenie na wnętrzu, aczkolwiek trwało to zaledwie kilka sekund. Zlustrowany wystrój komnaty należał do miłych dla oka. Mimo to sprawiał wrażenie typowej pracowni z mieszkaniem bogatszego czarownika, tak jak tej u Ignaza, gdyż akurat miał okazję zobaczyć pokój rektorski. W tym momencie te cztery ściany wyróżniały się od pozostałych najbardziej upragnionym przez przyjaciela Yasina balkonem łącznie z… niezwykle sumiennie zachowanym ładem. Ostatnia cecha należała do najcenniejszych zdaniem karlgardczyka. No temu na razie nie poświęcił zbyt długiej uwagi ze względu na ujawnienie się nieznajomej przedstawicielki płci przeciwnej z okolic domniemanej sypialni. Qadir jednak nie obłapiał jej wzrokiem. Dojrzał sylwetkę atrakcyjnej członkini rodu założycieli akademii magicznej i to tyle. Tęczówki gościa utkwiły głównie na alabastrowej twarzy wędrowniczki. Jak zwykle Voron wyolbrzymiał, tworząc niezłą historyjkę. Prawdziwy bajkopisarz. Tak czy inaczej, ubiór dzierlatki miał sporo akcesoriów, dość odległych w modzie większości ludzi. A co ona ujrzała? Ciemnoskórego praktykanta arkan sztuk magicznych w granatowej todze, osadzonej na białej szacie z przeróżnymi złoto-kolorowymi akcentami na jej krawędziach. Karmazynowy pas z klamrą dopinał całości, podobnie jak metalowe zarękawki odkrywające tylko dłonie trzymające drewniany kostur z kryształem u stalowego obicia głowicy. Jedynym elementem biżuterii okazały się nieduże kolczyki. Akademia pozwalała swym mieszkańcom przybierać własne kreacje, toteż ten uniform mogła kojarzyć, jeżeli kiedykolwiek przebywała w Urk-hun, zwłaszcza u tamtejszej magnaterii wraz z majętnymi kupcami. Niecodzienny widok w mieście Wysokich Elfów, by nie powiedzieć niespotykany.

Podobny, ciepły uśmiech zagościł na obliczu czarnoksiężnika. Nieodzowny element jego aparycji, będącej znakomitym przykładem zadbanego, dorosłego faceta. - Witaj. - Pochylił się w geście miarowego ukłonu klatki piersiowej na znak szacunku. - Nazywam się Qadir Salih. Pracuję już w tym miejscu od kilku lat. Pochodzę z Karlgardu. - Zrobił krótką pauzę, a głębia jego piwnych oczu znajdowała się w sferze nie mniej ostrożnych mrugnięć, co u młódki. Mogła dostrzec coś nietypowego. Otóż głębia źrenic wręcz przedstawiała kolor pomarańczy, jakby coś utkwiło tam w odbitym świetle otoczenia. Było to coś bliższego do barwy bursztynu. Czary? Właśnie nie. Ciekawe zjawisko zwierciadła, jakim jest gałka oczna, a może chłop użył tego jako efektu. - Dowiedziałem się wczoraj, że właśnie wróciła Pani do Nowego Hollar. Słyszałem o twoich dokonaniach od tych zazdrosnych starców. W każdym razie... nie na ich polecenie przyszedłem. - Nomad z pustyni wystawił dłoń w stronę środka lokum elfki, a następnie na zewnątrz z kolejną wypowiedzią. Czynił to delikatnie, niczym jak przy dotyku kwiatka. - Interesuje mnie koleżeńska kawa. Miłe spędzenie czasu w towarzystwie kogoś, kto zna więcej historii pośród tych murów, niż trwa mój żywot… Lubię poznawać nowe osoby. - Słowa, nieważne jak mocno ją by zaskoczyły, brzmiały na… szczerze. Nie dało się wyczuwać nawet krzty kłamstwa czy podstępu. Ot ta prosta ciekawość. Mogła jednak na siłę czegoś dociekać. Przezorny zawsze ubezpieczony, prawda? - Oczywiście przyjmę spokojnie odmowę, jeśli… w czymś przeszkodziłem i mam się oddalić. - Zakończył wciąż motywującym akcentem, wypływającym z gromkiej mowy.
Obrazek

Oddech Bogów

50
POST BARDA
Tamna nie była zła za wizytę, prędzej zaintrygowana. Wyraźnie szykowała się do wyjścia, ale wyglądało na to, że nie spieszyło się jej aż tak, by nie mogła poświęcić kilku chwil na rozmowę z tajemniczym nieznajomym. Zwłaszcza, że przychodzenie do czyichś komnat tylko po to, żeby zaprosić go na kawę, nie było najczęściej praktykowanym zwyczajem na Akademii. Elfka przekrzywiła lekko głowę, a w jej oczach pojawił się błysk rozbawienia, ale nie przerywała Salihowi, sama bezskutecznie walcząc z niewspółpracującym zapięciem srebrnej bransolety.
- Z Karlgardu? To wiele tłumaczy - skomentowała, choć mag nie wiedział, czy ma na myśli jego nietypowe zwyczaje, czy strój, tak wyróżniający się wśród szat noszonych przez tutejszych czarodziei. Zrobiła kilka kroków w jego kierunku, nie chcąc stać przecież po drugiej stronie pomieszczenia, gdy rozmawiali.
- Muszę porozmawiać z rektorem. Właśnie się do niego wybierałam. Jeśli zechciałbyś mnie odprowadzić, będę mieć chwilę na rozmowę po drodze - zaproponowała. - A potem kolejną, jak już od niego wyjdę. Wtedy możemy przejść się na koleżeńską kawę. Chętnie też coś zjem, nie zdążyłam dziś rano. Bądź tak miły i pomóż, Qadirze Salih z Karlgardu.
Podeszła bliżej i wyciągnęła do Qadira przedramię z bransoletą z łańcuszków, rezygnując z prób samodzielnego zapięcia jej. Jeśli Voron miał rację i ten strój był dla niej tak nietypowy, nic dziwnego, że długo zeszło jej z przygotowaniem się o poranku. Zapewne gdyby miała naciągnąć na siebie jakieś zwykłe spodnie z koszulą i nie martwić się uczesaniem, faktycznie spotkałby ją w akademickiej jadalni, wśród innych elfów - wtedy też nie miałby żadnego problemu z rozpoznaniem jej. Ale to były jedynie przypuszczenia, prawda?
Gdy bransoletka została zapięta, a tym samym jej strój dopełniony, Tamna gestem zaprosiła maga do wyjścia na zewnątrz, sama opuszczając swoje komnaty zaraz za nim. Jedno machnięcie elfią dłonią, wraz z pojedynczym słowem w jej języku, wymamrotanym pod nosem prawie bezgłośnie i drzwi za nimi zamknęły się, a do ich uszu dotarło jeszcze szczęknięcie blokującego się zamka.
- To jakie są te moje dokonania, o których słyszałeś od zazdrosnych starców? - zagadnęła, ruszając u boku Qadira w stronę schodów, prowadzących na wyższe piętra i tym samym także do biura Ignaza. Jak na przedstawicielkę swojej rasy Tamna była dość niska, bo brakowało jej może dwóch palców, by dorównać magowi wzrostem.
- Skoro pracujesz tu już kilka lat, prawdopodobnie powinnam cię kojarzyć - przyznała. - Ale prawdę mówiąc, mało czasu spędzam w samych murach Akademii, a jak już tu jestem, to zamknięta u siebie. Nie mam czasu ani nerwów na tutejsze przepychanki polityczne.
Dość bezpośrednie stwierdzenie - być może była to dokładnie ta niewyparzona gęba, o której wspominał Voron "Bez Obrazy" Dortris. Tamna nie wyglądała jednak na zawstydzoną swoimi słowami, ani skłonną do wycofania się z nich z jakiegoś powodu.
- Ale pewnie znasz mojego ojca, prawda? Jego znają wszyscy. Jak nie z wykładów, to przez jego... konflikty z rektorem - uśmiechnęła się nieznacznie. - Nieważne, nieważne. Czym się tu zajmujesz, Qadir? W Karlgardzie jest Akademia, co cię przygnało aż do Nowego Hollar? Za gorąco na południu?
Obrazek

Oddech Bogów

51
POST POSTACI
Qadir
Gołym okiem dało się zauważyć nietypowe, acz intrygujące zachowanie czarnoskórego maga. Nie chodziło wyłącznie o kawę, ale… ponadprzeciętną grzeczność, którą się odznaczał. Wielu naukowców nie szukało znajomości, by nie powiedzieć, unikało kontaktu z innymi czarodziejami. Możliwie niektórzy brnęli w wyścigu o zdobycie pierwszego miejsca w odkryciach, a pozostali woleli zacisze własnych pracowni. Znacząca część prowadzących zajęcia czarowników preferowała to drugie, toteż nie miała nadwyżki relacji w obrębie placówki. Salih był osobą towarzyską, a otwartość wyniósł prawdopodobnie z poprzedniej Akademii Czarnoksięskiej w Karlgardzie. Stawał naprzeciwko trudności uczniów, próbując ich wspomóc na miarę swych możliwości. Definitywnie dało się dojrzeć w mężczyźnie kogoś z pasją do kierowania młodymi umysłami. Nie był typowym wykładowcą, dającym nowym adeptom wyłącznie narzędzia do rozwiązywania problemów lub pokonywania wyzwań. Qadir chciał im zarazem pokazać jak z tych dóbr korzystać oraz jakie są opcje rozwoju niczym opanowany ojciec. Być może wpłynęło to na jego reputację w dobry czy zły sposób. Garść person takich jak Voron doceniała charakter Kadeema, lecz co z pozostałymi elfami? Unikały odstępstw w dużej mierze, tudzież niektórzy pewne kręcili nosem. Nowe Hollar z pozoru tolerancyjne na wszelkie jednostki potrafiło zaskoczyć wewnętrznym marazmem, że o polityce nie wspominając. A przynajmniej tak się mogło wydawać nowoprzybyłym, gdzie w tę grupę chyba wpisywał się nasz bohater. Kilka lat to nie tak długo.

W każdym razie propozycja została złożona. Koleżeńskie popijanie naparu z ziaren kawowca? Brzmiało nad wyraz prosto w swej wymowie, nie kryjąc ani kawałka kłamstewka, bądź też podstępu. Raczej Tamna pozostała nader ostrożną, aczkolwiek niczemu to nie przeszkadzało. Człowiek z południa zdawał sobie sprawę, iż ukazany pomysł mógł pobudzić czujność kobiety. Spoglądał uważnie na jej oblicze, nie dając celowo powodów do bycia podejrzanym o nikczemne plany. Jakkolwiek różne niewiasta by sobie wymyśliła. Chociaż miała prawo wprowadzać swoją “grę”, czyż nie? Opuszczenie gardy nie jest nikomu wskazane. Na wspomnienie o swym miejscu zamieszkania w formie miasta o wdzięcznej nazwie “Klejnotu Pustyni” uśmiechnął się kątem ust, przesuwając się do wyjścia. - Nie ma zatem sposobności, aby ukryć moje korzenie? Widać za bardzo się z nimi obnoszę. - Skomentował z żartobliwym, nieprzesadzonym akcentem. Nadal nie poświęcał nadmiernie uwagi jej strojowi czy reszcie sylwetki. Liczyło się to, co chowała… przedstawiała ze swego spojrzenia. - Jak najbardziej. Mogę poczekać gdzieś w okolicy biura Pana Ignaza. - Przyjął kontrofertę na swoją ideę, przy czym przeniósł wzrok na nieszczęsną bransoletę z łańcuszkami.

Te zatrzaski nie sprawiały wrażenia komfortowych, a także klasycznie wyjściowych. Gdyby Salih znał się na modzie, to powiedziałby, że ten ubiór należał do typu galowego. Te zapięcia musiały przyprawiać o ból głowy tego, kto postanowił je zakładać. Takie kreacje zwykle przybierały elfki na salonach? Wydawały się bardziej skomplikowane niż te dam z Urk-hun, gdzie biżuteria mogła być właściwie częścią ciała. Bez słowa zbliżył się jeszcze do przedstawicielki płci pięknej, ujmując rękę czarodziejki we własne dłonie. I tutaj wydarzyło się coś godnego zapamiętania. Otrzymując asystę do felernej obręczy, panna Il'Dorai poczuła przyjemne ciepło, gdy dłonie nieznajomego złączyły się z jej śródręczem. Jeżeli wyczuwała nawet drobne przepływy energii, mogła zaobserwować znikomy ślad magii na sobie. Co to za ślad? Na pewno nie wrogi, będący pieczęcią lub próbą pokonania osłony. Opierało się to na czymś dającym pewnego rodzaju ukojenie, rozluźniające mięśnie. To coś bliższego uczucia rozgrzanego kominka lub wyschniętej, miękkiej pościeli o lekko podwyższonej temperaturze. Dodatkowo w okolicy indywiduum o ciemniejszej karnacji skóry unosił się egzotyczny zapach owoców. Głównie pomarańczy z mango. I… na tym się doświadczenie skończyło.

- Zatem ruszajmy. - Zakończywszy poprzednią czynność, podążył za świeżo poznaną pracowniczką akademii, dając potomkini założycieli trochę przestrzeni. Zamknęła niewielkim czarem drzwi? Przydatna sztuczka, do użytku codziennego. Gdy kroczyli po schodach na wyższe kondygnacje, pilnował swych ruchów. Dłuższe szaty nie sprzyjały zmienianiu wysokości na stopniach, podobnie jak poruszaniu się podwyższonym tempem. Kątem oka zerknął w połowie drogi na Tamnę, unosząc co raz kostur do góry. - Głównie o podróżach na zdaje się opustoszałe tereny celem kontynuowania przerwanych niegdyś badań. Mówili, że długie wyprawy po wiedzę to twoja specjalność. Ostatnio wspominali o Fenistei… Widocznie mają ci za złe brak chęci dzielenie się wynikami tych ekspedycji. - Westchnął nieco na wspomnienie o słowach Dortrisa. - Stąd to całe narzekanie… Nie wiem nawet ile z tego, co Pani przekazałem, jest prawdą. Niektórzy mówią dużo, a to wciąż plotki… Wolę jednak mieć informacje z samego źródła niżeli niepotrzebnie oceniać na zaś. - Wyjaśnił całość dośc skrzętnie, ale słów też znacząco nie szczędził. Tym samym poznała jego zdanie na ten temat. Nadal zdaje się, nie krył się z niczym.

Była w istocie dość niska jak na Wysoką Elfkę. A była nią? Przeważnie ten typ rasy tutaj urzędował, jednakże kto wie? Uczelnia magiczna przyjmowała przeróżne istoty w swe progi. “Pustynny Smok” jest tego najlepszym przykładem. Tak czy siak, sprawa pozostała interesującą. - Zazwyczaj siedzę w bibliotece czy też swej pracowni. Moja praca nie pozwalała mi za bardzo poruszać się po Nowym Hollar. W tym podziwiać tutejszy klimat albo nawiązywać nowe znajomości. Choć próbowano mnie wprowadzić w “śmietankę towarzyską na początku”, tylko że… to mnie nie interesowało. - Tutaj się bez wątpienia zgadzali z tym brnięciem po drabinie władz szkoły, co tworzyło kółka wzajemnej adoracji. Jedno na pewno było w pobliżu grupy Ignaza, inne Callisto czy pomniejszych magów. Każdy miał coś do zaoferowania, a jak mówiliśmy, chcieli więcej. Rozumieli się w swym niewzruszonym wyrażaniu poglądów. Pokręcił makówką na boki, słysząc słowo ojciec - Pan Rathal jest mi znany, aczkolwiek tylko z opowieści. Może widziałem go kiedyś, lecz nie mamy kontaktu ze sobą. Jego imię cały czas przelewa się przez usta wielu mentorów. - Uniósł natomiast brwi zapytany o swe przybycie. Brnął dalej z wyjaśnieniami dla nagle chętnej wiedzy panienki. Ciekawe co z tymi danymi zrobi. - Studiowałem w kolegium magii astralnej i teurgii w Karlgardzie. Zostałem tutaj zaproszony przez Ignaza Kēli. Przede wszystkim zajmuję się inspekcją ostatnich wydarzeń w Keronie. Jako że zdobyłem potrzebne dokumenty, przyjęto mnie w wasze progi… Trwało to jednak trochę czasu. Dano mi jednak wolną rękę, a skoro mogłem oderwać się nieco od pustyni to… przybyłem. Nigdy nie jest dla mnie za gorąco. - Zawtórował, puszczając w żarcie oczko. Ot kolejny, niewinny gest.
Obrazek

Oddech Bogów

52
POST BARDA
Wzrok elfki powędrował z zapięcia bransolety w górę, na twarz Qadira, gdy ogarnęło ją to dziwne uczucie. Nie odzywała się, ale lustrowała go uważnym spojrzeniem, podczas gdy on walczył z misternym zapięciem srebrnej ozdoby. Niestety jednak nie potrafił jeszcze czytać w myślach, a ona niczego nie skomentowała. Ale nie odsunęła się, ani nie upomniała go za używanie wobec niej magii, nawet tak słabej, można więc było chyba zakładać, że nie ma mu tego za złe? Gest był raczej przyjazny i możliwe, że ona też tak to odebrała. Tak, albo jako niebezpośrednie zabieganie o jej względy w ciągu zaledwie kilku minut od zapoznania. Kąciki jej ust uniosły się w lekkim uśmiechu, ale mógł on znaczyć wszystko i nic.
- Dziękuję - powiedziała, a potem już znaleźli się na zewnątrz i skupili na kurtuazyjnej pogawędce.
Tamna szła niespiesznie i Salih dobrze widział spięcie jej ramion, tak jakby spotkanie z rektorem było dla niej stresujące. W sumie nic dziwnego, skoro jej ojciec miał z Ignazem na pieńku, prawda? Elfka patrzyła przed siebie, na widoczne z oddali okrągłe schody, prowadzące na wyższe piętra. Przysłuchiwała się temu, co teoretycznie ludzki mag o niej usłyszał, a dopiero gdy padły słowa o niechęci do dzielenia się wynikami swoich ekspedycji, Il'Dorai zaśmiała się cicho.
- Niech zgadnę. Ci niektórzy mają na imię Voron, a na nazwisko Dortris? Czemu mnie nie dziwi, że znów komuś na mnie narzekał - rzuciła Qadirowi rozbawione spojrzenie. - Tylko z reguły nie kończy się to zaproszeniem na kawę, a oceniającymi spojrzeniami w jadalni i bibliotece. Miła odmiana, hm? Może gdyby Dortris zechciał nie pierdzieć w stołek, jak przez ostatnie dwadzieścia lat, tylko ruszył się ze mną poza Nowe Hollar, nie musiałby użalać się nad sobą każdemu, kto zechce posłuchać.
Kolejna bezpośredniość, do jakiej Karlgardczyk mógł nie być przyzwyczajony. I faktycznie bardziej pasująca do podróżniczki i badaczki, siedzącej w siodle, niż odzianej w eleganckie szaty czarodziejki z Akademii Sztuk Magicznych.
- Raz już przywłaszczył sobie moje badania - rzuciła rewelacją, która stawiała całą sprawę w zupełnie nowym świetle. - Nie będę podawać mu kolejnych na tacy. Poszłam wczoraj ze swoim znaleziskiem bezpośrednio do rektora, dziś ma zadecydować, co z tym zrobić. Jakie podjąć następne kroki. Jak wyjdę od Kēliego, z wielką chęcią powiem, co tam znalazłam. Zarówno tobie, jak i wszystkim leniwym staruszkom. Uważam, że każdy powinien się dowiedzieć... i to jak najszybciej.
Czy brzmiało to wystarczająco intrygująco, by zachęcić Qadira do zaczekania na nią pod wejściem do biura rektora? Być może będzie miał okazję usłyszeć o tym nadzwyczajnym odkryciu z Fenistei jako pierwszy, skoro elfka tak naprawdę chciała się nim podzielić, tylko może niekoniecznie od razu z samym Voronem.
- Och. Zaproszony osobiście przez Ignaza - powtórzyła, a mężczyzna mógłby przysiąc, że w jej ton wkradło się trochę chłodu. Nie dała jednak niczego po sobie poznać, a przynajmniej bardzo się starała. Łatwiej było ukryć emocje na twarzy, gdy rozmówca tej twarzy nie widział, a Tamna właśnie jako pierwsza zdecydowała się ruszyć po schodach na górę, więc Salih mógł wyciągać wnioski co najwyżej z jej pleców.
- Zdecydowanie musimy wypić razem tę kawę - rzuciła przez ramię, do idącego za nią maga. - Wydaje mi się, że będziemy mieć więcej do omówienia, niż którekolwiek z nas mogło podejrzewać na początku. Hm. Wierzysz w zbiegi okoliczności, Qadirze Salih z Karlgar... ugh. Karlgardu?
Stęknęła i zachwiała się, łapiąc się barierki, gdy potknęła się o własną suknię, wyraźnie nieprzyzwyczajona do noszenia takich i zapominając o tym drobnym fakcie, że na schodach będzie ona wchodzić jej pod nogi. Złapała za materiał i mag był niemal w stanie przysiąc, że usłyszał ciche przekleństwo z jej strony, choć było prawie bezgłośne. Zaraz ruszyła dalej, teraz już pilnując sukienki i udając, że nic się właśnie nie wydarzyło.
- Jak ci się podoba Nowe Hollar? - zagadnęła niezobowiązująco.
Obrazek

Oddech Bogów

53
POST POSTACI
Qadir
Stopniowo część kart zostaje odkrywana przez rozmówców, a ci widocznie stają się sobą coraz bardziej zaciekawieni. Każde z nich miało wiele rzeczy, o których mogło jeszcze nie wspomnieć, ale szkic ich przeżyć wraz z charakterem przeplatał się w ze zgoła błahej dyskusji o ich kadencji na terenie akademii. Co jednak oznaczało tkanie mocy na kończynie młodej dziewczyny? Chciał się jej przypodobać? Zaznaczyć swe względy? Tak jak przy emocjach wyrażanych przez Tamnę na buzi mogło to znaczyć aż tyle lub nic. Wydawało się po słowach, że to koleżeński symbol dania chwili wytchnienia. - Nie ma za co. - Także uraczył kobietę lekkim uśmiechem, niemalże robiąc idealną kopię jej mimiki twarzy. To rzucało zapewne dodatkowe skonfundowanie w obrębie umysłu elfki. W istocie zachowanie Saliha leżało w sferze zaskakująco pozytywnych. Tego typu indywiduum nieczęsto można spotkać, szczególnie w Nowym Hollar. Widać, iż poza odzieżą wyróżniał się nader swoją kulturalną postawą. W każdym razie enigmatyczny manewr zapoznawczy był już za tą parą, a więc dalej mogli kierować się w stronę gabinetu rektora.

W miarę postępującej gadki, Qadir zerkał mimowolnie na pannę Il'Dorai pokonującej stopnie spiralnych schodów. Spięte ramiona ciężko ukryć, zwłaszcza w sukience. Poziom barków podniósł się znacząco, a przynajmniej dało się całkiem łatwo dojrzeć z jego pozycji. A zatem nie przywyknęła do takich wizyt? Tak, niesnaski ojca z zarządcą uczelni mogły tylko przynieść więcej nerwów. Tego akurat nie skomentował, postępując z dalszym tematem w ramach spaceru. Jak to dobrze, że przypomnienie o narzekaniu przywiodło jej śmiech do rozwiązania zagadki. Bingo! No bo któż by inny? - Nie trudno zgadnąć. Był on jedną z tych istot. - Zawtórował oznajmująco, będąc też nieco rozbawionym. - Nie mogę przy tym złego słowa o nim powiedzieć, poza wiecznym niezadowoleniem z własnych osiągnięć oraz reputacji. - Westchnął ciszej. - Zdołałem się przyzwyczaić. Współpracuje ze mną, więc nie miałem wyjścia. Niestety, zamiast przynależeć do partii wielkich czynów, preferuje gorzkie słowa. No cóż, dziad niezmierny. Żebyś usłyszała, jak mi docina z faktu bycia człowiekiem… - Dało się wyczuć nutę wdzięczności w mowie czarownika, pomimo tej jakże ostrej oceny pracownika placówki. Voron był, jaki był. Gburowaty niekiedy starzec, ale… własny? Taki uparty. wujek.

Na tym jednakże wspomnienie o czarnowłosym przedstawicielu rasy Tamny się nie skończyło, ponieważ praktykantka arkan sztuk magicznych napomniała o zachłanności Dortrisa. Ile w tym prawdy? Tego nie miał prawa wiedzieć, bo nieszczególnie pytał się o tego typu detale z życia szpiczasto uchego, który liczył sobie… dwieście lat. Poza tym oboje przyznali kilkanaście, jak nie kilka minut temu, iż polityka wewnątrz organizacji nie za bardzo ich interesowała. Poniekąd robili swoje, chcąc móc posmakować owoców przykładnie wykonanej pracy. Ta robota mogła mieć wpływ na starania innych, więc czemu ktoś chciałby to kraść z jednej, metaforycznej powiedzmy miski? Zapewne ten łaknący władzy z apanażami. Chcieli, jak wiemy… więcej. Przykra kwestia. - Rozumiem. Skoro to ważne to z chęcią usłyszę o tych znaleziskach. Voron widocznie nie chwali się wszystkim… Nie przy mnie, chociażby. Jednak mój cel wizyty początkowo był zgoła inny. - Całość była niezwykle intrygująca, gdzie podsumował ją krótkim oznajmieniem z kolejnym komentarzem o kuszącym zakończeniu. W sumie Yasin nie zaskoczył się tą akcją starego elfa, o ile to faktycznie miało miejsce. Mag wysnuł pewne podejrzenia co do intencji kogoś, planującego pnąc się po drabinie, na sam szczyt. Wręcz dało się takie kroki przewidzieć. Niemniej chciał poczekać przed gabinetem, bo zajęć nie miał zaplanowanych na najbliższe dni. Mógł poczekać praktycznie na ławeczce. Do tego mieli co prawda więcej metrów do pokonania, co aktualnie czynili na drewnianej zabudowie, prowadzącej w stronę wyższych pięter.

Pytanie filozoficzne z podkreśleniem powołanego przez Morganister urzędnika… Czyżby młoda podróżniczka chciała otworzyć puszkę pandory? Na to wyglądało. Dochodzili powoli do sedna całego zamieszania. Czarnoksiężnik miał parę asów w rękawie, choć… tak naprawdę ich nie znał. Były przed nim ukryte. Miał prawo zdradzić co nieco, czyli tyle ile mu zostało ukazane. Nabrał powietrza w płuca, toteż gromki głos Saliha zwolnił. - Ignaz mnie tu zaprosił, to fakt. Decyzja należała do mnie. Mój nauczyciel Alfrad Zakkum nie miał z nią problemu. Warto tu zaznaczyć jedną istotną sprawę… - Wymownie przerwał wypowiedź sekundami ciszy w marszu. - Nie jestem wysłannikiem Karlgardu. Tamtejszą Akademię skończyłem prawie dekadę temu… Ktoś inny trzyma nade mną pieczę. Od teraz aż na zawsze. - I ten “ktoś” nie został koniec końców nazwany. Brnęli w górę z wieloma pytaniami zapewne w głowach. Dotyczyło to ich obojga. Myśli Qadira pozostawały o dziwo czyste, gdy mówił swoistym szyfrem. - Źle sformułowałaś to pytanie, panno Il'Dorai. To nie kwestia wiary, a rzeczywistości. Zbieg okoliczności jest taki, jaki życzą sobie tego bogowie… I ja przybyłem tu ciebie zobaczyć. Wiedziałem o naszym spotkaniu. Nie wiedziałem tylko, kiedy ono nastąpi. - Ton głosu był pogodny i ciepły, acz wydźwięk miał znowu tajemniczy. Tak niektórzy wizjonerzy mówili? Kto wie. Musiałaby opierać się tylko na doświadczeniu w wyprawach poza obecne ziemie. Tkwiło w tym drugie dno, więc miała prawo to dojrzeć.

No a co do klimatu… - Mogłoby być cieplej. Ogród jest za to piękny, podobnie jak większość pór roku. Lubię podróżować. Za długo nasiedziałem się w Urk-hun. Dla wiedzy jestem gotów zmienić pogodę. Więcej roślin, natury… Pomaga mi to w medytacji, jak doglądam poletka kwiatów. - Po zniknięciu Tamny za drzwiami postanowił zbadać… inny wymiar. Mianowicie pozostając samemu, Kadeem uruchomił błogosławione widzenie. Chciał się zorientować, co kryje się w okolicy biura Ignaza. Ile zbłąkanych zjaw czyha przy jego boku? Jakie jest natężenie magii? Czy jedno z bóstw działa poza ich światem? To mały wywiad dla jego informacji. Na siedząco mógł się w pełni oddać koncentracji, wdrążając błękit na swe oczy. Zrobi to jednak tylko wtedy, gdy zazna samotności na korytarzu.
Obrazek

Oddech Bogów

54
POST BARDA
- To raczej kwestia wieku - Tamna nieznacznie wzruszyła spiętymi ramionami. - Nie wiem, ile masz lat, nie jestem najlepsza w ocenianiu... innych ras pod tym względem. Ale wyobraź sobie kogoś, powiedzmy, pięć razy młodszego od ciebie. Nawet gdybyś czerpał przyjemność z wspólnego spędzania czasu, raczej nie traktowałbyś go do końca poważnie.
Czy ona traktowała Qadira poważnie? Według Vorona była narwaną młódką, ale to mogło znaczyć wszystko i nic. Równie dobrze od samego Karlgardczyka mogła być starsza. Spędziwszy wśród wysokich elfów ostatnie lata swojego życia, na pierwszy rzut oka mężczyzna mógł umieścić jej wiek gdzieś pomiędzy trzydziestoma, a pięćdziesięcioma wiosnami - biorąc pod uwagę także komentarze swojego starszego kolegi. Chłodna uroda elfki nie pozwalała jednak określić tego dokładniej.
- Mhm. Kawa - podsumowała krótko, z rozbawieniem, gdy poruszył kwestię celu swojej wizyty. - Ciekawość to nie grzech, ale trzeba z nią uważać. Podpuści cię, ile może, potem w odpowiednim momencie się zmyje. A ty sam musisz dalej sobie radzić, z reguły usiłując zebrać się na odwagę. Czasem można też dowiedzieć się rzeczy, których wcale się wiedzieć nie chciało.
Była badaczką, więc ciekawość była tym, co pchało ją do działania - nic dziwnego więc, że miała wypracowane zdanie na ten temat. A że uznała to jako przyczynę odwiedzin Saliha, to chyba lepiej dla niego, czyż nie? Nic nie sugerowało, by szukał odpowiedzi na pytania, które mógłby zadać jej Voron, gdyby to z nim zechciała porozmawiać. Elfka nieskromnie przyjęła do wiadomości, iż to jej interesująca osobowość i krążące o niej plotki ostatecznie przyciągnęły maga do jej komnat.
Kolejne wyjaśnienie Qadira padło, gdy dotarli do szczytu schodów i weszli w ozdobiony szpalerem rzeźb korytarz, prowadzący już bezpośrednio do białych drzwi rektorskiego biura. Nazwać to wyjaśnienie enigmatycznym, to byłoby niedopowiedzenie. Il'Dorai zatrzymała się i odwróciła do maga. Przez długą chwilę nic nie zaburzało jej lodowatej fizjonomii, ani jeden grymas, jakby nie była żywą istotą, a jedną z otaczających ich rzeźb.
- ...Interesujące - stwierdziła w końcu, a jej brwi powędrowały w górę. I znów chwila milczenia. Słowa Saliha nie przeszły bez echa, ale jakie wywołały emocje, tego nie potrafił określić. Tamna ukrywała je doskonale. Znów, mogła uwierzyć i potraktować je jako bliżej nieokreśloną przepowiednię, dowód na to, że do ich spotkania miało dojść, decyzją istot potężniejszych, niż oni sami. Mogła też uznać je za kolejny sposób wkradnięcia się w jej łaski i mało subtelne próby nawiązania współpracy niekoniecznie akademickiej.
- Dobrze. Nie powinnam tam siedzieć dłużej, niż kwadrans. Niedługo będziemy mogli kontynuować tę jakże fascynującą konwersację.
Uśmiechnęła się krótko i odwróciła, zdecydowanym krokiem ruszając na swoje spotkanie. Gdy zamknęły się za nią drzwi, Qadir został sam na jednej z czterech ławek.

Choć Akademia pełna była zbłąkanych zjaw, czemu w sumie trudno było się dziwić, piętro należące do rektora było... puste. Całkowicie puste. Jakby istoty z zaświatów, w których znalazł się mag, wyczuwały w tym miejscu coś, co kazało im trzymać się z daleka. Sama magia natomiast była wyjątkowo silna, pulsując niestrudzenie ze strony, z której zniknęła Tamna. Może pochodziła od niej, może od Ignaza, a może od czegoś, co znajdowało się w jego posiadaniu. Czy jednak kogokolwiek to dziwiło? Nietypowym byłby brak magii, nie duże jej nasilenie w tej okolicy.
Z transu wybudził go huk zatrzaśniętych drzwi i odgłos szybkich, zdenerwowanych kroków. Świadomość gwałtownie wyszarpnięta została zza zasłony i wepchnięta z powrotem w ciało, prawie zrzucając go z ławki.
Tamna jednak zupełnie tego nie zauważyła. Nietrudno było wywnioskować, że spotkanie nie poszło tak, jak miała nadzieję, że pójdzie, a decyzja rektora była dla niej nieprzychylna. Zwykle, gdy Qadir widywał wściekłych ludzi (i nieludzi), ich spojrzenia pałały żywym ogniem - oczy elfki były lodowate, choć tym rodzajem zimna, który potrafił poparzyć. Zaciśnięte w pięści dłonie i ciężki oddech świadczyły o tym, że bardzo stara się zachować względny spokój, choć Sulon tylko jeden wiedział, ile ją to kosztowało.
- Chodźmy - warknęła, po czym nie czekając na maga prawie pobiegła po schodach na dół. Gdy ją dogonił, prawie udało się jej już zmyć żądzę mordu z twarzy. Zmusiła się do mało wiarygodnego uśmiechu, który nie sięgnął oczu. - Dokąd chcesz iść? Do jadalni?
Obrazek

Oddech Bogów

55
POST POSTACI
Qadir
- Do zobaczenia więc. - Kiedy już zasiadł na drewnianej ławeczce po intrygującej wymianie zdań niedaleko biura, przekroczył częścią swej duszy oraz umysłu do zakamarków wymiaru dostępnego dla zmarłych, oraz… bóstw. Przez tych kilkanaście minut mężczyzna starał się dokładnie przebadać okolicę w poszukiwaniu poszlak na temat “zabezpieczeń” czy anomalii czyhających w okolicy gabinetu Ignaza. Niezwykłe spojrzenie Qadira na inny wymiar zdradziło mu tyle, ile się w zasadzie spodziewał. Nie odnalazł żadnych… niespodzianek. Możliwie siły zarządcy miały potężniejszy kamuflaż, niebędący tak łatwym do wykrycia nawet bardziej utalentowanym jednostkom, jak Salih. Wybadanie jednak otoczenia w przypływie odpowiedniej chwili wydawało się koniecznie do zbudowania odpowiednich informacji dla osobistej wiedzy. Wciąż jednak można zapytać — po co? Kadeem należał do osób ciekawskich. To zdaje się, niespecjalnie ukrywał, gdzie słusznie Tamna skomentowała ten atrybut w ocenie wybryków Vorona oraz dociekliwości czarnoskórego człowieka. Napomniał także kilka chwil temu, iż nie jest wysłannikiem swojej uczelni. Przybył, bo… go zaproszono. Jaką ma relację z podkomendnym Callisto? I czemu rozmawia poniekąd tajemniczo w kierunku kobiety? O tym mieli się przekonać na ich kawie, którą to zaproponował wizjoner. Tak teraz nadal skupiony, podziwiał ślad magiczny pozostawiony przez elfkę. Iście fascynujący widok. A widm brak…

Technika pokonywania portalu do odwróconej rzeczywistości jak to zwał, należała do niezwykle czasochłonnych, a także wyczerpujących czarów. W swej ekspertyzie na tym polu zdołał utrzymać ten efekt zaledwie kilka minut w jednym ciągu od astralnej podróży. Skupienie jednak zostało gwałtownie przerwane hałasem trzaśniętych drzwi. Mag odebrał to jako ważny bodziec, wywołujący nagły powrót świadomości do ciała. Głęboki oddech wdał się na jego usta, które mimowolnie otworzyły się w szoku. Osunąwszy się z długiego siedzenia, odegrał to jako pobudzenie z powodu nagłego, donośnego dźwięku. Niemniej taki obrót sprawy bez wątpienia nie należał do zdrowych. - Kontroluj swój oddech. - Powiedział do siebie w myślach, zerkając na zjawiającą się w pobliżu panienkę. Istna furia to nie częsty widok w akademii, a przynajmniej nie tak częsty dla zamkniętego w komnacie “Pustynnego Smoka”. Yasin uniósł jedną brew, poprawiając swą szatę ze zwalonym kosturem z ziemi. Następnie stanął wyprostowany, patrząc odruchowo na zaciśnięte dłonie alabastrowej piękności. - Idziemy. - Swą prawicą chciał wskazać z uśmiechem na schody, choć przedstawicielka płci przeciwnej wręcz przebiegła cały dystans bez żadnego “ale”. Mędrzec z Urk-hun miał za zadanie ją dogonić. Na szczęście wyścig nie należał do niewykonalnych wyzwań, gdyż po prostu niewiastą targały emocje.

Czarodziejka pognała niczym wiatr, po czym została, mówiąc krótko złapana, niczym szczur do klatki. Oczywiście karlgardczyk musiał aktualnie dotrzymać tempa użytkowniczki mocy i to uczynił. Schylił nieco głowę, gdy ona próbowała zamaskować swe emocje. - Czy lepiej czujesz się, tłumiąc to w sobie? - Z jakiegoś powodu skomentował jej stan gniewu, bez względu na niosące to za sobą konsekwencję w postaci obrażenia się młódki lub większe podenerwowanie Il'Dorai. - Jesteś głodna, jak mówiłaś. Zatem odwiedzimy jadalnię. Potem możemy udać się pod zadaszenie ogrodu, relaksując się na tarasie. Mnie odpowiadają obie lokacje. - Dopowiedział, kierując się z towarzyszką do stołówki akademii w lekkiej zadumie. Kostur znowu dawał o sobie znać w charakterystycznym odgłosie obijania trzonu o posadzkę.

Kuchnia nieco się rozrzedziła, gdy adepci udawali się na zajęcia. Mieli pełno wolnych stolików do wyboru, toteż wróżbita wybrał jedno z tych na końcu prawego skrzydła w pobliżu okien. To nie tak, że będą sobie zdradzać jakieś sekrety szkoły. A może będą? Któż to wie. W każdym razie nie było powodu, aby ktoś nagle ich podsłuchiwał. Złożyli zamówienia, zasiadając w miarę wygodnie na tutejszych krzesłach. Czarnoksiężnik chciał wyłącznie herbatniki oraz zaparzaną herbatę. Ot najadł się wcześniej, napominając o tym uprzednio dziewczynie. - Wracając do naszej rozmowy… - Wyciągnął z kieszeni szaty notes oraz… liść dębu. Kartki papieru zeszytu nosiły rysunek trzech drzew stojących obok siebie na pierwszej stronie. Oba przedmioty wysunął w jej kierunku. - Kilka nocy temu miałem sen… Widziałem w nim elfkę o białych włosach, która przychodzi do mnie z prośbą o pomoc. Ktoś mógłby rzec, że to niewinny obraz mojej wyobraźni, lecz… tylko bogowie tworzą “zbieg okoliczności”. Czy ty w to wierzysz? - Po tym, jak dostał napój, to wziął łyk, spoglądając uważnie na jej oczy. Piwna toń zdawała się pochłaniać cały jej wigor. Nie dosłownie, aczkolwiek uczucie z tym związane można było porównać do nurkowania w oceanie. Niby straszne, ale jednocześnie dające uczucie lekkości. - Obudziłem się z tym na moim biurku w pracowni. Tam poza władzami Nowego Hollar nikt nie ma dostępu... I gdy wczoraj Dortris powiedział mi o tobie, to wiedziałem gdzie mam się kierować. - Westchnął, przysuwając twarz bliżej Tamny. Pozostawiał pożądany dystans, jak to się mówi, dając szpiczasto uchej potrzebną przestrzeń osobistą. - Masz w sobie mnóstwo energii… Widzę w tobie pasję, siłę oraz determinację. Gdy dotknąłem twej dłoni, nie pomyliłem się… Dostałem dobry adres. - Zmrużył oczy, ponownie wystawiając otwartą rękę. Mogła go za nią ścisnąć lub nie. Równie dobrze mogło to nie leżeć w sferze zaproszenia. Na takie jednak wyglądało. Gdyby się zdecydowała na bliźniaczy gest, znowu doznałaby uczucia ulgi z ciepłem. Identycznie jak w trakcie walki z bransoletą. - Sulon kazał mi do siebie przyjść, więc oto jestem. Oni nie wysyłają swego posłańca bez powodu… Co się stało w Fenistei? - Nabrał powietrza w płuca, cofając później górną kończynę celem napicia się kolejnego łyku herbaty. Wpatrywał się nieziemsko uważnie w nieskazitelne policzki damy. Czy to forma flirtu? Wszystko zależało od perspektywy. Kto jednak szukałby podrywu poprzez bóstwa? Brzmiało nad wyraz dziwacznie oraz przesadnie. Motywy może pozostawały bliższe faktycznym wydarzeniom, a to ona dopisywała sobie historię amanta? Qadir miał jednak w sobie nie tyle ponadprzeciętną atrakcyjność, co widoczną charyzmę objawiającą się w sposobie mowy.
Obrazek

Oddech Bogów

56
POST BARDA
Niewinne pytanie Qadira sprawiło, że Tamnie zrzedła mina i jeszcze bardziej zniechęciło ją do patrzenia gdziekolwiek indziej, niż przed siebie, w jakiś jeden punkt, który pozwalał jej zachować względny spokój.
- A jak myślisz? - spytała butnie. - Na pewno. Czuję się rewelacyjnie. Wprost cudownie.
Skoro tak kiepsko wyszło jej udawanie obojętności, nie musiała tego dalej robić. Mimo to, nie dowiedział się w czym tkwił problem, a przynajmniej nie od razu. Nie obraziła się, ale pokazała kawałek charakteru, który tak przeszkadzał Voronowi. Pokazywała w sumie za każdym razem, gdy wspominała o czymś, co budziło w niej silne emocje, albo gdy po prostu te emocje przeżywała, jak teraz. Zwolniła trochę, zdając sobie sprawę, że może w złości pędzi po korytarzu zbyt szybko i skinęła głową, zgadzając się na wspólne udane się na śniadanie. Nie unosiła już wzroku na Saliha, zbyt głęboko zatopiona we własnych rozmyślaniach i wściekłości na Ignaza, a tajemnicza osoba ludzkiego maga, który ponoć już wcześniej wiedział, że jest im pisane spotkanie, przestała być chwilowo tak intrygująca, jak na początku. Przynajmniej z jej ramion zeszło już spięcie.

W jadalni, poza kawą, poprosiła o jakąś mieszankę owoców, tylko po to, by potem przy stoliku pogrzebać w niej bez przekonania wąskim widelcem. Złość wciąż wyraźnie w niej buzowała, ale w dobrze wyuczonej uprzejmości, której jednak nie straciła do końca podczas swoich wypraw, nie wykręcała się z obietnic, jakie poczyniła zaledwie pół godziny temu.
Dobrze, że Qadir zaczął mówić pierwszy, bo Tamna najwyraźniej nie potrafiła zacząć rozmowy po spotkaniu z rektorem, jakie poszło bardzo nie po jej myśli. Kolor jej oczu był ciepły, ale spojrzenie zaskakująco chłodne, gdy w końcu uniosła na niego wzrok. Zmusiła się do zjedzenia ćwiartki jabłka.
- O czym ty mówisz? - parsknęła pozbawionym rozbawienia śmiechem. - Sen cię do mnie przyprowadził? Nie prosiłam cię o pomoc i nie będę. Mi się żaden człowiek nie śnił, nic o tobie nie wiem, znam tylko twoje imię. Czy wierzę w zbiegi okoliczności, tworzone przez bogów? Nie. Myślę, że mają ważniejsze sprawy, niż angażowanie się w życia śmiertelników.
Delikatnie przesunęła jasnymi palcami po rysunku trzech drzew. Poza złością, która wciąż ją przepełniała, teraz wydawała się też zdezorientowana. Westchnęła ciężko i zabrała dłoń od notesu, by potrzeć skroń. Chwilę zajęło jej odezwanie się ponownie.
- Wybacz. Nie chciałam być... nieuprzejma. Albo, jakby to Voron podsumował, pyskata. Jesteś wieszczem? - upewniła się, niewzruszona zmniejszeniem dystansu pomiędzy nią, a ludzkim magiem. Wyciągniętej w swoim kierunku ręki jednak z jakiegoś powodu nie przyjęła. - Jeśli jesteś wieszczem, jeśli Sulon pobłogosławił cię wizjami, dlaczego nie wiesz, co się stało w Fenistei? Nie powinnam musieć odpowiadać ci na to pytanie.
Zjadła kolejny kawałek jabłka i odłożyła widelec. Ciężko było to nazwać pożywnym śniadaniem. Sięgnęła po kawę.
- Nie zrozum mnie źle, nie testuję cię. Ale cholernie by mi to ułatwiło życie... gdybyś po prostu wiedział. Rektor zabronił mi o tym rozmawiać - w jej słowach zabrzmiała gorycz. - Chciałam dziś poprowadzić spotkanie. Zaprosić wszystkich i opowiedzieć o tym, czego się dowiedziałam. Jak należałoby na to... zareagować. Porozmawiać z innymi magami. Kēli kazał mi trzymać gębę na kłódkę. Pół roku spędziłam w tej martwej krainie, idąc za poszlakami, które równie dobrze mogły być wytworem mojej wyobraźni. Pół roku. A jak wróciłam, z odkryciem, z dowodami, z nadciągającym...
Potrząsnęła głową i zacisnęła zęby, opuszczając wzrok na własną dłoń, kurczowo zaciśniętą na kubku z kawą. Kilka jasnych włosów wysunęło się z upięcia. Wyglądała, jakby z wielkim trudem powstrzymywała się przed powiedzeniem czegoś, czego potem by żałowała. Wciąż znajdowali się w otwartej przestrzeni i choć ich stolik stał na względnym uboczu, każdy mógłby usłyszeć, o czym rozmawiają, jeśli tylko by się postarał. Tamna nie zamierzała tak otwarcie narażać się rektorowi.
- Tak nie powinno być - powiedziała cicho. - Tak nie może być.
Obrazek

Oddech Bogów

57
POST POSTACI
Qadir
Można powiedzieć, iż nasz bohater łykał złość młodej, pięknej kobiety niczym najtrwalsze sieci całe ławice ryb. Chłonął ostre słowa niczym gąbka wodę, z wyłączeniem możliwości wyciśnięcia tego jadu. Wręcz dało się założyć, iż taki przebieg sprawy tym bardziej wpisywał się w jego oczekiwania. Skąd jednak mógł być pewnym czegokolwiek, będąc w pobliżu nieznajomej elfki? Przypuszczenia? No cóż, Voron w pewnym sensie miał rację w kwestii… interpretacji charakteru Tamny. Niemniej jednak nie stawiał siebie w pozycji przyjaciela o ciemnych włosach, odpowiadając taką samą agresją. W tym przypadku pił spokojnie napar z ziół, do tego odpalając fajkę z wnętrza kieszeni togi. Ze względu na korzystne siedzisko, uchylił nieco okiennice po uprzednim pociągnięciu za klamkę. W ten sposób mógł dmuchać na podwórko, nie karmiąc towarzyszki tytoniem. Ten co prawda należał do mieszanki miodu z bliżej nieznanymi podfruwajce ziołami, choć równie dobrze mogły te znajdować się na liście roślin dostępnych w ogrodzie akademii.

Wpatrywał się wnikliwie w jej twarz jak wcześniej, toteż po wykonaniu tamtych czynności obserwował ruchy ciała czarodziejki niczym policjant obserwujący podejrzanego. Poprzednia odpowiedź widocznie została pominięta w tym, co miał jej za chwilę przekazać. - Przedstawiłem ci tylko wydarzenia z ostatnich kilku dni, które mnie tu przywiodły. Nie oczekiwałem, iż uwierzysz w każde me słowo. Wciąż jesteśmy sobie obcy. Ciekawe jednak jest to, że to właśnie twoje imię wypowiedział Voron, … zwłaszcza po tej “wizji”. Nigdy nie miał tyle osądu przy mnie wobec kogokolwiek… Zazdrość o potomkinię założycieli tutejszej placówki... Bogowie musieli faktycznie mieć ogrom ważnych spraw przy jego narodzinach, skoro nigdy nie przyswoił pokorności. - Nadmienił z lekkim uśmiechem, tudzież przekazał wyłącznie coś pokroju własnej opinii. Wiedział lepiej, czego doświadczył, aczkolwiek Qadir nie planował utrzymywać fasady wszechwiedzącego naukowca z dalekiej krainy. Bardziej wchodził w coś pokroju niemałej wymiany poglądów z osobą kierującą się wyłącznie logiką oraz kalkulacjami.

Dało się dostrzec próby delikatnej prowokacji ze strony Saliha. W pełnej krasie relaksu, do pozornie błahej konwersacji, ciągnął ją przysłowiowo za język. Sugerował zdaniami swoiste partie całości tematu wyprawy, by nagle ze stoickim porządkiem ciszy odganiać zarzuty. Nie był najbardziej charyzmatyczny, ale status z ponadprzeciętną inteligencją dodawały mu pewnego uroku. No i ten głos kogoś z autorytetem. Otoczkę można złamać, toteż ta nadal imponuje. Wciągnął kilka razy smakowy tytoń z drewnianej fajeczki, odchylając nieco makówkę do tyłu z nieustannym lustrowaniem buzi panny Il'Dorai. - Powiem ci to, co usłyszał ode mnie dwustuletni czarownik. Nie przepraszaj za to, jaka jesteś. Jeżeli chcesz się zmienić, to masz na to mnóstwo czasu, znacznie więcej niż będzie trwał mój żywot… Czasami trudno jednak pozbyć się naszych nawyków. Przywykłem do rozmowy z elfami. Mam świadomość mojej… ułomności względem was. - Zmrużył powieki, gdy upił kolejną dawkę gorącego napoju. Odstawiając go, cicho westchnął z przyczyn niezależnych od rozmowy. - Jestem… posłańcem. Moje informacje kończą się tam, gdzie każde z bóstw stawia kropkę. Nie śmiałem do tej pory stawiać im warunków. I właściwie nie zamierzam. - Spojrzał na zachmurzone niebo za szkłem. Nie testuje, heh? Ach, ta ciekawość badaczki przesiąkała przez nią dobitnie. - To bardzo dobre pytanie, na które nie mam odpowiedzi. Dlaczego? Nie ukrywam, iż pragnę wiedzieć więcej o ich zamiarach. Niestety zwykle poszlaki to po prostu wskazówki. W ten sposób się komunikują. Życie nie może być łatwe. Inaczej byłoby… nudne, jak mówi niejedna księga. Wielokrotnie słyszymy, że od celu ważniejsza jest droga. Nauka stara jak nasz ziemski padół… - Mogło to zabrzmieć na zasadzie usprawiedliwiania boskich istot. Dalekie to jednak od prawdy, gdyż… oczywistym pozostało powiedzenie tzn.: ”Niezbadane są wyroki boskie.”. Dokładnie taką mądrość rzucił w nieco innej formie Yasin. I zdaje się nic więcej, nie dało się tu dodać. “Pustynny Smok” znał drogę, nie finalny jej skutek. Sulon, o ile go prowadził, czynił to za sceną niezwykle skromnie.

No a co z tym spotkaniem z resztą kolegium? Nie mogła tego uczynić białowłosa niewiasta, skoro Ignaz zabronił o tym ogłaszać. Dość klarowny powód. Nadal problematycznym pozostały… pobudki, którymi użytkowniczka magii się kierowała. Jak na kogoś żądnego prawdy oraz będąc pełną obaw w dobie potencjalnego kryzysu, córka Rathala stała… murem za panującymi regułami. Postawa jest chwalebną, lecz czym warta wobec nadciągającego… czegoś, co wywołuje u niej ogromny gniew? Musiało nie być bagatelne. Nie w obliczu wykształconej, potężnej podróżniczki. - Czy zdanie Ignaza jest ważniejsze od tego, co nadciąga? Inaczej… Czy jeżeli się mu przeciwstawisz, to jest szansa powstrzymania tego, co nadciąga? - Uniósł prawą brew do góry. - Skoro to sprawa najwyższej wagi to czemu… nie powiesz? Jakie konsekwencje na ciebie czekają? Kēli cię uśmierci oraz twoją rodzinę? Stracisz pracę na waszej uczelni? Co jest ważniejsze od stalowych zasad akademii? Twoja reakcja jasno mi mówi, iż to nie byle jakie wyniki rekonesansu tamtejszych terenów. Możliwie obranie własnej drogi pozwoli ci… uratować kogoś, na kim ci zależy? Albo, na czym ci zależy? Zastanów się nad tym. - Wstał z miejsca po zasypaniu ją osobistymi pytaniami. Chowając narzędzie do palenia wewnątrz odzieży, wziął do ręki opróżniony kubek, a w lewicy spoczął magiczny kij z wyprofilowaną głownią. - W wielu przypadkach przeczucia są dla nas jasnym sygnałem działania. O ile nie namawiam do porzucania rozsądku, to znalezienie balansu pomiędzy tym a emocjami jest ważne. - Przystawił kolejno kostur do jej czoła, a potem klatki piersiowej. Co to miało znaczyć? Kolejne kazanie jak mogła się domyślić. - Spróbuj pomyśleć nie tym, a tym. I ratuj Nowe Hollar, zanim… - I on nagle przerwał, jakby miał coś wyjaśnić niewskazanego dla byle wolnego słuchacza. Kadeem koniec końców zatrzymał się w porę, odsuwając z uciętym dialogiem w kierunku przejścia na główny hol. - Tymczasem ja udam się poświęcić głębokiej medytacji. Nie chcę powodować większego zamieszania w twym umyśle. - Ukłonił się lekko. - Bywaj zdrów, Tamno Il'Dorai. I oby do następnego spotkania. - Bez zbędnych dopowiedzeń, czarnoskóry mag właśnie szedł do wyjścia z jadalni, skracając ich koleżeński wypad. Wciąż miała jednak możliwość... usidlić sprawnego człowieka. W przeciwnym wypadku wróci do prywatnej pracowni.
Obrazek

Oddech Bogów

58
POST BARDA
Tamna napiła się kawy, rezygnując już chyba zupełnie z prób wciśnięcia w siebie czegoś do jedzenia. Gdy mężczyzna podsumował Vorona, kąciki jej ust na moment uniosły się w uśmiechu. Fakt, że ktoś inny widział też wady starszego elfa, musiał być dla niej satysfakcjonujący. Zastukała palcami w blat stołu.
- Nie nazwałabym tego ułomnością - zaprotestowała cicho, choć nie rozwijała tematu. Może nie miała nastroju na filozoficzne pogawędki, a może teraz zwyczajnie inne rzeczy zaprzątały jej głowę. Siedziała, ze swoim równie ciepłym, jak chłodnym spojrzeniem utkwionym w rozmówcy. Głównie to on mówił, ona słuchała, ale jego słowa nie były tak bezpośrednim wyjaśnieniem, jakiego oczekiwała.
- Droga ważniejsza od celu? Zwykle słyszę to od tych, którzy boją się po ten cel wyciągnąć dłoń - odchyliła się na krześle i skrzyżowała ręce na klatce piersiowej, podążając wzrokiem za chmurą dymu, wypuszczoną za okno przez Saliha. - A może to nie bogowie zsyłają ci wizje, hm? Może to zwykłe sny, które racjonalizujesz sobie potem w zbyt pokrętny sposób.
Jak widać, nie była fanką tego, czym zajmowali się wieszcze. Ciekawe, czy zdolności Marii Eleny też traktowałaby tak protekcjonalnie. Czubek jej buta pod stołem poruszał się rytmicznie w takt muzyki, którą słyszała tylko ona... albo robiła to po prostu z nerwów. Zasypana pytaniami chwilę później, znów spięła się, a jej dłonie mimowolnie zacisnęły się w pięści. Możliwe, że Qadir zadawał pytania, jakie ona zadawała także samej sobie. Ale wciąż zaufanie komuś obcemu, tylko dlatego, że przyszedł do niej z rana twierdząc, że mu się śniła i w związku z tym ich losy są związane, było ryzykownym posunięciem.
- Ja sama nie jestem w stanie niczego powstrzymać - prychnęła z irytacją. - Bez wsparcia Ignaza, bez wsparcia Akademii, mogę co najwyżej patrzeć. Byłam przekonana, że zrozumie powagę sytuacji. Że nie odeśle mnie tak po prostu, zabraniając...
Zacisnęła barwione czerwienią usta w wąską kreskę, a w miarę kolejnych słów Qadira elfka wydawała się coraz bardziej zirytowana. Odepchnęła kostur od siebie. Między nimi zadrżała tłumiona magia, ale cokolwiek zamierzała zrobić Tamna, powstrzymała się przed tym. Sama też podniosła się z krzesła, stając naprzeciw maga i zastępując mu drogę na korytarz. Kilka osób przerwało swoje rozmowy i skupiło się na nich, zainteresowane zamieszaniem.
- Co? Jakiej medytacji? Żartujesz sobie? - zaprotestowała. - To jest to twoje zaproszenie na kawę? Na śniadanie? Zamienienie ze mną trzech zdań, namieszanie mi w głowie i pójście w swoją stronę? Pieprzeni magowie, z wami zawsze jest tak samo - wyrzuciła ręce w powietrze. - Będziecie bawić się w mówienie zagadkami i wyrzucanie z siebie dawnych mądrości, zamiast porozmawiać z kimś prawdziwie. Czy ty zdajesz sobie sprawę z tego, jak to jest irytujące? I dziwią mi się, że większość czasu spędzam poza Akademią. Bogowie...
Sięgnęła do włosów, jakby chciała przeczesać je palcami, ale zatrzymała się w połowie ruchu i opuściła rękę, przypominając sobie, że są upięte i ma w nie wplecione łańcuszki. Zamiast tego zrobiła kilka kroków w tę i z powrotem po korytarzu, walcząc z własnymi myślami. Suknia plątała się wokół jej nóg miękko; tkanina, z której ją uszyto, musiała nie być najtańsza. Obserwując kobietę, Qadir niemal widział trybiki, poruszające się w jej głowie, rozpracowujące wszystkie za i przeciw sprzeciwienia się rektorowi. W końcu zatrzymała się i uniosła wzrok na swojego ciemnoskórego towarzysza. W jej oczach nie było już złości, ani frustracji. Tylko determinacja.
- Pójdziesz ze mną? - poprosiła. - Powiem tobie. Może ty będziesz miał jakieś rozwiązanie. Może... może Sulon... - pokręciła głowa i westchnęła ciężko. - Potem znajdę ojca. Tylko nie chcę o tym mówić tutaj. Jak ci tak spieszno do twojej pracowni, możemy iść tam. Albo do mnie.
Obrazek

Oddech Bogów

59
POST POSTACI
Qadir
Jak zwykle został obrzucony faktami, które zdaje się mało miały wspólnego z samą nauką, którą miał przekazać. Nawet jeżeli Tamna niosła w swych słowach obecny stan rzeczy niejednej społeczności śmiertelników, to wciąż opierało się to na przepychance niżeli przyjęciu sugestii jako indywidualnego rachunku sumienia. Co z tego, że istnieją oszuści lub mniej zmobilizowani do działania magowie? Młoda elfka niezwykle mocno wzbraniała się przed dopuszczeniem jakiejkolwiek myśli wykraczającej poza intelektualne doświadczenia. Nie chodziło już o fakt nieotrzymania wizji w snach czy też bezpośredniego kontaktu z bogami, a pewnego rodzaju… nietolerancję na tych specjalizujących się w kwestiach pozaziemskich. Może uważała wieszczy i wizjonerów za osoby wyzbyte talentu? A może także leżało to w sferze tracenia cennego czasu zamiast kontynuowania edukacji w kierunku czegoś przydatniejszego? - Tak się z tym jednak czuję. - Dorzucił momentalnie do odpowiedzi na temat “ułomności ludzi”, by zaraz po wydaniu opinii przez córkę Rathala odnośnie do małego cytatu przymknąć powtórnie powieki. I wygląda na to, że na tym ocena dziewczyny się nie skończyła. - Cel jest zawsze na wyciągnięcie ręki? Historia pokazuje zgoła co innego. Chyba brakuje nam w szerokim świecie odważnych istot, skoro to takie łatwe… - Wypuściwszy jeszcze w tamtym czasie buchy, podrapał się po brodzie. - Szukanie dziury w całym to… nasza praca, czyż nie? Tak samo jest ze snami. Uczę się je odczytywać. Niosą ze sobą wiele cennych informacji, szczególnie o nas samych. - Pokręcił głową na boki, rozciągając nieco kark. - W przeciwnym razie… po co tu jesteśmy? Moglibyśmy racjonalizować wszystko, co nas otacza. Jesteś pewna każdego elementu świata? - Kolejna kontra tym razem z zapytaniem wraz z wyjaśnieniem swojego stanowiska. Doskonały obraz uwag Vorona objawił się przed obliczeń Qadira. Stąd ta niechęć do młodej dziewczyny. Wszystko jasne. Niemniej czemu mieliby się nader kłócić, nie dochodząc do porozumienia? Na razie zapowiadało się, iż panna Il'Dorai miała powoli dosyć Saliha. Kolejny, nadęty czarodziej?

Świetnie pokazało to… narzekanie szpiczasto uchej. Tajemnicze prawienie kazań już się jej znudziło. Potrzebowała szczerej rozmowy, potrzebowała wymiany danych o ważkich wydarzeniach, potrzebowała… prawdy. Jak każde żywe stworzenie. Kadeem słuchał niewiasty. Bardzo uważnie, do tego mocniej niż przedtem. Tym razem wzrok czarnoskórego znawcy bóstw z Urk-hun nie tylko przenikał kobietę. Pochłaniał jej zmysły w swej toni… Czy to magia? Być może. Stało się tak, gdy powstał z ruchem własnego katalizatora na sylwetkę alabastrowej piękności. Energia zebrała się pomiędzy tą parą, na co Yasin odpowiedział… własną kumulacją mocy celem obrony. Nie wiadomo do końca czy planował utworzenie bariery, ponieważ napięcie po dialogu ustąpiło dość gwałtownie. Wiadomym jest sprawa zapalenia tęczówek “Pustynnego Smoka”. Na dosłowną chwilę rozbrzmiały niemalże bielą, zatracającą wszelkie kolory. O ile młódka zajrzałaby w otchłań spojrzenia mężczyzny, poczułaby swoiste… dotknięcie wewnątrz organizmu. Niczym dotyk... duszy? Nic się jednak nie stało.

Dopiero po żalach podróżniczki wróżbita zabrałby głos, gdy ona stanęła mu na drodze do wielkiej sali z przedsionkiem. - Nie jesteś w stanie niczego powstrzymać? Dlaczego zatem tu stoisz i tracisz na mnie czas? Gdzie twoje wyciągnięcie ręki do celu? Gdzie twój zapał? - Z anielskim wciąż spokojem dopowiadał, mącąc jej w makówce. Prosta psychologia, acz dająca dużo do myślenia. Zwłaszcza kiedy miała tak podniesione ciśnienie na dawne prawidła. - Przypomnę ci, że należysz do tej kasty. I nie obrałaś do tej pory drogi prawdziwej rozmowy. Zapytałem cię o Fenisteę. Nie otrzymałem odpowiedzi. Z tego też powodu sobie gdybaliśmy… nieprawdziwie. Prawie jak o pogodzie. Niczym konkretnym w kilku zdaniach. Jesteś też zdenerwowana. Mam cię dalej męczyć? - Zaśmiał się pod nosem odrobinę po cichszej wypowiedzi, nie zatrzymując prowokacji. Miał w tym jednak konkretny cel… Ten, którego niektórzy gadatliwi nie próbowali złapać zdaniem Tamny. Dodatkowo nie opierało się to na obrażaniu czarodziejki wbrew pozorom. W każdym razie miała prawo myśleć odmiennie. - Zrobiłaś scenę, wzywając Bogów na daremno i plując na pracowników Akademii. Jako tutejszy wizytator mogę ci zaproponować opuszczenie Nowego Hollar. Będziesz mogła zostawić te mury na zawsze, czując prawdziwą wolność w wyrażaniu swej opinii. Tylko zastanów się kilka razy, zanim następnym razem obrazisz naszych patronów. Oni tego nie lubią. - Przekręcił głowę na bok, zerkając na nią z profilu. Zaczęła się kręcić, lecz zębatki mózgu towarzyszki powoli się rozkręcały. Nieważne jak absurdalnie zabrzmiał nieznajomy w oczach badaczki, wzbudził w niej zwątpienie w zwykłe, śmiertelne zasady. Potrzebowała pomocy, a gość chciał takowej udzielić, w zgodzie z misją od Sulona jak to zaznaczył. Dortris ze swym zainteresowaniem miał zapewne najmniej do powiedzenia w motywacji czarnoksiężnika.

Tak czy inaczej, wieszcz kontynuował obserwację damy, stając już poza kuchnią. To milczenie mogłoby trwać wieczność, w oczekiwaniu na pozytywne rozpatrzenie argumentów. Stało się. Przełamała swą osłonę ego. Nadal bez większych emocji, Qadir zlustrował bacznie oblicze panienki. - Pójdę, to chciałem uczynić od początku. Dla ciebie. - Skinął twierdząco głową, uniósłszy prawą dłoń. - Musimy się jednakże podzielić. Ktoś może nas śledzić. Przejdziemy się do swych komnat w pojedynkę. Pojawię się w mgnieniu oka. Czekaj na mnie w swych progach. - I nagle podniósł ton głosu, bo wcześniej mówił skrzętnie tylko dla uszu słuchaczki. - Następnym razem za takie gadanie wylecisz z uczelni w podskokach! - Wiedziała już, iż to gra na pokaz, żeby nikt z zebranych nie odebrał tego jako jakieś konszachty w miejscu publicznym. Teatralnie pokierował się do pracowni, oddalając od sylwetki elfki. Gdy już znalazł się za drzwiami lokum, bez dłuższego namysłu skupił swe pokaźne zasoby energii. Znając położenie pokoju potomkini założycieli akademii, otworzył portal czystą mocą. Zdolność zwana teleportacją przeniesie go do lokacji błyskawicznie. Umysł koncentrował się na odkryciu dokładnych współrzędnych. Kilkanaście sekund… i powinien się znaleźć w progach atrakcyjnej przedstawicielki innej rasy. Nie musiał do tego otwierać drzwi, a pokonanie magicznej osłony też powinno być do wykonania. Teoretycznie… Najwyżej odkrywczyni zastanie go w przedpokoju lub koło swej sypialni. Takiego uczonego stojącego z powagą wymalowaną na twarzy, oczekującego zarazem przedstawienia zagadnienia do rozwiązania.
Obrazek

Oddech Bogów

60
POST BARDA
Komnaty Tamny okazały się nie być magicznie zabezpieczone przed teleportowaniem się do środka. Było to pewne niedopatrzenie, ale może nie spodziewała się, że ktoś pozwoliłby sobie na taką bezczelność, albo po prostu nie miała tam niczego nadzwyczaj cennego. Tak czy inaczej, Qadir dotarł tam jako pierwszy, materializując się tuż przy idealnie uporządkowanym biurku elfiej czarodziejki.
Na dworze znów zaczęło padać. Zapach deszczu wpadał przez uchylone drzwi balkonowe, wraz z kojącym dźwiękiem kropel, rozbijających się o kamienną posadzkę tarasu. Gdy pogoda była przyjemniejsza, przesiadywanie tam, na niewielkiej ławce ze zdobionymi podłokietnikami, musiało być miłym doświadczeniem. Teraz ławka była mokra, a nasilająca się ulewa zaczynała przesłaniać także widoczny przez okna ogród.
Salih miał trochę czasu, by się rozejrzeć, bo zanim elfka dotrze z powrotem do swoich kwater, minie jeszcze z pięć minut, zakładając, że ona zdolności teleportacji nie posiadła. Porządek w pomieszczeniu sprawiał, że większość rzeczy była pochowana i nic nadzwyczajnego nie rzucało się w oczy, ale Karlgardczyk mógł chociażby zapoznać się z tytułami ułożonych w równym stosiku ksiąg na brzegu biurka, albo przekartkować zapiski Tamny - choć to byłoby znacznie większym naruszeniem jej prywatności, niż wtargnięcie do jej pokoju za pomocą magii. Wśród książek rzuciły mu się w oczy znajome grzbiety, w tym jedna mówiąca o teorii wymiarów wszechświata, druga dotycząca demonologii, inna o historii Lea'Fenistei. Kolejne dwie były napisane w elfickim, więc choć może ich tłumaczenia były Qadirowi znane, tak oryginały wyglądały zbyt obco, by je rozpoznał. Wtedy też rzuciła mu się w oczy jedna rzecz, naruszająca idealny ład tego miejsca - przewieszony przez krzesło przy biurku, jasnoszary, podróżny płaszcz.
Zanim zdecydował, czy chce przeczytać zapiski Tamny, czy też nie, usłyszał odblokowujący się zamek drzwi. Elfka musiała się spieszyć, bo dotarła tu szybciej, niż się spodziewał. I gdy chwilę później stanęła w progu, zdążył dostrzec jej zaskoczone, utkwione w nim spojrzenie, bo kto zakładałby, że mówiąc "czekaj na mnie u siebie" będzie mówił tak dosłownie? Otworzyła usta, by coś powiedzieć, ale przeszkodził jej w tym męski głos, dobiegający z korytarza.
- Tamna? - elfka odwróciła się, przymykając lekko drzwi, wyraźnie chcąc ukryć towarzystwo Karlgardczyka przed tym, kto ją zagadnął. - Pójdziesz z nami.
- Co? Dlaczego? Dokąd?
- Pan Keli prosił.
- Przed chwilą u niego byłam!
- Wiem. I zabronił ci rozmawiać o tym, o czym przed chwilą nagadałaś człowiekowi.

Dłoń elfki zacisnęła się mocniej na klamce.
- Niczego mu nie powiedziałam. Niczego nie wie. Pestre jest empatą, niech sprawdzi, czy kłamię - w jej głosie odezwały się desperackie nuty. Na chwilę zapadła cisza, zanim drugi głos nie obwieścił:
- Mówi prawdę.
- Tak, ale zamierzałaś mu powiedzieć. Keli wysłał nas za tobą, więc nie udawaj niewinności. Widziałem was. Gdzie on jest?
- Azahl, daj spokój. Będziesz mnie ciągnął do rektora? Posłuszny mały piesek, liczący na to, że dostanie nagrodę za tańczenie tak, jak ci zagra, hm?
- Gdzie jest Salih?
- powtórzył mężczyzna nazwany Azahlem, zupełnie nieprzejęty prowokacjami.
- Nie wiem!
- Teraz kłamie
- mruknął Pestre.
- Och, pierdol się!
- Tamna. Pójdziesz z nami. Albo dobrowolnie, albo w łańcuchach. Wybór należy do ciebie.

Qadir nie musiał wyglądać na zewnątrz, by wiedzieć, o jakich łańcuchach mowa. Nie spodziewał się jednak, że będą nimi grozić tutejszym magom, na samej Akademii Sztuk Magicznych. Służyły one do pętania czarodziejów i całkowicie blokowały możliwość zaczerpnięcia vitea. Dłoń Tamny zacisnęła się na klamce jeszcze mocniej, aż zbielały jej kostki.
- Pójdę - powiedziała cicho. Salih słyszał w jej głosie tłumioną furię. - Nie chcę łańcuchów. Pójdę.
Obróciła się i zajrzała do środka, w stronę ludzkiego maga. Ich spojrzenia się spotkały.
- Przepraszam. Znajdź mojego ojca, proszę, on będzie wiedział co robić - w jego głowie rozbrzmiał głos elfki, choć ta nie poruszyła ustami. - Powiedz mu, że mnie zabrali. Że Keli chce mnie uciszyć. Powiedz mu, że znalazłam w Fenistei działającą bramę, portal. Że schwytaliśmy i przesłuchaliśmy dwóch mrocznych.
Odwróciła się i przestąpiła próg, zamykając za sobą drzwi.
- Powiedz mu, że zbliża się inwazja.
Zamek szczęknął, gdy elfka zablokowała za sobą drzwi do komnaty. Qadir został sam.
Obrazek

Wróć do „Akademia Sztuk Magicznych”