Oddech Bogów

91
POST POSTACI
Qadir
Nawet jeśli nasz bohater robił to celowo, to nie brzmiał nad wyraz emocjonalnie w tych suchych, raniących deklaracjach. Zdawało się, że Salih zwyczajnie oznajmiał smutną, lecz całkowitą prawdę o tym zajściu wraz ze swoim podejściem. Tamna to nie jego przyjaciółka czy nawet koleżanka. Są… praktycznie biznesowymi partnerami w tym całym przedsięwzięciu. Gdyby nie sygnał od Sulona, Qadir prawdopodobnie nigdy by nie ruszył za głosem serca w stronę Fenistei. Całe zamieszanie z martwymi strażnikami nie miałoby racji bytu. W pewnym sensie, a wręcz kompletnie realnym, wróżbita porzucił dotychczasowy rozsądek w politycznych rozrachunkach władz uczelni. Zrzucił maskę, ujawniając jednocześnie, czym tak naprawdę się kierował podczas swego żywota. Znał swoją rolę. Mógł jedynie pracować, a zarazem marzyć o dostąpieniu zaszczytu trwalszej komunikacji z wyższymi bytami. A być może… nawet zasiadania z nimi w zaświatach. Acz to poniekąd domysły pod kątem potencjalnego sukcesu zwykłego człowieka względem niewiadomej, jaką był panteon. Z tego też wynika, iż Kadeem nie nie lubił czy nie nienawidził panny Il’Dorai. Po prostu dla mężczyzny wprawdzie była… elementem układanki, a ten trzeba dopasować do planszy. Tym bardziej zabawnym pozostawał fakt frustracji elfki. Dziewczyna o dziwo dobrowolnie spędzała niekiedy czas przy… uczonych. Praca na rzecz szkoły? Och ironio. Nie zostawiła Nowego Hollar w spokoju. Tak też jej relacja z naukowcami kwitła. Tymi, którzy tak ją irytują. Każdy miał swoją rolę. Ona powinna swoją odnaleźć dawno temu i zaakceptować swoje błędy. Znajdowała się w objęciach “Pustynnego Smoka” ze względu na własne wybory. Powinna być zła na siebie. A może… na Stwórcę elfów?

Natomiast ich obecne położenie nie pozwalało zanadto na rozwinięcie tej ostrej wymiany zdań w coś bardziej sensownego niżeli własne opinie, gdyż aktualnie mijali bardzo zaczepnych studentów. Imion ich nie pamiętał, a zatem dopiero załapał jedno miano z ich drobnego przekomarzania się tej pary zakapturzonych młodzików. W tym momencie, po rzeczowym przedstawieniu swych działań, Yasin zamierzał ruszyć czym prędzej w formie uniknięcia jeszcze większego przemoczenia ciuchów razem z żeńskim magiem, jednakże… ci uporczywie się starali ich trzymać niczym wesz we włosach. Czarnoksiężnik przytulił sylwetkę dziewczyny do swojej mocniej niż poprzednio, prawie jakby witał się z kimś, kogo nie widział od lat oraz jest mu bliski. Cmoknął ustami aktorsko. - Co się dzieje w sprawie Keronu, to nie wiem. Będę musiał pogadać o tym z rektorem, jak wrócę. On wie, gdzie jestem. - Tak czarnoskóry nauczyciel podsumował argumenty młokosów. Ot odrobina pomijania faktów z nieprawdziwymi wyznania. No cóż…

- Nie nauczyliście się zasad oraz pokory, moi drodzy? Jak profesor coś do was mówi, to powinniście się go posłuchać. To nie tak, że każę wam robić pompki za jakieś przewinienia. - Rzadko to czynił, lecz teraz zmarszczył brwi, lustrując kątem oka ich oblicza. Nie był zły, a tylko… rozczarowany. Nie zwalniał tym samym w ustalonym marszu. - Wy przygotowujcie się na zajęcia. Możecie mi kupić jakiś dobry napar przy okazji składników. Zanieście go do astralnego gabinetu. Jest otwarty. - Mimowolnie spojrzał w górę. - Jak się źle czuje, to musi iść do domu, a nie z wami. Nie widzicie, że leje? Przeziębi się bardziej. Mam to pod kontrolą. Nie brakuje mi rąk... - Nie chciał ich kompletnie ignorować, bo mógłby sprowadzić więcej podejrzeń na ich zachowanie w ulewie. Liczyło się nadal zachowanie pozorów.
Obrazek

Oddech Bogów

92
POST BARDA
Upomniani studenci speszyli się nieco. Pewnie nie spodziewali się pouczenia w reakcji na wyrażoną chęć pomocy, ale skąd mieli wiedzieć, co działo się tak naprawdę? Ascal złapał towarzysza za rękaw i przytrzymał go w miejscu, rzucając cicho jakieś przeprosiny. Chwilę jeszcze wpatrywali się w prędko odchodzącą dwójkę, a potem do Qadira i Tamny dobiegł wybuch śmiechu. Nietrudno było się domyślić, że wyciągnęli sobie swoje własne wnioski na temat tego, dlaczego mag nie chciał towarzystwa młodzików i tak prędko mu było do znalezienia się z tajemniczą młodą studentką sam na sam. Takich plotek na jego temat jeszcze po uczelni nikt nie roznosił, ale kiedyś musiał być ten pierwszy raz.
Gdy znaleźli się wystarczająco daleko, weszli pomiędzy pierwsze budynki miasta i skręcili w jedną z uliczek, elfka odsunęła się od Qadira i wróciła do maszerowania obok niego samodzielnie. Nie musieli się już obejmować, gdy nie było ku temu takiej konieczności w celu zachowania ich przykrywki, a chwilowo kobieta nie miała chyba zbytniej ochoty na bliskość mężczyzny, zwłaszcza po tym, co powiedział. Owinęła się zdobionym płaszczem ciaśniej, zerkając przez ramię na górujące nad Nowym Hollar białe wieże Akademii Sztuk Magicznych. Udało im się uciec. Jakimś cudem opuścili teren uczelni, choć niemal zupełnie pozbawieni magii, zostawiając za sobą dwa trupy i całkiem spore zamieszanie.
Pierwsze budynki w większości stanowiły sklepy i usługi, z jakich korzystali pracownicy szkoły i jej studenci, choć teraz, w mocno sprzyjającej im w gruncie rzeczy ulewie, ruch był prawie całkowicie zerowy. Urocze miasto traciło w deszczu swój wyjątkowy koloryt, ale chyba był to najmniejszy problem, na jaki mogliby w tej chwili narzekać. Tamna milczała, przemykając między budynkami i chowając się pod zadaszeniami, gdy po drodze była taka możliwość; prowadziła ich zdecydowanie, w przeciwieństwie do Saliha doskonale wiedząc, dokąd idzie. Uparcie się jednak nie odzywała, albo racząc mężczyznę obrażonym milczeniem, albo przez kajdany i wychłodzenie organizmu czując się zbyt źle, by samej ponownie poruszyć temat, który przerwała im tamta dwójka.
- Jest wóz - odezwała się w pewnej chwili słabo, wskazując pojazd, stojący pod dużą wiatą. Zaprzężony do niego koń miał na głowie zawieszony obroczniak, z którego wyjadał swój popołudniowy posiłek. Ludzki, starszy mężczyzna siedział obok, na drewnianym pieńku, i sam też pałaszował coś, co na pierwszy rzut oka wydawało się horrendalnie grubą pajdą chleba. - Franko mieszka po drugiej stronie miasta. Tak będzie szybciej.
Jej głos był zachrypnięty i pozbawiony tej butności, do której Qadir zdążył się już przyzwyczaić.
- Porozmawiasz z nim? Powiedz, że zapłacimy na miejscu. Mam gryfy - podkreśliła. - Do stadniny. Musimy się dostać do stadniny Sehla. Tak będzie mu najłatwiej wytłumaczyć.
Obrazek

Oddech Bogów

93
POST POSTACI
Qadir
Cień podejrzeń miłosnych igraszek wykładowcy z uczennicą obeszły prawdopodobnie każdego z zebranych w tamtym momencie. Poniekąd uczony z Karlgardu mógł przypuścić, że dwójka młokosów takie wnioski z tego wyniesie. Było to podróżującym bardzo na rękę, gdyż w końcu otrzymali wyczekiwany spokój w dobie potrzebny nagłego ulotnienia się z miejsca zbrodni w uczelni. W istocie dotychczas “Pustynny Smok” siedział przeważnie zamknięty we własnych czterech kątach, niekiedy zaczepiany przez wcześniej wspomnianego Vorona. Poza zajęciami trudno było maga złapać na dłuższą pogawędkę, kiedy to czarnoskóry mężczyzna wiecznie pochłonięty był we własnych badaniach. Z tego powodu plotki pod jego adresem dość sprawnie go omijały… aż do dzisiaj.

Niemniej jednak ostatnie wydarzenia prawdopodobnie przyćmią i tak małe pogłoski względem domniemanych igraszek tej pary czarodziei. Salih zaczął budować reputację zbiega od kilku godzin, przez co zapewne inne rzeczy staną się nieodczuwalne. Nie, to nie brzmiało lepiej w żadnej formie. Po prostu możliwie już nigdy nie powróci do Nowego Hollar z czystą kartą. Wiedział jednak, co czyni, jak się wydawało. Zdaje się, nadmierna apanaże nie grały w życiu czarnoksiężnika tak wielkiej roli w obliczu boskich planów.

Wymykając się przed wścibskimi zakapturzonymi młodzieńcami, Kadeem odetchnął nieco z ulgą. Nie dawał po sobie znać nadmiernego rozluźnienia, lecz właśnie wtedy ciało naszego bohatera powoli upuszczało nadwyżkę nerwów. Nie byli w stu procentach pozbawieni zagrożenia, choć znajdowali się w korzystniejszym położeniu z szansą na wymknięcie się pod osłoną pogody. Znawca arkan sztuk magicznych nie mówił zbyt wiele w trakcie ich dalszej wędrówki o ile wcale. Parł do przodu niczym dobrze wyrobiony wóz. W zasadzie nie miał nic więcej do dodania. Był surowy, aczkolwiek szczery w poprzednich wyznaniach. Qadir nie opierał się zanadto na emocjach w przeciwieństwie do panny Il’Dorai. Może kobieta z czasem zrozumie, iż do dalszych większych sukcesów będzie potrzebować umiejętności zachowywania zimnej krwi. Aktualne sprawy wykraczały poza prywatne. W każdym razie na tę chwilę facet podążał w ciszy za dziewczyną ubraną w płaszcz wróżbity, pozwalając uprzednio wyrwać się przedstawicielce płci pięknej ze swych ramion. Naprawdę nie poruszał obecnie żadnego tematu.

W końcu zatrzymali się w pobliżu potencjalnego transportu po wyminięciu paru budynków z uliczkami, gdy skończyli niedaleko zadaszenia. Wyczerpana elfka była w istocie wyczerpaną, a to wysłannika Zakkuma dojrzał bez problemu. Obrócił buzię w stronę szpiczasto uchej pierwszy raz od spotkania studentów z wyraźnym skupieniem. - W porządku... - Wyciągnął w jej stronę otwartą dłoń. - Wolę do tego Pana podejść już z potencjalną zapłatą. - Zaznaczył, odbierając gryfy w formie mieszka lub garści monet. Zlustrował następnie wierzchowca razem z jego właścicielem, aby podejść miarowo bez prób usilnej uprzejmości. Deszcz nie sprzyjał kurtuazji, jak nie nosiło się parasolki albo chociaż kaptura. - Dzień dobry. Przepraszam za przerwanie posiłku, lecz… wraz z koleżanką pilnie potrzebujemy transportu do stadniny Sehla. Zapłaciłbym za to z góry. - Z uśmiechem wskazał na okutaną niebieskim, stylowym płaszczem drobną sylwetkę niewiasty. Odliczoną walutę miał dosłownie pod ręką w formie dowodu.
Ostatnio zmieniony 31 mar 2023, 12:07 przez Qadir, łącznie zmieniany 1 raz.
Obrazek

Oddech Bogów

94
POST BARDA
Tamna opuściła wzrok na wyciągniętą dłoń Qadira, a potem uniosła na niego tak, jakby wyrosła mu druga głowa. Milczała przez moment i niczego mu nie podawała, choć ewidentnie czekał na złoto. W końcu zamrugała i pokręciła głową z niedowierzaniem. Nie miała przy sobie niczego poza butami i przemoczoną sukienką, a jedynym, co nadawało się do zapłaty, była srebrna biżuteria, zdobiąca jej ręce i włosy. Bez słowa wyciągnęła spod płaszcza spięte kajdanami ręce, a konkretnie jedną, tę samą, na której Qadir sam kilka godzin wcześniej zapinał bransoletkę. Teraz mógł ją zdjąć, jeśli tak bardzo chciał zapłacić człowiekowi z góry. Na pewno była warta dużo, dużo więcej, niż jeden przejazd na drugą stronę miasta, ale Tamnie było już chyba wszystko jedno. Wyraźnie przestała już liczyć na jakąkolwiek empatię ze strony maga, godząc się chyba z myślą, że oddanie jej płaszcza miało na celu wyłącznie ukrycie jej przed wzrokiem postronnych i nie wynikało z żadnej troski.
Siedzący obok powozu mężczyzna uniósł na Qadira wzrok dopiero wtedy, gdy ten się odezwał. Kończąc przeżuwanie swojego posiłku, przesunął spojrzeniem po sylwetce maga, a potem jego ukrytej pod płaszczem towarzyszki. Elfka nie odzywała się, trzęsąc się sobie z zimna kilka kroków za Karlgardczykiem.
- Przerwę mam - odpowiedział człowiek niechętnie. - Koń odpoczywa, nie widać?
Tamna przysunęła się, stając przy Salihu.
- To naprawdę bardzo pilne - odezwała się. - Nie przerywalibyśmy waszego odpoczynku, gdyby to nie było konieczne. Proszę.
Człowiek cmoknął i podniósł się, drapiąc się po boku i przyglądając niepewnie kobiecie. Mało subtelnie zajrzał jej pod kaptur, a choć nie było spod niego widać spiczastych uszu, uroda Tamny była wystarczająco elfia, by nie uznać jej za człowieka.
- A ty co taka przemoczona, dziecino, co? Może chcecie wejść do środka, wyschnąć trochę, przeczekać deszcz? To i koń zje, i ja kromeczkę dokończę.
- Nie mamy czasu. Błagam. W stadninie i koniem się zaopiekują, i pana nakarmią.

Staruszek przyglądał im się jeszcze przez chwilę z powątpiewaniem, zanim westchnął i zabrał się za zdejmowanie obroczniaka z głowy konia. Ruchem głowy wskazał im wóz, który niestety nie był zadaszony - ot, dwie ławki naprzeciw siebie, po dwóch stronach pojazdu. Elfka wdrapała się na jedną z nich, starając się nie podzwaniać łańcuchem.
- Suchego płaszcza nie chcesz, dziecino? - spytał woźnica, zbyt powoli jak na ich gust wchodząc po dwóch schodkach na kozła.
- Nie trzeba - odparła Tamna, by po chwili dodać. - I tak nadal pada.
- Mhm. Z góry zapłacicie, mówiłeś, chłopcze? Trzydzieści gryfów będzie
- wycenił, nasadzając sobie kapelusz na głowę. - Bo pada. I zjeść żeście nam nie dali.
Obrazek

Oddech Bogów

95
POST POSTACI
Qadir
Zdaje się, mężczyzna na daną chwilę bardziej był skupiony na prędkim wydostaniu się z tej części miasta, niżeli podążenia całkowicie za planem Tamny. Czarodziej rozejrzał się dookoła, zanim wykonał gest dłonią w stronę kobiety ze słowami, na które ta istota nie dowierzała. Widocznie liczył na fakt, iż niewiasta jednak posiada jakieś drobne przy sobie. Niestety otrzymał tylko skrzywioną minę elfki wraz z ukazaniem zapięć na nadgarstkach. Mimowolnie Salih uniósł brwi do góry na ten gest, a potem je zmarszczył niemiłosiernie, jakby właśnie otrzymał przykrą obelgę pod swoim adresem. Czemu właśnie odpowiedział jej podobną ekspresją oblicza? Możliwie z powodu braku cierpliwości w tym momencie, a może… coś zupełnie innego.

Istniała szansa, że “Pustynny Smok” dalej prowadził swoją grę w ciuciubabkę z przedstawicielką płci pięknej w formie swoistej nauki pokory. Tak czy inaczej, panna Il’Dorai dzieliła się niezadowoleniem lepiej niż niejeden miłosierny samarytanin swą dobrocią. Taki typ? Jak widać. Qadir zignorował niemniej czynność młodo wyglądającej istoty o nieprzeciętnej urodzie, odchodząc kawałek dalej do sylwetki woźnicy przy posiłku. Bo wszak na empatię też trzeba było zasłużyć, droga damo. Tak jak przy szacunku. Koniec końców czarnoskóry mag nie zabrał obręczy. Westchnął jedynie przy zmianie pozycji.

Kiedy wreszcie odezwał się drugi facet, otrzymali faktycznie przeczącą odpowiedź. Kadeem na wstępie nic nie mówił, gdyż nagle obok niego pojawiła się kobieta w karlgardzkim płaszczu. Czyżby zaczęła błagać? Na to wygląda. Pozwolił jej kontynuować, jakoby obierając pozycję obserwatora na kilkanaście sekund. Nie było wszak sensu wtrącać się w każde zdanie pozostałych dyskutantów. Najgorszym pozostał fakt stania przy ulewie. Nie zapowiadało się na to, aby pogoda się poprawiła przez najbliższych kilka godzin. - Zgadzam się z koleżanką. Nie możemy czekać. Przed naszą dwójką jeszcze długa podróż, a musimy dotrzeć do tej stadniny jak najszybciej. Poza tym wciąż pada. Będziemy i tak przemoczeni. Dziękujemy jednak za ofertę. - Skinął głową w stronę właściciela konia. Aktualnie nawet nie chciał nad wyraz przedłużać tej rozmowy, toteż gdy już prowadzący powóz gość zaprezentował im ławki, to zbliżył się do sylwetki kierowcy. Zaczął kurczowo grzebać w kieszeniach. Wreszcie wyciągnął… pierścień. I nie, to nie coś ładnie zapakowanego w pudełku.

Jeszcze w schowku spodni zwinnie ściągnął jeden ze swoich złotych sygnetów z klejnotem. Na środku biżuterii znajdował się wypolerowany rubin. - Nie mam pieniędzy, lecz ta zapłata jest znacznie więcej warta niż trzydzieści gryfów. Może Pan dać żonie lub sprzedać na rynku. Takie cuda chodzą średnio po dziewięćset monet. Pochodzi z Urk-hun, a dokładniej Karlgardu. Jak Pan uważa? - Odrobina charyzmy nikomu nie zaszkodziła, toteż gromki głos czarnoksiężnika sugerował jasno, że chciał człowieka wynagrodzić ponadto. Następnie wsiadłby na ławeczkę, lustrując otoczenie ponownie z wyczekiwaniem na dalszą drogę. No cóż, jednak tamten mieszkaniec miasta mógł dalej negocjować lub… odmówić. Tyle jednak mieli. Przynajmniej nie ruszał ozdób elfki. Puścił natomiast skrycie oczko do towarzyszki.

Spoiler:
Spoiler:
Obrazek

Wróć do „Akademia Sztuk Magicznych”