Jaskółka

1
.
Obrazek
Każdy w mieście wie, że Akademia Sztuk Magicznych składa się z pięciu wydziałów, których nazwy nawiązują do dzielnic Starego Hollar. Każda z tych jednostek zajmuje swoje charakterystyczne miejsce na obszarze całej akademii. Poszczególne budynki wydziałów łączą się ze sobą to łącznikami na ziemi, to w obrębie kopulastych pomostów między wysokimi na kilkanaście kondygnacji wieżami. Sprawia to, że owy kompleks gmachów akademii, zlewa się w jeden ogromny zamek z białego drzewa.

Niezaprzeczalnie Jaskółka ulokowana jest najwyżej spośród wszystkich pozostałych wydziałów. Aczkolwiek intensywne prace budowlane nad piętrzącymi się wieżami Oddechu Bogów, w niedalekiej przyszłości mogą wyprzedzić konkurenta. Większość wieżyczek oraz segmentów Jaskółki wznosi się na Dolinie Wód czy Spalonym Parku. Wszystkie są ponad bądź na równi z koronami drzew, jakie otulają mury uczelni.

Znajdują się tu liczne salki z otwartymi lub w pół otwartymi dachami. Pokoiki przynależących do wydziału nauczycieli oraz nieliczne izby studenckie. Jaskółka może pochwalić się własną biblioteczką, gdzie zebrane są pisma i księgi o rozległej tematyce. Hoduje się tutaj również ptaki wybranych maści. Powiadają, że jest to spuścizna po poprzednim dziekanie wydziału, który lubował się w egzotycznych i nieprzeciętnych okazach. Poszczególne kondygnacje Jaskółki wolne są od statuetek czy bibelotów, z których słyną pozostałe wydziały. Tutaj postawiono na minimalizm, zaś najpotrzebniejsze artefakty składuje się w odpowiednio wyznaczonych ku temu miejscach.

***

Hunmar dowiedział się o przynależności do Jaskółki przeszło dwa tygodnie temu. Miał czas na zapoznanie się z księgozbiorem i dopięcie na ostatni guzik formalności, których elfi biurokraci skrupulatnie pilnowali. Przedstawiono mu historię wydziału, a także zagadnienia, jakie do tej pory poruszano w ramach zajęć. Uczelnia w Nowym Hollar to akademia inna niż wszystkie. Liberalne podejście oraz indywidualizm był sprzeczny z stabelaryzowananym programem nauczania, w przeciwieństwie do Uniwersytetu w Oros czy Szkółki z Saran Dun. To nauczyciel wybierał treści, którymi zapragnął dzielić się z uczniami. Ci pojawiali się pojedynczo, gdy dany pracownik uczelni zostawał ich opiekunem lub w mniejszych grupach 5-6 osobowych. Dziekan wydziału zdecydował, iż krasnolud odpowiedzialny będzie za szeroko pojętą Naukę o zdrowiu. Hunmar mógł dowolnie interpretować słowa przełożonego, kiedy usłyszał to określenie podczas ich pierwszego i dotąd ostatniego spotkania.

W ręce krasnoluda złożono srebrną broszkę z jasnoniebieskim, delikatnie zamglonym kryształem, który pochodził jeszcze ze Starego Hollar. Otrzymał także białą pelerynę z kapturem, specjalnie szytą na wymiar. Hunmar został pierwszym krasnoludem, który nauczał w Nowym Hollar. Był to duży krok w jego życiu, ale i symbol zmian w obrębie akademii. Uczelnia zmieniała się. Wprowadzano coraz więcej czystej nauki, która miała iść ramię w ramię z magią. Obok dwóch filarów: sztuki i magii, wyrastał kolejny. Dlatego mówiono o otwarciu szóstego wydziału, który łączyłby wszystkie te aspekty. Hollar wydawałoby wtedy najznamienitszych inżynierów, medyków tudzież badaczy.

***
Obrazek
Było przed południem, gdy zdenerwowany mędrzec przesiadywał przy biurku, wyczekując studentów, którzy lada chwila mieli zjawić się na pierwszych zajęciach krasnoluda. Nerwy łagodził widok za oknem, jakie pokrywało znaczną część ściany, gdzieniegdzie podzielone framugą z brązowego drewna. W głębi sali panowała pustka. Kilka pomniejszych ławek z dopasowanymi krzesełkami. Przy ścianach półki z książkami, wszystkie z błękitnym obiciem. Było tu dużo kwiatów, aż nadto. Ich długie pędy ciągnęły się ze szczytów biblioteczek aż do ziemi. W końcu coś zatrzeszczało. Drzwi do sali otworzył się, a w nich stanęło pięciu mężczyzn. Trzech w długich ciemnych włosach o spiczastych uszach i ostrych rysach twarzy - Wysokie Elfy. Jeden niższy przedstawiciel rasy - zapewne Leśny elf. Ciekawym dodatkiem okazał się ostatni z przybyłych - człowiek.

Re: Jaskółka

2
Na ręce Jego Magnificencji Ignaza Kēli, Rektora Akademii Sztuk Magicznych Nowego Hollar.

Szanowny rektorze,

Chciałbym jeszcze raz podziękować za zaufanie, którym mnie obdarzono i chciałem zapewnić, że dołożę wszelkich starań by studenci kończący naukę na moich zajęciach przynieśli chwałę zarówno Uniwersytetowi jak i Nowemu Hollar. Aby jednak udoskonalić i uatrakcyjnić zajęcia dla słuchaczy konieczne jest wprowadzenie zajęć praktycznych a te mogą odbywać się jedynie w salach odpowiednio do tego przystosowanych.

Tak więc zwracam się z prośbą o utworzenie prosektorium i przyuczelnianego lazaretu.

Prosektorium powinno znajdować się gdzieś na dolnych poziomach uniwersytetu, w sali w której panuje obniżona temperatura. Prosiłbym również o dostarczanie do niej raz w tygodniu martwego ciała żebraka, skazańca lub osoby która poświęci swą cielesną powłokę dla dobra nauki. Raz w tygodniu będę prowadził tam lekcje anatomii, patofizjologii i patomorfologii. Gotowym również przeprowadzić w takiej sali sekcję z ustaleniem dokładnej przyczyny zgonu gdyby pojawiła się taka konieczność. Sala winna być wyposażona w metalową trumnę do składowania ciała, metalowy stół oraz komplet narzędzi chirurgicznych - wykaz dołączę w apendyksie do listu. Chciałbym również zaznaczyć, że ciała będą po zajęciach zszywane, wywożone za miasto i chowane w oznaczonych mogiłach z zachowaniem wszelkich tradycji tak, aby zapobiegać plotką o niemoralnych praktykach magicznych - sam osobiście będę doglądał każdego pochówku.

Co do lazaretu to prosiłbym o Salę z kilkoma łóżkami zlokalizowaną poza murami uczelni, tak by każdy wymagający pomocy mógł odnaleźć do niego drogę. Scholarze będą tam się uczyć pomocy żyjącym pod moim okiem, dwa lub trzy razy w tygodniu. To czy mają brać od chorych wynagrodzenie czy nie, zostawiam w gestii uczelni - osobiście jestem zwolennikiem nieodpłatnej pomocy - najlepiej kształtuje charakter medyka.

Jako że zajęcia ze studentami rozpoczynam już w dniu dzisiejszym będę wdzięczny za potraktowanie sprawy jako pilnej.

Z wyrazami szacunku,

Hunmar Ciemnobrody, Kapłan Sulona, Mistrz Medycyny.
Krasnolud złożył zamaszysty podpis u dołu listu, odłożył pióro w zagłębienie biurka obok kałamarza i odchylił się na krześle. Z Ignazem spotkał się tylko raz, w dniu zaprzysiężenia i wręczenia klejnotu. Choć otaczała tego człowieka niepokojąca aura ciężko było potwierdzić jego związki z nekromancją i mroczną magią, o których plotki były przekazywane ściszonym głosem w karczmach Nowego Hollar. W każdym razie jego aparycja na to nie wskazywała. Plotki mówiły również o tym, że to co najgorsze rozgrywa się w podziemiach uniwersytetu. Być może to dlatego jego gabinet został ulokowany możliwie najwyżej jak się tylko dało - by utrzymać go z dala od mrocznych piwnic? Być może był to tylko przypadek lub ukłon w jego stronę, gdyż widok z okien bez wątpienia zapierał dech w piersiach. Przekona się o tym w momencie gdy jego prośba zostanie pozytywnie rozpatrzona i będzie mógł się swobodnie poruszać po dolnych poziomach.

Pozostawało jeszcze pytanie co zrobić z ewentualną udokumentowaną wiedzą na temat mrocznych praktyk uniwersytetu. Przekazać te informacje Mordredowi? Jeszcze kilka tygodni temu tak by zrobił, ale teraz? Hunmar miał wrażenie, że wojownika za bardzo ciągnie do Pani Morganister... Być może już jest pod jej wpływem? Jeśli tak to nie zrobi nic by przywrócić w mieście porządek. Jakie są inne możliwości? Zakon Sakira? Być może, chociaż inkwizytorzy na prawdę nie potrzebują przytłaczających dowodów by uznać kogoś za heretyka. Wystarczy plotka, nieprzychylne słowo by wzbudzić ich zainteresowanie a tych zarówno o uniwersytecie jak i o całym Nowym Hollar nie brakuje w całym Keronie. Jego świadectwo wielkiej różnicy nie zrobi... Może jedynie pomóc mu uratować skórę gdy Zakon zacznie robić czystki. Kto jeszcze został? Król Aidan? Być może jest zainteresowany secesyjnymi działaniami Callisto i będzie potrzebował jakiegoś człowieka w strukturach uniwersytetu?

Sprawa pozostawała otwarta. Wszystko czym na razie dysponował to plotki i pogłoski mogące nie mieć żadnego związku z rzeczywistością. Jeśli na coś natrafi to być może uda mu się nawiązać kontakt z kimś komu takie informacje się przydadzą. Wypady poza mury miasta będą dobrą na to sposobnością.

Krasnolud zsunął się z krzesła i upadł w ostatniej chwili podpierając się rekami tak by nie wyrżnąć twarzą w podłogę.

- Na krew i popioły! - Podnosił się powoli otrzepując z kurzu białą pelerynę. Dostał gabinet po wykładowcy należącym do rasy elfów stąd wszystkie meble były dostosowane do wysokiego wzrostu. Wysokie krzesła, wysokie biurka. wysokie półki. By móc wygodnie wchodzić i schodzić z krzesła musiał używać schodków o których często jeszcze zdarzało mu się zapomnieć. Nie było możliwości ściągnięcia z półki książki bez użycia specjalnej drabinki.

Drzwi odezwały się trzema delikatnymi stuknięciami. Uczniowie? Czy to już? -Wejść!

Nie usłyszał ani odgłosów otwieranych drzwi ani kroków, ale gdy podniósł głowę ujrzał twarze pięciu mężczyzn. Czwórka elfów i człowiek który ze względu na przynależność do ludzkiej rasy musiał się wyróżniać na tej uczelni podobnie zresztą jak krasnolud.

-Siadajcie. - Hunmar wskazał gestem ręki ustawione za w czasu krzesła. - Nazywam się Hunmar Ciemnobrony i będę waszym nauczycielem sztuk medycznych.- Krasnolud zrobił pauzę i przeszedł parę kroków przez pokój by spojrzeć na panoramę miasta po czym odwrócił się w stronę uczniów. -Znam specyfikę tej uczelni. Nie będziemy się do niej stosować. Jeśli chcecie szkolić się w ratowaniu zdrowia i życia, macie uczestniczyć we wszystkich zajęciach zarówno z zakresu teorii jak i praktyki. Wiem że jest to Akademia Sztuk Magicznych, ale zanim przejdziemy do magicznego uzdrawiania to w pierwszej kolejności będziecie uczyć się pomagać ludziom bez użycia mocy. Zaczniemy od nauki anatomii i fizjologii człowieka. Jeśli uznam że jesteście gotowi przejdziemy dalej do diagnostyki, ziołolecznictwa, opatrunków i wreszcie chirurgii. Magię zostawimy na koniec. Jeśli któremuś z was to nie odpowiada... trudno... drzwi są tam... Jakieś pytania?

-Dobrze wiec - Krasnolud ponownie przeszedł przez pokój wspiął się na krzesło i otworzył grube tomiszcze leżące na biurku na jednej z pierwszych stron. - Zaczniemy od układu kostnego... radzę notować - za tydzień egzamin. Zarówno ciało człowieka, elfa, i krasnoluda składa się z dwustu sześciu kości. Oczywiście są różnice w ich długościach i budowie wynikające z przynależności rasowej i cech osobniczych, o czym za chwilę, ale patrząc z dalszej perspektywy widać, że są to tak naprawdę takie same szkielety. Jest to wielki dowód na to, że wszyscy pochodzimy od jednego Stwórcy - Hyurina - Ojca Bogów... Kościec możemy podzielić na:
- Kości czaszki,
- Kości tułowia,
- Kości kończyny górnej,
- Kości kończyny dolnej.
Kości czaszki dzielimy na...


Krasnolud wymieniając poszczególne elementy układu kostnego wskazywał ich położenie na rysunkach w księdze.
"Tylko medyk może bezkarnie każdego zamordować" - Kaligula

Re: Jaskółka

3
Na wstępie przywitało ich nie lada oświadczenie, bowiem nowy przewodnik po ścieżkach szkoły życia zdawał się negować dotychczasowe metody nauczania. Akademia magii w Nowym Hollar od zawsze była szkołą liberalną, jak sama nazwa wskazuje - akademią. Wiele ewenementów w sposobach edukacji przewijało się przez te mury. Nic dziwnego zatem, że i tym razem nowy nabytek akademii miał swój przepis na wykształcenie zainteresowanych sztuką żywota. Jedynym odstępstwem mogło być - tego studenci byli pewni - pierwotne odejście od magii, na której w tej szkole, w tym całym mieście, bazuje wszystko. Magia otwiera i kończy każdy dzień nad Nowym Hollar.

Pozbierali się, dość oszołomieni, i natychmiast podjęli próbę przyjęcia wykładu nauczającego. Po kolei chłonęli treści zapisane w księdze. Szczypali się nawzajem i uderzali w rozmaite miejsca, wskazując struktury omawiane przez krasnoluda. Bo zaczęli od anatomii...

Anatomia, której nazwa pochodzi od staroelfickiego wyrazu anatemnein, należy do dyscyplin morfologicznych i jest nauką o budowie organizmu. Znaczenie anatomii trafnie określają słowa znamienitego medyka z lazaretu w Qerel, a mawiał on: "anatomię należy uważać za główną naukę w całej sztuce medycyny stanowiącą równocześnie zasadniczy do niej wstęp". Zadaniem anatomii jest jednakże nie tylko opisywanie narządów, naczyń czy mięśni, ale rozumienie czynności badanych struktur. Dlatego przedmiot ten winien być nauczany w każdym zakątku Keronu i poza nim. Ściśle powiązany z wiedzą alchemików oraz naukowców lubujących się w obserwacji i badaniu organizmów żywych.

W trakcie studiowania z Hunmarem Ciemnobrodym, studenci poznawali narządy tworzące układy. Rozpatrywali położenie i stosunki przestrzenne wybranych narządów czy układów w poszczególnych częściach ciała. Wykład mistrza ułatwił im syntezę wiadomości anatomicznych, wdrożył w myślenie anatomiczne, a więc ujmowanie ciała jako całości. Uwypuklił rzeczy ważne, ułatwiając porządkowanie nauczanego materiału.

Brakło ćwiczeń prosektoryjnych. Czyli sekcji anatomicznych, stanowiących trzon zajęć z anatomii. Dokładna obserwacja narządów podczas ćwiczeń jest wstępną szkołą w pracy poza murami uczelni. W czasie takich ćwiczeń studenci poznają bezpośrednio budowę ciała. Ćwiczenia polegają na systematycznym rozdzielaniu części ciała, wyodrębnianiu poszczególnych struktur organizmu, zaznajomieniu się z ich kształtem, budową i położeniem oraz zrozumieniem ich wzajemnej zależności. List, który Hunmar napisał do rektora Kēli'ego dopiero opuścił izbę. Wymagało to czasu, ażeby przygotować sale prosektoryjne. O ile takowe już nieoficjalnie nie funkcjonowały w salach pod całym kompleksem uczelni, wszakże nekromanci nie tylko uczyli animować zwłoki, lecz także wprowadzali zainteresowanych potępianymi zajęciami studentów w skomplikowany świat ciała ludzkiego. Tego jednak Hunmar nie wiedział. Niewiele wiedział. Wszystko to były domniemania i plotki, których w Nowym Hollar nie brakowało. Fortunnie trafili mu się sympatyczni, żywi i dość pojętni studenci. Chętni do dyskusji. Być może to był właściwy moment na zasięgnięcie języka. Sytuacja oczyma żyjących oraz studiujących tu młodzików mogła rzucić inne światło na sprawy Hollar oraz jego władz.

Re: Jaskółka

4
Zajęcia toczyły się trybem wyznaczonym przez krasnoluda a scholarzy, zdaje się, zaakceptowali ten stan rzeczy. Hunmar był pewien, że to "poświęcenie" z ich strony zwróci się w postaci obszernej wiedzy teoretycznej i praktycznej. Co do zajęć praktycznych - na razie nie było odpowiedzi ze strony władz uczelni. Prawdopodobnie trwało przygotowanie sal i sprzętów zatem trzeba było poczekać.

Po kościach i stawach, złamaniach i zwichnięciach przyszedł czas na mięśnie, ścięgna oraz urazy i patologie z nimi związane. Uczniowie pilnie chłonęli słowa krasnoluda to też posuwał się z materiałem dość szybko.

Na jednej z przerw poświęconych na posiłek krasnolud postanowił zagadnąć mężczyzn i dowiedzieć się o nich czegoś więcej. Przydałaby mu się zaufana osoba którą bez skrępowania mógłby zapytać o rzeczy które dzieją się na uniwersytecie.

-Zanim przejdziemy dalej z materiałem chciałbym się dowiedzieć o was czegoś więcej:
- Skąd pochodzicie?
- Co skłoniło was by podjąć naukę z zakresu medycyny właśnie?
- Czy uczęszczacie lub uczęszczaliście na inne zajęcia? Jakie?
- Jak podoba wam się ta uczelnia?
[/akapit]
"Tylko medyk może bezkarnie każdego zamordować" - Kaligula

Re: Jaskółka

5
Widok powracających do swoich ławek studentów, które wtenczas ustawione były oddzielnie przypominał dobitnie, że pomimo dowolności oraz przyjaznej atmosfery podczas zajęć, uczniowie jeszcze nie wkroczyli na ścieżkę przyjaźni.

Pośrodku stanowiącego centrum dookoła czterech pozostałych słuchaczy, zasiadał leśny elf. Był to najniższy z tu obecnych, nie wliczając w to krasnoluda, studentów. Oczy miał złociste, pochłaniające jasność wpadającą zza okna. Kręcone, dość krótkie jak na tutejsze standardy mody włosy koloru świeżej pomarańczy. Na twarzy nosił napaćkane jakoby pędzelkiem piegi. Szatę miał również jasną, bo żółtą, skromną - biorąc pod uwagę obecnych w klasie Wysokich Elfów. W końcu zdradził swe imię - Sylvan. Przybył do Nowego Hollar z Meriandos wraz z rodzicami, uciekając na czas z Fenistei. Udało im się czmychnąć bez szwanku, lecz tego samego nie mógł powiedzieć o pozostawionym na wschodzie majątku. Rodzicie chybko uszczuplili liczbę pozostałości pod postacią złota, biżuterii, tkanin czy magicznych bibelotów z lasu. Ludzie w okrutny sposób wykorzystywali dramatyczną sytuację uciekających Leśnych elfów. Niewyobrażalne ceny za pożywienie tudzież nocleg i tak były niczym w porównaniu z licznymi napaściami na bezbronne elfy. Dlatego, jak tylko dowiedzieli się o zapoczątkowanym jeszcze przez rektor Pogodę programie stypendiów, przybyli do Nowego Hollar. Sylvan widząc swoich pobratymców w trakcie tułaczki postanowił, że poświęci magiczny dar właśnie niesieniu pomocy chorym i bezbronnym.

Potem przedstawił się Dornan. Wysoki Elf o szarych oczach i pięknych długich włosach o odcieniu żywego płomienia. Nosił schludną marynarkę zapinaną na jeden złoty guzik. Pod nią jasna kremowa koszula z licznymi przypinkami. Marynarka ciągnęła się tak długo, że przykrywała niemalże całą długość spodni. Aksamitne tekstylia nie tylko biły blaskiem znamienitej pracy szwaczek, ale także spryskane były wonią świeżo ściętej trawy o poranku. Dornan Lusandorel pochodził natomiast ze szlachty. Długowieczny ród pamiętający jeszcze początki Nowego Hollar - posiadłość za miastem, przekazywana z całym dobytkiem z ojca na syna. Lusandorel'owie byli dość spokojną familią - tak wywnioskował krasnolud z opowiadań młodzieńca. Nigdy nie babrali się nadto polityką. Może dlatego, stojąc na uboczu, przeżyli w tym mieście aż tak długo.

Po nim powstał siedzący z tyłu elf w niebieskiej todze. Była cała niebieska, lekko tylko skrząca się od brylantów. Na dłoniach pierścienie miał swe ulubione, zgrane z kolorem oczu i stroju onyksy. Obecne w zatrzaskach na końcu starannie uplecionych warkoczyków, których posiadał najwięcej spośród zgromadzonych. Imię jego Elvalur. Kolejny przedstawiciel Hollarskiej szlachty. O wiele dumniejszy od poprzednika. Chwalebnie i z uśmiechem na ustach wypowiadał się o korzeniach to też ogromie dokonań swojej rodziny. Jak się okazało nad wyraz konserwatywnej. Byli bowiem przedstawicielami przestarzałego stereotypu Wysokich Elfów, który przez ostatnie dziesiątki lat rozmył się w erze ludzi. Wysokie Elfy utraciły kontrolę nad kontynentem. Przestały przodować w nauce, sztuce. Straciły wpływy na wielu płaszczyznach. Przestały być rasą panów, czego Elvalur nie pojmował bądź nie chciał pojąć. Widać było, że jego ustami przemawia ojciec. A ustami ojca zapewne mówił jego rodzic i tak od setek lat.

Przyszła kolej czarnowłosego. Najbliżej Hunmara siedział Wysoki elf. Przyjęta poza była jak zwykle królewska, choć ani jego fryzura, ani czarna szata dziś wyjątkowo nie imponowały przepychem, a w guzikach zapiętej pod samą szyję togi mieniły się nie czerwone rubiny, lecz skromne, acz gustowne granaty. Twarz miał spochmurniałą, pełną smutku. Oczy zaś niebieskie, pełne wigoru. Długie czarne włosy rozpływały się niczym węże po ramionach. Krasnolud nie dopatrzył się żadnego warkoczyka, żadnej ingerencji we włos, inaczej niż to było u poprzednich elfów. Palamir - bez zaskoczenia - należał do elfiej szlachty. Jego rodzice nie wzbogacili się zaś na interesach czy produkcji, ale na nauce. Ojciec pełnił posadę profesora za murami uczelni. Należał jednak do Niskich Tarasów - magów, jacy upodobali sobie żywioł ziemi. Do tego przynajmniej nawiązywała nazwa jednej z pięciu szkółek w obrębie akademii. Matka z kolei pracowała w lazarecie w mieście, gdzie po zdobyciu tytułu czarodziejki udała się niebawem. Nie był to zwykły lazaret. Matka Palamira przetransformowała miejsce dla ciężko chorych w klinikę dla zamożnych. Przyjmowano wyłącznie Wysokie Elfy o odpowiednim statusie. Leczono fanaberie bogaczy, zapominając o potrzebujących. Pewnego dnia, matka Palamira nabawiła się od pacjenta wysypki, która okazał się dla niej śmiertelna. Nie wytrzymując czarciego uczucia świądu, zatargnęła się na swoje życie.

Na samym końcu, chociaż nie zasiadł ostatni, powstał adept ludzkiej maści - Uldred. Budził podziw skromną, lecz dystyngowaną elegancją. Na niewielkim dekolcie szarozielonej szaty młodzieniec nosił na złotym łańcuszku i w złotej oprawie pojedynczy szmaragd kaboszon. Zadbane blond włosy, dodawały kompozycji smaczku iście czarodziejskiej ekstrawagancji. Przybył z Oros już kilka lat temu, lecz dopiero teraz dostał przepustkę za mury akademii, gdy zarządczyni miasta - Callisto Morganister - rozdysponowała środki pochodzące z majątku rodu Ao na kolejne stypendia dla magicznie uzdolnionych. Za ten czas parał się robótkami w miejskiej bibliotece, przepisując lewitującym piórem papirusy czy pomniejsze księgi. Wielu przybyłych z południa magów utrzymywało się samych w mieście. Byli magicznie obdarzeni. Swymi umiejętnościami potrafili świadczyć mnogie usługi bądź przysłużyć się na tyle miastu toteż mieszkańców, iż stawali się niezależni.

- Biorę regularnie udział w klubie pojedynków - podjął nad wyraz sucho Elvalur - niewielu z Jaskółki się tego podejmuje - dodał wysoko unosząc brodę.

- Tss - parsknął pod nosem czarnowłosy Palamir. - Bo Jaskółka stworzona jest do wyższych celów niż spieranie się w bójce. Nie to co jakiś Spalony Park - podsumował wydział nawiązujący swą formą i upodobaniami do żywiołu ognia.

Rozpoczęła się wymiana zdań. Tylko Elvalur z obecnych ćwiczył czary ofensywne podczas pojedynków, które wprowadzono dobrowolnie dla studentów w celu poszerzania ich umiejętności bojowych, a także - co władze uczelni przedstawiają jako priorytet - dla bezpieczeństwa samych studentów, ażeby potrafili się bronić. Do ćwiczeń nikogo nie zmuszano, kłóciłoby się to z ideą akademii. Ta uczelnia to wolność nad wolnościami. W zamian za rozwój zaklęć pozwalających obezwładnić przeciwnika, zadać mu cierpienie, ochronić się przed atakiem, zmienić środowisko dookoła w sprzyjającą burze żywiołów, studenci otrzymywali dodatkowe punkty. Premie i przywileje uczelniane.

- Magia jest groźna jak ogień. Kto o tym zapomina ten się sparzy - zacytował znanego elfiego erudytę Dornan. I to przerwało wymianę zdań pomiędzy Elvalurem i Palamirem.

- Ale - wtrącił się Uldred - Magia niebo ściągnie na dół, ziemię w powietrzu zawiesi, góry roztopi, duchy zmarłych wywoła, bogów zawlecze na ziemię, gwiazdy pogasi, a samą ciemność rozjaśni - cytował innego mędrca w opozycji do słów Dornana.

- Dlatego warto podchodzić do niej z rozwagą i pokorą - zwieńczył wypowiedzi leśny elf - Sylvan. - Istnieją różne rodzaje magii, a od nas zależy z którą z nich się zaprzyjaźnimy i, co ważniejsze, w jaki sposób wykorzystamy.

Na chwilę, dobrą chwilkę zapadła cisza, aby raptem Palamir wywlekł się jakby z mroku.

- Odważne słowa. Zwłaszcza w kontekście czarnej magii, z którą możemy obcować pod akademią.

- Przeszkadza Ci to? - spytał pełen wrogości Elvalur. - Jak powiedział Sylvan, od nas zależy w jaki sposób wiedzę wykorzystasz. Czarna magia, nekromancja. Jak zwał, tak zwał. Każdym rodzajem magii możesz osiągnąć swój cel. Każdym możesz czynić dobro i zło. To zależy tylko od ciebie. Ja chcę wiedzieć więcej, dlatego bywam i tam.

Palamir milczał, odwróciwszy od niego twarz naznaczoną namiastką dezorientacji.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Akademia Sztuk Magicznych”