Oddech Bogów

61
POST POSTACI
Qadir
Zrobił tak, jak postanowił. Krótkie pożegnanie pozwoliło im się oddalić w swe strony, a gdy tylko dotarli do własnych komnat, mogli rozpocząć… dalszą część spotkania. Tamna pierwotnie miała dotrzeć do siebie, oczekując na przybywającego przy użyciu zdolności teleportacyjnej Saliha. Mężczyzna okazał się nieco szybszy, zjawiając się we wnętrzu pomieszczenia czarodziejki już po upłynięciu zaledwie minuty, wliczając w to dotarcie do swej pracowni astralnej. Żadne bariery nie próbowały go zatrzymać. Wyśmienicie. Przeszedł do wstępnych oględzin lokum. Rozejrzenie się po przestrzeni, którą ledwo poznał swoim wzrokiem, należała do typowej kolei rzeczy. Qadir chciał dla osobistej informacji wiedzieć, gdzie znajdują się najcenniejsze przedmioty młodej elfki. Co odnalazł w gąszczu interesujących, wykwintnych ozdób z niezwykłym balkonem, będącym marzeniem starego Dortrisa? Księgi zapisane w języku szpiczasto uchych nie zawierały się w sferze dobrej lektury Kadeema, bo nie znał zbyt dobrze ich alfabetu, łącznie z brakiem wykształcenia lingwistycznego w tym kierunku. Niektóre przekłady znał za to na wyraz dobrze, toteż takie znalazły się w biblioteczce magini. Szczególnie jego uwagę przykuły te o wymiarach, co wiązało się jakby nie patrzeć z celem jego badań oraz dalszej edukacji. I trwał w tym rozglądaniu się po pokoju niewiasty, oczekując przybycia panny Il'Dorai. Płaszcz tkwił tam na krześle aż od jej powrotu z Fenistei. Gdzie się podziewała? No, ale zaraz usłyszał szmer za drzwiami. Była już blisko. Gość wyprostował się, przenosząc koniec końców ślepia na próg prowadzący do jednego z korytarzy piętra. Fakt faktem tylko obserwował, jak to miał Yasin w zwyczaju. Facet nie chciał wprawdzie niczego zabierać nowo poznanej towarzyszce.

Dźwięk ruchu zamka wybudził go z mimowolnego letargu, kiedy zaglądał na wejście do salonu użytkowniczki vitae, aczkolwiek… coś nie poszło tak, jak powinno. Wsłuchał się nieco bardziej z aktualnej pozycji na duże pomieszczenie za ścianą. Ktoś ją dopadł, akurat, gdy mieli się powtórnie zobaczyć… Zdrowy rozsądek pozwolił “Pustynnemu Smokowi”, chociaż uniknąć wykrycia. Tamna zarazem nie zdradziła czarnoskórego człowieka z Karlgardu. Uczony stał niczym słup, wyłapując każdą wypowiedź aresztujących dziewczynę magów. Zmrużył powieki. Miał prawo coś spróbować, chociaż… nie, nie miał prawa. Pozostały próby, lecz ich zebranie spaliłoby na panewce. Wtem dosłyszał w pewnym momencie dialog w umyśle. Tak, to bez wątpienia ona. Blada potomkini założycieli Nowego Hollar jasno dała znać w formie prośby do wizjonera. Ten, nie mając nabytej telepatii, odparł bardziej do siebie. - Oczywiście. - Jeżeli miała zdolność czytania w myślach, to taka odpowiedź zostałaby przez nią zarejestrowana. Mroczni? Na kontynencie? Ale jak? To mogło zmartwić niejednego naukowca, a zatem karlgardczyk mocno spoważniał. Z każdą sekundą zdawał się troszkę bardziej zmartwiony. Z powtórną złością, przedstawicielka elfickiej rasy musiała odejść z powrotem do Ignaza. Zniknęła z dwójką nieznajomych gdzieś za rogiem kondygnacji. Czarnoksiężnik pozostał z garścią danych samopas, a także dostając świeże wytyczne.

Jak więc Qadir odnajdzie ojca piękności? Znana figura szkoły kręciła się niekiedy po pokojach socjalnych, czy to na kawie lub z tytoniem w ręku. Niekiedy to w każdym razie duże słowo, ponieważ pojawiał się w tych miejscach o nieludzko dziwnych porach. Wróżbita miał za zadanie pokombinować, gdzie tego da się złapać jak najszybciej. W końcu również Saliha poszukiwali. Cmoknął ustami, mrużąc znowu tęczówki. Wybierze dostępną na parterze aulę, znając dokładne położenie sali wykładowej starszego członka rodu. Wykorzysta całkiem wyczerpującą teleportację po raz kolejny. Nie ma czasu do stracenia. Środowisko zamieniało się powoli w niebieski tunel z przesuwającymi się obrazami okolicy niczym ruch kliszy w aparacie fotograficznym. Czasoprzestrzeń nie stanowiła wyzwania dla utalentowanego wieszcza. Pstryk ii… iii…. miał się tam pojawić, w pełni skoncentrowany na podróży przez inne wymiary na zasadzie “skrótu”. Szukałby wtedy postaci dostojnego nauczyciela przy tablicy o urodzie podobnej do poprzedniej rozmówczyni. Kojarzył go z wyglądu, czyż nie? - Panie Rathal, przybyłem w ważnej sprawie. To niecodzienna kwestia dotycząca pana córki. Proszę o przerwanie zajęć i zabranie mnie do swych włości. Nalegam. - Wypalił dosadnym, surowym tonem w kierunku wykładowcy. Co ciekawe, o ile ważny profesor nie znajdował się sam, to żacy dojrzeli… ogromny portal, otwierający się na końcu klasy, z którego wyszła figura człowieka pochodzącego z “klejnotu pustyni”. Całości anomalii potężnego zaklęcia, dopowiadał silny podmuch wiatru, nadający przy okazji chłodną bryzę otoczeniu jak ten nad porywistym morzem. Wymuszony efekt?
Obrazek

Oddech Bogów

62
POST BARDA
Najcenniejszych rzeczy Tamna z całą pewnością nie trzymała na wierzchu. Jeśli miała gdzieś coś nadzwyczaj wartościowego, zapewne miała na to odpowiednie skrytki, prawdopodobnie nawet nieznajdujące się tu, w pracowni, tylko w sypialni. Do tej jednak Qadir nie zawędrował, wszystko pozostawało więc w sferze domysłów.
Będąc świadkiem nieprzyjemnej sceny, mógł tylko bezczynnie słuchać, by jego obecność w komnatach elfki pozostała niezauważona. A później, z rewelacją, jakiej bogowie nie zechcieli przekazać mu wcześniej - choć może robili to, tylko w zbyt zagmatwany sposób, by zrozumiał, co się zbliża? - musiał dostać się do Rathala Il'Dorai, licząc na to, że będzie on miał dla niego chwilę... i że mu uwierzy.
Kolejna teleportacja w tak krótkim czasie nie pozostała bez wpływu na samopoczucie maga. Otwierając połączenie pomiędzy pracownią Tamny, a salą wykładową jej ojca i przechodząc na drugą stronę, czuł nieprzyjemny ucisk na skronie. Magia była po to, by mu służyć, ale niestety doczesne ciało miało swoje ograniczenia, o których nie omieszkało mu teraz przypomnieć. Jeśli zamierzał w najbliższym czasie poruszać się wyłącznie w ten sposób po Akademii, w końcu dotrze do momentu, w którym będzie musiał zrezygnować z czarów, bo będzie zbyt osłabiony. Pytanie tylko, ile jeszcze skoków mógł wykonać, zanim ciało się podda.
Sala wykładowa Rathala znajdowała się w zupełnie innym skrzydle Oddechu Bogów, tam, gdzie odbywała się większość zajęć. Qadir wyszedł z portalu w samym środku półokrągłego pomieszczenia, naturalnie natychmiast ściągając na siebie uwagę wszystkich obecnych i mógł prawie przysiąc, że jednego ze studentów zwyczajnie obudził. Na suficie lśniła magiczna projekcja jakiejś konstelacji, ale nie zdążył jej rozpoznać, bo zgasła, gdy Rathal w zaskoczeniu zamilkł, rozproszony i cofnął się o dwa kroki od nieproszonego gościa. Elf nie wyglądał na dużo starszego od swojej córki, choć nikt się temu nie dziwił - długowieczność miała na to swój wpływ. Za to podobieństwa między ich dwójka rzucały się w oczy niemal natychmiast: białe włosy, lekko zadarty nos, ten sam kolor oczu i dumna postawa. Jedynie alabastrowy odcień skóry czarodziejka musiała odziedziczyć po matce.
- ...Tamna? - wydusił w końcu z siebie zaskoczony Rathal, ale po kilku uderzeniach serca potrząsnął głową i doszedł najwyraźniej do wniosku, że zasypywanie Saliha pytaniami w towarzystwie zebranych tu młodzików mijało się z celem. Obrócił się do nich i gestem wskazał im drzwi.
- Wygląda na to, że skończyliśmy na dziś. Dokończymy temat następnym razem.
Grupa zaczęła się zbierać - jedni szybciej, inni wolniej, z zaciekawieniem wpatrując się w Saliha i szeptem komentując między sobą możliwe powody jego nietypowego wtargnięcia do sali wykładowej.
- Przysięgam, to pierwszy raz, kiedy wydarzyło się tu coś interesującego - trochę zbyt głośno mruknął ten, który dopiero co się obudził.
- Słyszałem to, Rowan. Wyspałeś się, przynajmniej? Masz szczęście, że nie mam teraz na ciebie czasu - rzucił chłodno elfi uczony. - Szybciej. I zamknijcie drzwi za sobą.
Gdy kilka chwil później huknęło zamykane wejście do sali wykładowej, a oni zostali sami, ojciec Tamny odwrócił się do Qadira, rozkładając wyczekująco ręce.
- Słucham. O co chodzi? - zmierzył człowieka spojrzeniem niemal dokładnie tak samo, jak dziś rano zrobiła to elfka. - Sprawa musi być poważna, skoro uciekł się pan do podobnych sztuczek, żeby się tu dostać. Chyba, że to kolejny jej głupi żart. Jeśli tak, to naprawdę, nie mam na to nerwów. Słyszałem, że wczoraj wróciła. Pan Salim, tak? Jeśli dobrze kojarzę.
Obrazek

Oddech Bogów

63
POST POSTACI
Qadir
Przeniesienie własnych cząsteczek na drugi koniec wyższej szkoły magicznej zaczynało przysparzać więcej bólu oraz dyskomfortu. Qadir bardzo skrzętnie korzystał z tej umiejętności, ale w obliczu aresztu i zdaje się potężnego zagrożenia, musiał niestety to przecierpieć. W istocie nie miał czasu do stracenia. Liczyły się szybkie, zdecydowane akcje. Taką też podjął po tym, jak usłyszał błaganie zabieranej Tamny o kontakt z jej ojczulkiem. Kiedy Salih w końcu pozostał sam, otwierając przejście do nowej lokacji, … zaczynał również odczuwać ciężar wiedzy od elfki. Mroczni nie pojawiali się tam po prostu gdzieś w terenie, szczególnie jeżeli mowa jest o obumarłej od iluś wiosen Fenisei. Tak po prostu się nie działo. Jak to jest możliwe? I skąd nagle to przejście astralne się wytworzyło? Sprawa śmierdziała na kilometr niezwykle potężną magią. I to trzeba będzie zbadać, bez względu na decyzje Ignaza. Bo w końcu… Kadeem ma pracodawców, tam w zaświatach. Oni lepiej wiedzą od śmiertelników, co należy uczynić. W umyśle miał lekki mętlik, nasilający się migreną oraz przejściowym impulsem w okolicach skroni, kiedy przemierzał międzywymiarowy korytarz. - Jeszcze chwila… Dasz radę… Sulonie, pomóż mi uchronić twe dzieci przed śmiercią… Chyba że twa wola jest inna… Czy mnie słyszysz, Widzący? Mentorze?... - Obrazy, ludzie, głosy… Zbyt wiele informacji. Jednak udało się. Trafił tam, gdzie chciał. Zaskoczył niejednego z obecnych w auli studentów, razem z wykładowcą. Rozmowa z bóstwem nie należała do bezpośredniej ingerencji w materialny świat. To miało jeszcze nadejść z czasem. Na razie zwyczajnie… starał się wyciszyć w dialogu, podczas koncentracji w drodze do nowego pomieszczenia.

Rozejrzał się uważnie po sali, kiedy porywisty od dzikiego wiatru portal o niebieskiej barwie z błękitnymi akcentami, zaczął się powoli zamykać za sylwetką czarnoskórego maga w niebieskiej todze. Nie umknęła mu reakcja Rathala, podobnie jak wybudzenie się niektórych uczniów. Definitywnie można powiedzieć, iż “Pustynny Smok” zrobił niebagatelne wejście, niczym artysta na scenę przed liczną publicznością w formie fajerwerków. Wstępnie dodatkowo lustrował figurę szpiczasto uchego mężczyzny w pobliżu uruchomionej konstelacji na wnętrzu kopuły. - A więc to ty… To powinieneś być ty… drogi Rathalu… Nie znamy się, lecz… większość z nas zdaje sobie sprawę z tego, kim jesteś… - Brodaty wróżbita rzekł w myślach, mrużąc powieki. Szkoda, że Yasin nie zdołał zaobserwować tej projekcji. To prawdopodobnie wpadało w krąg zainteresowań człowieka. Po przedstawieniu własnego stanowiska w formie powodu przybycia, zamilknął, pozwalając starszemu Il'Dorai dokończyć ostatnie kwestie zajęć. Nie trwało to nazbyt długo. Wizjoner cierpliwie zaczekał na opuszczenie klasy przez adeptów akademii. Wyrażał spokój, aczkolwiek odrobiny pośpiechu nie potrafił ukryć. Prawa dłoń mocno zaciskała się na rączce kostura, ustawionego twardo podstawą na posadzce.

Kiedy już bez zbędnych komentarzy młodzi się ulotnili, czarnoksiężnik powrócił pełną powagą na oblicze znanego czarodzieja. Zbliżył się o dwa kroki bliżej tego indywiduum, racząc go kolejną porcją mowy gromkim, basowym głosem. - Nie znam się na praktycznych żartach, także możemy te kwestie zostawić za nami. - Srogo uniósł twarz, nie wyrażając ani krzty rozbawienia albo rozluźnienia. - Pańska córka wróciła wczoraj z Fenistei, jak zapewne Pan wie. Odkryła tam coś bardzo niepokojącego… - Zaczął krążyć w jedną oraz drugą stronę, tak jakby to on obrał teraz pozycję ujawniającego tajemnicę rzeczywistości nauczyciela. - Zdradziła mi, iż dwóch Mrocznych przekroczyło portal do naszego świata w tamtych okolicach, gdzie zostali przesłuchani… Zakładam niepokojący scenariusz, jeżeli to faktycznie ma miejsce… Wie Pan, co oznaczają Mroczni na powierzchni? Co tam może się ukrywać lub… jeszcze wyjść? Wątpię, aby Tamna zamierzała mi sprzedać tanią historyjkę gwoli ścisłości.. Jest zbyt dumna na to, a do tego przeprowadziła tam sporo badań… - Podrapał się po podbródku, znowu stając odwróconym do znamienitego uczonego. Przeszywał go wzrokiem. Dość… mocno. - Przekazała wieści tego poranka rektorowi, który… zabronił pańskiej córce mówić o tym komukolwiek na terenie Nowego Hollar. Ze względu na rozmowę ze mną z udzieleniem informacji, została zabrana z powrotem do gabinetu Pana Kēliego. Zostanie ukarana… A ja jestem poszukiwany, ponieważ nas śledzili… Chcą mnie uciszyć… - Uśmiechnął się delikatnie. - Mam do Pana ogromną prośbę. Proszę mi przekazać jak najwięcej informacji o tego typu anomalii. Będę zmuszony opuścić Akademię i udać się w tamto miejsce… Przeprowadzę własne badanie, a być może… być może… uda mi się zamknąć ten portal… Jeżeli bogowie będą mi przychylni… - Zaznaczył dobitnie, czując się zobowiązanym do niepoświęcania innych w tej kwestii. Dość interesujące stanowisko z jego strony. Acz nadal… miał protekcję boską? Oni zadecydują, jak się stanie? Te pytania są bez wątpienia najbliższe prawdy.
Obrazek

Oddech Bogów

64
POST BARDA
Choć elf nie był szczególnie rozbawiony w momencie, w którym Qadir pojawił się w jego sali wykładowej, słuchając słów gościa spoważniał jeszcze bardziej. Zbladł nieco, a jego skóra przybrała odcień bliższy temu, jaki miała skóra jego córki. Wyraźnie wstrząśnięty zrzuconymi na niego rewelacjami, zarówno tymi dotyczącymi przechodzących przez portal mrocznych, jak i samej Tamny, tkwił nieruchomo w miejscu, z pełnym emocji spojrzeniem utkwionym w Salihu.
Jak się później okazało, charakteru elfka nie odziedziczyła po ojcu. Rathal nie wybuchł wściekłością, skierowaną wobec Ignaza, nie zaklął szpetnie, nie rzucił się bezmyślnie do drzwi nieść własną wendettę nie wiadomo na kim. Uniósł tylko dłoń w geście, który sugerował, że potrzebuje chwili na zastanowienie się nad tym, co właśnie usłyszał i tylko jego zmarszczone brwi i zaciskające się nerwowo mięśnie żuchwy świadczyły o tym, że toczy jakąś wewnętrzną walkę.
- Panie Salim - odezwał się w końcu. - Nie widziałem się z Tamną od jej powrotu i niestety nie jestem na bieżąco z jej badaniami. Mieliśmy spotkać się dziś. Mogę panu powiedzieć to, co teoretycznie wiem na temat takiej anomalii, jaką jest demoniczna brama, ale w przeciwieństwie do mojej córki, najwyraźniej, nie miałem okazji zobaczenia takiej na żywo.
Wrócił do mównicy, przy której stał przedtem i zacisnął na niej dłonie.
- Podziwiam pańską determinację, panie Salim, ale jak pan to sobie wyobraża? Tamna szukała tej bramy od lat, na podstawie pogłosek i strzępków informacji, których się desperacko uczepiła i, jak widać, słusznie. Nikt nie sądził, że się jej to uda - w jego głosie nie było dumy, ale czy trudno było mu się dziwić? Był pełen obaw. - Zamknięcie portalu jest najmniejszym problemem. Fenistea to cały, wielki półwysep. Musiałby go pan najpierw znaleźć... chyba, że powiedziała panu dokładnie, gdzie on jest.
Nie zdążyła. Czarodziejka wyrzuciła z siebie tyle informacji, ile była w stanie, zanim została zabrana, ale lokalizacja bramy nie była jedną z nich. Rathal odepchnął się od mównicy i podszedł do Qadira.
- Nie podobają mi się decyzje Keliego, nie tylko dlatego, że dotyczą mojego dziecka. Pańska reakcja, panie Salim, jest pierwszą i najbardziej oczywistą, jaka powinna przyjść do głowy także rektorowi. Nie próby uciszenia Tamny i pana, nie próby zduszenia tematu w zarodku, tylko zaradzenie temu niebezpieczeństwu. Co sprawia, że zaczynam zastanawiać się, czy przypadkiem...
Nie dokończył, ale implikacje były jasne. Keli działał w swoim własnym interesie, który z jakiegoś powodu nie współgrał z rozsądkiem. Takie założenie wiązałoby się oskarżeniem, którego Il'Dorai nie chciał jeszcze wypowiadać na głos.
- Potrzebujemy jej - zadecydował. - Pan, panie Salim, potrzebuje Tamny, żeby wskazała panu przejście, które będzie pan mógł spróbować zamknąć, skoro twierdzi pan, że posiada taką umiejętność. Ja potrzebuję wiedzieć, że Keli nie uciszy mojej córki ostatecznie - jego głos zadrżał nieznacznie, nawet jeśli na twarzy nie było widać żadnych silniejszych emocji. Kolejne przeciwieństwo Tamny, po której wszystko było widać od razu. - Myślę, że wiem, dokąd mógł ją zabrać. Potrzebujemy też innych. Pozostałych z Akademii, którzy zajmują się tym tematem, którzy przez ostatnie lata współpracowali z moją córką, albo ze mną. Musimy zebrać grupę, która wyruszy do Fenistei, zanim będzie za późno; zanim Keli się zorientuje i nas zablokuje.
Elf odetchnął głęboko, z wyraźnym trudem zmuszając się do zachowania spokoju.
- Powinniśmy się podzielić. Mogę sporządzić dla pana listę osób, których trzeba poinformować o sytuacji, albo wyjaśnić, gdzie może pan szukać Tamny. Jeden z nas powinien zająć się jednym, drugi drugim.
Obrazek

Oddech Bogów

65
POST POSTACI
Qadir
Determinacja to idealne słowo do opisania postawy czarnoksiężnika, który obecnie wpatrywał się intensywnie w oblicze znanego elfiego czarodzieja. Karlgardczyk miał taką zdolność, nie mając tu na myśli nic nadludzkiego. Było to spojrzenie mentora, przesłuchującego inkwizytora lub… dobrego słuchacza, gotowego na zareagowanie w każdej chwili na sugestie dyskutujących. Kadeem przejawiał pasję w swych piwnych oczach jak mało kto. Był człowiekiem czynu, zwłaszcza kiedy bogowie prowadzili go przez życie. Teraz zdaje się, otrzymał znak, mówiący mu o potrzebnie wsparcia elfiej rasy w Nowym Hollar. Oczywiście Tamna, jak też inny naukowcy mogliby temu zaprzeczyć, nie znając faktycznych zdolności ani wierzeń czarnoskórego maga. Należał do grupy tych wykraczających poza logikę, choć można rzec, iż łączył obie te szkoły — naukę oraz religię. Wiele boskich świadectwo dało się dojrzeć w świecie. Tak czy inaczej, dał czas na przemyślenia Rathalowi, po czym dalej w milczeniu wysłuchał jego słów dotyczących bram. Cmoknął ciszej ustami, poprawiając zawinięty rękaw szaty. - Qadir Salih, aczkolwiek to na przyszłość. - Kulturalnie go poprawił, z pogodnym głosem o dziwo na tę pomyłkę. Widocznie nie przejmował się zanadto tym, jak był nazywany. - Wie Pan zatem tyle, co ja… Teoria bram jest mi znana, choć wysłucham dodatkowych szczegółów. Być może nasze prace niegdyś się nałożyły. - Podsunął się bliżej mównicy, dając im nieco więcej prywatności na dalszą rozmowę. Przy tym nie będą musieli zanadto podnosić tonu własnego dialogu. Przecież tamci nadal go szukali, a zatem po co dawać poszlaki nieprzyjaciołom?

Uśmiechnął się delikatnie na kolejną wypowiedź wykładowcy. Jakby… przewidywał taki obrót sprawy, dalej móc względem tego odpowiednio zareagować. Cofnął się o dwa kroki, stając na chwilę do niego plecami. Spojrzał na wystrój pomieszczenia. Szukał punktu zaczepienia jak obrazy, ikony, symbole albo w ostateczności okno na zewnątrz akademii. - Wiem, iż ona nie kłamie. Znalazła coś. Pewne rzeczy da się wyczuć, przy czym Tamna jest zdecydowaną, prawdomówną istotą. Po prostu… to wiem. Nie wiem niestety, gdzie jest to przejście. - Znowu miał ten wydźwięk tajemniczości, lecz pierwszy raz przed obliczem ojca podróżniczki. - Nie sugeruję uczynienia wszystkiego samemu. Mam świadomość… Nie… Mam obowiązek tam wyruszyć. Bez względu na to, czy uda nam się zebrać ludzi, czy nie. Lepiej z innymi, choć czas odkryje przed nami nowe rozdanie kart. Tyle mogę Panu w tej chwili powiedzieć. - Coś wisiało w powietrzu ze strony Yasina, mającego na oku Pana Il’Dorai. Nabrał powietrza w płuca widocznie, stukając przy ruchu kosturem jak poprzednio. Pokierował się do tablicy. Wziął kredę do ręki, zaczynając rysować… portal ze znakiem zapytania. - Zależy, kto ten portal otworzył. Możliwa istota ze świata Mrocznych chowa więcej siły, niż jesteśmy sobie w stanie to wyobrazić. Tak naprawdę trwałość astralnej bramy będzie do ustalenia na miejscu. Chyba że odzyskamy Pana córkę, to zdołam się lepiej przygotować do tego działania. - Podrapał się po brodzie. Oczy jego zapłonęły na niebiesko, a on ponownie rozejrzał się dookoła. Czar? Nie do końca. Skoncentrował się, szukając pokładów magii w otoczeniu. Wolał zmysłami sprawdzić, czy… ktoś się zbliża. Niezwykłe przeczucie mogło zadziałać. Niemniej jednak nie było tak skuteczne, jak dedykowane zaklęcie.

Kolejne wykrzywienie warg zagościło na jego ustach. - Tak jest… - Przytaknął na potrzebę odnalezienie białowłosej kobiety. - Udam się za nią, by mogła mi towarzyszyć w wyprawie do lasów Fenistei. Może nienawidzi już tamtego miejsca. Jednak Pan słusznie zauważył… Ma kluczowe dane do odnalezienia źródła przybywającego zła. Proszę więc roznieść informację pozostałym członkom Nowego Hollar. Nie znam ich zbyt wielu, toteż Pan ma znacznie większy autorytet ode mnie… W tym znajomości… - Położył mu dłoń na ramieniu, przekazując podobne ciepło jak w przypadku rozmowy z potomkinią rodu założycieli szkoły. - Pomożemy jej razem… Ignaz może ma wiele mocy, lecz nie większą niż… moi ojcowie oraz matki. Do tego nie ma bezpośredniej władzy nad gościem z Karlgardu… Gdyby spróbował uczynić mi krzywdę… Czeka na niego nowy, zacny przeciwnik. Będzie wtedy martwił się nie tylko jednostkami Keronu w tej napiętej sytuacji politycznej... - Odszedł, zbliżając się do wyjścia. Bardziej w formie zaczekania na resztę wiedzy, aby po chwili móc ruszać dalej. Nie mógł też tutaj biesiadować zbyt długo. Istota czynu, czyż nie? Miał już plan na najbliższe dni. Byleby dotrzeć do tej młódki. Robi to nie dla nich… Całość jest dla “ich” ziemi.
Obrazek

Oddech Bogów

66
POST BARDA
Rathal wymamrotał jakieś przeprosiny i powtórzył nazwisko Qadira w poprawionej formie, podczas gdy Karlgardczyk rozglądał się po sali wykładowej. Poza strzelistymi oknami nie było w niej nic, co przyciągałoby spojrzenie - może po to, by nie rozpraszać studentów, a może po prostu elf preferował minimalizm, tak jak jego córka. Na mównicy nie było ksiąg, map na ścianach, niczego. Prawdopodobnie Il'Dorai miał swoje biuro, tutaj jedynie prowadząc zajęcia.
Choć starał się zachować spokój, nie najlepiej udawało mu się ukrywać zdenerwowanie. Przeciągnął dłonią po twarzy, gdy drugi mag się odwrócił do tablicy, ale niewystarczająco szybko, by pozostało to niezauważone. Lewa ręka zaciśnięta była na mównicy tak silnie, że drżała. A może to zaciśnięcie właśnie powstrzymywało drżenie? Musiał martwić się o córkę, albo przejmować wizją inwazji, jaką roztoczył przed nim Qadir. Najprawdopodobniej prawdą było jedno i drugie.
Salih nie wyczuł innej magii, niż ta drzemiąca w Rathalu. Nikt się jeszcze do nich nie zbliżał, choć imponujące wejście przez portal z pewnością było czymś, o czym studenci będą rozmawiać na korytarzu i co wcześniej czy później zostanie zasłyszane przez osoby odpowiadające bezpośrednio przed Ignazem. Mieli niewiele czasu, zanim wieści rozniosą się po Akademii i obaj zostaną schwytani, a cały plan spali na panewce.
W końcu Il'Dorai stanął u boku Qadira i suchą szmatką starł z tablicy jego rysunek. Spojrzał na niego z góry i skinął głową.
- Jeśli się uda, jeśli zbiorę grupę, która zgodzi się wyruszyć do Fenistei, spotkamy się dziś o trzeciej popołudniu w domu Franko Shehla - zadecydował cicho. - Tamna będzie wiedziała, gdzie to jest. A jeśli nie uda się... jeśli nie uda się jej wydostać, więc cię nie poprowadzi, to znajdź siódmy od tawerny dom, w trzecim rzędzie zabudowy przy trakcie prowadzącym na wschód. Ma charakterystyczne, niebieskie drzwi. Wiem, że tam mieszka człowiek, z którym moja córka współpracowała ostatnio. On zapewni nam konie, powóz, prowiant, wszystko, czego będziemy potrzebować. Od niego wyruszymy do Fenistei.
Odłożył ścierkę.
- Gdybym ja się nie pojawił przez godzinę... ani ja, ani nikt z przysłanych przeze mnie magów... ruszajcie sami.
W przeciwieństwie do młodej elfki, Rathal nie wyglądał ani na zainteresowanego ciepłem przesłanym przez dotyk Saliha, ani na wdzięcznego za wsparcie. Odsunął się o krok, niechętny wobec fizycznego kontaktu. Niczego jednak nie skomentował.
- Keli nie będzie trzymał Tamny w swoich kwaterach. Zamknie ją gdzieś, żeby nauczyć ją pokory i pozwolić jej przemyśleć swoje zachowanie. Tamna będzie się wściekać i miotać, więc każe założyć jej łańcuchy. Nie pierwszy raz zresztą - dodał gorzko. Czy zły był na rektora, czy na córkę, za bycie tak narwaną? Nie wiadomo. - Ale nie wrzuci jej do celi, bo nie zaryzykuje gniewu rodu... jeszcze nie. Pewnie więc Tamna jest w którejś z komnat gościnnych w prawym skrzydle, na piątym piętrze, tak jak kiedyś. Zamknięta i strzeżona przez popleczników Ignaza, dopóki nie zmądrzeje.
Po chwili namysłu zrobił krok z powrotem w stronę Saliha, stając bliżej niego, a jego spojrzenie nabrało determinacji.
- Proszę cię tylko, żebyś nie pozwolił jej na niesienie jej własnej wendetty, bo mogą... ponieść ją emocje. Niech ta dziewczyna jeden raz w swoim życiu nie zrobi niczego głupiego, bo teraz nie tylko ona będzie tego żałować - poprosił i cofnął się. - Niech ci bogowie sprzyjają.
Skinął głową, pozwalając magowi odejść, jeśli nie miał do niego więcej żadnych pytań. Zbliżała się dziesiąta; Salih miał pięć godzin, by znaleźć elfkę i dotrzeć z nią do wskazanego przez jej ojca domu.
Obrazek

Oddech Bogów

67
POST POSTACI
Qadir
Czarnoksiężnik cały czas dostrzegał zakłopotanie starszego elfa, który w dużej mierze, musiał błyskawicznie przeprocesować informacje udzielone przez Kadeema. Nie było powodu, by się nazbyt dziwić, skoro chodziło przede wszystkim o przyszłość tamtej krainy, jego córki lub dodatkowo… świata. Czarnoskóry mag nadal nie wiedział do końca, z czym mają do czynienia, aczkolwiek obawy Rathala z pewnością wyostrzyły zmysły drugiego czarodzieja. Sprawa Mrocznych to nie przelewki, a czemu Tamna miałaby sobie robić głupie żarty po powrocie do akademii? Mało prawdopodobne. Tak jak Salih zaznaczył — po prostu czuł, że kobieta mówiła prawdę. Czy to leżało wyłącznie w sferze przypuszczeń, nie zostało wyjaśnionie. Niemniej jednak najważniejszą częścią całego ich przedsięwzięcia pozostało podzielenie się wzajemnie informacjami. W tym momencie więcej wiedzy wypływało naturalnie ze strony Pana Il’Dorai, bo o to chodziło. Yasinowi pozostało stanie w pełnej koncentracji celem zapamiętania każdego detalu. Nie przerywał mu, dopók ten nie skończył swej wypowiedzi. Co z tego wyjdzie? Czas pokaże. Utalentowany magicznie mężczyzna z pustyni na pewno nie zamierzał przerwać w przedbiegach. Z jakiegoś niewyjaśnionego powodu… miał wrażenie, iż jest pchany w kierunku Fenistei. Czyżby nadal odnosiło się to do “misji” wyznaczonej przez bogów? Któż to wie? Nieznane wszak były wyroki boskie. - Franko Shehla… - Kolejne imię do zanotowania w głowie, gdyż nie nosił przy sobie przyrządów pisarskich. Pytanie pozostało jeszcze czy ktoś ich podsłuchiwał, możliwie jeden z uczniów? Oby nie. Na razie moce karlgardczyka nic nie wyczuły i oby tak pozostało. - Trzymam zatem kciuki. Potrzeba nam dobrych istot, którym nie jest obojętny los kontynentu, a może więcej… Sporo nadziei pokładam w tobie, Panie Rathal. - Niestety to nie pocieszenie, a nałożenie dodatkowego ciężaru na wykładowcę. Czegoż jednak miał oczekiwać przedstawiciel elfickiej rasy? Oboje mieli wiele na głowie.

Dotyk Qadira nie miał na celu przekonanie drugiego faceta do swych racji. To zwyczajnie czynność mająca za zadanie nadać komfort drugiemu rozmówcy. Czy naukowiec miał prawo odrzucić ten gest? Jak najbardziej. Po odsunięciu się elfa, “Pustynny Smok” nie wykonywał więcej ruchów w kierunku członka akademii. Jedynie powtórnie się uśmiechnął tajemniczo, zerkając odruchowo na wyczyszczoną przy pomocy szmatki tablicę. - Tak się stanie. - Przytaknął w międzyczasie na polecenie nieczekania na wypadek spóźnienia szpiczastouchego. Następnie odniósł się dość twardo na temat potomkini założycieli Nowego Hollar. - Jeżeli obecnie korzysta ze swojego temperamentu, to nie będę w stanie jej uratować na czas. Definitywnie nie sam… Przyda nam się przewodnik. Ktoś, kto może… powstrzymać Ignaza wraz z jego świtą. Tylko on jeden nas uratuje. Módlmy się, aby nas wysłuchał… - Dość jasno zasugerował, co zamierza uczynić. Skinął głową na prośbę, odsuwając się dalej do wyjścia z auli. Odwrócił się przy okazji, kiedy to mag wręcz przystanął tuż za jego plecami. Co zamierzał uczynić? Powstrzymać narwaną elfkę? Brzmiało jak kolejna wytyczna, bardziej nie do wykonania niż zamykanie przejścia do wymiaru mroku. W każdym razie… - I tobie również, Szanowny Il’Dorai. Tamna nie zaburzy naszych działań… Co do zachowania pańskiej córki to będziemy nad tym powoli pracować. Nie stanie się to na pewno z dnia na dzień. - I otworzył portal,... rzekomo ostatni tego dnia. Musiał dostać się bez interwencji tych popleczników rektora do własnych komnat. Założył, iż tamci już odwiedzili pracownie Saliha. Ból głowy? Będzie musiał go przetrwać, rozmasowując skronie. Znowu przemierzał w wytworzonym przy pomocy wiatru przejście astralne do znanej sobie lokacji. Otoczenie zaczęło rozmazywać się dookoła niego jak przedtem, tworząc w sali wykładowej niebieski blask. - Spokojnie, Kadeem… Spokojnie. Jeszcze chwila... - Przymknął powieki, oczekując… zjawienia się pośród własnych czterech ścian po paru minutach, patrząc na odległość. Potem zasłonił okna tak, że nastały egipskie ciemności. Zamierzał ułożyć znaleziony list z rysunkiem lasu na środku dywanu pomiędzy stołem, a łóżkiem oraz innymi półkami. Usiadłby wtedy po turecku, ciężko oddychając naprzeciwko niewielkiego “ołtarza”… - Oczyść swój umysł… Skup się na bramie… - I w jednej chwili zaczął coś po cichu recytować, mniej więcej tym samym tonem jak przy dyskusji z respektowanym nauczycielem szkoły.
Sulonie.... Potrzebuję cię....

Nie jestem częścią twej rodziny, przynajmniej nie bezpośrednio.... Jednak ty jesteś prawdopodobnie jedynym, mającym moc, aby mnie wesprzeć w tej wyprawie. Ona ma prawo być decydującą dla śmiertelników....

Potrzebuję twojej pomocy w przeciwstawieniu się oprawcom... Tym, którzy zamierzają zaburzyć porządek świata...

Och, Widzący... Ty wyprowadzasz marynarzy ze sztormów.... Tak też udziel mi pomocy w powstrzymaniu Ignaza, jego ludzi i tych, którzy otworzyli przejście do świata Mrocznych....

Los twoich dzieci, jak też mój oraz innych istot spoczywa w twoich rękach... Chciałbym wiedzieć, jak mogę uratować twą córkę, Tamnę Il'Dorai... Jak mogę zabrać ją do Fenistei... Z całym szacunkiem dla twojego majestatu.... Ja, prosty człowiek, będący również twoim wysłannikiem... Potrzebuję cię...

Daj mi siły....


Wyobraził sobie w tym czasie, jak przemierza niebiański las w poszukiwaniu Stwórcy długowiecznych w formie medytacji. Rozglądał się, otwierając… się na wpływ bóstwa w materialnej rzeczywistości. Czekał, czekał… Jak ktoś wtargnie w tym czasie do pokoju, to go nie powstrzyma… Był całkowicie… oddany Sulonowi. Boska eksklamacja nie należała do częstych rytuałów gromkiego czarodzieja. Niosła ze sobą wiele niebezpieczeństw. Co, jeżeli nie miał innego wyjścia? Co, jeśli nie zdoła przekraść się do pilnowanego lokum? Nie bał się gniewu wrogów, tylko tego boskiego. Tak czy inaczej… zwrócił się do jednego z największych mentorów. Wiedział o swej ułomności. Nie pokona te potężne jednostki samodzielnie. Potrzebował... wsparcia.
Obrazek

Oddech Bogów

68
POST BARDA
W komnacie Qadira panowała cisza i taki porządek, jaki tam zostawił. Nikt nie włamał się w międzyczasie do jego kwater, nikt nie próbował dobijać się do nich w tym momencie. Być może szukano go tu wcześniej, ale nie znaleziono, więc rozglądali się za nim po pozostałej części Oddechu Bogów, po miejscach, w których przebywał zazwyczaj. Nic więc nie przeszkadzało mu w przygotowaniu się do rytuału, jaki postanowił przeprowadzić przed podjęciem jakichkolwiek działań.
Dobrą chwilę zajęło mu wypchnięcie z myśli rozmowy z Rathalem i potencjalnych konsekwencji ich spotkania. Jeszcze przez kilka długich minut oczami wyobraźni widział spętaną łańcuchami Tamnę, miotającą się wściekle i rzucającą inwektywami na prawo i lewo, a także Ignaza, zdeterminowanego, by zdusić temat w zarodku, więc z pewnością w jakiś sposób niebezpiecznego. Odkrycie elfki, jeśli faktycznie prawdziwe, w nowym świetle stawiało przyszłość Fenistei, jak nie całego świata.

Przechadzając się po lesie, stworzonym przez własną imaginację, Qadir czekał na odpowiedź. Szybko przestał czuć wpadający przez okno swojej komnaty chłód i skupił się na otoczeniu, które wytworzyła jego wyobraźnia. Czuł się, jakby znajdował się dokładnie tam, w sercu zielonej gęstwiny, nie tylko myślami, ale i całym ciałem.
Wezwany bóg z sobie tylko znanego powodu nie odpowiadał. Choć Salih liczył na to, że ujrzy oblicze ojca elfiej rasy, że objawi się mu on i udzieli odpowiedzi na pytania, jakich mag miał obecnie zbyt wiele, tak... nic się nie działo. W powietrzu unosiły się złote drobinki, nasiona tańczące w promieniach słońca, a krople rosy szkliły się mu pod nogami. Jaka to mogła być pora dnia? Wczesny poranek?
W pewnym momencie jednak słońce zgasło i zapadła noc, z chwili na chwilę pogrążając las w ciemności. Zmienił się on też odrobinę - nie był już tym znajomym Qadirowi, a zupełnie obcym, niewidzianym przez niego przedtem, choć dużo bardziej rzeczywistym. Ciemność, jaka ogarnęła okolicę, początkowo była zwyczajna, taka, jak codziennie, gdy księżyce wznosiły się na horyzont i na niebie zapalały się gwiazdy. Wtedy jednak Mimbra zgasła, a zaraz za nią Zarul. Na jednej z gałęzi wysoko, przed magiem, zasiadła srebrna sowa, obdarzając go rozumnym spojrzeniem. A potem rozpętało się piekło.
Jedna po drugiej gwiazdy spadały z nieba, ciągnąc za sobą ogniste ogony i z przeraźliwym łoskotem uderzając w ziemię. Pierwsza, druga, kolejna, w końcu nie dało się ich już zliczyć. Z naprzeciwka napływała czarna maź, jak magma rozlewająca się po lesie, ale rozpuszczała się w nicość pod uderzeniami spadających gwiazd. Sowa poderwała się z gałęzi i poleciała do przodu, a jaźń Qadira za nią - pomiędzy drzewami, pomiędzy meteorytami pustoszącymi ziemię, aż dotarli sięgającego nieba monolitu, pokrytego starożytnymi, obcymi magowi runami. Spomiędzy pęknięcia, ciągnącego się przez całą wysokość gładkiego, lśniącego kamienia, wylewała się ta straszliwa czerń, dopóki sowa nie zasiadła na szczycie monolitu, a jedna ze spadających gwiazd trafiła prosto w nią - i wszystko runęło w gruzach, rozpadając się w nicość, zarówno skalista bryła, jak i ta czerń, a nawet sowa. W głowie maga zabrzmiały słowa, które choć w obcym języku, to były dla niego zrozumiałe.
-₮Ø ₦łɆ ₥Ø₲łØ ₩ɎĐ₳ⱤⱫɎć ₴łę ₩₮ɆĐɎ ł ₦łɆ ₥ØżɆ ₩ɎĐ₳ⱤⱫɎć ₴łę ₮ɆⱤ₳Ⱬ.
Wizja zmieniła się, a Salih znalazł się w cichej, białej pustce. Przed jego twarzą stała klatka, w której unieruchomione było jasne światełko, rozpaczliwie poruszające się między prętami. Gdy mag się zbliżył, w jakiś sposób uwolniło się samo i znaleźli się w miejscu przypominającym bagna. Jak typowy bagienny ognik, choć nie taki, który prowadzi na manowce, światełko doprowadziło go do kolejnego monumentu, bliźniaczo podobnego do tego zniszczonego przez spadające gwiazdy. Z pionowego pęknięcia, które nagle zajęło całe pole widzenia Qadira, zaczynała znów wylewać się czarna maź. I gdy cofnął się o krok, zobaczył, jak zalewa pustynię, zatapia statki, podmywa fundamenty budynków i upiornym kontrastem rozlewa się po śniegu.
- Ø₦₳ Ⱬ₦₳ ĐⱤØ₲ę - zagrzmiał głos. - ₴łłę, Ø ₭₮óⱤą ₱ⱤØ₴ł₴Ⱬ, JɄż ₥₳₴Ⱬ.

Coś wyrzuciło Qadira z wizji jak cios w splot słoneczny. Uderzenie o podłogę wypchnęło mu resztkę powietrza z płuc i chwilę zajęło mu zorientowanie się, że widzi już dobrze znajomy sufit swojej własnej pracowni, a on leży na podłodze i oddycha ciężko. Na parapecie rozbijały się rzednące krople deszczu. I gdy zdobył się na to, by podnieść się przynajmniej do pozycji siedzącej, poczuł, że z wyczerpania drżą mu dłonie. A rysunek, który potraktował jako katalizator swojego rytuału, nadal przedstawiał drzewa - tylko tym razem całkowicie martwe.
Obrazek

Oddech Bogów

69
POST POSTACI
Qadir
Opisanie własnymi słowami wydarzenia z wizji nie należało do rzeczy możliwych. Czarnoskóry mag stracił poczucie bycia… człowiekiem. W pewnym sensie stał się częścią wszechświata, niczym który ognik doprowadził go do bagien przed oblicze potężnego monumentu. Po prostu… istniał. Właściwie komplet projekcji podróży w nieznanych odmętach umysłu, pozostał swoistym filmem, a ten odtworzony został w głowie czarnoksiężnika. W pewnym sensie mag nie miał prawa wyboru, ponieważ wszelkie znaki pozostawione przez bóstwo nakazywały mu iść w wybranym kierunku. Oczywiście nie dosłownie, lecz Salih sam sobie nałożył pewnego rodzaju granicę. Jedynym słusznym posunięciem w obliczu wiedzy Sulona stało się szukanie poszlak. Srebrna sowa… To musiał być On. Bez przerywania głosowi, szedł dalej lub… wręcz leciał w formie nieznanego bytu. Czysta świadomość. Niby rozumiejąca zbieg okoliczności dookoła siebie, ale z drugiej strony… kompletnie nieogarnięta forma energii. Ogrom piekła, przed których wizją postawił go Widzący, nie mógł zostać objęty ludzkimi zmysłami. Dlatego też szukał, ale to wciąż szukał dziury w całym.

Wtedy również włączyła się interpretacja nietypowych symboli. Spadające gwiazdy? Koniec świata? Tak, to pewnie o to chodziło. Destrukcja, zniszczenie, czarna maź… Nazwij to, jak chcesz. Bagna? Fenistea, a ognik… Czyżby wciąż chodziło o przewodnika? - Tamna… - Westchnąłby, gdyby posiadał w tamtym momencie ciało. Taki mętlik obejmował makówkę czarodzieja, że nie dało się tego wyjaśnić. Próbował niemniej jednak użyć pełni skupienia. Stał przed majestatem jednego z najbardziej pojętych bogów. Nie mógł ulegnąć w swych ułomnościach. Zwyczajnie nie mógł. Stanął jeszcze na koniec w ustalonej pozycji, a następnie przytaknął, nie przerywając prób odkrycia pozostałych elementów układanki. Chaotyczna, choć z drugiej strony poukładana przepowiednia miała ulec kompletnej zmianie. Do tego większej niż zmiana scenerii zaprezentowana przez Stwórcę elfów pomiędzy potencjalnymi scenariuszami.

Nagle się wybudził. Kadeem odzyskał jaźnie, leżąc w pozycji niemalże embrionalnej na ziemi. Jak to się stało? Można rzec wypadek przy pracy, aczkolwiek to zachowanie już mu znane. Kiedy poznał niezwykle wnikliwy rytuał bezpośredniego kontaktu z panteonem, niejednokrotnie obudził się w nietypowym miejscu z nietypowo wygiętą sylwetką. Aktualnie Yasin miał za zadanie się poskładać do kupy. Złapał się za czoło z delikatnym jęknięciem, po czym dojrzał uchyloną okiennicę. Gwałtowne drgawki z przemęczenia nie sugerowały nic dobrego. Czyżby wydał resztki many na skomplikowany proces poznania wskazówek? Na razie na to wyglądało. W każdym razie nasz bohater nie miał zamiaru na tym poprzestać. Odczekał kilka minut w ciszy, zbierając swoje zasoby sił. Następnie zamknął okno, chcąc się przebrać w ciuchy podróżnicze. W jaki sposób te się prezentowany? Ot zwykły, brązowy płaszcza na szacie o tym samym kolorze. Ktoś mógłby rzec, iż “Pustynny Smok” obierałby drogę pustelnika. No, taką aparycję przyjął. Tylko po co?

Koniec końców nałożył plecak, a w prawej dłoni z powrotem wylądował kostur. Krótki odpoczynek w formie przerwy nie leżał w sferze największej przyjemności po wyczerpującym czarowaniu. Czas jednak gonił. Mężczyzna zdawał sobie sprawę z powagi sytuacji. Uznał tym samym, że pod niecodziennym strojem uda się w kierunku tamtego pomieszczenia. Oceni “więzienie” potomkini Rathala z zewnątrz, spojrzy na strażników go pilnujących i tym podobne. Nie ma czarów do skrytego poruszania się w obliczu znających magię. Zostało facetowi… dobre aktorstwo. I może garść negocjacji. Tak też wyruszył z pokoju ukradkiem tak, jak potrafił, nie zwracając zanadto na siebie uwagi. A, założył jeszcze rękawiczki oraz kaptur niczym niejeden uczeń dla niepoznaki. By nie dało się łatwo wyłapać koloru skóry karlgardczyka. Inaczej stanie się ofiarą rasowej czystki.
Obrazek

Oddech Bogów

70
POST BARDA
Zrozumienie sensu przesłania, jakie otrzymał od Sulona, nie było proste. Wizja nie była oczywista i jednoznaczna. Ale może jeśli znajdzie kogoś, kto na temat Fenistei wiedział więcej, jak chociażby Tamna, łatwiej będzie mu wyciągnąć wnioski z ukazanych mu obrazów. Najpierw jednak musiał dojść do siebie, odzyskać oddech i siły, a potem... potem znaleźć elfkę, tak jak obiecał jej ojcu i samemu sobie.
Wyczerpanie się z vitae nie było przyjemnym doświadczeniem. Choć nie było to do końca fizyczne zmęczenie, to ciężko było oprzeć się potrzebie powędrowania prosto do łóżka i pójścia spać na dobre kilka godzin, by energia mogła się zregenerować. Qadirowi pozostało mieć nadzieję, że nie będzie potrzebował rzucać czarów w najbliższym czasie, a gdyby jednak musiał, to że nie skończy się to dla niego krytycznie. Zaufanie we własne zdolności dyplomatyczne i moc przeciętnego, nierzucającego się w oczy płaszcza, było chyba póki co najrozsądniejszym wyjściem.
Przemknięcie na piąte piętro prawego skrzydła Oddechu Bogów nie było tak problematyczne, jak mogło być. Większość studentów i pracowników znajdowała się teraz na wykładach, a goście zajmowali się tym, czym zwyczaj zajmować się mieli goście, więc nie przesiadywali w swoich komnatach. Gdy Qadir dotarł na miejsce, jego oczom ukazał się długi, choć lekko zawijający się w lewo korytarz, pełen rzeźb i zadbanych kwiatów w wysokich donicach, poustawianych pomiędzy drzwiami do pokoi gościnnych. Przez wysokie okna, tutaj zdobione barwionym szkłem, wpadało światło i rzucało kolorowe plamy na białe drewno podłogi i ścian.
Nietrudno było też zorientować się, w którym pokoju zamknięta została Tamna. Choć z wewnątrz nie dobiegały żadne protesty ani bluzgi, to przy jednych z drzwi siedziało dwóch strażników. Nie byli magami - a przynajmniej nie żadnymi, których Salih by znał. Zajmowali miejsca na wąskiej ławeczce pod oknem i z leniwie wyciągniętymi przed siebie nogami pogrążeni byli w dyskusji, jakby zupełnie nie zdawali sobie sprawy z powagi sytuacji. I całkiem możliwe, że tak właśnie było.
- ...i dosypujesz wędzoną paprykę - dotarło do Qadira. - Tylko nie za dużo, tak z dwie łyżki.
- Skąd ja ci tu wezmę wędzoną paprykę?
- A no jest taki sklep w południowej części rynku, taka śliczna elfka go prowadzi. Ma dostawy z różnych miejsc. Sproszkowaną, wędzoną paprykę też sprzedaje, Noie kupiła u niej ostatnio.
- Śliczna elfka, hehe
- zakpił drugi mężczyzna.
- Oj zamknij się, idioto. W każdym razie, dosypujesz wędzoną paprykę i potem gotujesz jeszcze przez pół godzinki, aż wołowina będzie miękka...
Ciąg dalszy przepisu na coś, co brzmiało zaskakująco ludzko i gulaszowo jak na elfią kuchnię, chyba nie był już dla Qadira tak interesujący, by poświęcał rozmowie więcej uwagi. Drzwi obok niego otworzyły się i ze środka wyszła bogato odziana gnomka, sięgająca magowi niewiele ponad kolana. Kiwnęła do niego głową w kurtuazyjnym pozdrowieniu, nawet na niego nie spoglądając i poszła dalej.
Obrazek

Oddech Bogów

71
POST POSTACI
Qadir
Wędrówka należała do przyjemnych, gdyby nie fakt bycia poszukiwanym przez elfy rektora. Prawdę mówiąc, Salih lubił spacerować po wydziale, gdyż podziwianie tutejszej architektury wraz z interesującymi osobistościami wliczało się w przyziemne hobby człowieka. Teraz w każdym razie kroczył miarowym krokiem, mimowolnie coraz zerkając za swoje ramię. Wyczerpanie organizmu dawało się we znaki, toteż Yasin był zmuszony obrać odmienną strategię od ciągłego przekraczania bramy astralnej do szybkiego przeniesienia cząsteczek ciała wraz z własnym duchem. Nieumiejętne korzystanie z tego zaklęcia niejednokrotnie skończyło się tragicznie dla użytkownika magii, czemu naturalnie mag chciał zapobiec. Vitae miał potężne, aczkolwiek na tyle, by pozwolić sobie na swawolę. Rzucanie czarów to niesamowicie skomplikowany proces, szczególnie w przypadku przełamywania świata materialnego. To… cząstka boskich możliwości, jak śmiał niejednokrotnie zaznaczać “Pustynny Smok”.

Tak więc aktualnie mógłby przysiąc, iż łapie zadyszkę przy pokonywaniu schodów na górne kondygnacje. Co prawda fizyczne wyczerpanie to nie to samo, choć wewnętrzne odczucia były zbliżone. W końcu dotarł na górę, idąc sobie we względnej ciszy do zaznaczonego przez Rathala skrzydła. Nikt ani nic go na razie nie zatrzymało. I oby ten stan się utrzymał. - Pora sprzyja… poniekąd - Pomyślał, licząc na wtopienie się w tłum. Może sobie darowali? Nadzieja matką głupich, a ta kocha wszystkie swoje dzieci. Nie, to dalekie od naszego bohatera.

Nareszcie po kilku minutach kroczenia pośród multum obrazów z wykwintnym wystrojem holów, natrafił na domniemanie miejsce przetrzymywania panny Il’Dorai. Witraże lub też kolorowe okiennice dawały przyjemny widok… spokoju, połączonego z czymś więcej niż tylko przejściem. To swoiste sacrum, dające światło w formie “życia” tej części uczelni. Widok naprawdę piękny. Gdyby Qadir miał czas, to zapewne podziwiałby krajobraz jeszcze przez kolejne minuty, jednak to nie było mu dane. Ruszył do przodu, starając się złapać piwnymi oczami pozostałe szczegóły. Dojrzał strażników, którzy przypominali… ludzi. Mówili jak… ludzie? Brzmieli nad wyraz nonszalancko. Na początku czarnoskóry czarnoksiężnik podejrzewał pułapkę. Dlaczego mieli kobietę pilnować zwykli wojownicy? Tamta dwójka członków akademii poszła szukać Kadeema, nie mając obstawy? Zadziwiające.

Mimowolnym krokiem, mężczyzna podszedł do nich, uprzednio kiwając twierdząco dłonią do gnomki. Tej obecnie nie zaczepiał. Nie czuł powodu. - Przepraszam Panów… Jestem tu nowy… Chciałem się dowiedzieć, co się tutaj znajduje. Poznaję ten budynek, a mój przewodnik udał się na zajęcia. - Wolał się w tej błahej dyskusji dowiedzieć czy na pewno Tamna tutaj przebywa. Ot ostrożności nigdy za wiele. Jak mu to zdradzą, to zapewne pokieruje się do tamtej niewielkiej przedstawicielki innej rasy. Postara się ją złapać, inicjując konwersację takimi słowami. - Dzień dobry… Czy wie Pani, jak mogę sie dostać do tego pomieszczenia na końcu? - Rzucił nad wyraz… wprost. Bez zdradzania swych zamiarów.
Obrazek

Oddech Bogów

72
POST BARDA
Gdy Qadir podszedł do dwóch strażników, przerwali oni swoją rozmowę i unieśli na niego uważne spojrzenia. Nie byli ludźmi, ale nie byli też wysokimi elfami, jakich tu było najwięcej. Stanowili przedstawicieli wschodniej odmiany tej rasy - niżsi, za to lepiej zbudowani, budową ciała przypominali ludzi i, jak miał okazję usłyszeć, sposobem bycia też. Co robili tutaj, tak daleko od Archipelagu? Ciężko stwierdzić. Może w innych okolicznościach mógłby ich o to spytać, a oni udzieliliby mu nadzwyczaj interesującej odpowiedzi.
Teraz za to podnieśli się z ławki - może z grzeczności, a może profilaktycznie zastraszająco - i jak jeden mąż oparli dłonie o głowice wiszących u ich boków, jednakowych mieczy. Wyższy, kędzierzawy, przesunął spojrzeniem po sylwetce maga, a drugi, o wyjątkowo jasnych i kontrastujących z oliwkową skórą oczach, wpatrywał się w niego intensywnie.
- Proszę odejść - odpowiedział. - Ten pokój jest wyłączony z użytku.
Drugi elf ruszył się z miejsca i obszedł Saliha dookoła, ostatecznie zatrzymując się za nim i uniemożliwiając mu powrót do wcześniejszej części korytarza. Gnomka odeszła, pospiesznie udając się za swoimi własnymi sprawami, a wraz z nią zniknęła szansa na odpowiedź dotyczącą dostania się do ostatniego z pomieszczeń.
- Nie, proszę nie odchodzić - odezwał się wyższy elf zza pleców Qadira. - Rektor wspominał o ciemnoskórym człowieku, z którym pani Il'Dorai kolaborowała.
- Mówi przecież, że jest nowy...
- Weź się puknij w łeb, Lhoris, i użyj czasem tego, co masz w środku.

W jasnych oczach Lhorisa po dwóch uderzeniach serca pojawiło się zrozumienie, a jego dłoń zacisnęła się na rękojeści miecza. Qadir mógł być prawie pewien, że dokładnie to samo zrobił drugi z mężczyzn, zaraz za jego plecami. Keli musiał z wyprzedzeniem ostrzec strażników, zakładając, że Karlgardczyk może szukać Tamny - i co by nie mówić, było to bardzo rozsądne z jego strony. I choć na pierwszy rzut oka mogło się wydawać, że ma do czynienia ze zwykłymi najętymi siepaczami, za jasnymi tęczówkami Lhorisa błysnęło coś, co nie mogło być naturalne. Posiadał w sobie magię, której w razie konieczności raczej nie będzie wahał się użyć, przy czym sporą niedogodnością był fakt, że Qadir nie miał pojęcia, na czym owa magia polegała. Niezależnie od tego, w którą stronę człowiek się odwrócił, z drugiej o jego plecy nieprzyjemnie oparł się czubek szybko dobytego miecza.
- Zamknij go razem z nią - polecił drugi elf. - Ja pójdę po rektora.
- Proszę nie stawiać oporu. Rektor chce tylko wyjaśnić sprawę i wszędzie pana szuka - padło wyjaśnienie, choć wybitnie mało wiarygodne, gdy czubek miecza oparty był o plecy Saliha.
Obrazek

Oddech Bogów

73
POST POSTACI
Qadir
Ze względu na zaistniałą sytuację, czarodziej zdawał się tracić szansę na rozmowę z gnomką z każdą kolejną sekundą. Przedstawicielka niższej rasy musiała wyczuć narastające napięcie albo kłopoty związane z nowym przybyszem do tego skrzydła akademii. Szybko się uwinęła, toteż Salih nie zdołał dowiedzieć się czegokolwiek w swej niezwykłej “przykrywce”. No cóż, ta zdawała się mniej niezwykła, niż można było przypuszczać, ponieważ po inicjujących pytaniach ta dwójka momentalnie starała się zatrzymać czarnoskórego maga w jego misji. Wykorzystali do tego swe oręża, czego można było się spodziewać przy takim obrocie spraw w obliczu zdemaskowania poszukiwacza wiedzy. Kadeem wpierw stanął w tym samym miejscu, kiedy to głosy elfów rozbiegły się po korytarzu niczym profesjonalna milicja na czas łapania jakiegoś zbira. Ich melodyjna mowa nijak się miała do takiego potraktowania… gościa w obrębie Nowego Hollar, którym Qadir wszak się stał wraz z osobistym przyjęciem przez Ignaza. Karlgardczyk nie miał zbyt wielu myśli w tamtej chwili. Wbrew pozorom nawet nie czuł się nader źle z całokształtu rozpoczęcia sporu z parą umagicznionych wojaków. Wyprostowany patrzył przez siebie, oczekując ruchów strażników więzienia Tamny.

Chciałoby się aż prychnąć na ich wymianę zdań, kiedy to jeden z zebranych praktycznie uwierzył naszemu bohaterowi. Dla niektórych kaptur wystarczał do zabawy w prawdziwego szpiega. Pozwolił im się wygadać, jedynie spokojnie dalej stojąc na wyciągnięcie ostrzy wojaków. Po cichu się do siebie uśmiechnął, nie wydając zanadto żadnych dźwięków poza miarowym oddechem. Zasłona na głowę z płaszcza nadal się tam utrzymywała, podobnie jak kostur w prawej dłoni. - Nigdzie się nie wybieram… Proszę się nie martwić… - Yasin rozpoczął pogodnie, skupiając uwagę na ścianę na drugim końcu holu. Ta swoista bierność miała za zadanie zgubić nieco czujność mężczyzn, ... choć czy na pewno? Trudno powiedzieć bez odpowiedniej zdolności lub chociaż krzty charyzmy, bo te czarnoksiężnik z pustyni posiadał. Westchnął nieco po przerwie od poprzedniego dialogu. Prawda jednak okazała się zgoła inna. We wnętrzu “Pustynnego Smoka” zbierała się magia. To, co był w stanie z siebie wykrzesać, zaczęło się tlić jak żar kominka, aczkolwiek… to tylko początek intensywnej koncentracji użytkownika arkan sztuk magicznych. - Rektor chce ze mną porozmawiać, a Panowie mówią o zamykaniu mnie z kimś? Nie rozumiem… Brzmi to, jak pojmanie uczonego brew jego woli. To nowe prawo szkoły? - Rzucił niemal ironicznie, powoli obracając swą sylwetkę pomimo miecza trącającego jego plecy.

Przełamywał tym samym dyskomfort z tym związany, powstrzymując stopniową motorykę sylwetki dopiero na sygnał oprawców. Chciał jednak spoglądać na ich twarze w miarę możliwości. - Załatwianie sprawy w takich warunkach jest niegodne naszych standardów. Chyba Pan Kēli zna lokacje pokoi wykładowców… *kaszel* Przepraszam… - I nagle ni stąd, ni zowąd podróżnik z daleka zaczął intensywnie kaszleć. Tak jakby to była część jego przewlekłej choroby. Niemalże bezwładnie się zachwiał na bok, robiąc mimowolny skręt ciała. Właśnie wtedy gustowny kij wieszcza rozbłysnął oślepiającym światłem, uwalniając niebagatelnie potężną błyskawicę w stronę “nie-Lhorisa”, tego ze świecącymi oczami. Ładunek miał być na tyle silny, aby go nie tylko sparaliżować czy obezwładnić. Ten czar w swej formie miał pełne prawo zgładzić celnika, szczególnie jeżeli ten straciłby chwilowo skupienie. Za to Lhoris oberwałby łuną od kolegi, toteż ich poręczne bronie białe miały służyć jako dobre przewodniki zaklęcia wróżbity. Przy braku kompletnego wigoru, Qadir nadal próbowałby dostać się do pokoiku z panną Il’Dorai. Zatem jakie są szansę na powodzenie tej brawurowej akcji? Czynił to zgodnie z… boską wolą. Kto takiej mógł się przeciwstawiać?
Obrazek

Oddech Bogów

74
POST BARDA
Zadowoleni z chęci współpracy strażnicy może nie stracili czujności, ale z ich twarzy zniknęła wrogość. Nie znaczyło to jednak, że opuścili miecze. Czubek ostrza wciąż opierał się najpierw o plecy Qadira, a później, gdy się powoli obracał, o jego ramię i w końcu klatkę piersiową. Blask za tęczówkami Lhorisa nie znikał, przypominając mężczyźnie o tym, że jednak musi zachować czujność, bo nie miał pojęcia, czego można było się po tym młodym elfie spodziewać.
- Wszystkie wątpliwości wyjaśnicie z rektorem. Jeśli to pomyłka, to z pewnością zostanie to panu jakoś wynagro... - drugi strażnik zamilkł i zmarszczył niepewnie brwi, gdy Salih zaczął kasłać. Na jego twarzy odmalowała się mieszanina niepokoju i irytacji, bo czy powinien trzymać chorego na czubku miecza, czy przynajmniej trochę się nad nim ulitować i pozwolić mu chociaż usiąść?
Tej decyzji już podjąć nie zdążył.
Fortel Qadira zadziałał, a bogowie chyba mu sprzyjali, bo mimo absolutnego wyczerpania po niecodziennym spotkaniu z boską istotą, znalazł w sobie jeszcze odrobinę magii - wystarczającą, by wykrzesać z siebie tę jedną błyskawicę, jakiej potrzebował. Skumulowanie mocy zajęło mu jednak więcej czasu, niż zwykle, a to pozwoliło Lhorisowi zareagować i zanim rozbłysk czaru uderzył w niego, wibracje magii przeszły przez miecz, na którym zaciskał dłoń. Salih poczuł, jak chłód wypełnia jego ramię, którego dotykało ostrze, przeraźliwe zimno, rozlewające się aż po palce lewej ręki i wędrujące na klatkę piersiową. Pociemniało mu przed oczami, gdy przez chwilę nie był w stanie złapać oddechu, a nogi ugięły się pod nim - czy w wyczerpaniu, czy przez magiczny atak - zmuszając go do wypuszczenia kostura i opadnięcia na kolana, gdzie podparty na rękach, a właściwie jednej ręce, usiłował doprowadzić się do porządku.
Gdy wróciła mu pełna świadomość, zorientował się, że strażnicy leżą na podłodze jak porzucone marionetki, a na ich twarzach rysują się rozchodzące się linie, jakie zawsze zostawiało uderzenie pioruna. Oczy elfów były puste. Czy zasługiwali na śmierć? Czy to zaklęcie miało być tak silne, by zginęli obaj, czy Qadir stracił kontrolę w momencie, w którym wroga magia zaatakowała także jego? W lewej ręce nie miał władzy, ani nawet czucia. Pozostało mu mieć nadzieję, że był to efekt, który w miarę szybko przejdzie. Wciąż ciężko mu się oddychało.
Ale korytarz był pusty; gdy on z trudem łapał powietrze w płuca, usiłując dojść do siebie, nie pojawił się tu nikt inny. Przed nim znajdowało się wejście do komnaty, w której trzymano Tamnę, najpewniej zamknięte na klucz.
Obrazek

Oddech Bogów

75
POST POSTACI
Qadir
Możliwie istniała inna opcja rozprawienia się z dwójką strażników, lecz w obliczu narastającego niebezpieczeństwa w lasach Fenistei, Salih nie zamierzał rozgrywać wielkiej polityki wobec władz uczelni. Zdawało się, iż Ignaz pragnął, tak czy inaczej, rozprawić się z tymi, którzy mieli jakąkolwiek wiedzę na temat zaistniałej tam sytuacji. W tym wypadku sprowadzało się to do co najmniej trzech istot, wliczając w to naszego czarnoskórego maga. Ten natomiast miał jasny przekaz od boga elfów, aby wypełnić swoją misję. Można naturalnie podważać słuszność przekazów oraz związanych z tym akcji czarnoksiężnika, aczkolwiek jego intencje zdawały się na swój sposób… słuszne. Panteon przeróżnych boskich bytów często stawiał szalę moralności po dwóch stronach barykady, by nie powiedzieć pomiędzy grupami śmiertelników w konflikcie. Całkiem prawdopodobnym pozostaje też argument, że nadludzkie stworzenie nie żyło według ludzkich praw, a w tym pojęć “dobro” czy też “zło”. Ich wola pozostawała jedyną słuszną, jak się wydawało wielu wierzącym, toteż Kadeem należał do tej wspólnoty. Podążał za prośbami Kreatorów niczym pionek do gry w szachach. Czyż nie każdy w tym materialnym padole łez pełnił wyłącznie swoją funkcję? Yasin grał, jak mu kazali. Ślepy w czynach? Nie do końca. Ufający zanadto Stwórcom? Nie miał za bardzo wyjścia niżeli zostać przeklętym na wieki. Tak też skończył w tym momencie na marmurze, przykucnięty w pozycji obronnej na potencjalną kontrę ze strony reszty członków akademii.

Riposta od lokalnych jednostek nie nadeszła, toteż w pewnym sensie mógł, odetchnął z ulgą na chwilę. Oznaczało to, że pomimo narobionego rabanu byłby w stanie zebrać się za uwolnienie potomkini Rathala wewnątrz komnaty. Niemniej jednak musiał się pośpieszyć, gdyż tego typu hałas związany z silnym wyładowaniem energetycznym miał prawo poszybować kilka pięter w górę, jak i na zewnątrz ogrodów szkoły. Co względem zmarłych elfów? W dobie kryzysu czarownik nie wiedział, czy jego resztki sił należały do sfery wystarczających do zgładzenia tej pary szermierzy. Mógł stracić koncentrację albo… ktoś mu w tym pomógł. To jednak czyste domysły, toteż Qadir nie zaznał zbyt wielkiego okresu na dogłębniejsze dywagacje na ten temat. Po nerwowym nieco rozejrzeniu się dookoła korytarza próbował powstać na dwie równe nogi z pozycji klęczącej. Sprawiało mu to sporo trudności. Nie zamierzał w każdym razie się poddawać.

Ruszył wpierw do zwłok, kiedy to myśli ze świadomością powracały od zamroczonej wizji przed oczami. Potrzebował kluczy do pokonania przeszkody na zawiasach, prawda? Zatem karlgardczyk starał się znaleźć na zwłokach pęk żelaza pasujący do zamka progu. Ruszyłby wtedy z kosturem pod prawą pachą, licząc na powrót władzy w lewej ręce. Uczucie chłodu dodawało mu niepewności, gdyż nigdy wcześniej nie wykorzystywał tak dużych pokładów magii w tak krótkich odstępach czasu. Po wypróbowaniu każdego kawałka metalu wszedłby do środka w poszukiwaniu panny Il’Dorai. Na długi dialog nie starczyłoby mu zapewne wiele wigoru. - Tamna, uciekamy do wyjścia… Ignaz będzie tu za chwilę… - Wypowiedziałby z ciężkim, wręcz obezwładniającym oddechem chcąc zdjąć z niej okowy, jeżeli takie posiadała. Musieliby ruszyć czym prędzej do bram lub… odnaleźć ukryte przejście do podwórka Nowego Hollar. A co jeżeli drzwi nie miały prostego mechanizmu do odblokowania? Osunie się na ziemię pod nimi, dając znać szpiczasto-uchej w środku o swej obecności.
Obrazek

Wróć do „Akademia Sztuk Magicznych”