[Uniwersytet Oros] Komnata profesor Drongfort

1
Obrazek
Pokój był bardzo przytulny i uporządkowany wedle upodobań czarodziejki. Poza standardem uczelnianych pomieszczeń, czyli biurkiem, półkami na książki i tym podobne, Nivienn trzymała w szafkach własne przyrządy alchemiczne i szkło, a także skrupulatnie zbierane odczynniki zamknięte w słojach i lnianych woreczkach. Na kominku, w którym czasem przygotowywała sobie wodę na ziołowe napary, stała figurka Osureli. Nivienn nie była zbytnio religijna, za to posążek bardzo się jej podobał, dlatego miał swoje miejsce w pokoju. W kącie znajdowało się łóżko, a nad nim zawieszony na ścianie amulet utkany z wikliny, sznurka i ptasich piór, który podobno odpędzał złe sny. Nawet jeśli jego działanie nie miało żadnego uzasadnienia, była to bardzo ładna ozdoba. Nivienn bardzo lubiła ozdoby. Podłoga usłana była miękkim dywanem. Światła dostarczały rozlokowane po całej komnacie świece, pochodnie, olejowe lampki i, rzecz jasna, duże okno z widokiem na ogrody.
*** Panna Drongfort miała wrażenie, jakby cofnęła się w czasie o co najmniej piętnaście lat, do pełni nastoletniego życia, wypełnionego nigdy niezaspokojoną ciekawością, młodzieńczym buntem i intensywnymi emocjami. Jeszcze przed chwilą szła wartkim krokiem przy ścianie skrzydła szpitalnego, nieco pochylona, tak by nie dostrzeżono jej z okna. Czuła przypływ adrenaliny, co z jednej strony ją niesamowicie ekscytowało, z drugiej jednak napawało niepokojem. To, co teraz robiła, było co najmniej nieodpowiednie. Właściwie, to opuszczając szkolenie w bibliotece i zabierając chorą przyjaciółkę ze szpitala popełniła dwa wykroczenia, za które mogłaby odpowiadać przed inkwizycją. Jej obawy nagle zostały przytłumione, gdy tylko oglądnęła się za siebie i zobaczyła Emily, wolną, szczęśliwą, w końcu “odpiętą” od szpitalnego łóżka. Tylko jeden dzień, powtarzała w myślach pani profesor.
*** Usiadła na łóżku, robiąc miejsce dla Emily. Po chwili zaśmiała się w reakcji na całą tą sytuację i położyła się na plecach, składając ręce na brzuchu. Odwróciła się do przyjaciółki.

– Dziś jest twój dzień. Będziemy robić to, na co masz ochotę. Od czego zaczniemy? Tylko... muszę poprowadzić popołudniowy wykład… ale to zajmie tylko dwie godzinki! Później do ciebie szybko wrócę. Do tego czasu możemy jeszcze coś zrobić. – Nivienn chwyciła towarzyszkę za rękę, wyglądała na bardzo rozentuzjazmowaną. – Emily, nawet nie wiesz jak się cieszę, że mogę z tobą w końcu pobyć dłużej.

Re: [Uniwersytet Oros] Komnata profesor Drongfort

2
Emily ze zwycięskim uśmiechem podążała śladem swojej przyjaciółki. Najpierw przez okno, później wzdłuż ściany szpitala a następnie do jej komnaty. Długi czas w łóżku zrobił swoje. Trasa, którą by zwyczajnie pokonała w kilka chwil była teraz sporym wyzwaniem.
Będąc już nieopodal celu podróży, emocje zaczęły opadać a ich miejsce zajęło uczucie zmęczenia i ból mięśni. Z jej twarzy zniknął radosny uśmiech, niemniej jednak była szczęśliwa, przeżywała właśnie największą przygodę od czasu incydentu, który prawie całkowicie zniknął w odmętach jej pamięci.

Czarodziejka wchodząc do komnaty obróciła się powoli, chciała zobaczyć jak bardzo zmienił się pokój przyjaciółki. Usiadła obok niej, położyła się równo z towarzyszką, spojrzała jej w oczy i zaśmiała się cicho. Szczery uśmiech z pełną siłą wrócił na jej twarz.

Czując ponowny dotyk ścisnęła rękę Nivienn.
- Już wiem co chcę robić. - uśmiechnęła się głupawo, zaraz po tym zbliżyła swoją twarz do przyjaciółki i pocałowała ją w usta.
- Tak bardzo tęskniłam… - gładziła jej policzek dłonią, chwilę później zbliżyła się do niej całym swoim ciałem, zamknęła oczy i całowała ją, w usta, w brodę, w szyję...

Nareszcie mogła całkowicie zapomnieć o rzeczywistości. Była tylko ona, Nivienn, łóżko i świece.

Re: [Uniwersytet Oros] Komnata profesor Drongfort

3
Z początku Nivienn zaskoczona nagłym dotykiem nie opierała się. Brakowało jej czułej bliskości i nawet pozwoliła na kilka pocałunków, lecz gdy Emily nie chciała na tym poprzestać i kontynuowała swoją grę, nowa pani profesor odsunęła się. Otarła wargi dłonią i spojrzała na magiczkę z lekkim zawstydzeniem.

– Emily, nie obraź się, ale to chyba nie jest odpowiednia pora… Bardzo bym chciała, ale nie teraz, nie dzisiaj – powiedziała jakby ze smutkiem, wiedziała bowiem, że właśnie zawiodła swoją najbliższą. Wstała z łóżka. Podeszła do kominka. Ułożyła z drewna stosik i uzupełniła imbryk wodą. – Mogłabyś? – Wskazała na drobne patyczki i podpałkę z suchej kory ułożone w centrum paleniska.

Później stanęła w oknie i wyjrzała na zewnątrz. Zapatrzyła się w zieleń rozmyślając. Nagle na jej twarz wstąpił szeroki uśmiech. Nie mogła się już doczekać wieczora, pierwszej letniej pełni Mimbry, dnia wyjątkowego od czasów młodości, gdy poznała pewną bezimienną, rudowłosą dziewczynę. Zamierzała całą historię opowiedzieć Emily. Nikt dotąd jej nie słyszał, nawet była mentorka czarodziejki, zdymisjowana podczas wiosennego apelu mistrzyni Nevrath, która, zdawać by się mogło, powinna dokładnie znać swoją podopieczną, szczególnie że zawsze dobrze się dogadywały.

Kiedy woda się w końcu zagotowała, Nivienn przygotowała dwie gliniane czarki i wsypała do nich mieszankę suszonych pokrzyw, skrzypu i kwiatów mlecza, które trzymała w dużych, szklanych słojach. Zalała naczynia wodą, odcedziła napar i podała jeden przyjaciółce.

– Może po prostu posiedzimy i poukrywamy się, jak za dawnych czasów, kiedy przemykałaś tutaj ze swojego pokoju nocą, uważając żeby dyżurny cię nie przyłapał? – zaproponowała chichocząc. – Na pewno mamy wiele plotek do nadrobienia. I wciąż nie znam zawartości rękopisu, który otrzymałaś.

Re: [Uniwersytet Oros] Komnata profesor Drongfort

4
Emily nie ukrywała zaskoczenia, myślała, że to odpowiednia pora na czułość, której brakowało jej tak długo. Nie miała racji. Leżała w jednej pozycji i patrzyła na swoją przyjaciółkę, która zawstydzona uniknęła bliższego kontaktu. Czarodziejka zirytowała się, nie na Nivienn, na siebie, czuła, że zniszczyła tą chwilę pierwszym pocałunkiem, jednak nie mogła się powstrzymać, to zabolało ją najbardziej.

- Nic się nie stało, tak chyba będzie lepiej… - Skłamała.

Spuściła wzrok, zatrzymała go na już ułożonym stosie z drewna. Minęła dłuższa chwila zanim czarodziejka zdecydowała się na wzniecenie ognia. Usiadła na łóżku, wskazała palcem na podpałkę i wyszeptała inkantację. Na czubku jej palca pojawił się malutki płomyk, który po chwili wskoczył prosto w objęcia wysuszonej kory. Kilka sekund później ogień zaczął rozświetlać pokój a patyki zaczęły trzaskać.

Czarodziejka w milczeniu wlepiła wzrok w kominek, jej twarz nie okazywała żadnych emocji, co w jej przypadku było absolutną rzadkością. Wyglądała jakby na chwilę zapomniała o obecności przyjaciółki.

Wytrącił ją z zamyślenia widok Nivienn, która właśnie stanęła tuż przed nią, chciała podać jej napar. Chwyciła naczynie w obie ręce i spojrzała w głębię cieczy. Cicho westchnęła.

- Na pewno chcesz tu zostać? Nie chcę naciskać ale... - przerwała na krótką chwilę. - chyba zbyt dużo czasu spędziłam w budynku, chciałam odpocząć na łonie natury… - mówiła dość niepewnym głosem. Jak gdyby obawiała się odmowy ze strony przyjaciółki.

Odstawiła naczynie na pobliską szafkę po czym zaległa na plecach, patrzyła w sufit.

- A co do rękopisu, albo to jakiś wyjątkowo dobrze zrobiony żart albo dostałam... - wyjęła z wewnętrznej kieszeni płaszcza rękopis - Z resztą, sama zobacz.

Re: [Uniwersytet Oros] Komnata profesor Drongfort

5
Nivienn dostrzegła smutek przyjaciółki i zakłuło ją to w sercu. Starała się jednak odwrócić uwagę Emily od przerwanej upragnionej chwili. Wzięła w rękę rękopis, który magiczna otrzymała od Wincentego i położyła go na kolanach. Otworzyła tomik na przypadkowej stronie i zaczęła czytać na głos, popijając co jakiś czas przygotowany napar, delektując się smakiem ulubionych ziół. W czasie lektury na twarz czarodziejki kilkukrotnie wstąpiło zaskoczenie lub chichot, od którego trudno jej było się powstrzymać. Po kilku kartkach oddała rękopis towarzyszce.

– To chyba powieść, o której czasem opowiadały moje koleżanki kilkanaście lat temu. Bardzo ciężko jest ją teraz dostać, ale mniejsza z tym. Chciałabym cię zabrać do ogrodów. Na pewno tęsknisz za tym miejscem. Teraz, latem, jest tam najpiękniej. Chodźmy – zawołała stając przy drzwiach i wyciągając dłoń w kierunku Emily.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Uniwersytet w Oros”