[Uniwerstet Oros] Gabinet Rovina Złotego

1
Obrazek
Gabinet doktora Rovina Złotego był taki sam jak jego właściciel. Złoty. Częściowo dzięki zalewającemu przytulne wnętrze blaskowi paleniska, ale w głównej mierze za sprawą zgromadzonych tu przedmiotów. Złote posążki. Złota biżuteria. Złote kielichy. Złote lichtarze. Złote szpilki. Złote ramy obrazów. Złote przyrządy magiczne. Złote - a przynajmniej złocone - oprawy ksiąg. Wyszywane złotą nitką szaty sprzed paru epok. Złoto, złoto, złoto. Rovin gromadził u siebie najróżniejsze przedmioty kultury materialnej i o każdym z nich potrafiłby opowiedzieć fascynującą historię.

Felivrin był tu dzisiaj po raz pierwszy... nie, po raz drugi - przypomniał sobie. Pierwszą wizytę w gabinecie Rovina odbył jeszcze jako żak. Dzisiejszy doktor od historii kultury wówczas był młodym, początkującym profesorem, który zlitował się nad grupką studentów i pozwolił im przyjść na dodatkowy termin egzaminu - właśnie tutaj. Przez te lata pokoik zmienił się ogromnie - wtedy było tu raptem kilkanaście książek i złota maska pośmiertna, wyciągnięta z grobowca kerońskiej królowej Hanny I Śmiałej. Zaczątek złotej kolekcji, chciałoby się teraz powiedzieć. Wtedy zdawało im się - och, Angila zresztą też tu wtedy była - że surowe oblicze dawnej władczyni spogląda na nich karcącym wzrokiem, kiedy podczas egzaminu mylą daty i źle nazywają starokerońskie style architektoniczne. Elf rozejrzał się i zauważył, że maska wciąż tu jest. Że pyszni się na honorowym miejscu w kryształowej gablocie naprzeciw kominka. I że nadal patrzy na niego z wyższością spod uniesionych wysoko brwi.

- Siadaj wygodnie! - Rovin z szerokim uśmiechem wskazał Felivrinowi fotel i zakrzątnął się gdzieś w okolicy wielkiej dębowej szafy. Złoconej, a jakże. Coś w jego gestach podpowiadało elfowi, że jednak nie pójdzie im tak szybko.

Po paru minutach szurania i łomotania doktor przytaszczył kilka starych naczyń, właściwie skorup, kilka zdekompletowanych naszyjników, pogiętych sztućców i tym podobnych gratów. Rzucił to wszystko na stolik i sam zasiadł na drugim fotelu.

- Mój drogi! Z kim innym, jak nie z tobą, powinienem skonsultować się w sprawie zdobnictwa i sztuki z ziem Fenistei? Ha? Chciałbym pokazać mojej zdolnej młodzieży, jak wyglądały te wasze cuda. Ludzie nigdy nie poświęcali tyle uwagi i wysiłku, by przedmioty codziennego użytku uczynić pięknymi. Co innego wasz lud. Bardzo ubolewam, ale nie mam na stanie nic takiego... Za to ty na pewno umiałbyś mi pomóc i zmienić tę, dajmy na to, zwykłą mosiężną miseczkę w naczynie charakterystyczne dla waszego elfiego rzemiosła? No wiesz, kształt, ornamenty... Można pokazywać rysunki, ale czym innym jest zobaczyć przedmiot na własne oczy, dotknąć, zważyć w dłoni... Dla ciebie to chyba pestka, prawda? No a dla mnie niebywała pomoc dydaktyczna!
Obrazek
Specjalny medal od Aod. I od Kota.

Re: [Uniwerstet Oros] Gabinet Rovina Złotego

2
Profesor czuł się nieco przytłoczony wszechobecnym złotem. "Jak to świat się zmienia... poznajesz człowieka, który z wielkim wysiłkiem zdobył jeden złoty przedmiot, a potem... okazuje się, że ma już całą komnatę wypchaną po brzegi. Słyszałem plotki... ale widać Żacy nie koloryzowali... wyjątkowo. Ach ta maska... gdybym miał taką, żeby straszyć uczniów... Chwila mam przecież dosyć straszną maskę... tylko po co ją wystrugałem? Zbyt daleko zaplanowałem swoją zemstę i teraz pewnie próchnieje pod tamtym kamieniem."
Zażenowanie... tak to dobre słowo na ten moment... na dodatek ostatnimi czasu wszędzie węszył spiski, przygody i odgrzebywał gorzkie wspomnienia... zaczął się zastanawiać czy nie lepiej byłoby oddać się medytacji przed przybyciem Angili... ale na razie musiał zając się swoim "ważnym" zadaniem... fałszowaniem dzieł sztuki. Doprawdy... nie sądził, że bycie synem kupca może mu się przydać na Uniwersytecie. Usiadł na fotelu, odetchnął lekko i rzekł do Doktora.

- Mogę jak najbardziej to przemienić... ale muszę cię ostrzec. Jeśli któryś z twoich uczniów przypadkiem z powodu np. stresu wyładuje całą swoją magię w ten przedmiot to może się to skończyć wyciąganiem resztek starych waz z twarzy jego i jego przyjaciół - był to trochę przesadzony opis, ale elf podejrzewał, że jeśli coś pójdzie nie tak winę zwalą na niego a nie na Doktora - Ale myślę, że jeżeli nie pozwolisz swoim uczniom tym rzucać... to raczej w trakcie spokojnej lekcji nic takiego nie powinno się zdarzyć. Ty niemniej ostrożności nigdy za wiele.

Przedmioty magiczne wcale nie były kruche... ale to Uniwersytet. Tutaj magia przepływa przez co drugi przedmiot, a nieuważny mag może zniszczyć jego prace. Oczywiście trzeba do tego naprawdę dużego pecha, ale... jeśli coś ma szanse się zdarzyć to lepiej o tym powiedzieć. Poczeka chwilę na reakcje doktora i jeśli ten go nie powstrzyma, to podejdzie do staroci. Znowu czekało go rozpatrywanie przeszłości... dni które spędzał z ojce... czy pamiętał pola magiczne któregoś z jego towarów? A może później miał też z czymś takim do czynienia. Zaczął wertować swoja pamięć niczym książkę wyciągając z niej pola magiczne łyżek, talerzy, waz i innych przedmiotów, które często były dla niego materiałem do treningu i niczym więcej. Potem skupił się na tych, których kształt wydawał się wręcz stworzony do posiadania pola magicznego. Misterne, wykonane przez osoby potrafiące dostrzec prawdziwy kształt przedmiotów... ich dusze. To właśnie były elfie przedmioty codziennego użytku. Postara się poprzemieniać kilka rzeczy, ale przedtem skupi się do granic możliwości. W tym pomieszczeniu było zbyt dużo drogich rzeczy, a by mógł pozwolić sobie na błąd. Niestety dostał beznadziejny materiał do pracy, więc lepiej nie szaleć. Kiedy znajdzie już dostatecznie dużo wzorów oczyści umysł i zacznie swoją pracę.
Spoiler:

Re: [Uniwerstet Oros] Gabinet Rovina Złotego

3
- Rzucać! Elfimi dziełami sztuki! Przyjacielu, za kogo ty mnie masz... - roześmiał się pogodnie Rovin. - Może i jako ludzie jesteśmy trochę barbarzyńcami, ale bez przesady!

Znane prawo kierujące światem mówi, że jeśli coś może się nie udać, to nie uda się z całą pewnością. Tym razem prawo to zostało jednak zawieszone. Wydobyte z mroków pamięci magiczne pola smukłych flakonów, długich łyżeczek i jak gdyby utkanych z koronki liści ozdobnych mis zmaterializowały się w rękach profesorem tak pięknie, że aż wywołały w nim gorzką nutę nostalgii. Nieco zbyt żywo przypomniały dawne czasy. I dawne miejsca. A ani do czasów, ani do miejsc nie było już powrotu.

Mała kolekcja stanęła pysznie na niskim stoliczku przed profesorem Felivrinem, czekając na osąd.

- Cudna robota! - zapiał doktor Złoty, łapiąc z nabożną czcią flakonik o szyjce tak cienkiej, że zmieściłoby się z nim najwyżej jedno źdźbło trawy. Jego cztery zawinięte uszka były ozdobione czymś, co wyglądało jak krople rosy, a w istocie było perłami ze Szklanego Morza. Tak tylko Szklane Morze rodziło tak piękne i czyste klejnoty. Nie chciało się wierzyć, że jeszcze przed momentem był to kawałek starego talerza. - Coś pięknego, coś pięknego. Powiedz mi, kochaneczku... Czy te cudeńka zostaną takie już na dobre? Pomijam ekstremalne przypadki rzucania nimi, bo to się nie zdarzy, ale czy jak będą tak leżeć, to wrócą w końcu same do swojego dawnego kształtu? Magia z nich wycieknie? Jak tak, to jak prędko? Innymi słowy, gdybym chciał znowu mieć stare, wyszczerbione kubki, to mam je odczarować czy odczekać i same wrócą?
Obrazek
Specjalny medal od Aod. I od Kota.

Re: [Uniwerstet Oros] Gabinet Rovina Złotego

4
Elf uśmiechnął się, widząc, iż nie zraził swymi słowami Doktora. To było naprawdę miłe uczucie, mieć świadomość, że nie każdy od razu zacznie obrzucać cię bluzgami, gdy tylko będzie miał okazje. Po wytworzeniu kilku elfich „cudeniek" spojrzał na Rovina, który zaczął go wypytywać o trwałość tych przedmiotów. „Upsss... lepiej nie mówić mu dokładnie o moich możliwościach. Jeśli zacznie używać mnie jak manufakturę, to wkrótce cały uniwersytet zaleją podróbki naczyń, obrazów i mebli, a rzemieślnicy mnie za to zabiją!” - bujna wyobraźnia profesora zgalopowawszy się na dobre, nie chciała się zbyt szybko uspokoić. Udając więc zadumanie, poczekał chwilę i po zebraniu myśli odrzekł spokojnie.

- Hmmm... powinny wrócić do poprzedniego stanu po jakimś... tygodniu? Tak magia zacznie z nich przeciekać, a jeśli będą miały do czynienia z... powiedzmy, że agresywną dla ich struktury magią, to efekt szybciej osłabnie. Oczywiście jeśli życzysz sobie, aby pozostały takie na dłużej, to mogę wzmocnić efekt tak, aby trwały w taki stanie jakieś 2 tygodnie. Oczywiście, wszystko zależy od warunków, więc jeśli większość czasu po prostu spędzą leżąc na jakiejś półce, to zapewne wytrzymają dłużej zanim wrócą do poprzednich stanów. Aby uzyskać lepszy efekt, potrzebowałbym innego materiału, katalizatorów lub więcej czasu.

Zaniżył nieco swe umiejętności, ale nie miał ochoty, aby ten nazywający go kochaneczkiem Doktorek rzucił mu się na szyje i zaczął prosić o przemianę tylu rzeczy, ilu tylko się da. Jeśli chodzi o cenne dzieła sztuki, to łatwo poznać, że nie zna umiaru. Odczekał chwilę po czym zapytał.

- Czy to już wszystko? Czy też jeszcze w czymś mogę ci pomóc?
Ostatnio zmieniony 16 mar 2016, 8:09 przez Melawen, łącznie zmieniany 1 raz.
Spoiler:

Re: [Uniwerstet Oros] Gabinet Rovina Złotego

5
— Po tygodniu... — Złoty skubnął się w brodę. — Trochę prędko, lekcje o elfim rzemiośle zaplanowałem na dłużej. Na trzy tygodnie najmniej. No, przepraszam, nie chcę nadużywać twojej uprzejmości, kochaneczku. Ale sam chyba się zgodzisz, że młodzież powinna mieć szansę dogłębnie poznać te skarby waszej kultury, nim odejdą w niepamięć. Ach, czymże bylibyśmy bez pamięci o przeszłości...

Doktor westchnął teatralnie. Jak gdyby ludzie, żyjący tylko trochę dłużej niż jętki, posiadali w ogóle coś takiego jak przeszłość! I jak gdyby cywilizacja Dzieci Lasu przechodziła już do historii... A może właśnie tak było? Może naprawdę następował w tej chwili zmierzch ich rasy, choć nadal nie chcieli w to wierzyć? W końcu ich Wysocy Bracia też długo nie wierzyli w utratę swojej potęgi, kiedy to od nich odwrócił się ich stwórca. I czym byli dzisiaj? Głównie historią.

— Jeśli potrzebujesz jakichś katalizatorów — podjął Rovin po chwili ostentacyjnej zadumy — powiedz tylko, a znajdziemy wszystko, czego potrzeba. Byłbym naprawdę zobowiązany, gdybyś zechciał przemienić jeszcze tych kilka drobiazgów.

"Kilka drobiazgów" tworzyło wcale niemałą stertkę, która - elfi profesor mógłby przysiąc - urosła nawet przez ten czas, kiedy zajęty był czarowaniem. Rovin Złoty uśmiechał się z wdzięcznością, spoglądając ciepło na Felivrina.
Obrazek
Specjalny medal od Aod. I od Kota.

Re: [Uniwerstet Oros] Gabinet Rovina Złotego

6
Słysząc słowa Doktora elf po raz kolejny już dzisiaj poczuł jak za jego serce złapała niewidzialna ręka. "Przeszłość" ahh jakże bolesne było to słowo. Ale była to prawda. Nic już nie będzie takie jak kiedyś. Chyba jedynym miejscem które mógłby w dzisiejszych nazwać domem jest obecnie ten Uniwersytet... lecz na jak długo? Jednak uwaga o możliwości dostarczenia katalizatorów szybko ucięła ową niewidzialną dłoń wkoło jego serca i przywróciła go do rzeczywistości.

"Bardzo dobrze... nie będę marnował własnej energii aby spełnić jego zachcianki... nie nie powinienem być tak myśleć... to naukowiec jak i ja... ale wypompowanie całej swej energii na przerabianie całej sterty śmieci w coś ładnego raczej nie jest zbyt mądre. Poczekam aż dostarczy energię i użyje jej tak jak on tego chce."

- Gdybyś był w stanie zdobyć kilka katalizatorów byłoby o wiele łatwiej. Można by połączyć je bezpośrednio z przedmiotami... wystarczyło by żeby katalizatory były w tym samym pomieszczeniu co przemienione rzeczy i powinny spokojnie wytrzymać nawet miesiąc... może półtora jeśli energii będzie odpowiednio dużo. A jeśli dziękuję katalizatory nie będą musiały leżeć nieruchomo i twoi uczniowie będą je mogli dokładnie obejrzeć. Potem prawdopodobnie większość tych przedmiotów się rozsypie kiedy zabraknie mocy, a niektóre wrócą do pierwotnej postaci.


Spojrzał na stertę drobiazgów i przez głowę przeszła mu błyskawicznie myśl. "Jeśli będę musiał zrobić z każdego z tych śmieci inny rodzaj dzieła sztuki to zajmie mi to cały dzień aby poprzypominać sobie dostatecznie dużą ich ilość! A muszę jeszcze posprzątać i przygotować się do spotkania..."- spojrzał na uśmiechającego się Doktora i odwzajemniając uśmiech odparł.

- Czy miałbyś coś przeciwko gdybyśmy dokończyli to kiedy będziemy już mieli te katalizatory? Wtedy od razu będzie można to wszystko elegancko połączyć i efekt końcowy będzie lepszy niż jeśli teraz je przemienię a potem połączę z katalizatorami. Chyba że potrzebujesz kilku eksponatów na teraz... w tym wypadku przemienię jeszcze kilka od razu.
Spoiler:

Re: [Uniwerstet Oros] Gabinet Rovina Złotego

7
— Potrzebuję, kochaneczku, potrzebuję! Ale czekaj chwilkę. Czekaj. Ja tu mam wszystko, czego trzeba, pozwól tylko, że poszukam. O, o, o...

Doktor zakrzątnął się, zakręcił w miejscu jakby z namysłem, by wreszcie, z miną pod tytułem "o, wiem!" odchylić nieduży, zdobiący ścianę gobelin. Za nim znajdowała się skrytka, z której gospodarz wydobył wysadzaną ciemnymi muszlami szkatułę.

Był to, jak Fellivrin dobrze wiedział, bardzo specyficzny rodzaj muszli, poławianych wyłącznie w lodowatych odmętach Wód Umarłych i mających tę ciekawą właściwość, że dość skutecznie spowalniały przepływ energii magicznej. Dlaczego drobny mięczak z rodzaju aphlia septhora wykształcił sobie blokującą magię skorupkę? Uczeni od lat bezsilnie drapali się po głowach w poszukiwaniu odpowiedzi. Za to obrotni handlarze, którzy nie tracili czasu na podobne zbędne dywagacje, zauważyli przydatność tego materiału przy przechowywaniu czarodziejskich katalizatorów. Srebrny pył ze smoczych kości, który innym sposobem dawno by zwietrzał, zamknięty w pudełku z granatowych muszli potrafił zachować świeżość przez lata. A może i stulecia.

Ostry zapach, podobny do woni hiacyntów, wsączył się gwałtownie w nozdrza elfa, kiedy Rovin rozsypał zaledwie kilka szczypt smoczego pyłu na przemieniane przedmioty. Oprócz zapachu pojawiło się też specyficzne mrowienie w palcach, obwieszczające, że od teraz kierowanie przepływem magii staje się proste i że nie trzeba do niego wiele więcej wysiłku, niźli do oglądania przepływających po niebie obłoków.

Robota poszła teraz zadziwiająco łatwo i przyjemnie, elfi profesor poczuł wręcz maleńkie ukłucie żalu, kiedy uporał się ze wszystkim. Czarowanie ze smoczym pyłem nie było już zmaganiem z materią. Było niemalże fizyczną rozkoszą – strugi magii przepływały lekko przez ciało czarującego, obdarzając go niepodobną do niczego pieszczotą. Na luksus smoczego pyłu mało kto mógł sobie pozwolić – w końcu robiono go ze smoczych kości i sam przepis nie był może nawet bardzo skomplikowany (sam Fellivrin orientował się nawet z grubsza w procesie jego produkcji), ale kiedy ostatnio widziano na Herbii smoka? Setki lat temu...

Cóż, właściwie widziano też jednego w okolicach Gór Daugon jakieś... hm, dwa lata wstecz. Wtedy, kiedy było tam to słynne trzęsienie ziemi. A później słuch o nim zaginął. Ciekawe, czy już przerobili go na srebrny proszek...

— Przyjacielu! — Głos Rovina Złotego kazał elfowi otrząsnąć się z resztek czarodziejskiej ekstazy. — Dziękuję, wspaniale się spisałeś! Moi uczniowie będą zachwyceni. Nie śmiem zatrzymywać cię dłużej, więc jeśli masz jakieś pilne obowiązki...
Obrazek
Specjalny medal od Aod. I od Kota.

Re: [Uniwerstet Oros] Gabinet Rovina Złotego

8
Profesor dopiero teraz był pod wrażeniem bogactwa Doktora... co było dosyć zabawne zważywszy, że siedział otoczony złotem już od kliku minut. Starał się tego nie okazywać ale jego mózg wręcz krzyczał. "Pył ze smoczych kości! Prawdziwe kości smoka! To marnotrawstwo! Wieeeelkie marnotrawstwo! To grzech! Połowa wielkich czarodziejów przewraca się w grobach! "- jęczał jego umysł gdy elf z haniebną wręcz lubością tkał magię jakby była zwykłym suknem. Po chwili zapomniał o wszelkich cielesnych przyjemnościach, a oddał się całkowicie magii... czuł jak płynie... nie nie ona... on płynął. Tak płynął razem z milionami cieniutkich fal magii, które go oplatały. Był tylko on i Magia... jakże piękna... jakże powabna... delikatnie ciągnęła go za rękę. Przed oczyma latały mu kolorowe iskry, a na twarzy pojawił się uśmiech. Był tak szczęśliwy że urodził się wazą... chwila wróć! Elf rozbudził się w porę i potrząsnął głową. Opanował swoje rozbudzone przez magię emocje lecz dalej jak pod wpływem odurzenia tkał dalej, aż ukończył przemianę, po której jednak zostało to drobne, lecz palące uczucie żalu. Głos Doktora rozbudził go jednak i pozwolił mu ostatecznie się pozbierać. Przez chwilę zbierał myśli i próbował sobie przypomnieć co miał zrobić. A tak... zakupy. Spojrzał na Złotego i powiedział.

- Dziękuje Doktorze, więc już się oddalę, gdyż faktycznie mam kilka rzeczy do zrobienia... jeśli będą jakieś problemy z tymi przedmiotami może Pan na mnie liczyć.

Elf jeszcze raz omiótł wzrokiem gabinet. Wszechobecne złoto skrywało stare ściany tego pomieszczenia... te same ściany które swego czasu były świadkiem tego jak Doktor załamywał głowę nad jego wypracowaniami na tematy historyczne. Na twarzy elfa pojawił się uśmiech. Podszedł do drzwi nacisnął na klamkę i wyszedł z pokoju by następnie udać się prosto do karczmy Grubego Henry'ego.
Spoiler:
ODPOWIEDZ

Wróć do „Uniwersytet w Oros”