[Uniwersytet Oros] Pokój Profesora Felivrina

1
Pokój jest raczej niewielki. Po obu stronach drzwi stoją regały wypchane pożyczonymi bądź kupionym książkami. Naprzeciwko znajduje sporej wielkości dębowy stół, na którym i pod którym znajduje się wiele szklanych naczyń z ciałami wszelakiego rodzaju zwierząt, dzbanek z wodą oraz liczne notatki. Nad stołem znajduje się półka, na której znajdują się książki służące do aktualnych badań. Po obu stronach stołu znajdują się okna z których rozpościera się widok na Oros. Z prawej strony stoi małe sosnowe biurko, na którym znajduje się kałamarz, czysty pergamin i plik listów od ojca oraz resztki obiadu. Nad biurkiem wisi mapa Herbii z różnymi zaznaczonym miejscami. Większość punktów jest zielona, niektóre niebieskie, a w dolnej części mapy wbite są cztery czerwone znaczniki, jakby czekające na to, aż właściciel pokoju namierzy to, co chce nimi oznaczyć. Z lewej strony znajduje się natomiast niewielkie łóżko ze skrzynią obok. To w niej elf trzyma swój podróżniczy ekwipunek. Na podłodze leży spory dywan, na którym stoją dwa krzesła odsunięte od stołu i biurka. Co ciekawe, pod łóżkiem znajduje się sporej wielkości koszyk ze szmatami w środku, a na parapecie stoi klatka. Zaś w całym pokoju unosi się delikatny zapach sierści.
Spoiler:

Re: [Uniwersytet Oros] Pokój Profesora Felivrina

2
Elf wszedł energiczne do swojego pokoju. Zamknął za sobą drzwi i podszedł do stołu. Chwycił dzbanek z wodą i pociągnął z niego kilka długich łyków. Omiótłszy pokój spojrzenie dostrzegł resztki obiadu na biurku. "Nareszcie... czasami nie dojadanie posiłków to dar." - myślał obgryzając kości i kawałki placka. Po zaspokojeniu uciążliwego głodu zdjął z siebie szatę zostając tylko w koszuli i spodniach. Podszedł do okna, otworzył je i zaczął trzepać za nim swoją szatę aby pozbyć się z niej większości kurzu. Kiedy już wyglądała na w miarę czystą powiesił ją na krześle, a sam usiadł na łóżku. Spojrzał na mapę Herbii wiszącą nad jego biurkiem i mruknął.

- No to pięknie... oby ten plan, w który chcą mnie wciągnąć nie sprawił, że kolejne 50 lat życia spędzę w więzieniu.

Położył się i patrząc na sufit pomyślał. "No dobra już niedługo wykład... na spanie nie ma czasu. Poleżę trochę, dam odpocząć oczom i po prostu będę musiał dzisiaj cały dzień nosić kaptur." Aby nie zasnąć elf zaczął w pamięci powtarzać sobie anatomię sowy, a następnie planować jak poprowadzi wykład.
Spoiler:

Re: [Uniwersytet Oros] Pokój Profesora Felivrina

3
Ledwo profesor zdążył ułożyć się na łóżku, ledwo zdołał rozlokować sobie poduszki w konfiguracji obiecującej, że ta chwilka skradzionego lenistwa przed rozpoczęciem obowiązków mogłaby być niezwykle miła, ledwo przykrył się kocykiem i zatopił w spokojnych rozważaniach... usłyszał - a jakże - pukanie do drzwi.

Któż z nas nie zna tej irytacji: człowiek (lub elf) akurat się położył, marząc o chwili wytchnienia, a tu ktoś nagle czegoś od niego chce. Nagle trzeba zburzyć całą idealną konstrukcję z poduszek, wniwecz obrócić niepowtarzalny w swej doskonałości układ wełnianego koca na stopach... Oczywiście jest na to prosta rada - zawsze można twardo udawać, że się nie słyszy tego nachalnego łomotania w drzwi. Udawać, że się śpi. Udawać, że się jest akurat w zupełnie innej części miasta. Albo kontynentu.

Oczywiście Felivrin mógłby zwyczajnie krzyknąć "proszę!" i dowiedzieć się, w czym rzecz, nie ruszając się z łóżka. Mógłby, gdyby nie cenił swojej prywatności na tyle, by zawsze zamykać na klucz drzwi do swojego małego profesorskiego królestwa.

Poranny gość łatwo się nie poddawał. Oprócz stukania krzyknął jeszcze coś w rodzaju "halo, panie profesorze!" - po głosie Felivrin wniósł, że to najpewniej jakiś młody chłopak. Może spragniony korepetycji żak? Bzdura, o tej porze...? A może tak naprawdę jest później niż mu się zdawało? Może już czas na wykład z transmutacji i jakiś zaniepokojony kujon przyszedł w swej nadgorliwości go obudzić?

Nadeszła więc chwila dramatycznego wyboru.
Obrazek
Specjalny medal od Aod. I od Kota.

Re: [Uniwersytet Oros] Pokój Profesora Felivrina

4
Elf już powoli zaczął się odprężać, a błogi spokój rozlewał się po jego ciele... trzask. I wszystko się posypało. "To spisek! Siedzisz sobie całą noc nad książkami, wracasz do pokoju i już cię wołają. Wszędzie mają szpiegów ci przeklęci Żacy. Wymieniają się informacjami i wspólnie próbują cię wykończyć!" Elf miał ochotę zerwać się z łóżka, zamienić w wilka i powarczeć pod drzwiami... ale jaki to by dało przykład? Mógł też dalej leżeć... ale jeżeli ktoś znowu próbował zamienić się we smoka i skończył jako zlepek kończyn gadów i ssaków? Albo po raz kolejny ktoś próbował sprawdzić jak to jest zamienić własne włosy w ciecz? Niestety nie mógł zostawić tych często głupich, ale niewątpliwie ciekawskich uczniów na pastwę ich własnych umysłów. Oddając w długim westchnięciu resztki swojej nadziei na odpoczynek wstał z łóżka, szybko wdział szatę, podszedł do stołu, przesunął jeden ze słoików na jego środek, obok niego położył jakąś zapisaną kartkę. W ten sposób stworzył, kruche, bo kruche usprawiedliwienie na ewentualne spóźnienie. Nabrał jeszcze resztki wody ze dzbanka do rąk i przetarł sobie twarz, aby począć się odrobinie świeżej. Wtedy dopiero podszedł do drzwi pytając głośno.

-Kto tak wali? To pilne?

Poczeka chwilę na ewentualną odpowiedź, a jeżeli nie będzie w niej nic podejrzanego, to otworzy drzwi i zapyta.

- No dobrze, a o co chodzi?
Spoiler:

Re: [Uniwersytet Oros] Pokój Profesora Felivrina

5
- Posłaniec! Z wiadomością. To bardzo pilne!

W zamku szczęknął kluczyk, zawiasy jęknęły prawie tak samo żałośnie jak sam wstający z łóżka profesor, po czym w progu ukazał się - zgodnie z przewidywaniami - młody chłopaczek. Ale nie student, za młody na studenta - mógł mieć ze dwanaście lat. Buźkę miał rezolutną, słomianożółtą czuprynę - rozwichrzoną. Zza pazuchy kolorowego kubraczka wyciągnął zapieczętowany zielonym lakiem list.

- Wiadomość dla pana profesora Felivrina Nargothronda - oświadczył, jakby chcąc się upewnić, czy trafił do właściwej osoby. - To pan, prawda? - O żadnej pomyłce mowy być nie mogło.

Listowy papier w drobne złocone kropeczki delikatnie pachniał ziołami. Zapisany był ciemnozielonym atramentem. Profesor znał ten charakter pisma. Ozdobne litery wykaligrafowanego po elficku listu sprawiały wrażenie pewnej wyniosłości, miały w sobie coś wykwintnego, w pewnym sensie nawet prawie oficjalnego.



Drogi przyjacielu!

Przez cały ten czas sądziłam, że sprawię Ci niespodziankę i nie powiem nic o swoim przyjeździe. Dzisiaj jednak postanowiłam Cię ostrzec - przynajmniej zdążysz doprowadzić się do porządku i założyć czyste ubranie. Mam nadzieję.

Tych kilka lat - a może kilkanaście? albo i jeszcze więcej? - kiedy się nie widzieliśmy, jest wprawdzie niczym wobec nieskończoności istnienia, niemniej jednak czas mija, a Ty nie młodniejesz. Nie chciałabym się rozczarować na Twój widok.

Wolałabym, żeby przy naszym spotkaniu powróciły wyłącznie te miłe wspomnienia.

Obecnie jestem u stóp Gór Daugon, spodziewaj się mnie w Oros jeszcze dziś wieczorem. Bardzo rada jestem na myśl o rychłym spotkaniu z Tobą. Ciekawam wielce wszystkich historii, które zechcesz mi tej nocy opowiedzieć.

Łączę wyrazy szacunku i liczę na wskrzeszenie dawnych sentymentów,

- Twoja Angila




Chłopiec stał, zerkał wymownie na zaczytanego elfa, jakby wyraźnie na coś z jego strony czekał. Rozglądał się też ciekawie po komnacie - w końcu nie codziennie trafiało się do pokoju prawdziwego czarodzieja, i to jeszcze wykładającego na słynnym Uniwersytecie w Oros. Wyjątkowo zdawały się intrygować chłopaczka pływające w słojach wilcze łapy, krucze oczy i zajęcze płody. No i mapa z barwnymi punktami i znacznikami. O tak, ona chyba najbardziej. Wyciągnął szyję, żeby lepiej jej się przypatrzeć...

- Może chce pan przesłać odpowiedź? - zapytał, przestępując z nogi na nogę. Pociągnął nosem, smarknął w rękaw, jeszcze raz wlepił oczy w mapę Herbii nad biurkiem. - Co... co tam pan ma zaznaczone tak na kolorowo? Na tej mapie?
Obrazek
Specjalny medal od Aod. I od Kota.

Re: [Uniwersytet Oros] Pokój Profesora Felivrina

6
Felivrin po usłyszeniu o liście pomyślał. "No pięknie już zaczynają mnie wplątywać w ten swój pla...." - jednak myśl ta urwała się gdy zobaczył jak list wygląda. Trochę nieobecnym głosem odrzekł posłańcowi.

- Tak to ja.


Po czym wziął list i ruszył szybko do okna aby słabe jeszcze poranne światło miało łatwiejszy dostęp do pergaminu. Przebiegał szybko oczyma po linijkach tekstu, a wspomnienia szalały w jego głowie. " Kiedyś byliśmy tak blisko... studia, zabawy, żarty z nauczycieli. To były piękne czasy. Razem badaliśmy anatomię człowieka, choć ostatecznie każdy z nas inaczej ją wykorzystał..."- elf uśmiechnął się delikatnie, lecz równie szybko uśmiech zniknął z jego twarzy - "A potem tan mój wyjazd i zniknięcie. Potem wróciłem ledwo żywy do Oros... ciekawe jak to musiało wyglądać z jej perspektywy. W końcu jest uzdrowicielką. Potem dalej byliśmy jeszcze przez jakiś czas dość blisko, aż do mojego wyjazdu... Nigdy z nią nie rozmawiałem o tym kto to mi zrobił, ale możliwe, że sama się domyśliła... w końcu miała od naszego pożegnania 14 lat temu dosyć czasu aby poznać większość mikstur i trucizn, a rany widziała... Ale z listu raczej można wywnioskować, że nie chce o tym rozmawiać... to dobrze. Historie? Będzie o czym mówić, tylko trzeba uważać na niektóre tematy. Tej nocy? Może ten dzień nie skończy się, aż tak źle. Przyjemna rozmowa z przyjaciółką ze studiów... a zaczynało się od leżenia na książce."- zerknął na chłopca i zauważył jego wymowne spojrzenie. Wyciągnął z sakiewki kilka srebrnych monet (przyjmijmy, że 7), po czym podszedł do niego i je mu wręczył. Słysząc pytanie odparł.

- Nie. Raczej nie.

"Jaki jest sens odpowiedzi, skoro jest niecały dzień drogi stąd?" - przemknęło mu przez głowę. A słysząc kolejne już pytanie chłopca odparł.

- Aaaaa... to taki plan podróży. Nic specjalnego.

Była to tylko część prawdy, ale nie mógł się przecież wyżalać i opowiadać historii swego życia byle posłańcowi. Tak naprawdę oznaczał miejsca, gdzie wiedział już, że nie znajdzie pewnej grupki osób. "Ten chłopak jest wścibski... to dobrze. W końcu na sprzedaży informacji można nieźle zarobić. Będę musiał zapamiętać jego twarz, bo może się jeszcze kiedyś spotkamy i będzie wiedział coś interesującego." Elf pamiętał, że kiedyś kilku uczniów przyszło na korepetycje i przy okazji skopiowali mapę w nadziei, iż profesor zakopał tam skarby ze swojej kilkunastoletniej wędrówki. Potem uciekli z Uniwersytetu, a po dwóch tygodniach znaleziono ich żebrzących, o kilka groszy w jakiejś podupadłej wiosce obok której elf znalazł truchło ptaka z dwiema głowami, które mieszkańcy poczytali za znak obecności nekromantów... Elf otrząsnął się z zadumy, spojrzał na i powiedział.

- No to leć już. Mam też inne sprawy na głowie.

Poczekał, aż chłopak pójdzie, podszedł do biurka i między pergaminy wsunął list. Potem wyjrzał przez okno i sprawdził czy zostało mu jeszcze trochę czasu. Jeśli nie to poprawi szatę i uda się na wykład. Jeśli tak to położy się jeszcze na chwilę, a dopiero potem pójdzie spróbować wbić do głów Żaków odrobinę rozsądku.
Spoiler:

Re: [Uniwersytet Oros] Pokój Profesora Felivrina

7
- Plan podróży... ooo, dużo pan podróżuje. To musi być ogromnie ciekawe, prawda? Ja na razie najdalej byłem w Zaavral... Ale za to Oros i okolice znam lepiej niż własną kieszeń! Różne skróty, kryjówki...

Rozgadany posłaniec zmieszał się trochę i zamilkł, widząc, że elf nie poświęca mu zbyt wiele uwagi. Ale jego twarz zaraz wypogodniała, kiedy srebrzyste monety wylądowały bezpiecznie za jego pazuchą. Słomiana czupryna aż zatrzęsła się z uciechy.

- Dziękuję, łaskawy panie profesorze! Życzę panu pięknego dnia i polecam się w razie gdyby... przepraszam, już idę! Do widzenia, panie profesorze!

Trzasnęły drzwi i po chwili raźny stukot bucików na bruku obwieszczał już całemu miastu, że pewien chłopaczek wykonał właśnie swoje obowiązki i teraz zamierza nacieszyć się wstającym leniwie dzionkiem. Ach, młodość.

Felivrin na szczęście też miał szansę nacieszyć się jeszcze tym uroczym porankiem, słońce bowiem wciąż wisiało całkiem nisko. Senność łagodnie opuszczała go, w miarę jak niebo stopniowo jaśniało.

Zapowiadał się naprawdę ładny, pogodny dzień. Chóralny świergot ptactwa obwieszczał, że czarne gromady jaskółek i jerzyków zbierają się do odlotu. Ledwo przyleciały, ledwo co wszakże skończyła się okropna, długa jak nieszczęście zima - a już czas im było wracać do ciepłego Varulae czy na gorące, bezimienne wyspy Złotego Morza. Krótkie i w większości dość smętne lato lada dzień miało dobiec końca.

Póki jednak wciąż było raczej ciepło, większość uczelnianych zajęć odbywała się na zewnątrz, w otaczających Pałac Magiczny ogrodach i parkach. Ci bardziej postępowi profesorowie wychodzili ze słusznego założenia, że młodzież zdąży się jeszcze nasiedzieć w ciemnych, dusznych, pełnych kurzu salach wykładowych, gdy znowu nadejdzie zima, a póki co niech złapią jeszcze trochę słońca, popatrzą na zieleń, przebiegną się parkowymi alejkami dla zdrowia...

Oczywiście byli też tacy, którzy mawiali, że nawet jeśli świeże powietrze nigdy jeszcze nikogo nie zabiło, to lepiej i tak nie ryzykować. Sędziwy doktor Egyed, wykładający historię Keronu i historię magii, był chyba najostrożniejszy w tym względzie... Starsze roczniki żaków zwyczajowo rozpuszczały wśród nowicjuszy plotkę, że doktor Egyed jest w istocie wampirem, dlatego nigdy nie wychodzi ze swojej ciemnej pracowni i dlatego tak szczegółowo umie opowiedzieć o tych wszystkich dawnych, nikogo już nie interesujących czasach. Żart, choć prymitywny, co roku sprawdzał się równie wybornie.

Felivrin zwykle w porze letniej spotykał się ze swoimi studentami w zacisznym zakątku nad stawem. Tak też miało być i tego ranka.
Obrazek
Specjalny medal od Aod. I od Kota.

Re: [Uniwersytet Oros] Pokój Profesora Felivrina

8
Po południu profesor Felivrin wrócił ze swojej – niegdyś zaprzyjaźnionej – gospody. I, tak jak się spodziewał, ledwo zdążył wejść do pokoju i pomyśleć: "ależ jestem głodny!", zaraz usłyszał delikatne stukanie kołatki. Gorliwa studentka nie zapomniała o swoich obiecanych korepetycjach i na domiar złego pojawiła się całkiem punktualnie. Niestety.

Zaanonsował ją zapach lilii.

— Puk puk? Czy można? — Elfowi wydało się, że głos, który dobiega zza drzwi, brzmi na nieco zbolały. — Panie profesorze?

Eli'sittihe, śliczna ciemnowłosa dziewczyna w sukience zielonej jak młody listek brzozy, grzecznie czekała, by nauczyciel pozwolił jej wejść za próg. Nie rozglądała się natrętnie, wzrok miała raczej dość apatycznie wbity w podłogę. Walczyła ze sobą przez chwilę, by unieść twarz, a kiedy wreszcie to zrobiła, Felivrin zauważył szpecącą ją chaotyczną siatkę świeżych cienkich szram i czerwonych zadrapań.

— Przyniosłam te kwiaty... — Istotnie, w rękach studentka ściskała pogniecioną gałązkę lucerny i zmarnowaną lilię z porannych zajęć. — ...te kwiaty i... i... — głos się jej załamał. Wzięła głęboki oddech. — Czy mógłby mi pan podpowiedzieć, jak przenieść esencję zapachu z jednego na drugie? O ile objąć rozumem zapach lilii jest łatwo, o tyle woń lucerny jest na tyle złożona, że jej samo badanie i oglądanie jest rozłożone w czasie, a to nie pozwala na szybkie działanie. Czy jest jakiś wzór, wedle którego ona się układa? Przeczuwam go chyba, ale wymyka mi się jeszcze.

W smutnych oczach swojej młodej rodaczki profesor ujrzał z krystaliczną jasnością, że to nie tematyka esencji zapachu najbardziej ją teraz trapi. Że nie o meandry transmutacji chciałaby go naprawdę zapytać.
Obrazek
Specjalny medal od Aod. I od Kota.

Re: [Uniwersytet Oros] Pokój Profesora Felivrina

9
Profesorowi nie było dane odpocząć w swych czterech kontach. Miast tego przybyła doń jego uczennica.. i to z poranioną twarzą. Elf jakby przez chwilę nie umiał zaakceptować tego co widzi. Na końcu języka miał już wykład o Transmutacji, a tu coś tak straszliwego ukazało się jego gałką ocznym. Strząsnął jednak z siebie to zdumienie, zmarszczy lekko brwi, podszedł bliżej do uczennicy i starając się aby jego głos był delikatny i niemal ojcowski i siłując się z samym sobą by ukryć gdzieś już kiełkujący gniew zapytał elfkę całkowicie ignorując jej pytania.

- Co ci się stało? Byłaś u medyczki? Poczekaj chwilę.

Nie był uzdrowicielem ani felczerem, przez chwilę zastanawiał się co mógł zrobić dla swej rodaczki. Na szczęście odpowiedzi nie musiał szukać daleko. Odsunął się wyszeptał magiczną formułę i wykorzystując zaklęcie lodowego pocisku postarał się utkać jak najbardziej owalną strukturę. Pilnował się też aby nie wpompować w nią za dużo magii, gdyż w tej sytuacji potrzebował zwykłego lodu. Następnie miast ciskać pocisk chwycił go w rękę i nie zważając na przeszywające zimno ostrożnie położył go na podłodze. Potem poszukał jakiegoś czystego kawałka tkaniny, zawinął w niego lód i sporządzony w ten sposób prowizoryczny okład podał swej uczennicy ze słowami.

- Przyłóż to do twarzy, a teraz siadaj i mów co się stało.

Profesor miał już przynajmniej trzech podejrzanych w swym umyśle lecz w tym parszywym mieście mógł to być każdy. "Miasto naukowców? Chyba raczej rasistów i ignorantów! Po co tutaj zostałem? Ale jeśli myślą, że będę siedział cicho gdy mój uczeń jest katowany... pokaże im co to cierpienie.... A co jeśli to ty Sul... nie takich myśli nie mogę do siebie dopuszczać." Walcząc z myślami patrzył swymi ciemnoniebieskimi oczyma na poranioną twarz swej podopiecznej. Może była to jego wyobraźnia lecz poczuł jak kilka z jego blizn zaczęło go mrowić. Wiedział bardzo dobrze przez co musi przechodzić młoda elfka... aż za dobrze.
Spoiler:

Re: [Uniwersytet Oros] Pokój Profesora Felivrina

10
Siedząca na krzesełku studentka oblała się rumieńcem.

— Wpadłam w krzaki — przyznała zawstydzona. — Nie, naprawdę! Potknęłam się i podrapałam sobie twarz. Krzak agrestu. Nie mam pojęcia, jak to się stało, że go nie zauważyłam, musiałam zapatrzeć się na coś... Jakby mi nagle wyrósł przed nosem. Przepraszam za kłopot. Dziękuję za lód. Nie, nie byłam u medyczki, spieszyłam się tutaj do pana.

Bryła lodu udała się profesorowi przepięknie. Obła, gładka, nie za wielka, ale i nie za mała. Eli'sittihe z westchnieniem ulgi przytuliła ją do twarzy, chyba dość zadowolona, że przy okazji może się za nią schować. Jedyną niedogodnością okazał się fakt, że lód topniał dość prędko, prędzej niż prawdziwy, i już po chwili zimna woda wartkimi strużkami ciekła dziewczynie prosto do rękawów. Dwa strumyczki spłynęły również po jej policzkach, jednak trudno zgadnąć, czy to nie były przypadkiem łzy.

— Panie profesorze, czy można zamienić coś w nic? Czy można siebie zamienić w nic?

Kwiaty, które dziewczyna z ostrożnością ułożyła na biurku, prędko wypełniły swoją wonią ciasne wnętrze pokoiku.
Obrazek
Specjalny medal od Aod. I od Kota.

Re: [Uniwersytet Oros] Pokój Profesora Felivrina

11
Profesor starał się wyglądać jakby się uspokoił... lecz jego dusza cierpiała. "Widać Sulon nie potrafi przebaczyć nawet dziecku, które zawinić przecież nie mogło... więc cóż mam robić? Za czym podążać? Jak żyć? Co mi pozostaje? Zemsta... tak zemsta na wroga. Z Sulonem i choćby mimo Sulona. Pójdę rozrąbie ich na kawałki jakimś toporem... chwila o czym ja myślę? I skąd wytrzasne topór? Uspokój się elfie! Musisz się przyzwyczaić. To wszystko jest próbą... musi nią być. I nawet jeśli na jej końcu nie czeka zbawienie i powrócenie pod skrzydła Tego co widzi rzeczy przyszłe i przeszłe, to wytrwanie do jej końca samo w sobie jest celem. Nie mogę dać się ponieść emocją i z czystym umysłem muszę kroczyć przed siebie. Niezbadane są przyszłości dzieje. Skąd mogę zresztą wiedzieć co mnie czeka z rąk ludzi? A jeśli tego nawet nie jestem pewien to cóż dopiero zgadywać mi co chce ze mną zrobić Sulon? Jeśli pozwolę by nienawiść przejęła nade mną kontrolę nigdy nie uda mi się zemścić, ani dowiedzieć się co się stało w Fenistei... no i jaszcze muszę odnaleźć tego straceńca. A zresztą kto go tam wie może już skonał pod Ujściem." Myśli o jego przyziemnych problemach i zmartwieniach paradoksalnie pozwoliły mu się uspokoić i wysłuchać swej uczennicy.

Zagadnienie o które się pytała było bardzo intrygującym problemem... dla kogoś kto był już Czarodziejem. Fakt że już na tak wczesnym etapie nauki zaintrygowała się zjawiskiem całkowitego zaniku niektórych bytów i przedmiotów był zarazem obiecujący i niepokojący. Ciekawe co skłoniło ją do takich przemyśleń... oby nie próbowała sama się zmienić w nic. Profesor poczuł że jeśli elfka czegoś takiego spróbuje najbliższe dni mogą być dla niego wyjątkowo nieprzyjemne. Elf potarł czoło i zaczął swój wywód.

— Hmmm... no dobrze. Uważaj na przyszłość. A potem idź jak najszybciej do medyka. O co się pytałaś? A tak. Widzisz... zasadniczo najpierw trzeba by określić owo "nic". Bo czym jest nic? Jeśli nic moglibyśmy opisać to czy nie staje się czymś. No i czym jest byt. Co określa to że istniejemy, myślimy. Czym różni się nasz stan od stanu niebytu, który tez jest bytem ze względu na to że jest to przecież jakiś stan, a o stanach wiemy że istnieją. Czym jest bycie bytu? — tu jednak zauważył, że nieco zbyt zapędził i to co mówił zapewne jest dla jego podopiecznej niezrozumiałe... bądź bezsensowne — ... ale nie będziemy teraz brnąć teraz w filozofię. Zapewne pytasz się czy moglibyśmy się rozpłynąć w powietrzu, przestać istnieć cieleśnie... mam racje? Za pomocą magi transmutacji jest to jak najbardziej osiągalne. Ba nawet prostsze od przemiany w zwierze! Tyle że zawsze kończy się... śmiercią. Widzisz... gdybym dla przykładu zmieniłbym swoją postać przez krótki moment jakby mnie nie ma. Jest to chwila w której całkowicie rozkładam i zrywam moje własne pole magiczne aby móc nadać mu inny kształt. Przed tym odrywam jednak moją jaźń od reszty... no powiedzmy że w uproszczeniu że po prostu oddziela umysł od ciała. Przed tym chwilowym zniknięciem nadaje mojemu polu coś w rodzaju rozpędu... drogowskazu za pomocą którego wie ono jak połączyć się na nowo... bez tego czar by się nie udał. Gdybym nie wykonał... nie ukazał tej wskazówki... gdybym zerwałbym tylko moje pole magiczne i pozwolił mu rozpłynąć się w przestrzeni... nie jestem pewien co by się stało. Owszem moja jaźń dalej pozostałaby oderwana od ciała, którego zresztą by już nie było... tylko jak wtedy mógłbym dać znak, że dalej istnieje? A może ona też po czasie rozpłynęłaby się? Dlatego zakładam, że każdy kto pozwoli swemu ciału odejść jest "martwy". Chociaż kto wie? Może jest w stanie jakoś wrócić? — na twarzy elfa pojawił się dziwny uśmiech. W tej chwili czuł się jak odważny żeglarz pośród spienionych fal magi, który pokazuje majtkowi jak obsługiwać ster. Nie wiedział czy to on opowiada o magi, czy magia o nim, dął się ponieść temu wzniosłemu duchowi jakim byłą czysta wiedza.

— Natrafiłem kiedyś w Bibliotece na opis takowego eksperymentu. Jakiś stary Czarodziej rozerwał całkowicie swe pole magiczne i nie pozwolił mu się złączyć ani przybrać żadnej formy. Według tych zapisków ponoć pomieszczenie w którym przebywał jego uczeń - autor tychże notatek uległo poważnym uszkodzeniom. Większość mebli się połamała, ściany popękały, a nieszczęsny Student stracił przytomność. A co najlepsza kiedy się obudził... zaczął słyszeć głos. Domyślasz się zapewne czyj? — spojrzał na Eli'sittihe swymi ciemnoniebieskimi oczami — Potem oczywiście zgłosił się z tym do medyka. Okazało się, że część jaźni jego mentora utknęła w jego umyśle. To sugeruje, że jednak oddzielona jaźń po pewnym czasie się rozpływa, a Czarodziej nie jest w stanie nad nią panować... tak więc widzisz lepiej nie zmieniać się w nic. Nie sądzisz? Podobnie jest zresztą w wypadku niszczeniu pól magicznych przedmiotów. Można skończyć z kawałkiem kamienia w organizmie jeśli się nie jest ostrożnym. Więc puki co zajmijmy się.. tym

Elf sięgnął po gałązkę lucerny i gestem zachęcił uczennice.

— Pytałaś czy jest jakiś wzór na lucernę. Wszystko ma wzór. Cała przyroda sprowadza się do powtarzania pewnych naturalnych wzorców. Wbij się jak najgłębiej w jej pole magiczne. Poszukaj jak najmniejszej cząstki jej pola i zobacz w jaki sposób ona łączą się w większą, a te w jeszcze większą. A następnie skopiuj to w większej skali, ale nie tłum ech... to są w końcu echa będą robić to co źródło. Wiem, że na lekcji mówiłem co innego, ale to czego cie teraz ucze leży chyba poza zasięgiem reszty grupy. Ta metoda jest najbardziej efektywna jeśli chodzi o naturę... ale musisz umieć ominąć podczas przemiany echa i zaburzenia między polami. Musisz umieć odróżniać prawdziwe pole, od mocy która z niego emanuje nie tylko w trakcie badanie pola, ale i samej przemiany. Innymi słowy... musisz nauczyć się odsiewać ziarno od plew, ale bez palenia plew. To nie jest tak proste jak obejmowanie mocą całego pola i pozbywanie się problemów przed przemianą... ty musisz przestać o nich myśleć. One cie nie dotyczą... Echa muszą pozostać, ale musisz ich po prostu do siebie nie dopuszczać. Szukaj tego co stałe i pewne, nie tego co może i przyciągające, ale ulotne. Kiedy uda ci się to opanować będziesz mogła dużo szybciej dokonywać przemian na roślinach, a kiedy nauczysz się jak zachowywać jaźnie istot... to także i zwierzęta nie będą dla ciebie wyzwaniem. — elf spojrzał na gałązkę w swej dłoni i szybko wbił się w jej pole magiczne po czym przekształcił jej pole magiczne zapachu w pole magiczne lawendy i już po chwili czuć było mocny zapach... mocniejszy nawet od tego, który dawały przyniesione przez Eli'sittihe kwiaty — Dążymy do czegoś takiego... ale na początek spróbuj się po prostu wbić i bez tłumienia ech zrozumieć pole magiczne zapachu. Spróbuj dostrzec tę zależność o której mówiłem. Szukaj najmniejszej cząstki. — Tak elf skończył swój wywód.
Spoiler:

Re: [Uniwersytet Oros] Pokój Profesora Felivrina

12
Spoiler:
Zasłuchana w wywód Felivrina studentka z wyraźną fascynacją żeglowała wraz z nim po rozszalałych i pięknych falach oceanu opowieści o sekretach magii. Czy przeszła jej ochota na przemienienie siebie w garstkę nicości, to trudno było jednoznacznie orzec, ale zainteresowanie wymalowane na jej twarzyczce chyba świadczyło o tym, że jest dla niej szansa na ocalenie.

— Lawenda? — wyszeptała, kiedy elf w jednej chwili zmienił zapach kwiatu.

Eli'sittihe podwinęła mokre rękawy, wzięła do ręki gałązkę i przysunęła ją sobie blisko twarzy, z lekka mrużąc oczy.

— Chyba łatwiej wykryć wzór w zmodyfikowanym polu zapachu, innym niż to oryginalne — oznajmiła po chwili z namysłem. — To prawda? Czy może to specyfika samej tej konkretnej woni? W końcu zapach lawendy bardzo charakterystyczny, może to jednak dlatego? W każdym razie teraz, kiedy sprawił pan, że lucerna nabrała zapachu lawendy, lepiej widzę jej wewnętrzny schemat. Jakby jego pojedyncze elementy były... wydzielone i otoczone delikatną poświatą? Najmniejsza cząstka przypomina mi... coś podobnego do motyla, tylko ze sklejonymi skrzydłami. Lekko i rytmicznie drży. To dobrze? Tak, widzę też te echa, ale teraz jest ich jakby mniej, a wszystko jest bardziej... ułożone i wyraźne. Bardziej niż przy zapachu lucerny. Kiedy tamten zapach kojarzył mi się ze... spiralą, ten podobny jest do skośnej siatki. A może do kłosa. Blade echa... przecinają wzór, ale nie mieszają się z nim tak mocno...

Zatopioną w magicznym skupieniu dziewczyną nagle wstrząsnął jakiś dreszcz, jak gdyby nagle się przebudziła. Gwałtownym i zdecydowanym ruchem odłożyła kwiatek na stół i popatrzyła Felivrinowi w oczy. Bardzo głęboko i bardzo poważnie.

— Panie profesorze, co się naprawdę stało w Fenistei? Pan się tam urodził? Pamięta ją pan dobrze?
Obrazek
Specjalny medal od Aod. I od Kota.

Re: [Uniwersytet Oros] Pokój Profesora Felivrina

13
Po skończonym wywodzie elf poczuł przez moment… spełnienie. Ukojony tym pięknym uczuciem czuł jakby u pleców urosły mu skrzydła… zastanawiał sie przy tym czy nieświadomi nie rzucił na siebie Przemiany. Na dodatek spełnił chyba swój nauczycielski obowiązek i zniechęcił ucznia do popełnienia samobójstwa… chwila czy jego obowiązkiem nie było jednak przypadkiem dać się im wymordować i wreszcie odpocząć? Hmmm no ale Eli'sittihe byłą wyjątkiem potwierdzającym regułę… reszta żaków powinna głęboko przemyśleć swoje życiowe plany. Profesor miał wrażenie, że ostatnio Uniwersytet mogą skończyć nawet kompletne osły… chociaż akurat kogoś kto byłby wstanie zmienić się w osła sam by zaakceptował.

„Cholera… wszędzie widzę odniesienia do przemian… będę musiał się zapytać Medyka czy przypadkiem mi nie odbija… a nie bo wtedy to on wykorzysta mnie do swoich badań. A zresztą nawet jeśli mi odbija na punkcie magii, to akurat tutaj to zaleta…„- przemknęło mu przez umysł.
Słysząc pytania młodej elfki odgarnął kosmyk włosów, który złośliwie oddzielił się od reszty fryzury kiedy Profesor nachylił się, aby dokonać zmiany zapachu i po chwili namysłu rzekł.

—To co rzekłaś jest zarówno prawdą i nieprawdą… bo to co widzisz… to JEST oryginalny zapach lawendy. Żadnego brudu, podwiędłych części i żadnych żyjątek, które zalągł się w roślinie. Jednym słowem to co znajdujemy na przykład w ogrodzie nie ma czystego pola magicznego. Musisz porównać ze sobą kilka „ubrudzonych” pól aby stworzyć „czyste”. Każdy kto chce naprawdę rozwinąć magię Przemiany musi się tego kiedyś nauczyć… ale sposób który ci podałem umożliwia przyśpieszenie tego procesu i osiągnięcie w nim przyzwoitych wyników szybko i przy użyciu jednego pola… ale nie każdy jak się domyślasz może go użyć. Trzeba być bardzo wyczulonym na pola magiczne… ale wydaje mi się że ty spełniasz te wymagania. Twoje opisy pól są naprawdę imponujące i całkiem dokładne… a te porównania.. i właśnie dlate…— tutaj język elfowi dosłownie utknął w gardle… dokładnie w momencie gdy pod wpływem naukowego uniesienia już miał zapytać Elkę czy chciałaby zostać jego Uczniem.

Jego podopieczna nagle zaczęła się zachowywać inaczej. Odłożyła kwiat i spojrzała mu w oczy… głęboko w oczy. To zdarzało się rzadko… zazwyczaj jego rozmówcy nie potrafili się skupić patrząc w ciemnoniebieskie oczy elfa. Nawet jego znajomi mówili mu, że trzeba mieć niezłe nerwy aby wytrzymać spojrzenie tych „Wrót do Głębin” jak to żartobliwie nazwał je kiedyś Finde. A jednak jego uczennica zajrzała w nie z wielką pewnością siebie… jakby chciała zstąpić w najczarniejsze zakamarki jego umysłu i wyrwać z niego jego najbardziej skryte sekrety. A rzeczy, które tam się czaiły były zdecydowania nie dla jej oczu. Ból, okrzyki, klątwy ciskane po nocy kiedy samotnie próbował nie popaść w obłęd. Czarodzieja przeszedł lekki dreszcz. A potem padło to słowo… to jedno ale jakże bolesna słowo, które w połączeniu z tym wzrokiem ucięło sprawnie skrzydła uniesienia Felivrina.

„Cóż za ironia… ile może zdziałać dziecko i nazwa ojczyzny przeciw Profesorowi? Najwidoczniej całkiem sporo” —elf ze smutkiem pokiwał głową i rzekł.

—Tak… urodziłem się w Fenistei. Czy ją pamiętam? Szczerze? Lepiej znam Oros i okolice. Owszem całą młodość tam właśnie spędziłem… odwiedzałem też często do rodzinny. Ale potem wybuchła ta wojna, a mi zachciało się uciec od tej całej nienawiści— elf obiegł wzrokiem od oczu uczennicy i zapatrzył się w mapę Herbii wiszącą na ścianie. — zjechałem kawał świata… przeczytałem wiele ksiąg… ale mimo tylu lat w Oros i… wydarzeń po drodze pamiętam tą pierwotną puszczę… pełną zwierza, powiewów Sulona i śmiechów moich znajomych… chociaż już za czasów mej młodości niektóre elfy zaczęły wyrąb lasu nie myślałem… że tak to się skończy— elf przygryzł wargę a kiedy ta wyzwoliła spod uścisku jego zębów z ust popłynęły słowa dobrze znane większości leśnych elfów.

— „Piękni z Wielkiej Puszczy zgrzeszyli jako pierwsi i odwrócił się od nich Król Wichrów.” Ta przeklęta przepowiednia…. Doprawdy Sulon ma ciekawe poczucie humoru. Jako pan wróżb ostrzegł nas przez wróżbitkę. Pytasz co tam zaszło? Zapewne już nam o tym powiedział tylko jak zwykle zrozumiemy to w pełni gdy będzie już za późno. Jak to szło… „Tej nocy, gdy z nieba pospadały wszystkie gwiazdy, na Herbię zstąpiły istoty, których nie można opisać w ludzkiej mowie. I nawet, gdyby mówić mi przyszło językami aniołów, czartów, pradawnych elfów i Bogów, nie znalazłabym dla nich słów.” Więc zapewne było to coś czego umysł Mari nie był w stanie pojąć… co nie znaczy że gdyśmy to coś zdołali przywieść tutaj… to może najświetniejsze umysły Herbii dałby rade to coś zidentyfikować. Demony? Anomalia magiczna? W przepowiedni było coś o jednej woli, wielu ciałach… a na koniec że wszyscy obrócimy się w pył. Niezbyt optymistyczna wizja… nie sądzisz? Jeśli ufać tej wróżbie to najłatwiej określić to jednym słowem… Inwazja. Coś nas najechało i wypędziło. A teraz zamiast próbować odzyskać ojczyznę większość naszych rodaków urządza sobie wycieczkę na egzotyczne wyspy. — w głosie Profesora było słychać coś na kształt starczego zrzędzenia… a może po prostu czystej goryczy nad zachowaniem jego współbraci?

Elf zwiesił głowę i przez chwilę siedział w milczeniu po czym podniósł wzrok i ich oczy na nowo się spotkał. Patrzył na młodą, niewinną twarz i zastanawiał się czy świat kiedykolwiek zacznie zmierzać w dobrym kierunku, po czym otworzył usta i zapytał elfkę.

— Coś jeszcze cie ciekawi? — po tych słowach uświadomił sobie, że w jego głos zaczęła się wwiercać nutka zmęczenia.

Profesor czuł, jak jego dusza targana ciągłymi rozterkami w tej chwili krzyczy, aby zaprzestał tych rozmyślań i nie niszczył sobie tej resztki nadziei. Jednak elf mimo wielu wątpliwości i wewnętrznego konfliktu postanowił prowadzić rozmowę dalej. Bo co miał robić? Jest teraz nikim. Jedyny tytuł... a zresztą kogo to obchodzi... jedyna przynależność jaką obecnie posiada to właśnie ten Uniwersytet. Takie są fakty. Gdyby te same fakty dawały chociaż cień nadziei na odzyskanie ojczyzny... Miast tego jedyne co dawały to informacje o tym jak jego bracia obradowali, kłócili się i chędożyli pod objęciami Pani Pokusy. A na czele wyprawy ponoć stałą zgraja osobników takiego pokroju, że elf w głębi duszy cieszył się ze swojej ciepłej posadki na uczelni... tyle, że tutaj nie robił nic co pomogłoby jego narodowi. Może jednak było trzeba pojechać nad to jezioro? Nie. Wtedy podjął decyzje i będzie się jej trzymał. Na razie tu zostanie i dokończy swoje badania. Wzmocni swój umysł i dopiero kiedy będzie pewien że coś zdziała... zobaczy jaka będzie sytuacja. Dostosuje się do niej i postara się wykorzystać ją tak by osiągnąć swe cele. Tak... to był plan godny Czarodzieja powiązanego z żywiołem wody.
Spoiler:

Re: [Uniwersytet Oros] Pokój Profesora Felivrina

14
— Krytykuje pan naszych rodaków, którzy wyruszyli szukać nowego domu gdzie indziej? A dlaczego nie poszedł pan z nimi i nie namówił, by wracać do Fenistei? Dlaczego sam pan do niej nie wrócił?

Młoda elfka zaczęła mówić bardzo szybko i w rozgorączkowaniu zadawać mnóstwo pytań. Mimo wszystko jej głos, choć przesycony zdenerwowaniem i lękiem, nadal brzmiał miło dla ucha, podobnie do szumu młodych liści na wietrze. Tylko elfki umiały tak mówić.

— Uważa pan, że to ma sens? A może tam nie można już wrócić? Tak mówią, wszystko tam już stracone na zawsze, nie ma powrotu! Jak to jest, komu mam wierzyć, jaka jest prawda? Co mam robić? Nie będę mogła zostać już długo na uczelni, wiem o tym. Najwyżej do końca tego semestru. Podobno Rada głosowała w zeszłym tygodniu nad likwidacją stypendiów dla nieludzi. Chciałabym wierzyć, że Arcymistrzyni Iris na to nie pozwoli, ale...

Rozdygotana dziewczyna zawiesiła głos i zapatrzyła się w milczeniu na poznaczoną kolorowymi szpilkami mapę Herbii, która wisiała ponad profesorskim biurkiem.

— Przepraszam, poniosło mnie. Nie powinnam się panu tak się żalić. Po prostu nie wiem, co ze mną dalej będzie. Nie tak dawno udało mi się tu dostać, na tę legendarną uczelnię, słynną na cały świat, a teraz, nie z mojej winy, będę musiała stąd odejść, nim zdążę się czegokolwiek nauczyć. To niesprawiedliwe. Co dalej? Myśli pan, że powinnam próbować zdawać do Akademii w Nowym Hollar? A może... spakować tobołek i spróbować jeszcze dogonić naszych? Próbować z nimi szczęścia i budować nowy świat?

Zapadła niezręczna cisza, pełna wyczekiwania.

— No tak, a co do tej czystości zapachu... to logiczne — dziewczyna nagle wróciła do tematu magicznych przemian, dzieląc się z Felivrinem swoimi przemyśleniami, które musiały chyba biec w jej głowie osobnym torem, zupełnie poza świadomością, podczas gdy Eli rozprawiała z profesorem o innych rzeczach. — Tak jak natura nie zna prostych linii, tak i nie zna czystych pól, prawda? Czyste pole zapachu lawendy zawsze funkcjonuje jako element większej całości. Jest sens je w ogóle wyizolowywać? To znaczy, jak przypuszczam... jest sens o tyle, by je poznać, by wiedzieć, które elementy odpowiadają właśnie za tę cząstkę, a które za pyłek przywiany z kwitnącej lipy albo chodzącą po kwiatach biedronkę. Ale jeśli chciałabym stworzyć prawdziwie naturalny, pozbawiony nuty sztuczności, pozbawiony sztucznej doskonałości i sztucznej czystości zapach lawendy, musiałabym uwzględnić szerszy kontekst. Pamiętać o tych wszystkich drobnych rzeczach, tych zabrudzeniach, które zdają się burzyć, a w istocie uzupełniają właściwy wzór. Mam rację, panie profesorze?

Znów chwila ciszy.

— Przepraszam, pan jest zmęczony. Powinnam już iść, prawda?
Obrazek
Specjalny medal od Aod. I od Kota.

Re: [Uniwersytet Oros] Pokój Profesora Felivrina

15
Felivrin słuchał spokojnie jak elfka nieubłaganie zasypuje go pytaniami, a potem jakby nigdy nic pyta czy może wyjść. Mruknął coś o tym że bywał niejednokrotnie dużo bardziej zmęczony i że może jeszcze chwile zostać po czym zaczął odpowiadać na jej pytania.

— Owszem krytykuje naszych współbraci, którzy podjęli taką a nie inną decyzje. Może masz racje i powinienem pojechać na ten wiec... tyle że niewiele miałbym im do powiedzenia. "Idźcie za mną w las gdzie czai się coś dość potężnego... coś co nas już raz pokonało! Ale się uda!"... raczej nie porwałbym tłumów. Żeby ich przekonać musiałbym mieć jakąś wiedzę o tym czym to... coś... jest. Tylko żeby to zrobić musiałbym... tam trafić. A nie czuje się na siłach aby samotnie się zapuścić do naszej byłej ojczyzny... ani tym bardziej nie mam serca, aby zaciągnąć tam ze sobą inne elfy. Dlatego siedzę tutaj z nadzieją, że w tej wielkiej Uczelni znajdę jakąkolwiek podpowiedź co zrobić. Ale jak na razie wygląda to niezbyt wesoło. cokolwiek zrobimy postąpimy źle. Tu czekają nas prześladowania, na Archipelagu dzikie bestie, no a w Fenistei... co najgorsze nie wiemy co nas czeka.

Na twarzy elfa ukazał się kwaśny uśmiech. Czekać... taki był jego plan. Czy był dobry? Nawet on tego nie wiedział... Zapewniał mu przeżycie, ale czy było to najlepsze co mógł obecnie zrobić? Jednak jego rozmyślania o losie całej jego rasy musiały odejść w kat gdyż inny pilniejszy problem go obecnie trapił. Problem naukowy. Na chwile przesłonił on wszelkie złośliwości świata. Jego podopieczna chce coś wiedzieć? To się dowie choćby cały świat się walił. Wiedzę trzeba przekazywać... ona musi płynąć, a nie leżeć i gnić.

— I znowu trafne spostrzeżenie! Doprawdy nie przestajesz mnie zadziwiać. Owszem tworzenie czystych pól jest potrzebne tylko w celach laboratoryjnych i dla samej świadomości co jest polem czego. Kiedy już to się osiągnie wystarczy wyrobić sobie kilka "powłok" które zakryją czyste pole. Zapach błota, pyłu, zwierząt lub zgnilizny... trzeba nimi umiejętnie rozporządzać, aby zlać się z tym co nas otacza. Im lepiej dobrana powłoka do otoczenia tym ciężej wywęszyć nienaturalny zapach zwierzęciu i ciężej wyczuć go innym magom.

Profesor był bardzo zadowolony z tej lekcji... w przeciwieństwie do porannej pełnej leniwych i niezdarnych ludzi. Plotki o ucięciu stypendium dla nieludzi... niedobrze. Nie mógł pozwolić na to aby jego najpilniejsza uczennica nie mogła dokończyć nauk. Tylko co zrobić? W czasie dalekiej podróży do do Akademii w Nowym Hollar lub do obozu elfów może się jej przydarzyć niejedna niekoniecznie przyjemna rzecz. Ba... jeśli przeżyje to już będzie cud... ale jeśli zostanie okradziona lub napadnięta? Elfce nikt nie pomoże w tym parszywym królestwie. Może wysłać ja z Finde? Napisać list polecający... chwila o czym on myśli? Wysłać uczennice do Findego? Co jak co, ale ciąży w tym wieku raczej jej nie życzy. Co mu pozostało? Elf pogładził się po brodzie. Chciał ją wsiąść na Uczennice... czy to rozwiązałoby ten problem? W końcu weźmie ją pod bezpośrednią opiekę ukazując tym samym iż uważa ją za świetną studentkę, która godna jest jego zaufania. Czy rada i Iris wydalą Ucznia? Osobę, którą popiera ciało pedagogiczne? No raczej mała jego część? Warto sprawdzić. Będzie musiał pójść z tym do rektorki. W zasadzie jedyna co ma do stracenia to żałosne resztki przekonania iż jego działania mogą choć trochę naprawić te zdeprawowane miasto. Tak... przynajmniej spróbuje. Podjąwszy tą decyzje spojrzał na młodą elfkę i rzekł.

— Odnośnie twoich planów na przyszłość. Wstrzymaj się na jakiś czas z wyborem dokąd się udać... powiedzmy na dwa... no może trzy dni. Możliwe że nie będziesz musiała wybierać wcale, w końcu ten pomysł niekoniecznie wejdzie w życie... a nawet jeśli to spróbuję coś wymyślić. Nie mogę niczego obiecać... ale nie mogę też przecież pozwolić, aby jedna z moich najpilniejszych uczennic po prostu musiała opuścić Uniwersytet wbrew swej woli... więc na razie się tym nie martw i pójdź do medyka aby opatrzył ci twarz.

Elf uśmiechnął się dobrotliwie do Studentki i wykonał gest mówiąc iż może już odejść.
Spoiler:
ODPOWIEDZ

Wróć do „Uniwersytet w Oros”