[Uniwersytet Oros] Laboratoria

1
Jednym z ważnych elementów wielkiego kompleksu uniwersyteckiego jest blok poświęcony części eksperymentalnej. Krótko rzecz ujmując, w skład laboratoriów wchodzą te duże, jak i małe sale. Każdy człon zajmuje się czymś innym, jedni mają alchemiczne stoły, podczas gdy inni przesuwają ogromne kulę z żelaza, aby badać zderzenia itd. Istny raj dla naukowców, gdzie każdy znajdzie coś dla siebie.
Nawet ci bardziej fizyczni mogą wykazać się w wyżej wymienionych „dużych salach”.
Jedna służy do pojedynków magicznych, ma wyłożone żwirem podłoże, sporą przestrzeń oraz stabilne ściany. Sala ta jest odwiedzana przez przyszłych magów bitewnych.
Nie można zapomnieć o katedrach, mnogie odłamy nauki, tudzież magii zajmują dany poziom. W katedrze profesorowie uczeni mają swoje niewielkie biura, gdzie rozmyślają nad losami świata. Uogólniając, jest to raj dla przyszłych alchemików, inżynierów oraz tych, co nie lubią biurokracji.
Czysta magia, nauka i siła umysłu, one władają laboratoriami
.
Obrazek

Re: [Uniwersytet Oros]- Laboratoria

2
Alexandria - jako że chwilowo i tak nie miała nic lepszego do zrobienia (tzn miała, ale nie miała jak się za to zabrać) i uznając że jest to najlepsze wyjście z obecnej sytuacji, udała się za profesorem Celewiczem. Nie dość że dzięki temu mogła odpędzić nieco myśli od ostatniej wymiany zdań, to mogła skupić swoje myśli na otoczeniu. Bardzo lubiła część kampusu uniwersyteckiego przeznaczonego do badań laboratoryjnych i eksperymentalnych, bo to tutaj według niej ''dzieje się prawdziwa magia''. Magia nauki.
Nie miała jednak sporo czasu na lustrowanie otoczenia, bo rychło dotarli do celu - biura profesora Celewicza. Wchodząc do środka, uderzyła ją mnogość najróżniejszych przyrządów i ogólnie rzeczy znajdujących się w pomieszczeniu - poczuła się trochę jak jakaś dziewczyna ze wsi pierwszy raz w dużym mieście. Podświadomie (i świadomie także) chciała wszystkiego dotknąć, zobaczyć jak działa, czy można przeprowadzić skuteczną interakcję z jej mocami magicznymi i tak dalej... Jednakże etykieta i dobre wychowanie takich rzeczy zabrania. Trzeba zachować powagę. Zatem otrząsnęła się z rozkojarzenia i po kilku chwilach skupiła swój wzrok na profesorze, po czym zaczęła mówić spokojnie:
-Profesorze, co do zadanego mi... zadania.-W tym momencie przerwała na chwilę, przygotowują się mentalnie na możliwy ''ochrzan'' lub coś gorszego. -Do obecnej chwili nie byłam w stanie tego zrobić. Pewna seria zdarzeń i wypadków mi to skutecznie uniemożliwiła. -W tym momencie znowu przerwała, zastanawiając się czy jest na miejscu mówić profesorowi Celewiczowi o prywatnych konwersacjach przeprowadzonych z profesorem Mak'si vas Karlgard - po chwili uznała że aby uwiarygodnić swoje ''tłumaczenie się'', powinna to zrobić. -Będąc bardziej precyzyjną, po drodze napotkałam profesora Mak'si vas Karlgard. na początku powstał między mną a profesorem... konflikt, który został zażegnany. Profesor zaproponował mi pójście do jego biura, argumentując to sporym zestawem książek które określił jako ''unikaty''. Uznałam to za okazję to odnalezienia jakiś mniej znanych książek i publikacji związanych z tematem zadanej mi pracy, tak więc przystanęłam na jego propozycję. Jednakże na miejscu okazało się, że profesor Mak'si nie może mi pomóc z tematem, a do tego jego zachowanie było... w mojej opinii niegodne zajmowanego przez Niego stanowiska. Powstał kolejny konflikt, który zakończył się poprzez natychmiastowe wyjście mojej osoby z pomieszczenia - po czym znalazłam się na placu, aby się uspokoić. Tam mnie Pan spotkał. -Skończywszy wypowiedź była już gotowa na możliwe konsekwencje.
Obrazek
Obrazek

Re: [Uniwersytet Oros]- Laboratoria

3
Po wejściu do gabinetu Celewicza, Alexandrii rozszerzył się źrenice. To wszystko na widok kilku cacuszek, których oczywiście więcej było w samym laboratorium. Gabinet spełnia głównie formę składowania notatek, załatwiania spraw urzędowych i nade wszystko, burzy mózgu! Z dala od szumu eksperymentów oraz innych uczonych.
Zachowania kobiety nie omieszkał pominąć sam profesor, ten staruszek wiedział, iż ma pod sobą ambitnego studenta. Zaiste ambitnego, a nawet z predyspozycjami na dalszy rozwój; tzn. pracę naukową. Jednakże entuzjazm dziadka szybko obraca się w popiół, aż zdenerwowany zasiada na swoim foteliku. Nie może uwierzyć, iż Maksi chciał zgwałcić Alexandrię. Starzec zna opowieści o nim i jego "studentkach", a forma przedstawiona przez elfkę tylko potwierdziła przypuszczenia.
Cóż za zbieg okoliczności, że katastrofa niewiasty mogła posłużyć im obojgu do wykonania zacnego planu. Oczywiście, o ile Alexandria nie wytrąci profesora z przekonania, iż została napastowana.

- Biedne dziecko- załamał ręce.
- Słyszałem o Maksim wiele złego, osobiście nie przepadam za tym typem. Zwiedził pół świata, a nie potrafi powstrzymać najprostszych popędów...Brak słów... Przykro mi, że spotkało to właśnie Ciebie. Nie przejmuj się materiałem, ten człowiek po prostu Cię oszukał. Stałaś się jego kolejną ofiarą.
Ja,ja... Nie chcę, byś zrozumiała mnie źle, lecz to co Ci zrobił jest dla mnie również szansą. Szansą dla Nas wszystkich! Mianowicie, Maksi to fanatyk, który za wszelką cenę chcę posłać ludzi na wojnę do Ujścia. Nic nie wiemy o jednostkach orków, więc dlaczego słać tysiące na możliwą śmierć? Kto na tym ucierpi? Oczywiscie najbiedniejsi, żony stracą mężów. Biednym podwyższą podatki... Jaaa nie mogę na to pozwolić. A fakt, że teraz w Oros zbierają się przedstawiciele różnych organizacji świadczy o tym, iż zostanie tu podjęta decyzja.
Będę uczestniczyć w tych rozmowach, ale nie mam takiego przebicia jak Karlgard.
No i teraz Ty dziecko, proszę nie myśl o mnie źle. Z Tobą u mego boku podczas obrad mamy go w garści. Po pierwsze jesteś wygadana i dobrze Cie się słucha, mogłabyś czasami użyczyć języka za moim wstawiennictwem. Jam pewien, że brat zakonny, posłanka Króla będą przychylni świeżemu podejściu, wszak tyś młoda.
Oczywiście w ostateczności powiesz, co on Ci chciał zrobić. Nie nalegam na to, ale dla dobra ludności chyba warto. Degradacja polityczna sprawi odwrócenie się od jego chorych podjudzań do wojny!
- dodał z drżącą brudkom.
- O pracę się nie martw, zrobisz wszystko w swoim czasie lub po obradach nie będziesz musiała już niczego robić. Co Ty na to Alexandrio?

Re: [Uniwersytet Oros]- Laboratoria

4
Osobiście Alexandria nie za bardzo lubiła jak ktoś się zwraca do niej pieszczotliwie, jednak postanowiła na to nie reagować. Nie ma co wszczynać jakiejś nieprzyjemnej atmosfery o określenie które nie jest ani obraźliwe, ani w jakiś sposób ofensywne. Szacunek jest - obustronny. To się liczy.
Jednakże - gdy profesor Celewicz zaczął mówić dalej, Aleksandrię opanowało... zdziwienie. Owszem, była to nieprzyjemna sytuacja - ale nie była żadną ofiarą... Chyba... Podczas wypowiedzi profesora Alexandria utrzymywała lewą brew delikatnie uniesioną jako mimowolny znak owego zdziwienia i unosiła delikatnie dłonie na znak ''eee to chyba nie tak jak Pan myśli'', jednak nie przerywała wypowiedzi jako że i tak nie wiedziała o co rozmówcy konkretnie chodzi. Potem jednak temat wypowiedzi się zmienił, a twarz pół-elfki wyglądając z zewnątrz na prawie-że czystą wysoką elfkę ponownie spoważniała - widać było skupienie na słowach profesora. Co jakiś czas widać było niewielkie przytaknięcie - znak jednocześnie zrozumienia odebranych informacji jak i zgodzenia się z nimi. Do czasu, gdy profesor Celewicz zaproponował jej... wzięcie udziału w obradach na bardzo wysokim szczeblu politycznym. Na jej twarzy pokazał się lekki szok, spotęgowany dodatkowo cofnięciem się o pół kroku w tył i delikatnym wygięciem ciała do tyłu - efektu dopełniły jeszcze jej otwarte szeroko duże, różnobarwne oczy [opis oczu w kartototece]. Po chwili jednak po chwilowym szoku Alexandria wróciła do swojego normalnego stanu, po czym zaczęła odpowiadać:
-Przyznam szczerze, że zaskoczył mnie Pan tą propozycją... -Wypowiadając te słowa, nadal zastanawiała się czy się zgodzić czy nie. Nie przepadała za polityką. Poprzez politykę są podejmowana decyzje które dotyczą setek tysięcy obywateli, którzy to obywatele nie mają żadnego wpływu na takie decyzje. Z drugiej strony, jej zaangażowanie może jakoś wpłynąć na ten niekorzystny stan rzeczy... Po chwili, zaczęła mówić ponownie - niezbyt pewna siebie, bo wpływała na niezbyt znany sobie grunt. Ale nic się nie osiągnie bez ryzyka:
-Ale zgadzam się. Decyzje na jakichkolwiek szczeblach władzy dotyczący obywateli są podejmowane bez jakiegokolwiek pytania się o zdanie tych obywateli. Na wojnach cierpią zwykli ludzie, którzy w ogromnej większości z własnej woli żadnej wojny by nie wypowiedzieli. Żaden zdrowy na umyśle człowiek nie chce ginąć w męczarniach. W dodatku z rozkazu kogoś siedzącego sobie wygodnie, popijającego wino słuchając kolejnych raportów o stratach!!! -Podczas wypowiadania ostatniego zdania tej części wypowiedzi nagle załączyły się w Alexandrii emocje i ze złości uderzyła ona pięścią w stół, pochylając głowę i wpatrując się w podłogę. Złość, frustracja, żal, pamięć o zmarłym ojcu. To wszystko się połączyło w jednej krótkiej chwili. Trwała tak przez chwilę głęboko oddychając, tłumiąc w sobie ponownie emocje. Po chwili uniosła się i zaczęła wypowiadać się ponownie:
-Przepraszam, to było nie na miejscu. -Powiedziała z wyraźną skruchą, po czym wróciła do tematu: -Trzeba jakoś zatrzymać to szaleństwo mordowania. Nigdy więcej wojen. A jeżeli Ci cholerni dygnitarze czy kim oni są się uprą, to zrobię wszystko aby odeszli od przestarzałych taktyk przy których za każdym razem straty są katastrofalnie duże... Jeszcze do tego atak na wroga nie posiadając informacji na temat jego wojsk, rozstawienia, wyposażenia... Nie trzeba być wybitnym wojskowym, aby myśleć logicznie... -Skończyła wypowiedź, już całkowicie spokojnie. Wygląda na to ze siłą rzeczy zostanie wplątana w proces, w którym nigdy nie chciała brać udziału. Ale poświecić się trzeba. Dla wyższego dobra.
Obrazek
Obrazek

Re: [Uniwersytet Oros]- Laboratoria

5
- On jest szalOOOny! Maksi jest szalooOny! Opętał go czarci pomiot!
Uwierz mi dziecko, że nigdy nie widziałem takiego maniaka wojny. Ten "uczony"...

Zaznaczył palcami cudzysłów.
- Chcę kosztem wojny poszerzyć swoje wpływy. Może nawet zostać nowym arcymistrzem, kto to wie?! Hmmm... My nie możemy na to pozwolić, kult nauki musi trwać, a wraz z nim dobro ludności.
Dyktatorskie pociągi niech spłoną, równość (socjalizm) to przyszłość.
Aby mieć pewność, iż Maksi nie zaskoczy Nas podczas obrad, musisz udać się w moim imieniu do
przedstawiciela zakonu Sakir i ambasadorki naszego Króla. Warto poznać ich poglądy i mówiąc brzydko, upewnić się iż są po słusznej stronie. Ambasadorka to rozsądna kobieta, radziłbym zaczać od niej. Wszyscy znajdują się w pałacu, tam mają tymczasowe lokale.
Czy chciałabyś wiedzieć coś jeszcze? Musisz być skołowana, tyle rzeczy naraz.

Re: [Uniwersytet Oros]- Laboratoria

6
Rozmowa zaczynała się stawać trochę... dziwna. To znaczy ton w jakim wypowiadał się profesor Celewicz, szczególnie na początku swojej kolejnej wypowiedzi. Alexandria jako osoba dosyć statyczna (z naciskiem na ''dosyć'') nie przywykła do takiego... no... sposobu wypowiadania się. Ale cóż, jakby to nie brzmiało to pojęła sens wypowiedzi profesora. Ale dalej stawało się jeszcze... dziwniej. Nagle profesor wszedł w nieco patetyczny i wyniosły stan, co objawiło się mocno zdziwionym wyrazem twarzy młodej pół-elfki. Ale podobnie jak wcześniej, postanowiła tego nie komentować tylko uważnie słuchała dalej. Całe szczęście dla niej profesor powrócił do swojego normalnego stylu wypowiedzi i przeszedł do konkretów. Nie mniej nadal dużo spraw było niejasnych...
-Wszystko rozumiem profesorze. -Odpowiedziała spokojnie, po czym kontynuowała: -Jednakże z tego co wiem o co mi Pan przekazał jest to spotkanie na wysokim szczeblu politycznym, a ludzie biorący w nim udział to ważne osobistości. Mam pewne wątpliwości - poprawka, poważne wątpliwości - czy moje mówiąc kolokwialne ''wbicie się'' w takie towarzystwo będzie po prostu wyglądało wiarygodnie. Przecież nie powiem im ''Cześć, jestem studentką uniwersytetu i chcę pogadać o sprawach ważących na bezpieczeństwu królestwa''. -Powiedziała ironicznie (co jej się bardzo rzadko zdarzało) dodatkowo wspomagając się ograniczoną gestykulacją.
-Mam na myśli to, że bez jakiejś... silnej rekomendacji z Pańskiej strony nie mam nawet po co tam ruszać. Potrzebuję jakiegoś pisma napisanego odręcznie przez Pana, które oficjalnie potwierdzi moje występowanie w Pana imieniu. Nie jestem żadną znaną osobą i nikt mnie za bardzo nie zna w końcu. -Skończyła wypowiedź, nadal mając dużo wątpliwości.
Obrazek
Obrazek

Re: [Uniwersytet Oros]- Laboratoria

7
- Nie, nie, nie. Tylko nie mów tego mi. Podczas spotkania jesteś pod mą opieką i to ja za Ciebie odpowiadam. Jako sędziwy uczony mam prawo otaczać swą personę studentami tudzież innymi uczonymi. Także o te sprawy się nie martw. Masz potencjał i urok, a podczas owego spotkania to się będzie liczyło. Jeżeli rozwiązaliśmy ten problem, powinnaś jak najszybciej udać się do komnat w pałacu.

Alexandria żegna się z profesorem i w jego imieniu idzie przeciągać ważne osobistości na swoją stronę. Słuszną stronę, ludzką stronę..

http://herbia-pbf.pl/viewtopic.php?f=26&t=243&start=75

Re: [Uniwersytet Oros]- Laboratoria

8
Przybywa z :
http://herbia-pbf.pl/viewtopic.php?f=26&t=243


W kompleksie zwanym Laboratorium znajdują się również mnogie klatki, które niegdyś służyły do więżenia bandytów. Czasami niegrzeczni chłopcy trafiają tutaj. Oczywiście wszystkiego pilnuje straż, oraz administracja.
Areał zajmowany przez laboratoryjne więzienie to długi korytarz z 6 celami. Po trzy na każdą ze stron.
W najdalszej z lewej umieszczono Maksiego. Mężczyzna ma skute ręce, jest pozbawiony wszelkich kosztowności, a na sobie ma wyłącznie więzienne szaty. Obecnie śpi nieprzytomny, lecz ze snu budzi go rozmowa ambasadorki królewskiej z jednym ze strażników. [ Oboje stoją kilka metrów od celi, nie widać ich, lecz słychać]


- Nie, nie... On tutaj zostanie do samego procesu. Musimy zdecydować, co tak naprawdę się stało i dlaczego w ogóle ją zabił.
Maksi nie może zrozumieć mowy strażnika.
- Oczywiście, że proces będzie sprawiedliwy. Nawet jeżeli nie skażemy go na śmierć, to zostanie pozbawiony wszelkich tytułów i majątku. Głupiec, winien modlić się o takowy wymiar kary.


Gracz traci cały doczesny ekwipunek. W zamian otrzymuje szaty więzienne i kajdany, które uniemożliwiają mu korzystanie z magii.

Re: [Uniwersytet Oros]- Laboratoria

9
Więzienie. Już drugi raz byłem w więzieniu. Zaśmiałem się w duchu i odruchowo rękę skierowałem do paska, chcąc napić się mojego przedniego, karlgardzkiego wina. Z smutkiem zauważyłem, iż byłem ubrany w okropne, niemodne i gryzące moją skórę zwykłe, wełniane ubranie. Gdzie podziały się moje aksamity. I mój miecz?! No tak. Kto by go nie ukradł. Uśmiechnąłem się perfidnie. Nie umieli go używać. A pewnie zajebał go Celewicz. Stał niedaleko. I bardzo by chciał go mieć.

Mogłem uciec. Wiedziałem o tym. Przekonać strażników. Użyć charyzmy. Ale... nie byłem tchórzem. Nie mogłem tego zrobić. Uratowałbym życie lecz straciłbym swój charakter. Moje ego. Oczywiście czekała mnie w Karlgardzie świta, bogactwa, prywatne wojska lecz... Mężczyzna nigdy nie rezygnuje. Nigdy się nie poddaje.

Ziewnąłem. Miałem zbyt wielu wpływowych przyjaciół. Najpotężniejsi magowie. Komtur Albrecht, mój ojciec, najpotężniejszy handlarz informacjami Shia'tsu, bibliotekarka i moja ukochana, przywódczyni kultu bogini Krinn w królestwie - Cassandra. Modliłem się o to, by szybko się o tym nie dowiedziała, gdyż między Krinn a prawdą - łatwo wpadała w szał i była cholernie potężną osobą. Szczerze powiedziawszy arcymistrz przy niej to chuj był.

Podszedłem do krat i przełożyłem przez nie moje spętane ręce.
- Szczerze powiedziawszy Eliza. myślałem, że to ty za tym stoisz. Lecz to co słyszę zaprzecza ten teorii. Wiesz może, kto jest mocodawcą Celewicza? A poza tym... masz papierosa albo jakiś leciutki alkohol? W gardle mnie suszy. Ile spałem? Zebrał się już jakiś jakże sprawiedliwy sąd albo ktoś raczy posłuchać tego co mam do powiedzenia, czy przeciwna mi frakcja już przejęła władzę w Oros? Jeśli tak muszę ich pogratulować. Wysłanie tej biednej dziewczyny było GENIALNYM posunięciem. Nawet ja nie posunąłbym się do czegoś takiego. Wiesz, zawsze wolałem stać twarzą w twarz. Masz fajka?

Re: [Uniwersytet Oros]- Laboratoria

10
Na skowyt więźnia musiała nadejść odpowiedź, wcześniej czy później. Raczej później, bowiem Eliza, Yuraya von Paustina III nie miała ochoty podchodzić. Kobieta wolała rozmawiać ze strażnikiem, niżeli schwytanym, uniwersyteckim zdrajcą. Oboje mieli niegdyś możliwość zapoznania się, lecz były to warunki czysto oficjalne, kto wie w jaki sposób Eliza zachowa się teraz.
Sam Maksini wie, iż pochodzi z długowiecznego oraz wpływowego rodu, który od zalania dziejów miał koniugacje z koroną. Ich wpływy sięgają różnych gałęzi gospodarki, a o terenach tudzież ziemiach rodu Paustin lepiej nie wspominać, bo bibliotek by nie starczyło.
Rodzina ceni sobie szacunek, pracowitość i nade wszystko szczerość. Są dosyć kontrowersyjni, nie wstydzą się zwykłej pracy, znajomości z ludźmi z innych sfer. Odmiennie niż inni szlachetnie urodzeni. W każdym członku rodziny piętnowane są postawy narodowe, stąd od dziecka trenują różnorodne sztuki walk i władanie bronią, ażeby kiedyś móc bronić korony lub swojego nazwiska. Piją, palą, lulki walą, lecz nikt o tym głośno nie mówi, gdyż jak wspomniano wyżej; są wpływowi.
Pomimo zdobytej wiedzy, jęczy prze kratach, jakoby Eliza mogła mu pomóc lub coś podobnego.
Oparta o kraty morda woła, szeleści rękoma o żeliwne pręty, aż w końcu na jego prośbę słychać donośny stuk obcasów. Drewniane wzniesienie huczy, za każdym razem, gdy Yuraya stawia stopę na kamiennym bruku.
Finalnie trafia przed kraty, gdzie usytuowany jest Maksini.
- No czego tak zrzędzisz?
Zapytała, nie wiedząc iż właśnie skazuje siebie na herezje opętanego, nawet nie wiadomo czym, wariata. Szacunek dla uczonych robi swoje, albowiem kobieta ani razu nie przerywa Maksiemu. Uważnie wsłuchuje się w każde słowo, a na koniec oblizuje swoje ponętne ustka.
Po wszystkim sięga do kieszonki, skąd wyłania się metalowe pudełeczko. A w nim kilka sztuk bielutkich tworów nikotynowych. Za pomocą długich, jak na człowieka palców, z gracją wyciąga jeden ćmik, po czym jedną końcówkę umieszcza w buzi, a drugą podpala od znajdującej się nieopodal lampy naftowej.
Dym papierosowy wypełnia jej ciało, klatka piersiowa( eksponująca się biustem ) zwiększa kilkakrotnie objętość, by po wdechu móc wypuścić szary pył prosto w twarz więźnia.
- Tak mam "fajka" skarbie.
Dodała, dalej zasiadając na jednym ze starych krzeseł przy celi. Siedząc już, zakłada nogę na nogę i machając zgrabną łydeczką próbuje nadać rytm swojej wypowiedzi.

- Celewicz powiadasz?... Szczerze, masz tu o wiele więcej nieprzychylnych przyjaciół niż sądzisz, nie wiem kto za tym stoi, ale nie uwierzę w morderstwo głupiej studentki od tak. Wybacz, ale nawet Ty nie jesteś takim kretynem.

Podkreśliła wibrujące RrrrrRRrrrr, wzięła bucha i kontynuowała.

- Wracając do wcześniej zadanego pytania. Hmmm, spałeś niecałą dobę. Ta sprzątaczka nieźle Ci przywaliła. Ha-ha-ha!

Zachichotała radośnie.

- Sprawiedliwy sąd... W Twojej sytuacji sprawiedliwy sąd czy zmanipulowany niczego nie zmienia, bo i tak zostaniesz skazany na ścięcie. Kochanie, zabiłeś niewinną osobę.
Powoli ściąga nogę z nogi, by wstać. Kiedy już przyjęto pionową postawę, rusza do Maksiego. Będąc przy kratach odwraca się do niego plecami, w taki sposób ażeby jej głowa, plecy i nade wszystko tyłek, mocno opięły się o kraty. Dalej wznosi rękę z zaczętym już papierosem, którego mężczyzna może chwycić ustami.

- Śmierć... Sorry, taki mamy klimat.

Znowu zawibrowała Rrrrrrrr'em.



Eliza, Yuraya von Paustina III
Jedna z zasłużonych i poważanych ambasadorek korony.
Młoda, lecz doświadczona. Powiadają, iż swoje liczne poparcie polityczne zyskała poprzez najgrzeszniejszą z dróg.

Obrazek

Re: [Uniwersytet Oros]- Laboratoria

11
Piękne nogi, odstający tyłek, odsłonięte plecy chcące być całowanymi... Piękna kobieta. Nigdy nie dała się przelecieć. Zupełnie nie wiem czemu. Może jej się nie podobałem? Może czekała na tego jedynego? Ale w sumie nieważne. Od jakiegoś czasu byłem osobą, że tak ujmę, zajętą przez pewną potężną czarodziejkę. I do tego wysoką kapłankę bogini Krinn. Wolałbym iść na szafot niż ryzykować, że Cassandra dowiedziałaby się o numerku z ambasadorką korony. Serio.

Wracając do tematu Elise - łączyło nas dosyć sporo rzeczy. Obydwoje pochodziliśmy z potężnych, zamożnych i wpływowych rodów. Pozycję zdobyliśmy dzięki pieniądzom, stosunkom seksualnym i charyzmie. Była między nami jedna różnica. Ona zawsze udawała stonowaną, elegancką kobietę, a ja wesołego idiotę-ruchacza. Pamiętaj, idiotę zawsze się lekceważy. To była moja popisowa karta... Lecz wtedy nawet ona nie pomogła, niestety. Morderstwo jest dla wszystkich grzechem.

Ochoczo zaciągnąłem się papierosem. Łapczywie, namiętnie... W końcu dawno nie paliłem. Dym wypełnił moje usta, a następnie płuca. Uśmiechnąłem się do siebie i zakasłałem. Zaschło mi w ustach. No cóż, tak zwany kapeć w morderdzie.
- Ta, wiem że są. W większości agenci obcych organizacji. Celewicz jest tylko marionetką, jestem tego pewien. A tamta studentka... Słuchaj, dziewczyna chciała iść do Ciebie. W tym samym momencie co ja. Dziwne, prawda? Chciałem Cię odwiedzić, gdyż dostałem poparcie Wielkiego Mistrza Zakonu Sakira w sprawie Ujścia. Nie wszystkim to jednak pasuje, a ja byłem twarzą tej kampanii. Pierwszy mag, który zjednoczył zakonników i czarodziei. Jak sądzisz - jak bardzo moja pozycja by urosła? Odpowiem Ci - bardzo, skarbie.

I stanąłem przed rozdrożem. Albo dać się o coś oskarżyć, znając życie o gwałt albo inne duperele, a to spowolniłoby moją kampanię propagandową.. A czas jest największym surowcem wojennym... Albo usunąć zagrożenie. Niestety, jej śmierć była zaplanowana i nagle wszyscy się zlecieli. W bocznej odnodze zamkniętego na czas obrad korytarza. W środku nocy. Śmiesznie prawda?

Mam do Ciebie prośbę. Nie mam zbyt wiele czasy. Będą musieli mnie zabić szybko. Mają na oko około tygodnia.
- pociągnąłem dym z papierosa -W tym czasie zlecą się posłańcy mego ojca, zaczną burzyć się moi przyjaciele w kręgach uniwersyteckich i możnowładczych. Do tego przyleci tu Cassandra z Krinnowcami. A jeśli dowie się o tym moja mamusia, to Herbia może oczekiwać drugiej Wieży. Tym razem z samymi sukkubami. Wkurwionymi sukkubami. Moja śmierć jeszcze bardziej podzieli ludzi. Powstanie chaos i dobrze wiem, że jesteś tego świadoma. Do tego Korona będzie mogła marzyć o odzyskaniu swoich terytoriów.

Moja prośba jest następująca - przekonaj osoby neutralne, że zrobiłem to, co było konieczne dla dobra Uniwersytetu i Korony, a to doprowadzi do umorzenia sprawy i mojego spektakularnego powrotu do gry. Po odbiciu Ujścia powiem wszystkim o Twoim zaangażowaniu dla sprawy. Zdobędziesz splendor, jeszcze większy szacunek i złoto. Co więcej obiecuję Ci pomóc w jakiejś twojej sprawie. Wiesz, że mam do tego możliwości i środki. Muszę się tylko poza tymi kratami jako wolny człowiek. Przy okazji odzyskam swój miecz. W niepowołanych rękach może siać zniszczenie. Nie tylko w otoczeniu ale i dla posiadacza.

Wchodzisz w to, Elizo? Pomyśl o zyskach. Wiesz dobrze, że nigdy nie byliśmy wrogami. Nigdy. Zawsze wspierałem rozsądne posunięcia Korony. Czy zasługuję na śmierć za to, że działałem dla dobra naszego kraju?

Re: [Uniwersytet Oros]- Laboratoria

12
Eliza, Yuraya nie mogła się powstrzymać od głupkowatego uśmieszku podczas schyłku wypowiedzi Maksiego. Jego arogancja i kolejna próba mówienia ludziom, co mają robić była po prostu śmieszna. Zwłaszcza, że ów czas nie ma żadnych wpływów. Siedzi zamknięty w celi, samotnie. Nikt o nim nie wie, wszak skąd? Sprawa jest bardzo cicha, wie o niej wyłącznie skąpe grono uczonych i pracowników, jakby panowała zmowa milczenia.

- Hahaha. Boże, jaki Ty jesteś zabawny... Prawdę rzeką ludzie, oj prawdę. Nawet nie wiesz, że mieli Cię stąd wyrzucić. "Zakała, debil, kretyn..." tak o Tobie mówią. Nie, że to moje zdanie, ja wiem swoje.
Chociaż zaskakujesz mnie, siedzę tutaj i mogę Ci pomóc, a ty...Ty stawiasz mi warunki i przedstawiasz nierealne oferty. No cóż, przykro mi, bo nie mam z w czym Ci pomóc, wszak wszystko wiesz lepiej. Zobaczymy się w sądzie

Powoli ruszyła w kierunku wyjścia

- I podczas egzekucji. Adieu

Re: [Uniwersytet Oros]- Laboratoria

13
- To że mieli mnie wyrzucić nic nie znaczy. Bo tego zwyczajnie zrobić nie mogli - wzruszyłem ramionami - Nie stawiam żadnych warunków, Elizo. Ja składam propozycję. Propozycję współpracy, którą chciałem Ci złożyć w bardziej dogodnych dla Twojego stanu warunkach, że tak ujmę, mieszkalnych, niestety pewna martwa elfka mi z tym przeszkodziła.
Jeśli nie chcesz to cóż. Mówi się trudno. Nie wszyscy idzie w życiu po mojej myśli. Jednakże mam do Ciebie malutką prośbę. Tak po znajomości. Mogłabyś powiadomić Cassandre, by mnie, hmmm, odwiedziła? Tak po starej znajomości, co? Skoro i tak mam umrzeć, to chciałbym ostatni raz pocałować ukochaną...
ODPOWIEDZ

Wróć do „Uniwersytet w Oros”