Re: [Uniwersytet Oros] Mieszkanie Mak’sie vas Karlgard

31
Alexandria słuchała uważnie całej wypowiedzi swojego rozmówcy - musiała być do tego cierpliwa, bo kilkakrotnie miała ochotę przerwać mu w połowie zdania. Wytrwale jednak dotrwała do końca monologu profesora, kilkakrotnie dając znak jak bardzo nie podoba jej się zapach papierosów poprzez wachlowanie sobie ręką przed twarzą. Gdy profesor zakończył swoją wypowiedź pytaniem, nadszedł czas na odpowiedź:

-Po kolei zatem, po pierwsze: -Rozpoczęła dosyć poważnie z niewielkim przerywnikiem, po chwili kontynuując: -Z całym szacunkiem, ale w mojej opinii nauki inżynieryjne czy nauki ścisłe stoją na równi z naukami magicznymi. Z pomocą magii nie obrobi Pan drewna tak, aby powstał takie biurko jakie tu mamy, tamta biblioteczka - wskazując wzrokiem na biblioteczkę obok - czy drzwi za mną - delikatnie odchylając głowę do tyłu wskazując tym samym obiekt jej argumentacji, cały czas jednak patrząc z powagą na swojego rozmówcę. Za pomocą magii nie stworzy Pan narzędzi potrzebnych do tego. Za pomocą magii nie wydobędzie Pan surowca potrzebnego do produkcji narzędzi. Nie przetopi Pan go do postaci użytecznej do produkcji. Za pomocą magii nie stworzy Pan również swoich szat. Nie uszyje ich Pan z taką precyzją, nie obrobi Pan również wełny czy innego materiału tak, aby dało się z niego szyć. Nie stworzy pan też igły. Do tego wszystkiego potrzeba specjalistycznej, inżynierskiej wiedzy. To szwacze, wytapiacze, drwale, garbarze, cieśle, kamieniarze i tak dalej tworzą Nasz świat. Nie mówiąc już o rolnikach, farmerach, hodowcach bez których nie mielibyśmy co jeść. Osoby wysokiego stanu mają dużą tendencję do - delikatnie ujmując - niedocenienia zasług ''zwykłych'' ludzi. A należy im się ogromny szacunek za ich ciężką pracę, często w fatalnych warunkach. Bez której byśmy chodzili nadzy i mieszkali w jakichś prymitywnych lepiankach czy domkach. -Wiedziała co mówi, nie raz bywała w biednych dzielnicach Oros, kilkakrotnie odwiedzała chociażby garbarnie. -Zarówno magia, jak i nauki ścisłe czy inżynieria maja ogromne potencjały, które należy łączyć. W ten sposób będziemy w stanie wykreować taki postęp cywilizacyjny, o jakim tylko zamarzymy. Idąc dalej - jeżeli kiedykolwiek miałabym dowodzić armią czy ogólnie jednostkami wojskowymi - oby to nigdy nie nastąpiło - to chciałabym aby armia którą dowodzę była jak najbardziej różnorodna. Siła armii tkwi w tym, na jakie niebezpieczeństwa będzie przygotowana. A magów jest stosunkowo niewiele, przynajmniej takich którzy mają konkretne umiejętności przydatne w konflikcie. Katapulta ma nierzadko większy zasięg ataku aniżeli przeciętny mag bojowy. Mag bojowy nie poradzi sobie z łucznikami czy balistami strzelającymi z kilkudziesięciu metrów. Być może będzie w stanie odpierać ich ataki, ale na jak długo? Jestem prawie pewna że takiemu magowi prędzej wyczerpie się energia magiczna aniżeli łucznikom amunicja. W dobrej armii musi znajdować się jak najwięcej rodzajów wojsk - miecznicy najlepiej sprawdzający się w walkach w mieście i na bardzo bliski dystans, łucznicy to ataku z dystansu, kawaleria do szybkich manewrów okrążających, oskrzydlających - rozbijających szyki przeciwnika i włócznicy, których zadaniem jest obrona przed taką kawalerią. Artyleria, która jest w stanie wyrządzić ogromne szkody wrogowi jeszcze przed właściwym rozpoczęciem bitwy. Magowie tego wszystkiego nie zastąpią. Są przydatni dzięki swoim umiejętnościom i mogą przechylić szalę zwycięstwa bitwy, ale sami zdziałają niewiele. Bo nigdy nie będzie ich dostatecznie dużo aby zastąpić całą armię. Z tych powodów nie uważam zadania które mi dał profesor Celewicz za ''policzka'', ale za słuszne wyzwanie i bardzo ciekawy temat do opracowania. Idąc dalej - tutaj zrobiła sobie małą przerwę, starając się wziąć kilka oddechów możliwie jak najczystszym powietrzem - Nie każdy ma dostęp do czarodzieja dysponującego odpowiednią magią leczącą. Po raz kolejny - magów jest na to za mało. Większość społeczeństwa nigdy nawet z magiem nie rozmawiała, a co dopiero go o coś prosić. Z tego powodu konieczne jest to, aby rozwijać ''zwyczajne'' nauki tak, aby ''zwyczajna'' medycyna mogła dotrzeć do większej liczby ludzi. Albo uczynić uniwersytety takie jak ten bardziej otwarte, tak aby ktoś z mniej zasobnymi kieszeniami też mógł się na nich kształcić. Problem jest bardzo szeroki Panie profesorze, nie polega on na wyborze ''znachor czy mag'' czy inne temu podobne. Magia wiele rzeczy ułatwia i sama w sobie jest w stanie uczynić wiele, ale tylko połączenie jej potencjału z inżynierią, techniką, mechaniką, naukami ścisłymi rozwinie jej nieograniczony potencjał. -Tym akcentem zakończyła swoją wypowiedź na temat w którym niekoniecznie zgadzała się z Profesorem.

Niestety, dalsza część wypowiedzi Pana Mak'siego była nieco bardziej kontrowersyjna. Jakaś masakra Sukkubów, wątpliwa reputacja i ta wypowiedź o ''żonach czy kochankach'' opatrzona niejednoznacznym uśmiechem na twarzy profesora. Nie spodobało jej się to, a gdy usłyszała propozycję o byciu ''asystentką'' - zapewne grającą jakąś ''kochankę podatną na manipulacje'' - w jakichś poufnych sprawach politycznych, to od początku wiedziała jaką udzieli odpowiedź na ową propozycję:
-Dziękuję za udzielenie mi dostępu do pańskiej biblioteki - ale z całym szacunkiem nie zgadzam się na Pańską propozycję. Byłoby to złamaniem zasad regulujących relacje student/profesor, dodatkowo na chwilę obecną - i zapewne na przyszłe chwile także - nie zamierzam się włączać w sprawy polityczne o wątpliwej wiarygodności. Kolejnym powodem jest brak czasu - konieczność profesjonalnego opracowania zadania danego mi przez profesora Celewicza oraz w terminie późniejszym doskonalenie swoich zdolności magicznych. Żyjemy w ciężkich czasach i wygląda na to, że nawet ja będę musiała się nauczyć jakichś czarów zdolnych wyrządzać szkody bezpośrednio. Dla bezpieczeństwa. -Odpowiedziała starając się zachować przyjazny wyraz twarzy, co na początku było dosyć trudne. Po prostu nie zamierzała się mieszać w takie sprawy i tyle. Ukończenie studiów jest priorytetem.
Obrazek
Obrazek

Re: [Uniwersytet Oros] Mieszkanie Mak’sie vas Karlgard

32
- To co mówisz tyczy się powszechności. Nie powiedziałem, że magia jest powszechniejsza od nauk inżynieryjnych. Powiedziałem, że jest skuteczniejsza. Mag bojowy jest skuteczniejszy w trakcie oblężenia od katapulty, jednakże już kilka machin przewyższają tego jednego czarodzieja. A jeśli sądzisz, że osoba władająca sztuką nie obrobi tak dobrze drewna jak mag, to wybierz się kiedyś do gajów w Fenisteai. Podróże kształcą.
I mag, który nie poradzi sobie z strzelającymi łucznikami...
- parsknąłem śmiechem - Ja na pewno sobie poradzę.
A o wojnie nic nie wiesz. Miecznicy? Co to jest miecznik? A kawaleria Korony nie korzysta z okrążania, tylko do przełamania linii wroga. Rycerstwo to podstawa feudalnej armii*. Tylko elfy korzystają z technik manewrowych. A teraz wywnioskuj, kto wygrał wojnę.
A jak nie chcesz się nauczyć czegoś o dyplomacji to nie. Rzadko komu daję taką propozycję. Kilku moich podopiecznych dobrze na tym wyszło. Zazwyczaj zachodzą wysoko w hierarchii. Ale nie, to nie. Propozycja się już nie powtórzy. A o terminy się nie martw. Niektórzy studenci piszą swoje prace przez wiele lat, jeśli chcą by te były dopracowane i wniosły coś dobrego dla uczelni. Moja rada - nie spiesz się i zacznij cieszyć się życiem. Mijają Ci najlepsze lata życia. I naucz się wreszcie walczyć. Nadchodzą bardzo burzliwe czasy. Jeśli armia wroga zdobędzie Oros to nie przeżyjesz dzięki perswazji. Nie zawsze da się wszystko rozwiązać dyplomatycznie. W tym aspekcie nawet się ze mną nie kłóć, gdyż jak dobrze wiesz, jestem Ambasadorem Oros. Czasem potrzeba użyć trucizny, czasem kogoś zaszantażować, czasem przekupić. Czasem zabić bezpośrednio. Jeśli chcesz coś osiągnąć musisz być wszechstronna.
- skończywszy swój monolog odetchnąłem i nalałem sobie i studentce kolejny kieliszek wina. Nie było mocne, ale za to bardzo smaczne. Z winnic mojego rodu. Słodziutkie.

*Nie nakurwiaj mi tu ahistorycznych herezji, błagam.

Re: [Uniwersytet Oros] Mieszkanie Mak’sie vas Karlgard

33
-Oczywiście że magowie są skuteczniejsi w pojedynkę. Jednakże o wyniku bitew i wojen w ogromnej większości nie decydują pojedynki jeden na jednego jakichś bohaterów, tylko zmagania zwykłych ludzi na polu bitwy. -Aroganckie i wręcz ignoranckie wypowiedzi kogoś kto mianuje się... mianem ''Profesora'' jednego z najbardziej prestiżowych Uniwersytetów w całym znanym świecie zaczęły ją powoli irytować.
-Użyłam skrótu myślowego. Osoba walcząca na bliski dystans bronią sieczną, lub obuchowo-sieczną, lub obuchową. Ogólnie zwykła piechota. I rycerstwo NIE JEST* podstawą feudalnej armii, rycerzy jako członków stanu szlacheckiego jest niewielu. Co do ostatniej wojny - Elfy nie przegrały wojny z powodu taktyki, tylko z powodu przewagi liczebnej i technologicznej Keronu. Większość armii to zwykli ludzie zmobilizowani do walki, czasami - lub często - wbrew swojej woli. Bo te wszystkie cholerne wojny nigdy nie dzieją się za aprobatą społeczeństwa tylko z powodu jakichś chorych marzeń ludzi u władzy! -W tym momencie odezwały się już na dobre jej ludzkie geny, których na zewnątrz za bardzo nie widać. Wybuchła złością nagle wstając od biurka, po czym pochyliła się delikatnie nad biurkiem z postawą gotową do walki i zaciśniętymi pięściami, po czym dopowiedziała:
-Nigdy nie zamierzam wziąć udziału w tych chorych festiwalach zabijania. Przez wojny cierpią zwykli obywatele - niezależne od ras - którzy nigdy z własnej woli z byle cholernego powodu podjęli decyzję o masowych mordach. A ludzie odpowiedzialni za wojny siedzą sobie wygodnie w swoich komnatach z zimną krwią wydając rozkazy z których każdy oznacza śmierć kolejnych niewinnych ludzi. Jak widać jest Pan tylko kolejnym przedstawicielem wybujałej wyższej klasy która nie ma cholernego pojęcia o tym, jak wygląda życie zwykłych ludzi! -Po tej niezwykle emocjonalnej wypowiedzi wzięła za pomocą telekinezy swoje wszelkie notatki, po czym natychmiast skierowała się do wyjścia, po drodze wypowiadając ostatnie zdanie:
-To spotkanie uważam za skończone. -Po czym wyszła z pomieszczenia przy okazji bardzo silnie trzaskając za sobą ciężkimi drzwiami wejściowymi, czego efekt dźwiękowy można było zapewne usłyszeć w sporej części kampusu uniwersyteckiego. Skierowała się do gabinetu profesora Celewicza.



*Rycerstwo nie stanowiło podstawy armii feudalnej, tylko zwykli ludzie formowani w ramach pospolitego ruszenia. Niezależnie czy piechota, czy łucznicy. Trochę inaczej wyglądało to w kawalerii, bo kasę na konia miał mało kto. Jednakże zwykli żołdacy często tuż przed bitwą byli pasowani na rycerzy, aby dostali jakiegoś ''boosta'' do morale. Większość z nich i tak ginęła lub odnosiła poważne obrażenia, więc kosztowało to władców stosunkowo niewiele. Ale rycerze sami w sobie nigdy nie stanowili podstawy armii, za wyjątkiem jakichś elitarnych oddziałów.
Obrazek
Obrazek

Re: [Uniwersytet Oros] Mieszkanie Mak’sie vas Karlgard

34
Czasami bywa tak, że prowizorycznie zwykła wymiana zdań kończy się wybuchem interpersonalnej wojny. Ciekawym niuansem jest fakt, iż jedna z tych osób to przedstawiciel administracyjno-społeczny. Taki typ powinien mieć opracowane podstawy dobrej konwersacji, nawet jeśli nie idą one po jego myśli. Zatem wszystkim, a zwłaszcza młodej elfce nasuwa się cholernie męczące pytanie " Jak ktoś taki mógł zostać ambasadorem? ".
Najwyraźniej los lubi płatać figla, w związku z czym pozbawiony kultury cham nadużywa swej pozycji do namnażania szumów komunikacyjnych. Słabsza jednostka nie ustępuje tym wpływom, a co za tym idzie stawia opór. Opór, jaki rychło obraca się w popiół, albowiem napastnik nie ustępuje. Mądrzy ludzie powiadają, że "głową muru nie przebijesz", z tego przysłowia korzysta nasza bohaterka. Ochoczo wznosi notatki, aby dumnie opuścić lokal.
Podczas wyjścia nie zapomina o zatrzaśnięciu drzwi, przeto cały pokój aż drży od negatywnych wibracji. Z kolei te liczne oscylacje obsuwają poukładane wszędzie książki oraz papierzyska. Lawina ruszyła! Książki spadają na podłogę, papiery wirują niczym płatki śniegi za oknem; ktoś będzie musiał to posprzątać.

Jednakże z tym problemem pozostaje Maksi, nielubiany profesor z Oros który nagrabił sobie już u nie jednej osóbki w akademii i nie tylko. Ów czas jednak w głowie siedzą mu inne plany, plany dotyczące najbliższych obrad w sprawie wojny z orkami. Wiadome jest, iż uczestniczą w nich:
Przedstawicielka Króla, jeden z mistrzów zakonnych, dwóch profesorów z Oros( w tym prof. Celewicz ). Co więcej może pojawić się również sam arcymistrz, lecz jest to mało prawdopodobne. Aby ugrać swoje podczas obrad, mężczyzna musiałby zyskać przychylność kilku członków obrad. Nie powinno być to trudne, ponieważ wszyscy znajdują się w pałacu. Wystarczy się do nich udać i porozmawiać.

W międzyczasie elfka trafia na plac przed budynkiem auli Uniwersytetu Magicznego. Miała udać się prosto do Celewicza, ale pierw musiała rozładować napięcie na świeżym powietrzu, gdzie łzy złości szybciej schną.
Spoiler:
ODPOWIEDZ

Wróć do „Uniwersytet w Oros”