Konkurs na legendę o założeniu Uniwersytetu w Oros

1
Prace biorące udział w konkursie na legendę o założeniu Uniwersytetu w Oros
I MIEJSCE - GUEDE
Przed wiekami jeden był tylko bóg ognia i cienia, a nazywał się Drwimir i rządził on niepodzielnie swoją domeną, nieprzejednany niczym mrok najgłębszych jaskiń i zachłanny na wzór olbrzymiego pożaru. Trwał ten stan rzeczy przez kilka stuleci, nim za przykładem swojego brata, Sulona, Drwimir stworzył potomstwo, dając mu władzę nad częścią swojego królestwa, samemu usuwając się w umiłowaną przez siebie ciemność, by móc z niej wszystko obserwować i samemu pozostawać niedosięgniętym.

— Jako najstarszy — rzekł mocarny i przebiegły Xand, występując naprzeciw ojca — Zostanę panem wojny i fortelu. Stanę się patronem wielkich konfliktów i sztuki bitewnej, gdyż póki istnieć będzie czas, póty śmiertelnicy będą się zabijali i występowali przeciw sobie. I po wieki wieków będą oddawali mi cześć.

— Ja zaś — przemówiła po nim jego piękna siostra Krinn — Wezmę we władanie ich marzenia i namiętności, bo jeśli istnieje popęd równie silny co pragnienie zabijania, to jest nim właśnie cielesna żądza, płonąca w ich trzewiach i krwi wiecznym płomieniem pasji. To tęsknota i pragnienie przygnają ich ku mnie. I dlatego na zawsze będą zanosić do mnie swe prośby.

— Więc ja wybieram śmierć — wyszeptał Usal głosem jak ostatni oddech konającego — Gdyż wszystko musi w końcu przeminąć i ulec jej objęciom. Ostatecznie każdy pochyli przede mną głowę.

Tak oto dopełniły się fata, a podział królestw miał zostać przypieczętowany między rodzeństwem. Jednemu potomkowi Drwimira nie przypadła w udziale żadna część spadku rodziciela, a był nim jego trzeci syn, Garon, który po swoim ojcu odziedziczył wyłącznie obłęd.

— Ach tak? — oznajmił im wszystkim zapalczywy bóg, wściekły w swym szaleństwie i zazdrości, widząc, że otrzyma żadnego spadku. — W takim razie odbiorę i zrujnuję wasze dziedzictwo. Dam śmiertelnym moc natychmiastowego rozstrzygania bitew bez oręża, pozwolę im spełniać swe marzenia samą tylko wolą, obdaruję talentem, który pozwoli drwić ze śmierci! Wywrócę ustalony porządek i sprawię, że nie będą chcieli oddać pokłonu żadnemu z was!

To powiedziawszy, wyzuty z domeny potomek, wypowiedział posłuszeństwo starym bogom i ich patronom, przenikając do świata śmiertelnych by na zawsze zasiać w nim chaos. Zanim jednak odszedł, zabrał ze sobą kości swego dziada, demiurga Hyurina i rozrzucił je po całej Herbii, by zasiać w niej część jego mocy. I samemu wędrował po ziemi, przyoblekając rozmaite postacie, by obcować w nich ze śmiertelniczkami ludów mnogich, ze wszystkich stron świata i dawać im potomstwo liczne jako gwiazdy na niebie. Tak narodzili się pierwsi magowie, budujący szkoły i świątynie na skałach i wzgórzach, w których pogrzebane były kości Stwórcy.

Lecz wieki mijały, a choć krew boga zamętu nadal krążyła w kolejnych pokoleniach, niewielu było takich, którzy prawdziwie parali się jego darem. Ci którzy to czynili, nie znajdowali pośród swych ziomków ni przyjaźni ni zrozumienia, gdyż większość nadal modliła się do bogów i uznawała uzurpowanie sobie ich praw za świętokradcze bluźnierstwo. Jedynie dzieci Sulona, ród Wysokich Elfów zbudował na niej swe imperium, lecz opierało się ono na ładzie i porządku, przez co inni bogowie drwili a naigrywali się z Garona, którego chytry plan szybko obrócił się przeciw niemu.

— Patrz oto, synu marnotrawny — powiadali mu, wskazując na padół śmiertelnych. — Chciałeś uczynić nasze sługi równe bogom, a oto jeszcze żarliwiej modlą się do nas i coraz wynioślejsze stawiają nam świątynie.

Garon zaś, który w swym szaleństwie dostrzegał rzeczy ukryte i którego plany nie były jeno powierzchownymi, uśmiechnął się tylko chytrze i odpowiedział:

— W końcu złożą hołd również i mnie, nawet o tym nie wiedząc. Wybuduję własną świątynie, w której zamieszka duch niezgody i w której po wieki królować będzie zamęt.

To rzekłszy, raz jeszcze zstąpił na ziemię, by przemierzać ją w przebraniu. A było to w czasach drugiej ery, w latach podniosłych i historycznych zwycięstw wielkiego arcystratega Kerona. W czasach Krwawej Wojny, zapoczątkowanej przez Drwimira i jego rankor do rosnącego w siłę Sulona.

Wkrótce Szalony Bóg mógł śpiewać spoglądając na ulice ogarniętego pożogą Hollar, gdy zachęcani jego podszeptami żołnierze zdobyli miasto i postanowili spalić do gruntu. Zatańczywszy na zgliszczach zmierzchającej cywilizacji, Garon przyoblekł postać starego proroka z maską w ręku, by udać się do obozu wojsk archistratega i wieszczyć nadejście nowej ery. Ery w której królować będzie postęp a wojny będzie można toczyć na niespotykaną dotąd skalę i odległość, nawet nie widząc swego przeciwnika i w jednej chwili obracając jego fortece w perzynę. Erę zaawansowanej nauki i skomplikowanych wynalazków, które na zawsze i bezpowrotnie odmienią oblicze ziemi, tej ziemi.

Nim popioły Hollar, dawnej stolicy czarodziejstwa zdążyły ostygnąć, w samym sercu Herbii, z błogosławieństwem samego Kerona, rozpoczęto budowę jednego i powszechnego uniwersytetu, w którym każdy bez względu na rasę, stan, czy rozsądek miał uczestniczyć w tworzeniu postępu. Nowa świątynia nauki przyoblekała pierwsze mury, stawiając swoje fundamenty dokładnie w miejscu w którym przed wieloma laty spoczęła pęknięta czaszka Hyurina.

Szkoła pozostaje w tym miejscu po dziś dzień, będąc kością niezgody między nieludźmi, ludźmi, kapłanami, czarodziejami, uczonymi, Wielką Radą, mistrzami i w końcu samymi żakami. Dzień w dzień sale i korytarze wypełnione są gwarem, klątwami, smrodem nieudanych eksperymentów, eksplozjami chybionych zaklęć, klątwami i hałasem dysput przeradzających się w kłótnie i bijatyki oraz walką o zachowanie resztek porządku oraz odrobiny zdrowego rozsądku.


A jeśliby kto nie wierzył w powyższą wersję wydarzeń i prawdziwego patrona tej szkoły, znaczy to tyle, że pierwszą sesję egzaminacyjną ma dopiero przed sobą a jego noga nie przekroczyła jeszcze progu dziekanatu.
II MIEJSCE - SYLVIUS
Stara puszcza i wiedźma

Dawno, dawno temu w czasach, w których magia była pierwotnym pierwiastkiem każdej istoty i nie istniały obecne królestwa i mocarstwa. Za jeziorem gwiazd, za siedmioma pagórkami Meriandos i siedmioma szczytami gór Arona w gęstej dębowej puszczy leżała niewielka chybocząca się na wietrze chata. Jej dachem były potężne konary drzew, które przyprószone były gęstym listowiem, a ściany wypleciony z obrośniętych mchem pnączy. Do środka prowadziły niewielkie drzwi odsłonięte girlandą kwiatową, której pąki nocą zamykały się, ukrywając swoje wiecznie barwne płatki. Dookoła panowała cisza i spokój. Sarny przychodziły tutaj napoić się przy niewielkim strumieniu ze świeżą, czystą i rześką wodą, a dziki ryły w żyznej glebie. Ptaki przylatywały na grzędy, aby wydziobać zasadzone specjalnie dla nich ziarna, a później w podziękowaniu zaśpiewać wraz z świerszczami i cykadami radosne piosnki.

Mieszkała tu stara kobiecina, która umiłowała sobie matkę naturę i żyła z nią od wielu lat w zgodzie. Ona dawała jej pożywienie i poiła. Przekazywała potężną magię, dzięki której prowadziła długi nieprzerwalny byt. Wiedźma Ragana, bo tak później na nią wołano, doglądała lasów. Dbałą o zwierzęta i rośliny. Strzegła puszczy przed niszczycielską siłą ludzi, którzy tworząc niewielkie osady karczowali dużej połacie terenów. Ona wtem pojawiała się tam i karała brutalne plemiona, które wystąpiły przeciwko naturze.

Mędrczyni nadal strzegła by lasów, gdyby nie wystąpiło przeciwko niej sześciu szamanów, każdy z innego plemienia. Pierwszy z nich władał ogniem. Dał on swojemu ludowi płomień, którym rozniecali ogniska. Następny władał powietrzem. Potrafił rozkazywać wiatrom, aby przynosiły deszcze i ciepłe powietrze. Kolejny władał wodą. Za pomocą swej laski potrafił wytworzyć źródło wiecznej wody. Czwarty zaś władał ziemią. Uderzeniem potrafił rozłupać skały i dotrzeć do głębin, gdzie skrywały się cenne minerały. Inny władał energią. Potrafił pobudzić do życia zamierające istoty, ale również odebrać im resztę mocy. Ostatni zaś nie posiadał żadnej mocy, a jedynie rozmawiał z bogami. Widział również niekiedy przyszłość i przeszłość, kiedy stwórcy podsyłali mu wizję.

Sześciu potężnych magów pod namową swych ludów zebrało się. Brakło im ziem, bo wioski rozrastały się. Potrzebowali również pożywienia i drewna. Postanowili więc wspólnymi siłami wyrwać naturze część terenów i usidlić wiedźmę. Przygotowali więc zasadzkę. Ogień zaczął trawić lasy, więc pojawiła się i Ragana. Wypowiedziała wnet jakieś zaklęcie, a gęste pnącza okryły płomienie i zgasiły zabójczego wroga. Nagle trysnął strumień wody i zalał okoliczne ziemie. Gromadka jeży tam mieszkała i zaczęła się topić. Stara jak świat kobiecina rzuciła się więc przejęta by je ratować, lecz nim sięgnęła do nich rękoma coś odebrało im życie. Zapłakała więc nad ich losem. A tu nagle pod jej nogami zapada się ziemia, a ciężki wiatr wepchnął ją głęboko w ciemności. I nie miała czasu by płakać nad losem rodziny jeży, bo zamknięto ją w więzieniu pod ziemią.

Uradowani szamani swym zwycięstwem ruszyli do swych wiosek. Pięciu z nich zarządziło, aby karczować lasy. Tylko szósty, który był bez wielkiej mocy, ostrzegł swoich ludzi, że nadejdą złe czasy. Nikt go nie słuchał. Wyprowadził więc swoją rodzinę poza puszczę i osiedlił się w dalekich terenach za górską ścianą. Wesołe ludy ruszyły w las. Gros drzew padło na ziemię, a natura zawyła. Minęło lato. Zapowiedziane przez jednego z magów przekleństwo nie przybyło.

Do domu pierwszego szamana zapukała piękna młoda kobieta, która zgubiła drogę. Deszcz padał i zupełnie zmokła. Poprosiła więc o gościnę. Przyjęto ją dobrze. Nakarmiono i napojono. W nocy zaś zakradła się do sypialni pierworodnego i wyrwała mu serce.

Do domu drugiego szamana zapukała piękna młoda kobieta, która zgubiła drogę. Ziemię okalał śnieg i zupełnie zmarzła. Poprosiła więc o gościnę. Przyjęto ją dobrze. Posłano jej najmiększe z łoży. W nocy zaś zakradła się do sypialni pierworodnego i wyrwała mu serce.

Do domu trzeciego szamana zapukała piękna młoda kobieta, która zgubiła drogę. Śnieg już stopniał, lecz przybyła chora. Poprosiła więc o gościnę. Przyjęto ją dobrze. Dano jej napary ziołowe i ogrzano. W nocy zaś zakradła się do sypialni pierworodnego i wyrwała mu serce.

Do domu czwartego szamana zapukała piękna młoda kobieta, która zgubiła drogę. W lesie postrzelił ją myśliwy. Poprosiła więc o gościnę. Przyjęto ją dobrze. Opatrzono i zadbano. W nocy zaś zakradła się do sypialni pierworodnego i wyrwała mu serce.

Do domu piątek szamana zapukała piękna młoda kobieta, która zgubiła drogę. Na polanie zasłabła z gorąca. Poprosiła więc o gościnę. Przyjęto ją dobrze. Podano jej chłodnej wody i ułożono w łóżku. W nocy zaś zakradła się do sypialni pierworodnego i wyrwała mu serce.

Do domu szóstego szamana zapukała piękna młoda kobieta, która zgubiła drogę. Zapłakana odeszła zbyt daleko od swojej ukochanej puszczy. Poprosiła więc o gościnę. Pierwszy syn szamana zaoferował swą pomoc. Oporządził konie, zaprzągł je do wozu i ruszył w stronę ziem kobiety. Ta spędziła z nim upojną noc i wyrwała serce.

Wiedźma spełniła swoją wolę. Wraz z sercem pierworodnych, pozbawiła szamanów mocy. Wkopała je w centrum puszczy, aby dać naturze większą potęgę. Zapłakała jednak nad losem ostatniego syna szamana. Dziewięć miesięcy później narodziła córkę Orę, która przejęła talent magiczny swej matki i ojca. Gdy dziewczynka dorosła dowiedziała się prawdy o losach swej rodziny i odeszła. Ragana zaś umarła ze zgryzoty nie jedząc nic, ni nie pijąc siedem dni i nocy.

Na ziemiach, w których obecnie stoi Uniwersytet Oros, niegdyś stała chatka wiedźmy z puszczy. Tam też zakopano sześć serc pierworodnych szamanów, które roztaczają po dziś dzień potężną magię nad owym miejscem.

***
O łowcy i wiedźmie

Dawno temu Keron pokryty był niezliczonymi borami i puszczami, które obfite były w dziką zwierzynę i bujną roślinność. Ludzie tedy jeszcze mieszkali w niewielkich osadach, którymi przewodniczyła rada starszyzny. Nie było żadnych królów i władców. Nie liczyła się potęga miecza, magii, ani złota lecz mądrość życiowa. Nie spisywano wiedzy na księgach lecz przekazywano ją z pokolenia na pokolenie. W jednej z takich spokojnych wiosek mieszkał młody łowca Aron wraz ze swoją liczną rodziną. Miał kochających rodziców. Matka trudniła się zielarstwem i często wysyłała go do lasu, aby nazbierał jej odpowiednich składników na wywary lecznicze. Ojciec zaś był już zbyt stary, aby zajmować się polowaniem na dziką zwierzynę. Miał również troje starszych braci. Najstarszy Dun wyjechał wraz z żoną w dalekie krańce, aby zbudować swój dom. Qerel zaś udał się nad morze, gdzie chciał założyć przystań rybacką i odwiedzał czasami rodzinę. Najmłodszy z braci- Gren uciekł przed ukończeniem szesnastego roku życia i słuch o nim zaginął. Miał również dwie siostry. Gryfinę, która poślubiła przystojnego woja i ruszyli na Zachów. Helena zaś została porwana przez bandytę i do końca życia była opłakiwana przez matkę.

Aron był bardzo dobrym synem. Wstawał wcześnie rano, aby wykonać wszystkie obowiązki. Narąbał drzewa, zebrał potrzebne matce zioła i ruszał wtedy do boru na polowanie. Zabierał ze sobą łuk ojca oraz własnoręcznie zrobione strzały. Szczęście mu sprzyjało i zawsze wracał do domu z upolowaną zwierzyną, która później starczyła im na wiele dni. Aron kochał spędzać czas w lesie. Przechadzał się między drzewami, skrywał się w gęstych zaroślach i wypatrywał płochej zwierzyny. Często było tak, że zamiast wykonać celny strzał, przypatrywał się pięknym stworzeniom. Zachwycało go piękno natury.

Pewnego razu udał się jak zawsze do lasu, aby upolować zwierzynę. Ukrył się w gęstych liściach czarnego bzu i wypatrywał ofiary. Jego oczom ukazała się jednak przepiękna dziewczyna. Łowca zamarł z zachwytu. Dziewczyna miała długie brązowe włosy po pas, delikatne ciało niczym driada i piękne zielone oczy. Obnażona ze wszelkiego wstydu przechadzała się lasem. Przysiadła na przewróconym pniu drzewa i zaczęła nucić piękną pieśń. Aron wpatrywał się w nią zauroczony i tego dnia wrócił do domu bez żadnej zdobyczy. W głowie nadal miał obraz kobiety.

Następnego dnia wrócił w to samo miejsce. Wierzył, że kolejny raz spotka przepiękną nieznajomą. Ona zaś znów się pojawiła, usiadła na pniu i śpiewała piękną pieśń w nieznanym dla niego języku. Rośliny zaś jakby za sprawą jej głosu unosiły się wysoko, a pszczoły przylatywały i siadały na jej ramionach. Słyszał o wiedźmie, która zamieszkiwała puszczę i chroniła ją przed złymi ludźmi. Ona jednak byłą zbyt piękna by być złym duchem z lasu. Przychodził tak co dziennie. Za każdym razem czuł w piersi coraz silniejsze bicie serca. To była ta jedyna. Był tego pewien. Pewnej nocy, całkowicie zauroczony jej śpiewem, podszedł zbyt blisko, odsłaniając się na jej widok. Przestraszona dziewczyna okryła się płaszczem z liści i spojrzała zagniewana na niego.

- Co tutaj robisz?

- Jestem łowcą i…

- Wiem, kim jesteś, wiele razy widziałam cię polującego na bezbronne zwierzęta w puszczy. Kiedyś twój własny grot przeszyje Ci serce. Nie tłumaczy to jednak, dlaczego mnie podglądasz.

- Przepraszam. Nie powinienem cię obserwować, ale kiedy pierwszego razu zobaczyłem się i usłyszałem twój głos, zupełnie straciłem głowę. Zakochałem się w tobie.

- Od tylu lat byłem samotna – rzekła zasmuconym głosem dziewczyna i spojrzała głęboko w jego oczy – za każdym razem wiedziałam, że przychodzisz tutaj mnie obserwować. Po swoim ojcu potrafię widzieć przyszłość. I widziałam cię w swoich wizjach. Tak wiele nasz różni.

Dziewczyna miała rację. Wiele ich różniło. On był łowcą w niewielkiej wiosce. Ona zaś wiedźmą, która zamieszkiwała od wielu lat samotnie lasy zastępując swą matkę w obowiązkach pielęgnowania puszczy. Ora, bo tak się zwała eteryczna kobieta, zabrała mężczyznę do swojej chatki w samym sercu boru. Wtedy spełniła się ich miłość. On jednak musiał wracać do domu, aby przynieść rodzinie jedzenie. Wiedźma darowała mu zebrane przez siebie rośliny, które nakarmią jego rodziców i dadzą im wiele sił. Jemu zaś darowała pocałunek na drogę.

Następnego dnia Ora nie pojawiła się w tym samym miejscu co zawsze. Poszukiwania jej chaty zaś nieudały się. Zniknęła z życia Arona, a on przepełniony był smutkiem. Nigdy nie zapomniał o przepięknej dziewczynie z lasu i za każdym razem szukał jej. Każdy szelest listowia przynosił u niego nadzieję, że ujrzy swoją ukochaną.

Minęło wiele miesięcy, a dziewczyna się nie pojawiła. Wybrał się na łowy jak zawsze i skryty pośród zarośli wypatrywał zwierzyny. Przestał już wierzyć, że ujrzy Orę. Przed jego oczami zaś pojawiła się piękna sarna o pięknej lśniącej brązowej sierści. Aron naciągnął swój łuk i wypuścił z rąk strzałę. Grot przebił ciało zwierzęcia. Kiedy jednak podbiegł do niej, nie było tam żadnej sarny. Na poszyciu lasu leżała jego ukochana ze strzałą utkwioną w piersi.

- Ora! – krzyknął przerażony mężczyzna obejmując umierającą dziewczynę – Jak to możliwe… strzeliłem w sarnę.

- Ostrzegałam cię ukochany. Kiedyś twój własny grot przeszyje Ci serce. Jestem wiedźmą strzegącą puszczy. Ty zaś jesteś moim ukochanym. Udaj się do lasu, aby uratować naszą miłość – powiedziała ostatnie tchnieniem i odeszła.

Aron zrozpaczony posłuchał się ostatniej prośby Ory i udał się do głębi lasu. Tym razem flora sama poprowadziła go w głąb, gdzie mieszkała niegdyś wiedźma. W chacie leżała dwójka płaczących dzieci, które były do siebie podobne. Chłopiec i dziewczynka. Owoc miłości ukochanych. Przy jego dotyku maleństwa ucichły. Chciał zabrać je do matki, lecz nie znalazł już jej. W miejscu, gdzie ostatni raz ją widział rósł wielki dąb. Magia.

Łowca założył w środku puszczy niewielką osadę, którą nazwał na cześć swojej ukochanej- Oros. Wychowywał swoje dzieci na dobrych ludzi. Drzemała w nich potężna magia. Mieszkańcy Oros zaś żyli w zgodzie z naturą. Ta przynosiła im żywność, poiła ich świeżą wodą. Oni zaś dbali o harmonię w lesie.
***
Przypowieść o mądrości

Było sobie niegdyś czterech braci. Każdy z nich był zupełnie inny. Pierwszy potężny jak dąb. Potrafił w dłoniach łamać stal i kruszyć kamienie. Cechował się jednak on niezwykłą spontanicznością i wybuchowością. Stąd każdy w wiosce bał się go. Drugi zaś był mizerny i chudy, lecz za pomocą swoich smukłych palców potrafił krzesić magię. Czynił cuda, słuchały się go wszystkie żywioły. Wszyscy byli nim zafascynowani, ale w głębi trochę obawiali się jego sztuk. Trzeci zaś nie miał wielkiej tężyzny fizycznej, ani nie potrafił czarować. Był jednak sprytny i potrafił urzec słowem. Dlatego też potrafił jak nikt inny pomnażać pieniądze. Każdy cenił rozmowy z nim, ale obawiali się oszustwa z jego strony. Czwarty zaś nie posiadał żadnej z zalet swoich braci. Nie posiadał również żadnego niezwykłego talentu. Potrafił jedynie słuchać i posiadał dobre serce. Został w domu rodzinnym, gdzie pomagał ojcu młynarzowi, a wszyscy w wiosce wyśmiewali się z niego.

Do pierwszego z synów przybyła znana wszystkim z okolicy czarownica, która mieszkała w Oros. Choć posiadała wiele talentów, które przekraczały obecne wyobrażenia o magach, najbardziej znano ją z wróżbiarstwa. Widziała przeszłość, a nawet potrafiła przepowiedzieć przyszłość. Ponoć ostrzegała ją natura, z którą była niezwykle związana. Zbliżała się okropna wojna z ludami z północy. Wiedźma więc ostrzegła osiłka przed niebezpieczeństwem. Ten jednak nie wziął do serca przestrogi i wierzył w swoją siłę. Wziął swoich ziomków i ruszył wprost na wrogie armie. Była to krwawa bitwa, a wielu poległo. W tym również jeden z synów młynarza.

Wojna jednak się nie skończyła, a mieszkańcy wioski byli mocno przetrzebieni. Nie mieli już tyle sił i wiary w wygraną wojnę. Wtedy najmłodszy z synów zgłosił się do czarownicy i poprosił ją o pomoc. Ta zaczęła mu doradzać jak wygrać ostatnią z bitew. On wszystko skrzętnie zapisał w księdze. Początkowo nikt nie chciał go słuchać. Nie mieli jednak innego pomysłu i zgodzili się z jego planem. Część wojsk ukryło się w lasach. Wykopano również koryta, w których skryli się żołnierze z palami. Zaskoczyli wroga. Wygrali. Wtedy powstały podstawy taktyki wojennej. Syn młynarza zaczął przekazywać wiedzę poznaną od wiedźmy.

Do drugiego z synów przybyła znana wszystkim z okolicy czarownica z Oros. Ostrzegła go przed rosnącą siłą magika i niebezpieczeństwie, które wynika z potęgi. Widziała, że jego największa potęga stanie się przeciwko niemu. On jednak zakpił z niej i rzucił na nią urok. Ten jednak odbił się od niewidzialnej bariery, która otaczała czarownicę i zaczęła trawić młodego magika. Po miesiącu zmagać z własną magią, zaczął tracić formę i zmienił się w przerażającego dżina. Pod postacią okropnej istoty gnębił okoliczne wioski.

Przybył więc najmłodszy z synów do wiedźmy za namową mieszkańców, bo znany był z umiejętności słuchania i poprosił o pomoc. Ta nauczyła go kilku zaklęć, które potrafią ujarzmić żywioły mieszkające w dżinie, który niegdyś był jego bratem. Dała mu również pięć klejnotów, które posiadała po swojej przodkini. W nich miał zakląć znalezioną magię. Tak też uczynił. Wyruszył śladem dżina za zniszczeniami, które po sobie pozostawił. Odnalazł go i wpierw próbował z nim się dogadać. Ten jednak nie był już człowiekiem. Wyrwał z niego więc każdy z żywiołów po kolei i zaklął w kamieniach. Po bracie nie zostało śladu. Moc jednak w nich była potężna i szalała. Ruszył więc między mieszkańców i uczył ludzi posługiwać się czarami. Każdemu przekazał część ukrytej magii, aby ujarzmić ją na zawsze. W ten sposób najmłodszy syn młynarza pierwszy raz zaczął nauczać ludzi zaklęć.

Do trzeciego z synów przybyła znana wszystkim z okolic czarownica z Oros. Ostrzegła go przed złem, które kryje się w jego kłamstwach i przed niebezpieczeństwem oszustw. On jednak wygonił ją z domu. Wezwał najemników, którzy zabili kobietę za takie słowa. Sam zaś zamknął się w swojej rezydencji i nikogo nie wpuszczał do środka. Przestraszył się jej przepowiedni. Nie żył tak jednak długo, bo kara przyszła szybciej niż się spodziewał. Wraz ze wzrostem złota w jego skarbcu, przybywało również ludzi żądnych zemsty. Przybyli więc po swoją własność i żądali zwrotu. On ich przepędził i zbudował specjalne żelazna wrota, przez które nie było łatwo wedrzeć się do jego rezydencji. Zamurował również wszystkie okna. Oni jednak podpalili jego domostwo, a trzeci z synów nie zdążył uciec i spłonął razem ze swoim dobytkiem. Nie przyniosło to jednak spokoju, bo ludzie nadal odczuwali głód, a w mieście panowały zamieszki.

Najmłodszy z synów młynarza udał się do czarownicy po radę, ale nie zastał jej w domu. Nie potrzebował jednak jej słowa. Sam wiedział dobrze co zrobić. Przedostał się do spalonej rezydencji swojego brata i odnalazł skarbiec, który jako jedyny nie spłonął. Otworzył go za pomocą zaklęć, które opanował. Wtem ukazało mu się całe zgromadzone przez brata bogactwo. Rozdał je biednym. Dla siebie zostawił trochę. Postanowił, że otworzy Akademię, w której będzie uczył mieszkańców wioski nie tylko jak władać mieczem i dowodzić wojskami, nie tylko jak władać czarami i dowodzić duchem, ale przede wszystkim cnót. Zbudował ogromny gmach i wysłał posłańców po okolicach. Również udał się do ludu, z którymi niegdyś prowadzili wojnę. Poszukiwał ludzi, którzy tak samo jak on umiłowali Wiedzę. I do dzisiaj jego Akademia stanowi główny punkt w Oros.

- Fragmenty z Baśnie i legendy czarowników Wołszejki Skazy z dedykacją dla Rennel
ODPOWIEDZ

Wróć do „Prace konkursowe – zbiór dzieł”