Wierzba zmarszczył czoło. Wpatrzył się w Kamirę i milczał chwilę, rozważając, czy w ogóle warto otwierać usta. Kobieta była z pewnością szalona. Była na Północy, więc czemu wciąż wspominała o pustyni? Wierzba wszedł tu z zaśnieżonych ulic, z mrozu, który gryzł w nosek!
- Tu jest zima. - Burknął, wskazując palcem na okno. Problem był w tym, że okno nie pokazywało niczego konkretnego poza nieprzebraną ciemnością... Mrok mógł skrywać zarówno śnieg, jak i pustynię. - Mieszkasz w lesie? Wiedźmo?
Wiedźma była interesująca. Może niebezpieczna, plugawa i ohydna, ale zdecydowanie niecodzienna. Czarownice chłopak wyobrażał sobie inaczej. Wiedźmy, zresztą, też! Czarodziejki w Zakonie już bardziej przypominały... No właśnie, czarodziejki! Kamira wyglądała jak czarodziejka!
I do tego interesowała się jego pałką! Wierzbowe ego zostało mile połechtane. Może ta wiedźma wcale nie była taka zła?
- Zobacz. - Zwrócił jej uwagę, choć i tak na niego patrzyła. Uniósł nadziak i pozwolił mu zapłonąć! Głownia pokryła się ogniem jak za sprawą magii! Bo tak rzeczywiście było. - Nie boję się ciebie, wiedźmo. Kamirin. - Poprawił się. Tawerna była spokojna, ciepła i miła, a ona sama mówiła, że gdyby mogła, zamieniłaby go w żabę... To znaczyło, że nie mogła! A reszta to nie interesowała.
Kiedy Kamira zaczęła się przedstawiać, trwało to tyle, że aż zdążył mu zgasnąć nadziak! Chłopak otworzył usta.
- Masz smoka? - Uczepił się jednej z informacji. - Gdzie jest? Ja... Bronię świtu ludzi. Jestem człowiekiem! -Podkreślił z nagłą butą i uniósł jedną, wolną dłoń do ucha. Spiczastego, zupełnie nie ludzkiego. Gdyby nie to, może wiedźma nie zwróciłaby uwagi na jego nieludzkie pochodzenie. - I nieludzi tak samo. Przed demonami. Twój smok jest demonem? Mogę go zabić. - Zaoferował.
A skoro nie chciała napić się z jego kufelka, to sam się napił.
Wierzba zmarszczył czoło. Wpatrzył się w Kamirę i milczał chwilę, rozważając, czy w ogóle warto otwierać usta. Kobieta była z pewnością szalona. Była na Północy, więc czemu wciąż wspominała o pustyni? Wierzba wszedł tu z zaśnieżonych ulic, z mrozu, który gryzł w nosek!
-[b] Tu jest zima. [/b] - Burknął, wskazując palcem na okno. Problem był w tym, że okno nie pokazywało niczego konkretnego poza nieprzebraną ciemnością... Mrok mógł skrywać zarówno śnieg, jak i pustynię. - [b] Mieszkasz w lesie? Wiedźmo? [/b]
Wiedźma była interesująca. Może niebezpieczna, plugawa i ohydna, ale zdecydowanie niecodzienna. Czarownice chłopak wyobrażał sobie inaczej. Wiedźmy, zresztą, też! Czarodziejki w Zakonie już bardziej przypominały... No właśnie, czarodziejki! Kamira wyglądała jak czarodziejka!
I do tego interesowała się jego pałką! Wierzbowe ego zostało mile połechtane. Może ta wiedźma wcale nie była taka zła?
- [b] Zobacz. [/B] - Zwrócił jej uwagę, choć i tak na niego patrzyła. Uniósł nadziak i pozwolił mu zapłonąć! Głownia pokryła się ogniem jak za sprawą magii! Bo tak rzeczywiście było. - [b] Nie boję się ciebie, wiedźmo. Kamirin. [/b] - Poprawił się. Tawerna była spokojna, ciepła i miła, a ona sama mówiła, że gdyby mogła, zamieniłaby go w żabę... To znaczyło, że nie mogła! A reszta to nie interesowała.
Kiedy Kamira zaczęła się przedstawiać, trwało to tyle, że aż zdążył mu zgasnąć nadziak! Chłopak otworzył usta.
- [b] Masz smoka? [/b] - Uczepił się jednej z informacji. - [b] Gdzie jest? Ja... Bronię świtu ludzi. Jestem człowiekiem![/b] -Podkreślił z nagłą butą i uniósł jedną, wolną dłoń do ucha. Spiczastego, zupełnie nie ludzkiego. Gdyby nie to, może wiedźma nie zwróciłaby uwagi na jego nieludzkie pochodzenie. - [b] I nieludzi tak samo. Przed demonami. Twój smok jest demonem? Mogę go zabić. [/b] - Zaoferował.
A skoro nie chciała napić się z jego kufelka, to sam się napił.