Niezwykle ciekawie wypada porównanie dwóch artystycznych wizji - i artystycznych osobowości - krasnoluda Leevakka i druida Geriatha. Para znakomitych malarzy postanowiła zapisać na płótnie tę samą chwilę, a jakże odmiennie ją zobaczyli! Podczas gdy druid odmalowuje wszystko w słonecznych barwach i jeszcze żywi nadzieję na pogodną, spokojną, szczęśliwą przyszłość, wizja Jeana de la Leevacroix przytłacza poczuciem smutku i osamotnienia wobec nagich skał. I to słońce! Słońce, u Geriatha widziane jako złoty blask, przesycający całą scenę, dla krasnoluda jest zimne, ponure i złowróżbnie patrzy z góry na oddalone od siebie (ta uderzająca samotność!) sylwetki bohaterów, biedne marionetki w rękach bogów. W istocie słońce z obrazu Geriatha jest zimniejsze niż wszechobecne te skały. Warto porównać też drzewa: u Leevacroix to smutne, rachityczne, gnące się w żałości sylwetki, które ulegają powolnemu rozpadowi; Geriath oddaje je natomiast jako żywotne, strzeliste formy, które dumnie celują swoimi czubkami prosto w niebo, jakby chciały zakrzyknąć: "My się nie damy! Jeszcze wam pokażemy!". Czy to nie wspaniały wyraz młodzieńczego (i podeszły wiek artysty naprawdę nie ma tu znaczenia) entuzjazmu? Spójrzmy jeszcze na drogę, stanowiącą oś obydwu dzieł: dla druida to wyłożona złotem ścieżka, zalana ciepłym blaskiem letniego dnia, na obrazie skierowana w prawo, a więc do przodu, ku przyszłości, ku przygodzie! W tym samym czasie Jean de la Leevacroix pokazuje ją nam jako wąską i kamienistą dróżkę, pnącą się wśród łysych i nieprzyjaznych gór. Ginącą pośród szczytów, gdzie nie wiadomo co czeka, ale na pewno nic dobrego. Do tego skierowaną w lewo, co odbiorca podświadomie odczytuje jako zwrot ku przeszłości, powrót do domu, nieuchronną klęskę.
Czy ta skrajnie pesymistyczna wizja doświadczonego przez życie artysty słowa i obrazu wygra z pogodą ducha nowo przybyłego, jeszcze pełnego wiary śmiałka? Czas pokaże, pozostaje nam tylko czekać kolejnych, równie znakomitych zmagań na tej płaszczyźnie.
Wycinek recenzji z dwutygodnika Życie artystyczne Fenistei, aktualnie wydawanego na emigracji przez elity leśnych elfów, zamieszkujące obozowisko pod Heliar
Niezwykle ciekawie wypada porównanie dwóch artystycznych wizji - i artystycznych osobowości - krasnoluda Leevakka i druida Geriatha. Para znakomitych malarzy postanowiła zapisać na płótnie tę samą chwilę, a jakże odmiennie ją zobaczyli! Podczas gdy druid odmalowuje wszystko w słonecznych barwach i jeszcze żywi nadzieję na pogodną, spokojną, szczęśliwą przyszłość, wizja Jeana de la Leevacroix przytłacza poczuciem smutku i osamotnienia wobec nagich skał. I to słońce! Słońce, u Geriatha widziane jako złoty blask, przesycający całą scenę, dla krasnoluda jest zimne, ponure i złowróżbnie patrzy z góry na oddalone od siebie (ta uderzająca samotność!) sylwetki bohaterów, biedne marionetki w rękach bogów. W istocie słońce z obrazu Geriatha jest zimniejsze niż wszechobecne te skały. Warto porównać też drzewa: u Leevacroix to smutne, rachityczne, gnące się w żałości sylwetki, które ulegają powolnemu rozpadowi; Geriath oddaje je natomiast jako żywotne, strzeliste formy, które dumnie celują swoimi czubkami prosto w niebo, jakby chciały zakrzyknąć: "My się nie damy! Jeszcze wam pokażemy!". Czy to nie wspaniały wyraz młodzieńczego (i podeszły wiek artysty naprawdę nie ma tu znaczenia) entuzjazmu? Spójrzmy jeszcze na drogę, stanowiącą oś obydwu dzieł: dla druida to wyłożona złotem ścieżka, zalana ciepłym blaskiem letniego dnia, na obrazie skierowana w prawo, a więc do przodu, ku przyszłości, ku przygodzie! W tym samym czasie Jean de la Leevacroix pokazuje ją nam jako wąską i kamienistą dróżkę, pnącą się wśród łysych i nieprzyjaznych gór. Ginącą pośród szczytów, gdzie nie wiadomo co czeka, ale na pewno nic dobrego. Do tego skierowaną w lewo, co odbiorca podświadomie odczytuje jako zwrot ku przeszłości, powrót do domu, nieuchronną klęskę.
Czy ta skrajnie pesymistyczna wizja doświadczonego przez życie artysty słowa i obrazu wygra z pogodą ducha nowo przybyłego, jeszcze pełnego wiary śmiałka? Czas pokaże, pozostaje nam tylko czekać kolejnych, równie znakomitych zmagań na tej płaszczyźnie.
[b][size=85]Wycinek recenzji z dwutygodnika [i]Życie artystyczne Fenistei[/i], aktualnie wydawanego na emigracji przez elity leśnych elfów, zamieszkujące obozowisko pod Heliar[/size][/b]