HerbiaForumowa gra fabularna2021-01-03T11:50:08+01:00https://herbia-pbf.pl/feed/forum/702021-01-03T11:50:08+01:002021-01-03T11:50:08+01:00https://herbia-pbf.pl/viewtopic.php?p=46117#p46117Nie było oczu ni uszu, nie było włosów ni ust. Niegdyś smukłe dłonie przypominały szeroko rozstawione gałęzie, a głowa osypana buszem gałązek z liśćmi stała się koroną małego drzewa.
Chmury przetoczyły się przez krąg księżyca, na chwilę rozjaśniając pień, którym stała się elfka, zalewając bladą, rozfalowaną od cieni poświatą dolinę i resztki otaczających ich krzewów, ujawniając kopczyki mięsistych korzeni szczerzących się ponad powierzchnię ziemi, patrzących w niebo czarnymi ramionami.
I tak zesłana przez Kariile dusza zawodzi swą patronkę, polegając na dzikich bagnach, gdzie nieokiełznana natura wyciąga po nią szpony. Zagubiona w odmętach Fenisteii ugina się przed pradawną magią lasu. Chcąc uratować spaczone ziemie nie zauważa, że to właśnie one okradają ją z człowieczeństwa. Tak oto bagna zabierają Elię, ostatnia nadzieję lasu, by na wieki stała się jego częścią.
Zamknięcie wątku.
Podsumowanie
Spoiler:
Kariila, jak niegdyś Osurela pierwsze elfy, strąca Elię z pradawnego drzewa. Patronka macierzyństwa nie godzi się na los, jaki spotkał leśne elfy, jest jednak zbyt słaba, by przeciwstawić się woli swego ojca Sulona. Podstępem związuje ścieżkę dobrodusznej Elii z skrywającym się pod postacią jelonka patronem lasu - Loliuszem. Elia rozpoczyna podróż po Fenisteii, jednocząc dzieci lasu we wspólnej sprawie - odzyskaniu puszczy z rąk ogników. Po stronie elfki opowiadają się driady, które uciekły z królestwa elfów na przychylniejsze im ów czas bagna Serathi. Elia odnajduje także starożytny fort elfów, rycerzy Sulona, których celem była ochrona dobrego imienia bóstwa. Jednak wpływy czarnej magii i wielka powódź na wschodzie sprawiły, że zamknięte w zamku starożytne elfy utraciły kontakt z Sulonem. Jeden z nich postanawia wspomóc Elię w jej wędrówce, gdyż wierzą, że wspólnymi siłami mogą ułaskawić Sulona lub znaleźć oparcie w innym patronie, który otoczy Fenisteę swą protekcją. W tym celu elfka poszukuje niedźwiedzich druidów (leśne elfy, które po Nocy Spadających Gwiazd zaklęły się w postać niedźwiedzia i zapadły w głęboki sen).
Nie wszystko idzie po myśli elfki. Coraz częściej traci kontrolę nad mocami, które nosi w sercu. W trakcie potyczki z elfią druidką (niezgadzającą się na traktowanie z Sulonem) dzika natura wykorzystuje bezbronność Elii i zmienia ją w piękne drzewo.
Szaleńcza eskapada spełzuje na niczym. Starożytne elfy skryte w leśnym forcie dożywają tam ostatków swych dni, a wybudzeni druidzi elfiej maści znikają na horyzoncie.
]]>2020-11-03T13:59:47+01:002020-11-03T13:59:47+01:00https://herbia-pbf.pl/viewtopic.php?p=45682#p45682Wyniesioną ponad głowę dłoń otaczała rozżarzona łuna światła. Fruwające w bliżej nieokreślonym kierunku smugi jasności poczynały wiązać się w pary, kolejno większe konglomeraty na kształt zaciśniętych pięści. Ad externum pozlepiane nierówno fragmenty wykreowały gorejącą zieloną kulę światła. Byt ledwo trzymał się na drobnej ręce Marishki. Leciało z niego mnóstwo malutkich, zielonych piorunów, które były bardzo niecelne. Trafiały losowo, przeganiając zebranych, jak i podejmując wysuszone konary zielonym płomieniem. I miotnęła wtem straszliwą klątwą w swą bezbronną oponentkę. Promień zielonego światła. Po prostu śmierć...
Chmury przetoczyły się przez leśny krąg, na chwilę rozjaśniając go, zalewając bladą, rozfalowaną od cieni poświatą, ujawniając skryte dotąd zwierzęta.
Serce łomotało jej w piersi, krew szumiała w skroniach, ręce trzęsły się odrobinę. Opanowała je, wystawiając przed siebie dłoń. Rozwartą pięciopalczastą kończyną próbowała uchronić się przed nadchodzącą zagładą, lecz złowieszczy strumień śmierci z sykiem ciął powietrze. Podniosła być może ostatni raz wzrok spod gęstwiny rzęs, by ujrzeć szmaragdowe oblicze mroku. Śmierć...
Czuła jak coś dziwnego oplata jej delikatne onuce. Jak delikatne wężyki stają się coraz grubsze i coraz mocniej odznaczają się na kostkach, kolanach, udach. Jak coś owiązuje ją w pasie. Wiedziała, że traci kontrole, ale nie wiedziała jak bardzo. W pewnej chwili przestała być sobą, przestała myśleć i czuć jako Elia. Była czymś więcej. Dziesiątkami, setkami a może tysiącami organizmów naraz. Wyszła poza wymiar metafizyki, poza pojęcie istoty żywej, którą wciąż była - tego była pewna.
Nadchodzące światło raniło, uśmiercając wszystko na swojej drodze. Kolejne plantacje padały jak kawki, by po chwili odrodzić się na nowo. Morze zieleni. Gigantycznych, zawiłych i mięsistych pnączy usypało okolicę, próbując zahamować morderczą klątwę Marishki. Z każdym oddechem było ich coraz więcej. Zieleń ustępowała czerwieni i bieli, a nawet żółci, do której zbiegały stada pszczół. Wielkie okwiaty wraz z owadami odciążały potężną kulę światła, zupełnie jakby wysysały z niej życie, lecz to wciąż nie powstrzymywało Marishki. Zaklęcie parło naprzód, aż w końcu dotarło do elfki. Wtedy wyrósł przed nimi kwiat o perłowych liściach. Srebrzystym pyłem osypywał okolicę wzbierając na łodydze i gdy sięgnął wtem zielonej kuli światła, wchłonął ją... Zatrzepotał raz jeszcze płatkami, by zniknąć pod ziemią.
Szum w uszach, ból w skroniach, oślepiająca jasność.
— A więc opowiedziałeś się za nią L... — zaszeleściły liście. — Niechaj taka będzie twa wola. — Elia spostrzegła, że Marishka oddala się od nich. W biegu pośród drzew, gdzie w ułamku sekundy zamienia nogi na orle skrzydła. Chętnie pognałaby za nią, gdyby nie fakt, że korzenie okryły jej nogi aż po pas. Wokół talii wiły się pnącza z białymi kwiatami o liściach w kształcie serca. Za plecami brzęczały łagodnie pszczoły, a przed nią skrzydłami trzepotały tęczowe motyle. Nie mogła niczego powiedzieć, nie umiała. Okrzyki El'vehana zdawały się takie obce, zupełnie jakby były w innym języku.
Dobiegł do niej, rozgorączkowany próbował zerwać porastające skórę twory, lecz te żyły własnym życiem. Na nic była tu brutalna siła, gdyż natura rządzi się swoimi prawami. Ona sama decyduje, kiedy ustąpi.
]]>2020-11-02T18:35:09+01:002020-11-02T18:35:09+01:00https://herbia-pbf.pl/viewtopic.php?p=45678#p45678 Jednakże ta złość przeminęła kiedy zobaczyła mroczną przemianę Marishki, zrozumiała, że ma najwyraźniej do czynienia z jakimś opętaniem, nie wierzyła aby druidka mogła sama dokonać tego wyboru. Gniew który w niej wezbrał powoli zaczął ustępować miejsca empatii i współczuciu. Słowa które wypowiadała elfka zupełnie nie pasowały do jej wcześniejszej aparycji, to była mroczna magia. Elia kiedy to zrozumiała, chciała za wszelką cenę pomóc swojej siostrze, lecz nie wiedziała jak, nie wiedziała jak postępować w takich przypadkach. Mogła zrobić tylko jedno.
- Siostro! Zaprzestań tego! To nie jesteś ty! Nie musimy walczyć. Opamiętaj się! - Elia krzyczała w jej stronę, chcąc wpłynąć na jej prawdziwe wnętrze, lecz widziała, że nie przynosi to skutku. Nie chciała jednak z nią walczyć, chciała tylko wypędzić z niej złego ducha.
Młoda elfka skoncentrowała się na tyle na ile miała czasu, czuła jak jej rozdarte emocje wypełniają ją. Mogła mieć tylko nadzieję, że uda jej się jakoś skontrować zaklęcie Marishki lub ją wyleczyć. Kilka chwil przed tym jak opętana elfka rzuciła zaklęcie, Elia zamknęła oczy i pochyliła głowę w bok, wyciągając jednocześnie otwartą dłoń w stronę druidki. Chwila koncentracji kiedy na twarzy młodej elfki panował kompletny spokój, momentalnie zamienił się w stanowcze wezwanie poprzedzone tylko jednym słowem...
- DOŚĆ! - wykrzyknęła Elia w momencie kiedy druidka wykonała swój ruch.
]]>2020-11-02T09:55:41+01:002020-11-02T09:55:41+01:00https://herbia-pbf.pl/viewtopic.php?p=45677#p45677 Gwałtowny ruch ręki odpędził wielmożną Marishkę. Druidka puściła nadgarstka młodszej elfki, gdy potężne wiatry wschodu z całym impetem i całą siłą miotnęły w bebechy pod piersią. Poczuła siłę uderzenia, a wszyscy zgromadzeni mogli tylko śledzić konsekwencje ataku. Jasnowłosa Marishka uleciała kilka, kilkanaście stóp nad ziemią, a jej bezwiedne ciało fikołkowało kilkakroć niesione na wietrze. Początkowo wiodło się Elii kierować wichrem, gdy nagle druidka zleciała w bok, bryzgając siarczyście o spróchniały konar. Wióry zatańczyły dookoła, opadając na rozbrojoną w błocie Marishkę.
Walka była krótka, ale wściekle zażarta, pomyślałby kto. I nagle cała jasność zeszła z nieba, a dotąd nieprzytomna elfka wzniosła się nad ziemią. Szmaragdowe szaty olała dziwna nienaturalna aura mroku. Dotąd szarozielone oczy były już tylko czarne niczym dwa okrągłe węgliki. Wezbrał się nowy wiatr. Dziki i gniewny jak stado rozzłoszczonych os. Rozwiewał w nieładzie obłocone włosy Marishki. Błot odczepiał się od jasnych pasemek, lądując pod stopami. Jedwabne fragmenty szaty hulały, niby macki morskiego potwora.
— Jam jest Marishka! Pani przestworzy! — głos dudnił tępo w bębenkach, jakoby ktoś inny zawładnął delikatnym usposobieniem elfki. Ochoczo podniosła nad głowę dłoń, a rozwierające palce ulotniły niebotyczne pokłady energii. Głucha eksplozja rwała do przodu nie biorąc jeńców. Na ziemie padł niedźwiedziemu druid wraz z El'vehanem, a potem sama Elia.
— Okrutna i piękna. To ja, Marishka! I nadszedł czas twej pokuty, głupia! — w dłoni zbiegła się jasna siła kierowana na elfkę. Jeszcze chwila, jeszcze chwilka, by spuścić ją z łańcucha. A dalej? Dalej czekała już śmierć.
]]>2020-10-25T12:38:09+01:002020-10-25T12:38:09+01:00https://herbia-pbf.pl/viewtopic.php?p=45640#p45640Statystyki: autor: Key — 25 paź 2020, 12:38
]]>2020-10-25T10:34:44+01:002020-10-25T10:34:44+01:00https://herbia-pbf.pl/viewtopic.php?p=45639#p45639Powiedziałam na ziemię! — Marishka jeszcze raz zdzieliła elfke po twarzy, a ta i tym razem padła pod stopy jak ścięte drzewo.
Włosy miała rozburzone, suknię ubrudzoną od góry do samego dołu, jej małe dziewczęce piersi unosiły się ostro w rytm ciężkich oddechów. Z nosa ciekła jej krew, na twarzy szybko rosła opuchlizna, wzbierały też pręgi od paznokci na żuchwie.
Konfratrzy Elii spojrzeli po sobie. A potem na pochylającą się nad kruczowłosą Marishkę. Zmiennokształtna druidka sięgnęła z wahaniem za dłoń Elii, jakby nie była to ręka, lecz śpiąca kobra. Wielkie oczy zabłysły jej nagle jak podświetlone płomieniem szmaragdy.
Serce łomotało jej w piersi, krew szumiała w skroniach, ręce trzęsły się odrobinę. Uspokoiła się za pomocą wolnych wdechów i wydechów. I wtem Marishka zacisnęła uchwyt. Wyszeptała coś pod nosem, a kąciki warg uniosła lekko do góry, marszcząc przy tym nieznacznie czoło. Elia poczuła jak ostry dreszcz przeszywa jej ramię, kończąc działać prosto w sercu. Ukłuło ją aż wzdrygnęła. Kolejna fala była silniejsza od poprzedniej. Ból rozpromienił się po całej piersi i zahaczył o szyję. Ledwo to zniosła, ledwo utrzymywała się na jawie. Czuła - była tego pewna - że nadchodzi kolejna dawka cierpienia. Serce mogło już tego nie wytrzymać...
]]>2020-10-24T19:56:20+01:002020-10-24T19:56:20+01:00https://herbia-pbf.pl/viewtopic.php?p=45633#p45633 - Rozumiem. Jeśli ty i inni druidzi nie chcecie brać w tym udziału, zrozumiem, nie chcę nikogo zmuszać do tego. Przyszłość oceni kto miał rację, lecz mam nadzieję, że odnajdziecie spokój ducha.
Mimo obolałej twarzy, elfka postarała się o szczery uśmiech, nie przybyła tutaj aby wojować lub kogokolwiek zmuszać do podążania za nią, do zjednoczenia się.
- Jeśli zmienicie zdanie, cóż...sądzę, że odnajdziecie mnie bez problemu. - spojrzała w górę przypominając sobie Marishkę w postaci majestatycznego ptaka.
]]>2020-10-24T19:44:29+01:002020-10-24T19:44:29+01:00https://herbia-pbf.pl/viewtopic.php?p=45631#p45631"Nie urodziłam się, nie miałam dzieciństwa, nie mam się z kim utożsamiać..." — rzekła Elia, a wtem wielkie zielone oczyska pani Marishki zabłysnęły spod gęstwiny rzęs. Dziwna zielono-żółta tęczówka dodawała jej aurze enigmatyczności. Uniosła wysoko brodę, rzucając pytające spojrzenie El'vehanowi. Kiwnął potakująco - Elia widziała to, była pewna, że porozumiewają się bez słów w sprawie jej pochodzenia.
— Niebywałe — złożone jak do modlitwy dłonie powędrowały teatralnie na biodra. — Legenda stała się prawdą - dziecię z drzewa... — prychnęła. Powolnym acz pewnym krokiem zbliżała się do młodej elfki, przeszywając ją wnikliwie spojrzeniem.
— Odzyskać utraconą chwałę? — powtórzyła. — Jesteś waleczna i głupia... — dziarski uśmiech nie schodził z twarzy pani Marishki. — A wy uwierzyliście tej brudnej przybłędzie? — gniewnie pogroziła niedźwiedziemu druidowi i El'vehanowi. — Dziecko z drzewa. Ha! To nic więcej niż udawaczka! Zejdź mi z drogi ścierwo! Na ziemię! — srebrnowłosa elfka zamachnęła się, by siarczyście łupnąć otwartą dłonią w policzek. Elia z impetem padła na ziemię.
— Marishka! — krzyknął El'vehan rozgniewany występkiem orlej druidki. Brakło mu jednak odwagi, nogi jak dwa wbite w ziemie słupy nie drgnęły choćby na chwilkę, ażeby wspomóc poległą elfkę. Była zdana na siebie. Uniżona pod stopami potężnej Marishki.
]]>2020-10-18T17:18:14+01:002020-10-18T17:18:14+01:00https://herbia-pbf.pl/viewtopic.php?p=45573#p45573 Elfka rozejrzała się po innych, wszystkich którzy czuli respekt wobec Marishki - ze strachu czy szacunku? Dziewczyna nie miała jednak zamiaru siedzieć cicho i pozwolić komuś na zasianie w niej wątpliwości. Była jednak świadoma swych ograniczeń i wiedziała, że mogła się mylić.
- Masz rację. Jestem świadoma swoich ograniczeń, w końcu nie jestem żadną boginią i mogę się mylić. Może masz rację co do patronów, może to tylko sprzymierzeńcy, którym tak naprawdę na nas nie zależy - ale tego nie wiemy. Z jakiegoś powodu jednak zostałam zesłana na te ziemię i otrzymałam zadanie. Nie urodziłam się, nie miałam dzieciństwa, nie mam się z kim utożsamiać, a jedyne czego jestem pewna to swojego powołania. Wiem, że próbuję zdziałać coś dobrego, chociaż nie mam pojęcia czy w ogóle mi się to uda, ale wierzę - wierzę w to, że Fenistea może być znów wielka i być klejnotem wśród innych królestw.
Dziewczyna mówiła pełna powagi, choć jej głos był miły i łagodny, nie chciała nikogo strofować. Wzrokiem rozglądała się po każdym z obecnych.
- I wiem, że największe szanse mamy razem, zjednoczeni, wszyscy mieszkańcy Fenistei. Gdyż nawet jeśli żadne bóstwo nie obejmie nas opieką, to zjednoczeni możemy odbudować Fenisteę, kawałek po kawałku. Brak patrona nie powoduje naszego unicestwienia, łatwo sobie można wtedy wmówić, iż wszystko stracone lecz to nie prawda. Ja wierzę, że możemy odzyskać utraconą chwałę, czy wy także?
Elfka w drugiej części wypowiedzi lekko podniosła głos, próbując brzmieć motywująco, uśmiechała się także, gdyż jak mówiła, miała wiarę w mieszkańców lasu, zjednoczenie i odzyskanie chwały.
]]>2020-09-14T21:15:33+01:002020-09-14T21:15:33+01:00https://herbia-pbf.pl/viewtopic.php?p=45082#p45082 — Sądzę, że to...
Ni stąd ni zowąd wiatr zawył wściekle, falując porastającą niedźwiedzie groty zielenią. Zaszumiały korony drzew, rozganiając zamieszkujące je ptactwo. Chmara ptaków o mniej regularnym kształcie przemknęła nad elfami. Nie przestawało wiać. Chmury przetaczały się przez krąg między drzewami, na chwilę rozjaśniając siedlisko druidów. Zdawało się, że puchate obłoczki odleciały na zachód, gdy rozfalowany cień zalał okolicę. Wszyscy spojrzeli w niebo.
Majestatyczny orzeł przeciął dopływ światła, a szum jego skrzydeł ogarnął okolicę bardziej niż wyjący wiatr. Za nim mknęły kolejne o piórach tak kolorowych jak tęcza po burzy. Nie sposób było śledzić wzrokiem ich lotu, były niedoścignione, piękne i budziły podziw. Pierwszy o grzywie prawie lwiej zanurkował w dół. Były to niezwykłe czary. Szpony zmieniły się w parę nóg okrytą szarą suknią, zaś kolosalne skrzydła przy ziemi wyglądały jak grot strzały, z której wyrasta osnuta złotem głowa, a spod niej leje się potok zieleni na kształt peleryny.
— Że to akt przeciwko stwórcy — odparła urokliwa elfka, krocząc z dłońmi złożonymi jak do modlitwy w kierunku zgromadzenia.
— Pani Marishka — zgiął się nisko niedźwiedzi opiekun lasu. Widok druidki wielkich orłów raptownie zmienił rozkład sił.
— Dobry uczynek nie unieważnia złych, ani zły dobrych. Za każdy należy się oddzielna odpłata. — skonstatowała słowa elfki dotyczące jednoczenia leśnych istot. — Nie przeceniaj swych sił, elfko. Wy panowie pamiętajcie — podniosła głos — patroni to w najlepszym razie niepewni sprzymierzeńcy.
Elfowie spuścili łby. Nikt z nich nie ośmielił się przeciwstawić czcigodnej Marishce.
]]>2020-09-12T20:02:44+01:002020-09-12T20:02:44+01:00https://herbia-pbf.pl/viewtopic.php?p=45039#p45039 - Loliusz. Wierzę, że to on obejmie nad nami patronat. Wierzę, że nie bez powodu przemierzam te lasy, na powrót łącząc ich mieszkańców w jedno.
Elia była pewna swojego zdania, i tak też wyglądała jej odpowiedź. Druidzi musieli otrzymać szczerzą i pełną pewności odpowiedź, aby mogli uwierzyć w jej słowa.
]]>2020-08-31T08:44:18+01:002020-08-31T08:44:18+01:00https://herbia-pbf.pl/viewtopic.php?p=44741#p44741 — To prawda — wtrącił starożytny elf, nim druid doszedł do słowa. Wyjaśnienie zdawało się nie klarować całokształtu katastrofy, która spotkała mieszkańców Fenistei. Elia streściła fragment, w dodatku nieudolnie. Pominięto ważną kwestię Nocy Spadających Gwiazd i nieziemskich istot, które ów czas przemierzają wypaczone lasy dzikiej puszczy.
— Sulon odwrócił się od elfów. Ceną za pyszność i wyniszczającą las kolaborację z przeklętymi ludźmi było wygnanie.
— Gdzie są teraz elfy? — spytał przerażony druid, a kąciki warg z lekka osunęły się ku bródce.
— Przepędzone na wieczną tułaczkę, druidzie. Dla elfów nie ma już nadziei — kontynuował, widząc gasnący w oczach druida blask — Przypieczętowały swój los. Teraz my musimy uchronić to, co pozostało. Przywrócić Fenistei dawną świetność. Przegonić gwiazdy z nieba zesłane przez Sulona. Pozwolić leśnym istotom ponownie zasiedlić ich dom.
Druid przeżegnał się starym elfickim gestem, po czym drżącą ręką zerwał liść z zwisającej nad jego głową gałązki.
— Ale to wystąpienie przeciwko Sulonowi — skonstatował chłodno.
— Sulon dawno porzucił elfy, nas i Fenisteę. — El'vehan rozumiał, że zostali sami, że są to dni sądu i liczyć mogą tylko na siebie nawzajem. Wiedział, że los całej wschodniej kniei spoczywa w ich rękach.
— Kto nas wesprze w walce o puszczę? Pod czyim patronatem odzyskamy utracone? — spytał El'vehana, a potem oboje zwrócili spojrzenie ku Elii.
]]>2020-08-29T17:52:27+01:002020-08-29T17:52:27+01:00https://herbia-pbf.pl/viewtopic.php?p=44724#p44724 - Jestem Elia, elfka zesłana przez Osurelę, aby przywrócić Fenistei dawną świetność. Jakkolwiek dziwnie to brzmi, mówię prawdę i jestem świadoma ciężaru jaki na mnie spoczywa. Jest ze mną jeden ze starożytnych elfów, El'vehan, to od nich teraz przybywam. Mam także poparcie leśnych driad i roślinności tej krainy, jednakże to wciąż za mało, cała Fenistea musi się zjednoczyć aby odzyskać to co utracone. - Elia kontynuowała swoją historię, o tym gdzie była i jaka jest jej misja. - Przywróciłam temu kawałkowi lasu życie i czystość, abyście mogli porzucić swe dzikie rządze i pomóc nam odzyskać naszą wspólną krainę, nasz dom.
Elfka nie wiedziała jaka będzie jego odpowiedź, jednakże wiedziała, że to kolejny krok bliżej, do powrotu wielkości Fenistei, do powrotu leśnych elfów do domu i jego odbudowy
]]>2020-08-27T11:42:17+01:002020-08-27T11:42:17+01:00https://herbia-pbf.pl/viewtopic.php?p=44658#p44658 Ziemia zadrżała, a spod niej rozległ się niedźwiedzi ryk.
Od zarania dziejów druidzi strzegli natury. Chronili ją przed ludźmi, orkami i czarną magią. Kiedy ludzkie zepsucie dotknęło leśnych elfów... Jeśli elfy popełniły jakiś grzech, to z pewnością był to grzech pychy. Często gdy elf myśli, że ma wszystko pod kontrolą, całość zaczyna się walić jak domek z kart. Widmo nieuzasadnionej pychy zwróciło elfy przeciwko naturze. Poprzestali szanować swój dom, karczowali go niczym orkowie wyżynający matecznik na południu. W swej pyszności zapomnieli o tym skąd pochodzą i komu to zawdzięczają. Zawiedziony ojciec odwraca się od swych dzieci, by te przegnane tułały się po świecie bez domu. Dziś leśne elfy stoją na skraju zagłady. Niedobitki żyją w Nowym Hollar lub zajmują dolne miasta ludzi, gdzie, jak oni, tarzają się w brudzie i smrodzie tawern. A jednak natura przypomina o sobie. Zesłana przez tajemniczą panią, strącona z drzewa, Elia jednoczy leśne stworzenia, by po raz ostatni zawalczyły o utracony dom.
— Kto przerywa nasz sen? — odbiły się echem w grocie słowa elfa. Podparty drewnianym kosturem stawiał powolne acz pewne kroki coraz bardziej zmniejszając dzielący go i elfkę dystans. Miał spiczaste uszy, jasne blond włosy. Fizjonomią nie odbiegał od przeciętnego elfa. Ale gdy podszedł dostatecznie blisko, Elia spostrzegła jego mętne i zaspane oczy. Przepełniała je potężna magia. Pazury u rąk były długie i twarde, jak u niedźwiedzia. Szata okrywająca ciało dawno za sobą miała lata świetności. Mruknął głośno, ruchem pokrytego ziemią podbródka wskazał na elfkę, żądając natychmiast odpowiedzi. Niecierpliwił się, nie wiedział, dlaczego on i jego bracia druidzi zostali wezwani.
]]>2020-08-26T18:07:42+01:002020-08-26T18:07:42+01:00https://herbia-pbf.pl/viewtopic.php?p=44655#p44655Elia wyjęła jedną ze strzał którą podarowały jej driady i bez ceremoniałów wbiła ją w ziemię. Tylko przepędzenie stąd zepsucia i złych mocy mogło obudzić druidów, tak aby ich dzikość została stłumiona i nie stanowili zagrożenia - inne podejście mogłoby skutkować niepotrzebnym, dalszym rozlewem krwi.