— Kiepsko z tym okiem — skomentowała krótko kasztelanówna, nie okazując przesadnie wielkiego współczucia.
Jej chłodna ręka oparła się o dłoń Harmana, skwapliwie przyjmując pomoc. Dziewczyna zeskoczyła z podwyższenia, nie ustępując giermkowi swą zwinnością.
— Konno? Pewnie, bardzo lubię. — Oczy jej się zaświeciły, ba, zapłonęły. Widać nie była w stanie zachować tej kamiennej obojętności zbyt długo. — Świetnie, już wiem! Tak! Pojedziemy zaraz nad rzekę, jest takie jedno dobre miejsce, pokażę ci... Nie potem. Teraz, natychmiast! Póki jeszcze słońce! No, po drodze opowiesz mi ze szczegółami, jak to było z tym okiem. Okiem Lwa i twoim okiem. Nie ma co czekać! Tak! Siodłaj swojego rumaka, cny rycerzu, a ja pobiegnę po...
Po co pobiegnie, tego giermek nie usłyszał, bo już jej nie było. Pozostawało mu tylko mieć nadzieję, że po coś do jedzenia... Kasztelanówna odwróciła się jeszcze na moment, wskazała chłopca palcem, zmrużyła oczy, po czym jak zwariowana pogalopowała w dół po schodkach, podobna do srebrno-rudego wichru.
Skoczek czekał na niego w zamkowej stajni. Otaczało go koło trzydziestu innych rżących niespokojnie wierzchowców, w tym przynajmniej trzy majestatyczne destriery, zwane też rumakami Kerona, drogocenne, waleczne i potężne. Konik Harmana wyglądał przy nich jak dziecięca zabaweczka wyrzezana z drewna, tylko biegunów mu brakowało.
Tak samo jak jego młody pan, koń umęczony był jeszcze po podróży. Ale on przynajmniej dostał owsa.
Zamkowego koniuszego, który przedtem zaopiekował się wierzchowcami przybyłych, nie było w zasięgu wzroku, a sypiące się ze stropu siano i dwuznaczne hałasy, jakie dobiegały z góry, świadczyły, że chyba jest akurat zajęty. Był więc tylko Harman, stajenny chłód i półmrok, kurz tańczący w smugach zakradającego się przez szpary światła, no i dziesiątki końskich chrap oraz wielkich ciemnych oczu dokoła.Statystyki: autor: Aishele — 19 maja 2018, 13:58
]]>