Tylko czwórka z ludzi odstawała aparycją od reszty zbiorowiska. Rośli mężczyźni, uzbrojeni po zęby, siedzieli tuż przy oknie. Wśród nich Keisu dostrzegł nieznajomego, który przed chwilą go wołał do środka. Machał on ręką, zapraszając do stołu, przy którym zrobił miejsce na samym skraju ławy, przysuwając się bliżej kolegi.
— Siadaj, siadaj. — Klepał dłonią w siedzisko. — Ejże, karczmarzu, strawy dla tego strudzonego podróżnego i czegoś na zwilżenie gardła! — zawołał od razu.
Koledzy nieznajomego wojaka spojrzeli na Keisu kątem oka i kontynuowali swoje zajęcie, jakim była gra w kości i zalewanie gardeł złotym trunkiem.
— Nosisz broń i zbroję — zauważył mężczyzna, taksując Urdera od stóp do głów. — Albo jesteś tutaj, by zakończyć ich mękę, jak nasza czwórka, albo przywiodło cię tu to samo, co całą resztę. Słodkie i ulotne wspomnienia, przeklęta czarcia iluzja i fałszywe obietnice. — Splunął pod nogi i obejrzał się za siebie. — Siadaj, bo wyglądasz jakby cię ktoś wyrwał z tygodniowej śpiączki. Na pewno masz dużo pytań.Statystyki: autor: Sherds — 11 paź 2019, 21:42
]]>