Re: Sanktuarium

16
– Wiele nam obiecujesz. Z twoich ust płyną wzniosłe i kwieciste słowa. Ale czy zwrócisz nam tych, których skazałaś na stracenie, tutaj, pod Sanktuarium? – krzyknął mężczyzna z tłumu. Przebił się na sam przód zbiorowiska i wpadł na stalową tarczę strażnika. – Stoimy w miejscu wielkiej masakry, po której nawet nie zdążyliśmy opłakać zmarłych. Zamieniasz to miejsce w piedestał dla twych manipulacyjnych przemówień!

– Czy masz nas za zupełnych idiotów?! – wyrwał się kolejny głos. Tym razem żeński, należący do, znacznie starszej od Callisto, wysokiej elfki. – Możesz nam słodzić, możesz obiecywać gruszki na wierzbach, ale spójrz tylko do czego doprowadziłaś! Spójrz tylko, czym stało się to przepiękne miasto! – Kobieta wskazała na siny dym unoszący się nad budynkami.

Zaszemrało wśród zebranych elfów. Słowa, zlane w niewyraźny, szumiący bełkot, otoczyły zewsząd Callisto. Padło kilka bluźnierstw, które dotarły do uszu panny Morganister, ciężkie i zimne jak krople deszczu spadające z ciemnego nieb.

– Wstrętna wiedźmo! Morderczyni! Żmijo jadowita, zapłacisz nam za krzywdy! – wykrzykiwano słowa, które kąsały jak wściekłe osy.

Każdego, który dopuścił się złorzeczenia, panowie życia i śmierci natychmiast wyszukiwali w tłumie i naznaczali krótkim, inkantowanym zaklęciem. Ofiary nie miały o tym pojęcia. Na ich twarzach wciąż rysował się gniew, irytacja i oburzenie.

– Zginą na twoje życzenie, moja pani – szepnął Serafin, żywiołowy uczeń Callisto o wielkim potencjale.

– Widzieliśmy czarną chmarę nad twoim domostwem, słyszeliśmy gromki śmiech między ulicami, w oknach i u progów naszych domów. Co powiesz na swoje wytłumaczenie? – odezwała się ponownie starsza kobieta.

Ponowny szum zabrzmiał między zebranymi.

Re: Sanktuarium

17
No one walks away from me...
A gdy zawisły nad nimi czarne chmury.
Ujrzeli to, co duma uczyniła,
I zapłakali.



Duma! Jaki inny grzech rani nas tak głęboko jak duma? Ona sprawiła, że dawni szlachcice Nowego Hollar poczernieli obróceni w pył. Ona popchnęła kruczowłosą elfkę do zdrady ukochanej rodziny i zamienia chłopów w głupców. Duma skrywa się za pewnością. Kto nie spojrzał na nasz piękny kraj i nie pomyślał: „Z pewnością jesteśmy tu bezpieczni, pod ochroną. Nasz świat będzie trwać wiecznie, bo jesteśmy potężni i mądrzy”.

Wtem czara goryczy przelała się. Lawina kąśliwych haseł motłochu ruszyła, tocząc się coraz szybciej i szybciej. Słów - bez większego znaczenia dla uzurpatorki - przybywało i nie godził ich ożywczy deszcz z czarnych chmur nad miastem. Na przód szeregu wyszła starsza - niewątpliwie licząca setki lat - wysoka elfka. Wyłoniła się znikąd, gdzie winna pozostać po kres swych dni.

Pogrążona w zadumaniu, dokładnie wsłuchała się w słowa prelegentki tłumu. Po ostatnich z nich wzniosła wysoko czoło na znak zdziwienia. Kocie oczy rozszerzyły się, niczym okrągłe piłeczki. Brakowało wyłącznie rozwartej szeroko japy, żeby obraz odzwierciedlił malowane na portretach zdziwienie. W takowym ujęciu przypominało raczej zniesmaczenie, lecz starannie tłumiła je powaga. Callisto wciąż nosiła maskę, specjalnie spreparowaną na potrzeby ludu. W duszy zaś czuła, jak jej spękane usta napinają się, wznosząc tym samym kruche kąciki wzwyż. Duch śmiał się w niebo głos, lecz tylko duch. Zamknięty w zimnej elfiej kukle. - Ty stara pizdo - wycedziła w myślach - umrzesz w męczarniach.

Zwisające wzdłuż bioder dłonie powtórnie splotły się, jak do modlitwy. Ulokowane na miednicy mniejszej nadały kobiecie mentorskiego oblicza. Oblizała spierzchnięte wargi i przełknęła ślinę. - Spójrzcie na ruiny dawnego świata i zapytajcie, kto pamięta twarze tych, którzy go zamieszkiwali? - donośne pytanie powędrowało w kierunku tłumu.

- Wiem, co powiedzieli wam zdrajcy narodu: że jestem tu, aby niszczyć miasta, palić domy i mordować dzieciom rodziców. Nie przybyłam do Sanktuarium, by zabijać swych braci. Zapytajcie tam obecnych, kto pierwszy wzniósł oręż. Gdy ktoś podnosi rękę na mnie lub moją rodzinę, niech nie szuka jutra, bowiem czekać go będą męki okropne. Tak - odparła - poznałam wiedzę zakazaną, której upatrujecie w popiołach pod wieżą i chmurach nad mym domostwem. Jam jest ta, która przeszła przez życie i śmierć. I życiem i śmierciom władam, bo tylko ja zapłaciłam najwyższą cenę. I swoją ofiarą próbuję ocalić nasz posuwający się ku upadkowi rodzaj.

- Nie lękajcie się tego, czego nie rozumiecie, bo w moich rękach spoczywają wodzę. I póki dzierżę je w pięści, póty najczystsza magia chronić będzie mieszkańców tego miasta. Bracia i siostry, ostatni raz pozwalam wam się określić . Klęknijcie i przyłączcie się do mnie, a razem zostawimy świat lepszym niż go zastaliśmy lub odmówcie i gińcie...

Re: Sanktuarium

18
Zaufanie zawsze wymagało poświęcenia. Były to dwie nierozłączne wartości. Czy mieszkańcy Nowego Hollar byli gotowi, by poświęcić swój los potężnej wiedźmie? Czy oczarowały ich słowa Callisto Morganister, czy groźba na tyle mocno chwyciła ich za gardła, by podążyli za nią, jak za swoją królową? W powietrzu świsnął bełt.

Zatruty grot zatrzymał się pomiędzy piersiami Callisto. Umilkły wszelkie głosy. Deszcz ustał, jak ręką odjął. Wszyscy patrzyli zdumieni. Tłum rozstąpił się i ujrzano wtedy Jego – młodego wysokiego elfa, dzierżącego w umięśnionych rękach opuszczoną kuszę. Świta nekromantów otaczająca Callisto spojrzała w kierunku swej mentorki. Ciszę zmącił bełt upadający dźwięcznie na piedestał. Zaraz po nim, wszyscy usłyszeli gromki śmiech, a potem szept dobiegający zupełnie znikąd. Dudnił pod czaszkami wszystkich zebranych w Sanktuarium.

– Słabi. Głupi. Marni. Upadnijcie.

Wnet jasny piorun spadł z nieba, prosto na niedoszłego zabójcę. Przepotężny grom rozległ się po okolicy. Wszyscy upadli na znak, gdy mężczyzna obracał się w popiół i rozsypywał po głowach zebranego tłumu. Panowie życia i śmierci, gwardia miejska, mieszkańcy Nowego Hollar, wszyscy spoglądali na Callisto z niedowierzaniem i nawet ona sama zaskoczona była obrotem wydarzeń, czego nie dała jednak po sobie poznać. Stała tam – niewzruszona, z rękoma splecionymi jak do litanii, przypominająca teraz półboga, niźli elfią kobietę.

– Przyjdzie czas i na twoją przysługę. – Usłyszała uzurpatorka Nowego Hollar. Nie miała cienia wątpliwości, że był to demon, którego uwolniła z okowów.
* Lato 88 roku Tron wykonano z marmuru i palisandru. Samo siedzisko zdobiła czerwona poduszka wypełniona starannie wyselekcjonowanym pierzem. Całość miejsce swoje miała w głównej sali Sanktuarium, które przygotowane zostało do nowej funkcji – siedziby nowo panującej Callisto Morganister. Choć jeszcze nie została okrzyknięta królową niepodległego państwa–miasta Nowego Hollar, powoli stosowano ku temu kroki.


Trwał idealny czas, możnaby rzec, na przejmowanie władzy nad miastem, które prawnie wciąż należało do ziemi Keronu. Aidan Augustyński, zajęty szykującą się wojną domową z własnym bratem, musiał bardzo ostrożnie dysponować swoimi wojskami. Armia królewska wciąż nie zajęła się sprawą nowego Hollar, lecz zaczęto mówić o innym zagrożeniu. Po mieście rozeszły się plotki, jakoby od południa nadchodził Zakon Sakira, który miałby zapanować nad sytuacją w mieście i ostatecznie zgładzić uzurpatorkę, jej popleczników, a także raz na zawsze zamknąć Akademię Sztuk Magicznych, która wedle inkwizycji nie kiwnęła nawet palcem, by powstrzymać "magiczną, plugawą szajbę", jaka miała miejsce na ulicach i na niebie nad Nowym Hollar. Powiadano, że historia z Oros się powtarza. Ale były to wyłącznie plotki. Brakowało dowodów na wspomniane pogłoski.

Problem niesfornych elfów nie zamarł, nawet po pokazie potęgi przed Sanktuarium, który był bezpośrednią sprawką demona niegdyś zaklętego w złotym sygnecie Callisto. I choć ustały krwawe zamieszki, a sytuacja na ulicach znacznie się załagodziła, do przyszłej Królowej Nowego Hollar dotarła wiadomość o całych rodzinach opuszczających miasto ze strachu oraz formującej się podziemnej siatce opozycji.

Tajne, nadzwyczajne posiedzenie w piwnicach Sanktuarium, zwołane przez mistrza Zaastriego, przyniosło kolejne wieści – niespodziewanego "gościa". W pomieszczeniu panował półmrok. W samym centrum stał okrągły stół z rozłożoną mapą Nowego Hollar i okolicy. Na niej, oznaczone drewnianymi figurkami, najważniejsze punkty strategiczne i istotne włości – wieża Sanktuarium, Willa Morganisterów, Akademia, garnizon, bramy, wieże wartownicze, posterunki i wiele innych. Światła dawały płonące niebieskie ogniki, umieszczone w specjalnych lichtarzach. Callisto stała oparta o stół i spoglądała w stronę ciężkich, dębowych drzwi, które uchyliły się pod naporem siły woli mistrza Zaastriego. W obu dłoniach niósł on pokaźny słój, wypełniony płynną, zielonkawą substancją. Gdy postawił go na stole i przedmiot wpadł w obszar światła niebieskiego ognika, dało się zauważyć wewnątrz ruchliwe ciało. Bijące serce.

– Znalezione zostało przeze mnie na schodach, tuż przed dziedzińcem. Zdaje się, że należy do twojego... niegdysiejszego przyjaciela – wytłumaczył Zaastri, robiąc dwa kroki w tył, jakby z szacunku dla samego znaleziska jak i Callisto.

Re: Sanktuarium

19
Obrazek
Elfia stolica leży nad rzeką Sarą, będąc nadwodnym kurortem najwspanialszej rasy tego świata. Wysokie elfy budują swe domy z finezją, gdzie dominujący materiał rzemieślniczy stanowi drewno. Ciężki kamień występuje tu sporadycznie. Poza północno-zachodnią częścią miasta, którą - w głównej mierze - zajmują przedstawiciele rasy ludzkiej. Architektura tu zbliżona jest do tej w stolicy lub próbuje imitować kunszt elfiego rzemiosła. Poza frakcją rodzaju ludzkiego, skała stanowi fundamenty wzniosłych budowli, jak sanktuarium czy pałac burmistrza znajdujące się w samym centrum miasteczka. A także magiczne płyty na placu w sercu elfiego gniazda. Nadto kamień wyznacza ścieżki ośrodka i z wiekiem jest coraz częściej wykorzystywany przez mieszkańców miasta. Uogólniając można rzec, że prowincje Nowego Hollar niemalże całkowicie wzniesione są na wyciosanych w tartakach belach czy deskach. Zaś im bliżej centrali, tym metropolia obejmuje coraz więcej elementów ze skały i rozmaitych minerałów.

Niewielkie miasteczko nadwodne, gdzie ulice przecinają się z odpływami rzeki Sary, od północy, wschodu i południa otoczone jest znikomym murem o wysokości w najwyższych odcinkach - jak podają architekci - około trzydziestu stóp. Za murem wzniesione są wyższe - głównie z drewna - wieże wartownicze, z których powiewają flagi wysokiego rodu. Na wieżach i blankach murów montowane są balisty elfich fachmistrzów oraz przeróżne urządzenia magiczne. Ich ilość znacząco wzrasta, zaś stare budowle są odrestaurowywane za rządów nowej władczyni - Callisto z rodu Morganisterów. Od zachodu zaciągnięci do pracy chłopi kopią tunele, mające stać się w przyszłości fosą ze źródłem upatrywanym w rzece Sarze. Być może miasteczko nad rzeką doczeka się niegdyś rzecznego okręgu dookoła.

Fortyfikacje umacniano od południa i tam postępowało najszybciej kopanie rowów, które dochodziły już do połowy długości południowej wartowni. Najmniej zrewolucjonizowano wschodnie skrzydło (rozpoczynające się umownie od wielkiej Akademii Magii Nowego Hollar), gdzie wciąż dominowały utrzymywane w harmonii leśne alejki, wysokie drzewa oraz zawieszone na nich domki. Za wschodnią bramą rozciągał się pasaż posiadłości szlachty czy bogatszych z mieszczan. W tym willa Morganisterów.

Czas, jak piasek, przesypywał się przez palce. Sypki pył nadawał tempa pracom w elfim miasteczku. Pracom maluczkich, jak i samej głowy miasta wraz z jej nieocenioną świtą. Zainicjowano działania na wielu frontach. Ziarna zasiano zapewniwszy im dogodne warunki dla rozwoju. Wtem mogły zapuszczać korzenie - solidne podwaliny - by dalej wzrastać wysoko, jak na Wysokie Elfy przystało.

***

Arcyważne dla losów miasta było wybranie nowego rektora Akademii Sztuk Magicznych w Nowym Hollar. Rektorzy padali, niczym muchy. Najpierw Rektor Pogoda, potem rektor Apatyt. Niefortunny zbieg okoliczności, istna katastrofa dla funkcjonowania uczelni. Wśród najbliższych czarownicy przewijali się potężni znawcy magii, elfy z wieloletnim doświadczeniem. Każdy z kręgu Callisto Morganister był niemalże pewny, iż pozycję rektora odziedziczy nie kto inny, jak sam arcymistrz nekromancji - Zaastri. Za zamkniętymi drzwiami agentury podejmowano różne decyzje, a ta była nie lada zaskoczeniem. Sprawująca pieczę nad miastem wysoka elfka liczyła się z konsekwencjami swych działań. Osadzenie na czele akademii spaczonego mroczną magią, zdewastowanego, podtrzymującego jedność swego ciała alchemicznymi specyfikami nekromanty wznieciłoby kolejne wrogie nastroje. Przeto funkcję te objął drugi pod względem zasług i umiejętności nekromanta - arcymistrz Ignaz Kēli. Wiekowy wysoki elf o chłodnym spojrzeniu. Siwych włosach do ramiona, lecz wciąż nienaznaczonej mrokiem twarzy. Prezentował się dostojnie, znał etykietę i - co najważniejsze - lubował w magicznych przedmiotach. W oczach Callisto była to najbardziej reprezentatywna oraz kompetentna osoba na przejęcie stanowiska rektora Akademii Sztuk Magicznych Nowego Hollar.
Rektorowi Kēli przyświecał jeden cel - podnieść jakość kształcenia ikony miasta. Na skutek przeszłych wydarzeń u podnóża Sanktuarium, znaczna część czarodziejów pożegnała się z życiem, odchodząc do krainy Usala. Braki w kadrach, chociaż nie było to łatwe, uzupełnili mistrzowie nekromancji i innych dziedzin nauk, jak i także sztuk magicznych. W strukturach uczelni wysoko wyniesiono popleczników Pani Morganister: mistrzyni Naija oraz ponury mistrz Lazar. Pierwsza z nich jest wybitnym alchemikiem oraz znawcą medycyny. Zajmuje się procesami hamowania rozkładu ciała po śmierci. Z kolei Mistrz Lazar jest niedościgniony w magii ducha. Fascynacja duszą, jako odrębnym bytem sprawiła, że nauczał i pisał o tym. Nikt nie posiadał takiej wiedzy w zakresie ożywiania martwych, jak właśnie elf Lazar.

Poza tym kontynuowano dzieło szanowanej - kamieniarze wykuli jej podobiznę, która wita gości w głównej sali akademii - i opłakiwanej rektor Pogody. Pod wpływem nacisków z Sanktuarium, rektor Kēli wciąż pozyskiwał nowych studentów. Akademia w Nowym Hollar z otwartymi ramionami gościła nowo przybyłych studentów, oferując im specjalne stypendia. Gościli szkalowane w Oros elfy, a nawet ludzi. Magia nie zna podziałów - przynajmniej tak głosiły władze uczelni. Przyjmowano wszystkich, którzy pragnęli rozwijać swoje umiejętności. Wszystkich, którzy uważali, że magia to wolność i nie może być pętana przez Zakon Sakira. W konsekwencji akceptowano apostatów, czarowników, a nawet obcujących z demonami. Akademia stała się nadto otwarta na różne domeny magii. Wprowadzono nowe nauki, jak np.: konserwacja zwłok, animowanie ducha i tym podobne. Przeprowadzano szereg kursów mających na celu nauczyć młodych adeptów, jak radzić sobie na polu bitwy. Jednakże zajęcia te nie były obowiązkowe. Długo zastanawiano się nad podjęciem nauczania czarnej magii lub domeny nekromancji. Ostatecznie zrezygnowano z pomysłu. Oficjalnie uniwersytet nie realizował takowych zajęć. W praktyce, w piwnicach uniwersytetu, pod okiem innych czarnoksiężników chłonni zakazanych sztuk studenci mogli bezkarnie pobierać nauki siania spustoszenia, rzucania klątw, przeklinania wrogów czy też balansowania między życiem a śmiercią - nekromancja.

Rektor Akademii w Nowym Hollar - Ignaz Kēli.
Spoiler:
***

Callisto nigdy nie rozumiała praw rządzących gospodarką, handlem i szeroko pojęta produkcją. Od kiedy sięgała pamięcią sprawami rodu zajmował się Ochmistrz Lucio - starszy elf pochodzenia szlacheckiego. Związany z rodziną Morganisterów, można rzec, stał się jej członkiem. Dla kobiety był niczym ojciec, mentor. Za jego sprawą interesy Morganisterów miały się dobrze. To on spiętrzył ich majątek doglądając hodowli i handlu znanych w Keronie wierzchowców ze stadniny za wschodnią bramą. Znał się na cenach, potrafił liczyć i analizować. Sam pan ojciec powiadał, że "w piersi Lucia nie bije serce, lecz matematyka i finanse". Stąd nigdy nie ożenił się. Taki geniusz był klejnotem koronnym pośród sojuszników. Lucia przeniesiono do pałacu burmistrza, gdzie zajął się sprawami miasta. Jego biuro szybko wypełniły setki stron spisanych surowców, racji żywnościowych, złota. Na tablicach widniały wykresy, których kobieta nie rozumiała. Najprawdopodobniej odnoszące się do produkcji przeróżnych tworzyw lub sprzętów. Lucio współpracował z handlarzami, miał pod sobą wykwalifikowaną grupę informatorów, sprzedawców oraz szemranych typów, którzy wiedzieli "gdzie i na czym można zarobić". Na jego barkach spoczywał ciężar gospodarczy Nowego Hollar.

Zarządca Gospodarczy w Nowym Hollar - Ochmistrz Lucio.
Spoiler:
***

Na czele straży miejskiej stał, tak jak miało to miejsce dotychczas, młody elf - Edvar Le’neil. Mowa o tęgim, jak na elfa, wysokim i odważnym mężu. Jego twarz mimo świeżości naznaczona była drobnymi bliznami po odbytych walkach. Prezentował się dostojnie i poważnie. Budził respekt nawet w oczach samej uzurpatorki. Chociaż wielu pokusiłoby się o polemikę w tym temacie. Bliscy czarownicy sprzeczali się, jakoby pozytywne reakcje elfki na osobę Edvara były powodem jego dokonań lub efektem zauroczenia. W rezultacie stał u jej boku i dowodził prawie wymarłą służbą wojskową Wysokich Elfów.

Edvar Le’neil od czasu podjęcia posługi u dziedziczki Morganisterów, przybrał czarny uniform. Callisto poleciła mu wyselekcjonować najlepszych ze strażników. Grupa nastu wyjątkowych od tej pory strzegła dobra władczyni. Oni również przyodziali czarne płaszcze, stąd przyboczni kruczowłosej okrzyknięci zostali "czarnymi płaszczami". Wysoki Elf doglądał fortyfikacji, a raczej przyspieszał jej doskonalenie się. Położono nacisk na pobór do straży miejskiej. Mieszczan zachęcano do podjęcia służby, na którą składał się żmudny trening. Planowano odbudować, na miarę obecnych możliwości, dawne formacje militarne, które ów czas były tylko symbolem przeszłości.
Dowódca Straży Miejskiej i Czarne Płaszcze - Edvar Le’neil.
Spoiler:
***
Bezpośredniego bezpieczeństwa głowy miasta strzegł - Sir Grim herbu Byk. Wymyślny tytuł dla ożywionego monstrum, który samym wzrostem powaliłby właśnie byka. Na zawsze milczący. Po kres egzystencji oddany. Chronił swej pani i nie odstępował jej na krok. Chociażby świat stanął na głowie, on się nie ulęknie. Będzie walczyć zawsze, bowiem, co jest martwe nie może umrzeć. Sir Grim herbu Byk.
Spoiler:
Mistrz Zaastri, przez wielu okrzyknięty pewnym pretendentem do tytułu rektora, nie został wyniesiony ponad resztę. Nikt nie wie, co zaszło za zamkniętymi drzwiami. O czym rozmawiała uzurpatorka i jej oddany przyjaciel. Po dziś dzień zas sprawuje posługę u boku Callisto, będąc jej lewą ręką. Tą nieznaną zewnętrznemu światu, skrytą w mroku, lecz nadto skuteczną.
Mistrz Zaastri.
Spoiler:
***
Lato 88 roku. Do komnaty pod Sanktuarium wkroczył mistrz Zaastri, dzierżąc pod pachą prezent, którego nie spodziewał się nikt z obecnych. W tym sama czarownica. Błękitne światło rzuciło swój blask na słój, uchylając rąbka tajemnicy. W jego wnętrzu unosił się w maziowatej cieczy ogromny organ. Jak się okazało pochodzenia nieludzkiego. Kiedy naczynie na dobre zagościło na stole, zasłaniając niewielką część mapy, kobieta nie uchyliła się. Wciąż podparta spoglądała na podarek, jak i Zaastriego, który go przyniósł.

- Demon ofiarowuje mi swoje serce, a pobratymcy konspirują w podziemiach - wtrąciła podwyższonym głosem podnosząc wysoko prawą brew, co mogło świadczyć o tym, że żartowała. Chociaż żart był doprawdy leciwy.

- Jakie wieści ze świata, mistrzu? - zwróciła się do Zaastriego. Jej oczu i uszu. Świat pogrążał się w konfliktach, lecz nie wiedziała czy są to wyłącznie plotki, czy może coś więcej. Rozejrzała się również na pozostałych konspirantów. Kapitan straży - Edvar po prawicy, a tuż obok niego nowy rektor akademii - Ignaz Kēli. Brakowało Lucia, który ewidentnie wolał zabawiać się liczydłem i kalkulować zyski swych kolejnych przedsięwzięć. Za lewym ramieniem czuła zimny oddech Sir Grima, ale on nie miał nic do powiedzenia.

- Rektorze - podjęła chwilę po tym, jak mistrz Zaastri złożył raport ze świata. - Czy uczelnia czegoś potrzebuje? Jak wygląda nabór nowych studentów?

Po zakończeniu spraw uniwersyteckich winna skupić się na kwestii militarnej. Długo jednak zwlekała, w końcu zabierając głos - Edvarze, prace nad fosą nie ustają? - pytanie było płytkie, lecz jej spojrzenie wołało o więcej. Kocie oczy chciały usłyszeć wszystko z ust przystojnego elfa. Pragnęła zasięgnąć języka w sprawie osadzania wież, odnowy murów, aktywności w służbie i planach ochrony miasta.
Ostatnio zmieniony 05 sie 2019, 13:06 przez Callisto, łącznie zmieniany 4 razy.

Re: Sanktuarium

20
– W świecie nastroje niespokojne – podjął mistrz Zaastri – na korzyść Nowego Hollar – dodał. – Nadchodzi wojna. Wojska Aidana mobilizowane są pod stolicą, lecz żaden oddział nawet nie postawi nogi w naszym kierunku. Tutejsze wydarzenia nie przejęły króla tak bardzo, jak oskarżenia brata-księcia i jego reakcja na domniemany sabotaż. Nowe Hollar będzie niepodległe, będzie perłą wśród miast – powiedział bardzo podniosłym tonem.

Mistrz, który stanowił uszy i oczy władczyni Callisto przeszedł się po pomieszczeniu, cicho stukając obcasami butów po kamiennej posadzce.

– Wszyscy słyszeliśmy doniesienia o nadchodzącej inkwizycji. Posłałem dziś rano niewielki oddział zwiadowczy na południe, w stronę Gryfiej Rzeki. Uznałem to za niezwłoczne i konieczne działanie, dzięki któremu będziemy mogli rozwiać wszelkie wątpliwości, a tych jest wiele. Plotki wypłynęły gdzieś spoza miasta, to pewne, bo sprawa została prześledzona. Wciąż nie wiemy czy to próba zastraszenia, czy rzeczywiste zagrożenie. Bez względu na to, radzę utrzymać tempo poprawy fortyfikacji miasta.

– Akademia rozkwita, a nowo wprowadzone, nieoficjalne zajęcia cieszą się zainteresowaniem. Stanowią świeży powiew dla znużonych klasyczną magią studentów – zaczął arcymistrz Ignaz, gdy nadeszła jego kolej. – Pojawiły się rzecz jasna pewne problemy z zaciekłymi przeciwnikami "magicznej wolności", którzy jakimś sposobem dowiedzieli się o prowadzonych nieoficjalnie praktykach. Staramy się dementować wszelkie doniesienia, by nie siać chaosu. Jest to jednak trudne, wszak znane są moje preferencje magiczne. Nowych studentów natomiast pozyskujemy głównie z uciemiężonego Oros. Akademia Sztuk Magicznych staje się dla nich symbolem wolności i nadziei – zakończył swój raport z sympatycznym uśmiechem. – Jeśli pani pozwoli, po zebraniu chciałbym się bliżej przyjrzeć otrzymanemu podarkowi. Iście fascynująca rzecz – wtrącił jeszcze, nim głos zabrał zwierzchnik sił zbrojnych, Edvar Le'neil.

– Południowa fosa, przy obecnym tempie pracy, będzie ukończona jeszcze przed rozpoczęciem zimy. Postawione zostały już dwie wieże wartownicze w tamtejszym rejonie – odezwał się dowódca Czarnych Płaszczy i wskazał na nowe figurki na mapie. – Otrzymuję jednak liczne skargi na zbyt długi czas pracy przy stosunkowo niskiej zapłacie. Zmęczeni letnim słońcem chłopi żądają dłuższych przerw bądź skróconego wymiaru godzin. Nie doszło jeszcze do strajków, choć te mogą wkrótce zostać wszczęte. Według moich informacji, których zasięgnąłem u Lucio, stać nas na podwyżki, jednak kosztem przerwania pracy nad odnową murów lub przerwaniem pracy przy zachodnich fortyfikacjach. Wewnątrz miasta panuje za to najwyższy porządek. Od ponad tygodnia nie zaobserwowano nawet najmniejszego ruchu opozycji. Może być to oznaka utraty zapału bądź tylko cisza przed burzą. Jesteśmy także w trakcie opracowywania strategii na wypadek ataku, uwzględniając wszelkie dostępne środki obrony.

Re: Sanktuarium

21
W wielkiej sali kolumnowej pod Sanktuarium panowało niezwykłe podniecenie. Dominujący tu zazwyczaj subtelny światłocień kandelabrów dziś zastąpił blask chłodnego światła magicznych lampionów. Niebieski glans spowił obszerną mapę, której krańce zwisały z przymałego stołu narad. Rozrzucone pionki - drewniane figurki ciosane przez cieśli - imitowały te wytapiane przez kowali w Saran Dun.

- Proszę, proszę - wyszczerzyła się opierając zblokowane w łokciach dłonie na mapie - Brat przeciw bratu. Zatem - powiedziała przeciągle, patrząc na zachód, tam gdzie kartograf namalował Qerel - wojska Jakuba będą musiały przedrzeć się przez Śnieżkę. A tu - palec spoczął na mapie - niesie się moja klątwa. - Cyniczny uśmieszek nie mógł zejść z twarzy Callisto. Chociażby zdrapywany byłby siłą.

- Niech toczą braterską wojnę na północy. Kiedy armie zdziesiątkują się wzajemnie, wy macie być gotowi, mistrzu Zaastiri - oznajmiła chłodnym tonem przywódcy nekromantów. - Tylko w ten sposób zyskasz armię nieumarłych jakiej nie widział świat. - Pomysł iście genialny. Nekromanci - poplecznicy Morganister - z wsparciem aury mroku zdolni byli ożywić setki, może nawet tysiące ciał. Dla dobra ich sprawy potrzebowali wyzbytych tchu wojowników. Callisto, chociaż nie dawała tego po sobie poznać, doskonale wiedziała, że wojny nie wygra sama. Nikt nie wygra wojny sam. Potrzeba zawiązania sojuszów. Silnych, lepszych sojuszów. A kimże byliby sojusznicy? Do Hollar napływali elfi czarodzieje z Oros i nieliczni apostaci. Magia to potężna broń. Potrafi wznieść cię na wyżyny lub trącić o ziemie. Jednak ich liczba była niewystarczająca. Zaavral nawet nie zareagowało. Chociaż żyją tam nieliczni elfowie, winni odpowiedzieć na trudy pogrążonych w samotności braci krwi. Na szarym końcu, gdzieś w odmętach spaczonego umysłu. Tam żarzył się ostatni pomysł na ratunek. Armia mroku na wyciągnięcie ręki. Mimo pewności siebie, którą nazbyt szafowała, wypuszczenie bestii nie z tego świata napawało ją lękiem.

- Dobrze - rzekła pozornie zadowolonym głosem. - Opór na wiedzę jest rozkoszą umysłów miernych, słabych i małostkowych. Animacja ducha, konserwacja zwłok, anatomia czy wiązanie domen pięciu magii do obrony lub walki staną się symbolem szóstego wydziału, który pragnęła wprowadzić Pogoda. Nowa Biblioteka Oroska ma zakończyć etap schematycznego nauczania. Magii nie można trzymać w ryzach. Trzeba dotrzymywać jej tempa.

- Podnieść poziom egzaminów! - oznajmiła po długim milczeniu rektorowi. - Spektakl magiczny od zawsze był indywidualnością i tak niechaj pozostanie. Z kolei nauki podstawowe winien znać każdy absolwent tej uczelni. Może to ich zmotywuje do poszerzania horyzontów.

- A może osobiście powinnam zjawić się w akademii. Wygłosić lekcję dla studentów i czarodziejów - rzekła ni to pod nosem, ni to oficjalnie. Z zamysłu wyrwał ją zaś zainteresowany sercem demona Ignaz. Bez zastanowienia potaknęła głową przechodząc do bardziej żarzących kwestii.

- Zwiększymy zapłatę - odrzekła wiodąc spojrzeniem po stojących przy stole narad rektorze, mistrzu Zaastirim oraz Edvarowi Le'neil. - Konfiskata majątku rodu Ao pozwoli nam uregulować wybrane należności. Jeśli zabraknie, ogranicz fortyfikację w zachodniej części miasta. Od zachodu ochrania nas Sara. Jeśli ktokolwiek podpłynie pod Nowe Hollar, osobiście spuszczę na niego deszcz błyskawic.

Nowe Hollar jest malowniczym miejscem, to nie podlegało żadnej dyskusji. Nie jest jednak fortyfikacją zdolną bronić się przed najeźdźcą. Zachodnia część miasta graniczy z rzeką Sarą. Jej odpływy przemykają przez alejki pod postacią drobnych rzeczek. Nadając miastu jeszcze bardziej bajkowego wyglądu. Bliżej samej rzeki stacjonują rybacy i gildie rybackie. Poszerzane dookoła miasta okopy sprawiłyby, że w przyszłości Nowe Hollar odgrodzi się od lądu. W wizji uzurpatorki sztuczne odpływy Sary opływałyby dookoła miasto, zaś z każdej strony świata ustawione byłyby mosty. Po rzece pływałyby drewniane gondole. Przyśrodkowo usytuowane fontanny zapewniałyby cykliczny obieg wody w oddalonych miejscach przez magiczne pompy. Sama fosa pełniłaby też rolę obronną. Kolejna piękna wizja. Poetycka, można sądzić.

Re: Sanktuarium

22
Wizjonerska natura Callisto po raz kolejny zabrała głos. Ambicje zdawały się ją przerastać, choć mistrzowie przytakiwali na każdy przedstawiony pomysł wiedźmy, bez żadnego komentarza lub uwagi, jeśli takie pojawiały się w ich głowach. Czy to z grzeczności czy posłuszeństwa, trudno orzec. Być może widzieli w niej jasny promyk, zwiastun świetlanej przyszłości wysokich elfów i Nowego Hollar. A może zwyczajnie się bali, znając jej konszachty z przepotężnymi siłami nie z tego świata.

– Jest jeszcze list, prawie bym zapomniał. Przyszedł dziś nad ranem. Od Króla Archipelagu Wschodniego, Altesteina Hohenheima – napomknął mistrz Zaastri, sięgając ręką pod szatę, skąd wyciągnął zwinięty pergamin. Wręczył go Callisto.
Moje nazwisko zapewne obiegło już kontynent. Piszę jako przyjaciel i być może sojusznik w słusznej misji wyzwolenia magii z okowów. Jaki król wysp Archipelagu pragnę stworzyć Królewską Akademię Magiczną, wolną od wpływów zarówno magnatów, jak i syndykatu, dla których to magia jest niczym innym, jak towarem który można kupić i sprzedać, gdy okazuje się zbędny. Szukam pomocy uzdolnionych czarownic i czarodziejów; wiedźm i wieszczów ale także uzdrowicieli i badaczy zaginionej magii. Potrzebne mi wsparcie osób, potrafiących wyczuć i wyłuskać talent; jednostek gotowych nauczać i szkolić, by móc wraz z nimi położyć podwaliny pod nową akademię. Z otwartymi ramionami przywitamy każdego, kto zechce wesprzeć nas w naszych dążeniach (...)
*** Wkrótce w pomieszczeniu pozostała jedynie Callisto, rektor Ignaz oraz sir Grim, który prawie nigdy nie opuszczał Callisto nawet o krok, ciężko dysząc za jej plecami. Mistrz podszedł bliżej odnalezionego artefaktu i wyciągnął ku niemu nieco drżącą z ekscytacji dłoń. Nie tknął jednak słoja. Powstrzymał swoje działanie, gdy demoniczne serce zaczęło bić mocniej i szybciej, wprawiając naczynie w lekkie drgania. Cofnął prędko rękę i obserwował. Atmosfera nagle zrobiła się chłodniejsza. Białe chmurki zaczęły ulatywać z ust uzurpatorki i rektora. Wtedy też głos zabrał Gość.

– Nie muszę się przedstawiać, wszak znamy się dobrze – podjął demon, mącąc ciszę w podziemiach wieży, lecz tylko wiedźma słyszała jego głos.

Mistrz Ignaz stał zapatrzony w bijące serce, jakby był pod wpływem silnej hipnozy. Oczy przepełnione miał zachwytem, a dziwaczny, nienaturalny uśmiech wykrzywiał jego wiekową twarz. Sir Grim pozostawał niewzruszony, jak kamienny posąg, tylko jego zimny oddech stał się jakby wolniejszy, a w pewnym momencie całkowicie niesłyszalny. Było w nim teraz więcej ze śmierci niż kiedykolwiek wcześniej.

– Stoi przed tobą moje serce, jedno z wielu ciał, które kotwiczą moją istotę w śmiertelnym świecie. Ofiaruję je tobie, gdyż stało się ono zagrożone. Wojownicy spod znaku Sakira odkryli miejsce jego ukrycia. Ty zaś winna mi jesteś przysługę, odkąd to ja twe serce uchroniłem przed grotem zamachowcy i zmieniłem jego marne ciało w pył na oczach wielu. Zasiałem postrach wśród twych sióstr i braci, by ci ulegli twojej władzy. Moje serce jest również darem, który wspólnie możemy wykorzystać, dla twoich jak i moich celów. Ponownie wprowadź mnie do swego domu, zapewnij bezpieczeństwo, a podzielę się z tobą moją wiedzą, pokażę ci więcej, odkryję przed tobą to, co do tej pory było nieznane.

Re: Sanktuarium

23
Czy ja dobrze widzę? – spytała przeciągle samą siebie czarownica, dając miną i wewnętrznym głosem wyraz niedowierzania. Jej wielcy poplecznicy zawahali się. W sercach zasiano ziarno niepewności. Niewiara w wizjonerską przyszłość obrończyni Nowego Hollar. To było po prostu niedorzeczne. Przynajmniej z jej perspektywy. Wszystko ma swoją cenę, lecz Callisto kalkulowała na bieżąco zyski i straty. Zmiany w akademii były łatwe do wprowadzenia, ponadto oddawały ideę magii. Tej przedstawianej jako zwiewna fala pyłu na wietrze. Symbol wolności ducha, nieograniczona siła witalna nadająca sens życiu. Mogąca topić góry i wysuszać morza. Dalej, armia umarłych. Wystarczyło czekać, aż zaraza wyciśnie ostatnie tchnienie z ludności. Pozostałe zwłoki związać z żywotem zaklinającego je nekromanty. A to już uczynili nie raz i nie raz jeszcze poczynią.

Demonstracja jest niepoważna – napuszyła się, po czym przywołała na twarzy maskę pogardy i wyższości. Nadal kontemplowała falowanie wina w kołysanym pucharze. Nie była szalona, porywcza, lecz jej koncepcje układały się w logiczny ciąg przyczynowo-skutkowy. Z bólem serca – jeśli cokolwiek z niego zostało – spojrzała na cepowate mordy zebranych na miejscu panów.

Trudno było powrócić do rozmowy przy jednym stole. Odłożyła jednak animozje na bok. Była zmęczona ciągłą walką, ograniczeniami ich małych móżdżków. Wtem do ręki trafił list od nowego króla Królestwa Archipelagu. Cóż, jeśli taka osobistość zwracała się o pomoc samej uzurpatorki, nie mogła jej zignorować. Ale nie omieszkała też odpowiednio tego skomentować.

- Król Archipelagu? – zapytała, zadarłszy nos. – Taki tytuł istnieje? – trudno było oprzeć się wrażeniu, że struta niezmiennie elfka drwi z wiadomości. – Zaiste jestem pełna podziwu dla polotu pióra tegoż jegomościa. Na śmietnik z tym. Nie! – zwinęła w rulonik list. – Poszerzenie wpływów może być w naszym interesie. To ziemie nieznane, więc możemy stać się pionierami tamtejszej sztuki czarowania. Wyślemy im ekspedycję. Niech rozejrzą się trochę. Wyciągną z nich, co się da wyciągnąć. Nauczają – podkreśliła zmarnowana spoglądając spode łba na rektora Ignaza. – Wyślijmy im Maazuara z rodu Leuvardnów. Zawsze był oddany i jak mało kto łączy etykietę z magiczną agresją. Dla towarzystwa poślę jeszcze jednego czarodzieja czystej krwi. Resztę niech wypełnią studenci i ci nowi, przychodni ludzie. Nie ufam tym demonologom i brudnym szarlatanom. Niechaj szerzą swą wiedzę na wyspach.

Na mapie wylądował kolejny list. Rzucony chaotycznie zginął gdzieś na uboczu.
Ja, Emperel,
Książę Wolnego Petram, Włodarz na Wieży Crucios Turinn, Czarownik Bez Twarzy, wysyłam to pismo, kierując me kruki magią i wiedzą, nie logistyką i pamięcią tych stworzeń.

Kruki dotrzeć powinny do tych, którzy są ku temu przeznaczeni - przypadek nie winien mieć tu miejsca. Jeśli więc czytasz to, panie, bądź pani, to przeznaczonym było, by to pismo dotarło w te ręce. Jestem księciem nowo utworzonego azylu - autonomii na Północy, otoczonej baronami i hrabiami, chcącymi mojej krwi, oraz demonicznymi bytami, dla których tylko moja magia jest przeszkodą przed wymordowaniem moich poddanych.

Jest to pierwsza autonomia, jeśli się nie mylę i moje księgi są aktualne, która rządzona jest ręką magiczną. Magokracja, to chyba poprawna nazwa. Piszę te listy z prośbą o rozpowiedzenie informacji o powstaniu magokracji na Północy wśród znanych czarujących. Nie wiem, jak dokładnie funkcjonuje świat tam, skąd pochodzicie i czytacie ten list, drogi czytelniku. Chcę jedynie, by wieść o tym, że magokracja istnieje rozeszła się. Każda osoba magiczna, która dowie się o Petram, to kolejna osoba, która będzie o nim pamiętać, gdy ręka człowieka rzuci się na mój twór, z zazdrością i zawiścią próbując karać to, co niezrozumiałe.

Proszę zatem, po prostu dowiedzcie się o Petram. Przekażcie tą wiedzę dalej. Zaakceptujcie mnie i moją autonomię. Niech świat się dowie, że magia, to potęga, a magokracja jest możliwa. Wraz z Wolnym Księstwem Petram powołana zostanie również akademia, gdzie każdy, kto magię ma w sobie, będzie mógł ją doskonalić i zgłębiać jej tajniki - wszelkie tajniki - nie obawiając się interwencji sił zewnętrznych, które za ten "występek" chciałyby go karać.

Jeśli ja mogę, to i Wy też możecie. Sięgnijcie po to, co Wasze.
Podpisane jako - Ja, Emperel. Mag.
Doszły mnie szepty, że owe księstwo to kolos na glinianych nogach. Dla mnie jednak, jak również dla każdego maga, winien być to bodziec do działania. Nie interesuje się tym, ażeby umocnić i uprawomocnić istnienie tej dziury. Ale wykorzystajmy fakt powstania nowego ośrodka jako machinację studentów wraz z czarodziejami. Wszakże powstało kolejne magiczne centrum. W przeciwwadze do ostatnich starań Zakonu Sakira. Czarodzieje i czarodziejki muszą dowiedzieć się o wolnych magach. Może pójdą za przykładem północy... Przekazałam skrybie przepisać moje słowa, a kruk dawno opuścił miasto. Zaprosiłam ich także, lecz żywię szczerą nadzieję, że odległość zniechęci naszych drogich przyjaciół z Petram do przybycia.

***

Wiem, wiem, a jakże – przerwała z lekkim uśmieszkiem Callisto. Demon z krainy cienia, wbrew oczekiwaniom, przysłużył się kruczowłosej uzurpatorce. Bez niego sczezłaby ku uciesze niegodnych oddychania tym samym powietrzem karaczanów. Chcąc nie chcąc była mu winna przysługę, a wiedźma zawsze spłaca swoje długi. Drobnym przedramieniem objęła słój, wsadziwszy go pod pachę.

- Chodź, Sir Grimie. Moje dzieci czekają – wyminęła rektora Keliego, którego opuszczał czarowny trans. Źródło magi zabrano, więc w spokoju dochodził do siebie. Gdy to nastąpiło, uzurpatorki już nie było. Podążyła do siedziby rodu Morganisterów.

Re: Sanktuarium

24
Po kilku dniach Callisto powraca do Sanktuarium. Do Nowego Hollar przybyli jakiś czas temu. Nikt ich nie wyczekiwał, lecz pełna funkcjonalizacja miasteczka tuż po przybyciu napawała czempionkę spokojem. Studenci wrócili za mury akademii chcąc poszerzać wiedzę jak i umiejętności. Lewa ręka w spokoju mogła zająć się infiltracją nieprzyjaciół, jak za dawnych czasów. Zaś sama Callisto przesiadywała coraz częściej w Sanktuarium - nowym centrum dowodzenia miastem. Skąd na ogromnym - wykonanym z marmuru i palisandru - tronie, wydawała rozmaite polecenia.

Edvar Le’neil przybył na wezwanie władczyni. Dowódcę czarnych płaszczy zaproszono do uroczystej sali. Tej wielkiej, niegdyś kunsztownej. Dziś opróżnionej ze zbędnych obrazów czy figur. Te zastąpiły kręte kandelabry z długimi świecami. Przez środek parkietu ciągnął się długi czerwony dywan ze złocistymi wykończeniami. Rozłożony był od ogromnych wrót aż po same stopy uzurpatorki, która zasiadała na kamiennym tronie. Otulając dłońmi krańce oparcia z swobodnie odchyloną głową wyczekiwała swego oficera.

- Edvarze. Jak wygląda modernizacja murów? Czy południowy odcinek fosy został ukończony? - spytała strzelając palcami.
Ostatnio zmieniony 06 mar 2019, 21:08 przez Callisto, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Sanktuarium

25
Poruszając się po uliczkach Nowego Hollar Callisto sporadycznie mijała przypadkowych przechodniów a Ci, posyłali jej pełne lęku i odrazy spojrzenia szybko czmychając z drogi i znikając z Jej pola widzenia. Co ciekawe podobne reakcje spotkały ją ze strony mijanej ciżby i wojska. Nawet przyzwany przez Nią Edvar zbliżywszy się nie zdołał w pełni ukryć zniesmaczenia odbijającego się na jego Twarzy.

- Pani? - Zapytał z nutą zaskoczenia uważnie przyglądając się Callisto. Zapytany o stan zabudowy z wyraźnym trudem przyjął profesjonalną postawę i zaczął składać raport. - Prace nad fosą zakończone zostały dwa dni temu. Prace nad murem ustały wczoraj w związku z chwilową przerwą w dostawie materiałów. Do miasta dociera coraz mniej surowców, zapasy żywności powoli maleją a zmęczeni i głodni ludzie nie chcą pracować. - Przedstawiwszy ogólny zarys sytuacji milczał przez chwilę po czym odezwał się ponownie. - Obecnie kontakt z posłanymi do Meriandos uczniami całkowicie się urwał a Twoje potomstwo wykazało... Sam nie wiem. Kilku magów siedzi przy nich bez przerwy twierdząc, że stało się z nimi... Wybacz Pani ale nie jestem w stanie nawet powtórzyć tego, co dzieje się z nimi według mistrzów. - Bacząc na swój status mężczyzna odezwał się nie pytany poruszając najbardziej pilne z kwestii, jakie wydarzyły się pod nieobecność władczyni.
Obrazek

Mowa jest srebrem, milczenie złotem.
Mówiąc, jest łatwiej wyjść na idiotę.

Re: Sanktuarium

26
Doprawdy tysiące myśli kłębiły się za zmarszczonym czołem mości uzurpatorki. Wszakże Wysokie Elfy znane były z pracowitości i mądrości. Jednakowoż jej poddani narzekali. Co więcej doprowadzając do sytuacji wyczerpania. Nikt nie karał budowniczych, nikt i nie chłostał ich za niewykonanie zadania. Pracowali za godne wynagrodzenie, pokryte z majątku rodu Ao, który Callisto przywłaszczyła. A warto pamiętać, iż ród ten był jednym z możniejszych w Nowym Hollar. Cóż za idioci - pomyślała przewracając oczyma, jakoby miało to uśmierzyć ból wywołany przez debilizm jej pobratymców.

Dotąd plantacje szlachetnych rodów za wschodnią bramą wystarczały, ażeby wykarmić całe miasteczko. Pojmowała, iż dynamiczna modernizacja lokacji może nieść za sobą wzrost podaży, mimo to z bólem serca wysłuchiwała tłumaczeń oficera. Sojusznicy gospodarczy odwrócili się od nas, tchórze - dodała sama sobie. - Zapewniłam wszystko mym poddanym. Osadzając najmądrzejszego mężczyznę na stanowisku zarządcy gospodarczego miasta myślałam, że dopilnuje on... - zwątpiła w bliskiego jej sercu Wysokiego elfa. - Lucio bywa dziwaczny, lecz jest niezastąpiony. Ustabilizował pozycję mego rodu, dał nam bogactwo, którego zazdrościli pozostali członkowie Hollarskiej szlachty - wtem zrozumiała. - Korupcja. Ten chłam wzbogaca się na problemach Hollar.

- Może lepiej byłoby otworzyć bramę mroku. Wypuścić na świat te krwiożercze bestie, a samemu zaszyć się na jakiejś wyspie. Pozostawiając miasto i dalej cały kontynent na pastwę potworów... - uśmiechnęła się pod nosem, potem spoglądając na generała. I wtem zrozumiała, że nadszedł czas rozrachunków. Rekonesans stanowisk jak i sił przeciwnika. Umocnienie swej pozycji w Nowym Hollar. Nawiązanie sojuszów bądź próba zrzucenia plugawych kalumnii, którymi opluwają ją nieprzyjaciele.

Armia nieumarłych zajęła góry wyczekując rozkazów z elfickiej przystani, lecz truposze i doglądający ich magowie musieli uzbroić się w cierpliwość. Inwazja na wschód, chcąc nie chcąc, musiała poczekać nim Nowe Hollar nie stanie na nogi. To zaś wymagało sporo czasu i jeszcze więcej pracy. W dodatku okazało się, że potomstwo uzurpatorki sprawia kolejne problemy. Nadszedł zatem ten długo wyczekiwany moment, kiedy to potężna wiedźma wciągnięta zostanie w walkę, jakiej nigdy wcześniej nie stoczyła. Walkę ciężą niż zabójstwo półboga. Niż likwidacja przeciwników, czy zdobycie władzy. Walkę matki z potomkiem.

- Raportuj - rzekła tonem nieznoszącym sprzeciwu, wszakże sprawa dotyczyła jej bliźniaków.

Re: Sanktuarium

27
Mężczyzna milczał przez chwilę spoglądając na Callisto po czym przeszedł do rzeczy - Kilka dni temu na pokoje Twoich dzieci wpełzła złowroga ciemność. Odpowiedzialni za bezpieczeństwo tych komnat żołnierze twierdzą, że nadeszła zewsząd wylewając się z cienia i napełniając ich serca trwogą. Uwierz mi Pani, dawno nie widziałem człowieka tak przerażonego. Z ich dalszych, nieskładnych opisów wynika, że mrok oblepił obu paniczów i złączył się z nimi. Od tego czasu są Oni pod stałą opieką magów. Ci zaś poza różnymi, całkiem dla mnie niezrozumiałymi teoriami stwierdzili jednogłośnie, że w zasadzie nie potrafią ich zbadać. Magia się ich nie ima. Żadna magia. Poza tym Zirael zaczął wykazywać się niepokojącą jak na swój wiek siłą a Leariz...

Tutaj dowódca straży Callisto zatrzymał się na chwilę jak gdyby szukając odpowiednich słów i po tej krótkiej przerwie kontynuował. - W Jego obecności mam ochotę uklęknąć. Każdy ma. Świadkowie zgodnie potwierdzają naturalną uległość. Jest w Jego aurze coś takiego, przez co wiem, że można Mu zaufać. Że można na Nim polegać. Że jest dobrym przywódcą... a przecież wciąż jest tylko dzieckiem.

Kończąc raport dodał tylko, że świadkowie "ataku" złowrogiej ciemności obecnie nie nadają się do dalszej służby a na ich miejsca wyznaczono innych.
Obrazek

Mowa jest srebrem, milczenie złotem.
Mówiąc, jest łatwiej wyjść na idiotę.

Re: Sanktuarium

28
Opór nie miał sensu. Od złych wieści roiło się jak od mrówek, a wiedźma była już bardzo, bardzo zmęczona. Oskarżycielskie spojrzenia pobratymców, niepochwalające dokonań pod Drewutnią. Konspirujący w cieniu fałszywcy, którzy w trosce o swój nędzny żywot wyczekują odpowiedniego momentu, by uderzyć w uzurpatorkę. Bo właśnie nią dla wielu mieszkańców Nowego Hollar jest. Niewdzięcznego motłochu. Zgrai niedoceniających poświęceń idiotów. Jednostek tak sprzedajnych, tak głupiutkich i małych, że godzili się na pogardzanie ze strony ludzi. Tak zapatrzonych w siebie, że zapomnieli o reszcie świata; a świat zapomniał o nich. Stworzyli podziały w każdej ze sfer życia. Każdej...

A kim są Wysokie Elfy? Prastarą rasą panów, niezdolną odzyskać dawną świetność. Ich przewodniczka dokonała niewyobrażalnych rzeczy, za które poniesie w przyszłości konsekwencje. Pragnąc zjednoczyć świat magii, obnażyć terror Zakonu Sakira, a także imperialistyczną politykę Keronu. Właśnie przez to zostaje zdradzona. Zdradzana na każdym kroku, bowiem z każdym dniem odwracają się od niej kolejni sprzymierzeńcy. Ale Callisto nie rzuciła miecza. Jeszcze walczy.

- Zajmę się tym - mruknęła pod nosem. Ze złożonymi jak do modlitwy dłońmi zaczęła zbliżać się do wyjścia. Callisto zamaszyście machnęła głową przyzywając do siebie ogromnego trupa, który dopatrywał jej bezpieczeństwa. Sir Grima herbu Byk.

Re: Sanktuarium

29
Callisto ruszyła w kierunku komnat swojego potomstwa a nieumarły obrońca podążył Jej śladem. Pozostawiony sam sobie, dowódca szarych płaszczy zebrał się z posadzki i wrócił do swoich spraw, czymkolwiek one obecnie były.

Sama władczyni Hollar przemierzyła dystans dzielący ją, oraz Jej dzieci docierając przed drzwi do dwóch sąsiadujących ze sobą pomieszczeń. Przed drzwiami stała grupka pochłoniętych dyskusją magów. - Kiedy powtarzam Ci, że to fizycznie niemożliwe! To musi być jakiś błąd pomiarowy! - awanturował się jeden z nich energicznie przy tym gestykulując. - Co ja mam Ci powiedzieć Marl? Byłeś tam, tak samo jak ja. Chłopak ewidentnie używa jakiegoś uroku a przecież nie ma tam magii. - Westchnął jeden z jego rozmówców znużonym tonem opierając się o ścianę. - Tam NIE MOŻE nie być magii. Zdajesz sobie w ogóle sprawę, co to znaczy? "Nie ma magii"?!? Wszystko ma jakąś magię! Wszystko! Tam musi być coś, czego nie dostrzegamy. Coś... Pani?

Rozsierdzony mężczyzna zauważył w końcu obecność władczyni i padł na kolana z fascynacją przyglądając się Jej dłoniom. Pozostali poszli w jego ślady. Co do samych pomieszczeń drzwi do lewego były otwarte i Callisto mogła przez nie zobaczyć barwiącego się kawałkiem drewna Ziraela. Dwóch innych czarodziejów stało nad chłopcem przyglądając mu się uważnie, wyginając i machając wokół niego rękoma czym widocznie bawili chłopca.

- Pani. Przybyli goście. - Call usłyszała głos sługi zza swoich pleców.
Obrazek

Mowa jest srebrem, milczenie złotem.
Mówiąc, jest łatwiej wyjść na idiotę.

Re: Sanktuarium

30
W korytarzu jednej z niższych kondygnacji Sanktuarium unosił się zapach będący mieszaniną woni białego drewna starej boazerii, topiących się świec z kandelabrów i kilku rodzajów perfum. Specjalnie dobieranych mieszanek zapachowych używanych przez studentów oraz wyższych rangą czarodziejów czy też naukowców.

Woń uderzyła w nozdrza już na samym wejściu, już podczas zakrętu prowadzącego w ten wąski zaułek lewego skrzydła. Callisto nie zwalniała kroku, w zapiętej wysoko pod szyją czarnej todze przemierzała korytarz. Obok wiedźmy, trzymając się cienia, podążał ogromny Sir Grim herbu Byk.

Przed drzwiami stacjonowało dwóch młodych adeptów, którzy - co zdołała usłyszeć już z daleka - w burzliwej dyskusji przerzucali się przemyśleniami. A te tykały potomstwa obrończyni Nowego Hollar. Chwilę po rozpoznaniu pochyliła głowę na znak powitania, ale i szacunku jakim darzyła pozostałych uzdolnionych magicznie. Z twarzy znikł wieczny grymas, lecz pomimo gorących chęci wiele zabrakło do szczerego uśmiechu.

- Proszę kontynuować, młodzieńcze - odparła zaciekawiona dysputą magów, jednocześnie zaglądając przez drzwi do pokoju, w którym bawił się Zirael. Jej kruczy syn nie raz sprawiał problemy. Pragnęła dowiedzieć się więcej nim wejdzie do środka. A wtem odezwał się głos zza pleców. Ktoś przybył do miasta i zapragnął spotkać się z mości uzurpatorką. Jednak w chwili obecnej odprawiła posłańca. Grzecznie, ale przesadnie obojętnie poprosiła o przypomnienie jej zaraz po tym, jak zakończy spotkanie z problematycznym potomstwem.

Wróć do „Nowe Hollar”